Forum Yagudinish Threads Strona Główna Yagudinish Threads
Alexei Yagudin & Stuff
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Avatar
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 12, 13, 14 ... 20, 21, 22  Następny
 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Yagudinish Threads Strona Główna -> Art Works
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Piscess
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 640
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: ul. Możajska

PostWysłany: Wto 22:08, 07 Gru 2010    Temat postu:

Dzięki za podpowiedzi Wink nasłuchałam się muzyki na youtubie Very Happy ale chyba wymyśliłam coś idealnego dla Daszy...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Valka
Administrator
Administrator



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1629
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/10

PostWysłany: Wto 22:16, 07 Gru 2010    Temat postu:

__158__
- Luba, chodź do mojego gabinetu - powiedziała Walentyna tonem nie znoszącym sprzeciwu. Luba odpwrowadziła wzrokiem Santino odjeżdżającegoco na taflę i niechętnie poszła za panią prezes.
- Jak postępy w pracy? - spytała, gdy obie znalazły się w gabinecie, a Kyoko przyniosła kawę. Ton głosu Walentyny sugerował, że nie jest zadowolona.
- Mówiłam już, że nie mam wystarczająco dużo bardzo komprimitujących materiałów - odparła dziennikarka upijajac łyk espresso. - Ale staram się! - dodała, widząc wzrok Wal, stojącej nad nią.
- To postaraj się bardziej!
- Kathy to przebiegła żmija, sama o tym wiesz...
- A co powiesz na jej koalicję z Plushem i Kanako? Przecież to jawny spisek!
- I myślisz, ze teraz powinnam własnie to opisać? Że cała trójka sprzysięgła się przeciw tobie i szkaluje w brukowcach? przeciez to obrzycanie się mięchem takie samo, jakie uskuteczniają oni! Słowo przeciwko słowu!
- Masz rację - Walentyna usiadła za biurkiem. - Ale mam już powoli tego dość, chcę się ich pozbyć...
- Rozumiem cię... Pojadę z tobą na rozprawę, to chyba proces otwarty?
- Taaak, będzie cała masa dziennikarzy, Kanako zalezy na jak największej szopce - mruknęła pani prezes niezadowolona.
- Tym lepiej dla mnie! - ucieszyła się Luba.
- Ale nie dla mnie.
- Oj tam, już ja coś znajdę, jak nie na jedną, to na drugą! A właśnie, kiedy jest rozprawa?
- W piątek... Czekaj, zadzwonię do Chrisa - Wal wzieła słuchawkę i wykręciła numer. - Chris, wiesz, że rozprawa jest w piątek?
- Jak to w piątek? W ten piątek?
- Tak, chyba dostałeś pismo?
- Tak dostałem, ale... cholera! Ja w przyszłym tygodniu jadę z Lucy do Londynu! Była przecież z tym u ciebie!
Wal zaklęła siarczyście.
- Co teraz...? - spytali oboje.
- Przesuńsmy termin rozprawy - powiedział Chris.
- Nie.
- Wal, musisz mieć adwokata! Reprezentuję cię!
- Wiem, ale sam mówiłeś, że sprawa jest prosta, zresztą będzie zeznawał prawnik Yujiego, który mnie zna, poradzę sobie.
- Nie zgadzam się!!!
- Jadę sama! Najwyżej będziesz na drugiej rozprawie, choć mam nadzieję, że wątpliwosci rozwieją się już na pierwszej. Ale nie przełożę terminu! Już widzę te nagłówki w gazetach oskarżajace mnie, że uciekam przed odpowiedzialnością! Kanako i spółka tylko na to czekają!
- Wal, jesteś szalona! - Chris starał się ze wszystkich sił odwieść ją od tego pomysłu. - Zależy ci na nagłówkach, czy na profesjonalnej rozprawie?
- Dam sobie radę! - przekonywała pani prezes.
- Może uda mi się wyrwać z Londynu, ale błagam, jak coś, to przełóż termin! - ciągnął Chris, ale w odpowiedzi usłyszał tylko sygnmał przerwanego połączenia.
- Chris ma rację - rzekła Luba, gdy Wal odłożyła słuchawkę.
- Zamiast prawić mi morały, może idź sprawdź, czy cię nie ma w pobliżu Kathy - odpowiedziała pani prezes z irytacją. Luba wzruszyła ramionami, odłożyła pustą filiżankę i wyszła. Do rozprawy był jeszcze tydzień.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ghanima
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1311
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/10

PostWysłany: Czw 13:16, 09 Gru 2010    Temat postu:

__159__

- Nie zgadzam się.
- Na co? - zapytała zdezorientowana Lucy, gdy Santino wpadł jak burza do jej pokoju, nie zadając sobie trudu, by zapukać
- Przemyślałem to sobie i się nie zgadzam. - powtórzył zdyszany
- Sonny. - powiedziała spokojnie Barfeld odkładając na biurko notatki, które właśnie przeglądała. - Zamknij drzwi, usiądź sobie i powiedz mi na co konkretnie się nie zgadzasz.
Chłopak posłusznie wykonał dwa pierwsze polecenia, po czym westchnął głęboko.
- Nie nagram Julienowi tej instrukcji do wizualizacji. - powiedział - On ma się przy tym nagraniu koncentrować na swoim programie, a nie onanizować, prawda?
- Rozumiem, że doszedłeś do wniosku, że słuchając twojego głosu robiłby... to drugie, tak? - Lucy zwerbalizowała jego aż nazbyt oczywiste obawy. - Dobrze. - powiedziała uśmiechając się - Nie miałam zamiaru cię do niczego zmuszać, ani wywierać presji, po prostu spytałam, bo Julien tego chciał. Mam nadzieję, że to rozumiesz?
- Tak. Rozumiem. - mruknął Santino kontemplując wzór na dywanie
- Sonny, popatrz na mnie. - poprosiła pani psycholog takim tonem, że naprawdę nie potrafił jej nie posłuchać.
Lucy pochyliła się nad biurkiem i powiedziała
- Spójrz mi w oczy i powiedz mi, że rozumiesz, że nie jesteś do niczego zobligowany i że to jest TWOJA i tylko twoja decyzja.
Santino przez kilka długich chwil wpatrywał się w napięciu w jej brązowe tęczówki, ale żadne słowa nie były w stanie wydobyć się z jego ust.
- Uważasz, że ktoś cię do czegoś zmusza? - zapytała Lucy prostując się na krześle
Sonny znów z początku nie odpowiedział, ale w końcu wyznał jej, że Walentyna oczekuje od niego, że zapewni Julienowi WSZYSTKO, czego młody Joubert sobie zażyczy.
- Walentyna nie wie o tym, że Julien prawdopodobnie marzy o czymś, czego od ciebie nie dostanie, gdyby wiedziała nie powiedziałaby niczego takiego. Ale lepiej jej nie uświadamiaj, bo wyjdzie, że łamię tajemnicę zawodową, a tego tylko by tu nam brakowało z Kathy węszącą gdzie popadnie.
Specjalista techniczny pokiwał tylko głową.
- Powiedziałem Barbarze. - rzekł w końcu - I... Lubej. - dodał po chwili, niepewny czy dobrze zrobił.
- Mam nadzieję, że powiedziałeś im, że to twoje podejrzenia, a nie stuprocentowo pewna informacja, którą JA ci przekazałam? - zapytała Lucy
- Jasne. - zapewnił - Tak przecież było, prawda? Nie powiedziałaś mi, że Julien jest homoseksualistą, tylko przekazałaś mi jego słowa, o których przekazanie on sam cię poprosił. To ja wyciągnąłem wniosek.
- Dobrze. - uśmiechnęła się Lucy - Barbara umie dochować tajemnicy, więc się nie martw. A Lubej powiedz, żeby była w tej sprawie dyskretna i z nikim o tym nie rozmawiała.
- W porządku. Już jej mówiłem, że to tajemnica.
- A Julienem się nie martw. Przekonam go, że lepiej byłoby, gdyby sam nagrał dla siebie ten tekst. To spełni jednocześnie rolę autoafirmacji i przyniesie lepsze efekty.
- A jak RZECZYWIŚCIE byłoby lepiej? - zaciekawił się Sonny
- Trudno powiedzieć. - odparła Barfield - Wszystko zależy od zawodnika. Ale uważam, że program krótki nie powinien mieć dla łyżwiarza konotacji erotycznych, więc...
- ...wybór jest oczywisty. - dokończył za nią
- Ty to powiedziałeś. - uśmiechnęła się - A teraz, jeżeli pozwolisz, muszę uporządkować pewne sprawy przed wyjazdem, a poza tym ty nie jesteś moim KLIENTEM, tylko WSPÓŁPRACOWNIKIEM i mam wrażenie, że moje wsparcie psychologiczne, nie jest ci potrzebne. - puściła do niego oko, a on się uśmiechnął. Chwilę później już go nie było.

~

Carrie Hobbs siedziała na trybunach i przyglądała się jak Cody, Charlie i jeszcze kilkoro innych maluchów, przemierza taflę lodowiska pod czujnym okiem Pawła Żarskiego. Dzieciaki radziły sobie całkiem nieźle, szczególnie widać to było po Codym, który sprawiał wrażenie osoby, urodzonej z łyżwami na nogach. Ale Carrie nie oglądała treningu dzieciaków dla własnej przyjemności. Oglądała go, ponieważ Julien Joubert go oglądał. Chłopak siedział trzy rzędy niżej, dwa krzesełka na prawo od niej i w skupieniu śledził postępy swego przyrodniego brata. Carrie żałowała, że nie widzi wyrazu jego twarzy, a jedynie tył głowy. Właściwie to już od kilkunastu minut wahała się, czy nie zejść niżej i nie usiąść obok niego. Ale nie miała pomysłu na rozpoczęcie rozmowy. Chociaż wiedziała, że Julien świetnie mówi po angielsku, zaczęła żałować, że nigdy nie przykładała się do nauki francuskiego. Tak naprawdę ze wszystkich sióstr Hobbs, tylko Ether władała biegle tym językiem. Amanda też robiła w nauce spore postępy, ale Carrie i Mary zawsze wychodziły z założenia, że żaden język poza angielskim nie jest im potrzebny do porozumiewania się ze światem.
- Cześć, Julien - przywitała się, odważywszy się w końcu usiąść obok obiektu swoich westchnień
- O! - zdziwił się chłopak spoglądając na nią przelotnie - Carrie, tak? - upewnił się, czy pamięta jej imię.
Dziewczyna pokiwała głową.
- Lubisz oglądać dzieci na lodzie? - zapytał Joubert, bardziej chyba z grzeczności niż z ciekawości
- Nieszczególnie. - przyznała - Ale tam jest mój kuzyn. - wyrecytowała przygotowane uprzednio wyjaśnienie swojej obecności tutaj
- Naprawdę? Który to?
- Ten w czerwonym swetrze z wzorkami. - odparła - Charlie.
- Który jest moim bratem, pewnie wiesz.
- Wiem. - przyznała Carrie
- Nienawidzę go. - rzekł bez ogródek Julien - Nienawidzę go z całego serca.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Piscess
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 640
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: ul. Możajska

PostWysłany: Pią 0:31, 10 Gru 2010    Temat postu:

__160__
Przez chwilę wpatrywała się w niego z lekko rozchylonymi ustami, szukając słów. Ale to nie było to samo wpatrywanie się, co dawniej. Jak ktokolwiek mógł mieć w sobie tak silne negatywne uczucia wobec dziecka? Mimo wszystko spróbowała wzbudzić w sobie dla niego zrozumienie i współczucie.
-Czy uważasz, że to przez niego?...
Nie dokończyła, bo Julien zaśmiał jej się w twarz.
-Powinnaś była zobaczyć swoją minę! Weź trochę wyluzuj - prychnął. Potem wstał i zeskoczył do rzędu niżej. Carrie nie była w stanie się ocknąć - Lepiej stąd chodźmy. Chcesz się napić kawy czy czegoś?
-Nie... - wyszeptała drżącymi wargami. Była wściekła, chciało jej się płakać.
-Jak chcesz - rzucił i znikł.
~
Przez korytarz, na który wyglądały otwarte drzwi gabinetu, przemknął różowy cień.
-Daria Aleksiejewna! - krzyknęła Lucy.
Łyżwiarka cofnęła się parę kroków i napotkała karcący wzrok psychologa.
-Twoja mama wyjechała dopiero wczoraj, a ty już lekce sobie ważysz ciszę nocną? Czemu wędrujesz po korytarzach zamiast szykować się do snu?
-Oj, byłam tylko na tafli na chwilę - wytłumaczyła się, wchodząc.
-Na tafli?
-Tak, bo Barbara Władimirowna i Sonny mają trening. Dowiedziałam się, jaką będę mieć muzykę do dowolnego! - zapiszczała - To będzie Vivaldi! Na razie mówią o ''Lecie'', ale może jeszcze przekonam ich na ''Zimę''!
Instynkt Lucy podpowiadał jej, że było coś dziwnego w tej wiadomości.
-To nie brzmi jak coś, o co podejrzewałabym Barbarę...
-Ale oni ustalili z tatą, że musi być muzyka poważna, bo mam krótki do filmowej!
-I wezwała cię na taflę po jedenastej, żeby ci to zakomunikować? - zmarszczyła brwi.
-Nie, to w ogóle nie tak. Ja sama poszłam do niej, bo pomyślałam, że idealnie będzie pojechać dowolny do uwertury do ''Wesela Figara'' - wie pani? Ostatnia jej choreografia przed powrotem no i teraz byłaby pierwsza! Ale się nie zgodziła... - Lucy przełknęła, bojąc się zapytać o dokładną reakcję Barbary na propozycję Daszy, że pojedzie ten sam program, po którym jej solista próbował odebrać sobie życie - I powiedziała mi, że to będzie Vivaldi! Extra, nie?
-Hm, teraz rzeczywiście rozumiem. Mimo że Barbara tysiące razy powtarzała ci, żebyś nie kopiowała swojego ojca, postanowiłaś tym razem wcielić się w jej dawnego solistę. No i w sumie wyszło na twoje...
-Jak tak to pani ujmuje to brzmi to głupio... - Dasza usiała na kanapie.
-Najbardziej mnie interesuje, dlaczego upierasz się przy tych inspiracjach? Zarówno Ilia, jak i twój ojciec to...
-Mistrzowie świata?! - wtrąciła zniecierpliwiona.
-Tak, ale mistrzów było wielu. A ty wybrałaś tych, którzy musieli odejść ze sportu. Których okradziono z kariery... No i jeszcze oczywiście Sonny - dokładnie ten sam schemat...
-I co z tego?
-Może to rozwikłamy... Ale nie teraz.
~
-Sonny, nic ci nie jest? - zapytała Barbara.
-A tobie?! - jęknął, łapiąc oddech. Spuściła oczy.
-To prawda, że przez chwilę... Ale poradziliśmy sobie.
-Prawie dostałem zawału, jak powiedziała o tej muzyce! Bałem się, że...
-Nic się nie stało. Możesz przestać się martwić. I najlepiej zacząć skakać. Chcę zobaczyć potrójnego rittbergera.
-Potrójnego? Bez sensu...
-Potrójnego, Sonny. I to takiego za sześć punktów. Wysokiego, na krawędziach, w pełnym pionie i z długim wyjazdem.
-Znowu?
-Tak, znowu!
Westchnął. Odepchnął się od bandy. Okrążył taflę. Zrobił najazd. Wybił się w powietrze. I...
-O, cholera...



_____
Od razu kilak uwag - jeśli ten fragment o Julienie zostawia mocny niesmak, to zmienię.

A już na pewno część z Lucy - Monika masz ostatnie słowo, rzecz jasna.

Aha, no i myślałam, że Sonny mógł wreszcie skoczyć, co miał skoczyć. Chyba, że widzicie go w gipsie przez następnych parę części i dalsze konfrontacje z jego przeszłymi kontuzjami oraz niemożliwość szybkiej ucieczki od Juliena i Pluszenki Wink

__
No i muzyka.
Ta część "Lata" jest genialna i tak rozmaita, że się nie znudzi widzom i sędziom. Tylko początek lepiej mieć inny, na wszystkie ważne skoki - jakiś spokojny Wink
http://www.youtube.com/watch?v=FWdemE2FOvA&feature=related
Polecam też uwerturę
http://www.youtube.com/watch?v=wcuXkicCTro&feature=PlayList&p=1245089A2B041DCA&playnext=1&index=23
Mozart jest absolutnie genialny, a program (krótki) Ilii do tej muzyki był inspirowany ostatnim programem krótkim Yagsa Cool


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Piscess dnia Pią 0:57, 10 Gru 2010, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ghanima
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1311
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/10

PostWysłany: Pią 11:18, 10 Gru 2010    Temat postu:

Zuza, ja nie mam zastrzeżeń Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Valka
Administrator
Administrator



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1629
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/10

PostWysłany: Pią 12:54, 10 Gru 2010    Temat postu:

Nigdy tego nie sprawdzałam, ale jestem ciekawa, czy jest wersja innych pór roku oprócz znanej nam doskonale Zimy z shorta Yagsa w wykonaniu tego kwartetu... jak on się nazywał...? Bond?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Piscess
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 640
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: ul. Możajska

PostWysłany: Sob 2:13, 11 Gru 2010    Temat postu:

Właściwie to myślałam o klasycznej wersji Smile Dla Daszy liczy się raczej symbolika, niż autentyczne dźwięki...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Valka
Administrator
Administrator



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1629
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/10

PostWysłany: Sob 12:49, 11 Gru 2010    Temat postu:

Ale ja pytam, czy istnieje takie coś w ogóle, a nie dla Daszy xD.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Piscess
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 640
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: ul. Możajska

PostWysłany: Sob 13:05, 11 Gru 2010    Temat postu:

Serio o to pytałaś? Z tego co mówi google i wikipedia - nie istnieje. A nawet "Wintersun" nie ma odnośnika do Vivaldiego.

[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Valka
Administrator
Administrator



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1629
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/10

PostWysłany: Sob 23:47, 11 Gru 2010    Temat postu:

__161__
Sonny wykonał najpiękniejszego rittbergera, jakiego Barbara widziała w życiu. Gdy odwrócił się z wyjazdu i chciał do niej podjechać z mieszanką radości i niedowierzania na twarzy zahaczył ząbkiem o wyrwę w lodzie spowodowaną wcześniejszymi probami i tak niefortunnie upadł, że pod bandę, gdzie stała trenerka podjechał skulony zostawiajac za sobą smużkę krwi. Lewa ręka była nie tylko rozcięta, ale też wygięta w nadgarstku w bardzo nienaturalny sposób.
~
- Lucy leci jutro do Londynu z Chrisem i całą gromadą, Santino leży w skrzydle szpitalnym składany przez Piereskiewię, ja za kilka dni lecę z Lubą do Japonii, a Tom w Korei... Czy ja mówiłam, że do jego powrotu będziemy mieć zgliszcza? - spytała Walentyna w pokoju trenerów mocno okrojone tworzystwo skłądajace się jedynie z Barbary, Pawła i Kyoko gotową podać kawę w każdej chwili.
- Nie powinnam naciskać Sonnego na ten skok... - rzekła Barbara.
- Wyliże się, młody jest, Luba przy nim siedzi, a Piereskiewia może nie jest Tomem, ale jeśli chodzi o nastawianie kości, to jest genialna - próbował pocieszyć ją Paweł.
Walentyna aż się skrzywiła na samą myśl. Znała ją na tyle dobrze, że widziała, jak wygląda nastawianie kości u Piereskiewii - idealne, ale zwykle bez znieczulenia. Stara radziecka szkoła.
- Przez co najmniej tydzień będzie niezdolny do pracy - skwitowała pani prezes.
- Nic mu nie będzie - powtórzył Paweł z pełnym przekonaniem.
- Trochę wolnego dobrze mu zrobi - dodała Barbara, mając na myśli Juliena, który był bardzo rozczarowany wiadomością, którą otrzymał podczas śniadania, że jego ulubiony trener nie może się nim obecnie zająć.
Po tym krótkim spotkaniu wszyscy rozeszli się bez dojścia do jakichkolwiek wniosków.
- Słyszałam, że na rozprawę lecisz sama, to prawda - zagadneła Barbara do Walentyny, gdy wracały korytarzem.
- Prawda - odpowiedziała oczekując kazania.
- Wiesz, ze nie powinnaś...
- To tylko formalność, dam sobie radę - odpowiedziała i skirowała się do windy. Do cześci biurowej, mimo, że była niedziela.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ghanima
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1311
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/10

PostWysłany: Czw 1:53, 16 Gru 2010    Temat postu:

__162__

- Julien, Dasza - Lucy zwróciła się do dwójki swoich podopiecznych, którzy od kilku minut z niepewnymi minami siedzieli w jej gabinecie. - Pewnie zastanawiacie się dlaczego jesteście tu teraz oboje.
Łyżwiarze pokiwali tylko głowami. Rzeczywiście nie bardzo wiedzieli dlaczego psycholog umówiła ich oboje na jedną godzinę.
- Powód jest prosty. - zaczęła wyjaśniać - Jak wiecie jutro wyjeżdżam i nie będzie mnie przez najbliższy tydzień. - Znowu pokiwali tylko głowami. - Ale wy przez ten tydzień nie możecie się obijać, dlatego musimy omówić, czym dokładnie będziecie się zajmować, gdy mnie nie będzie.
- Razem będziemy się tym zajmować? - zapytała z niepokojem Dasza, która jakoś niespecjalnie miała ochotę zajmować się czymkolwiek wspólnie z siedzącym obok niej Francuzem
- Nie. - odparła krótko Lucy
- To czemu nie spotyka się pani z nami osobno? - zapytał Julien wyzywającym tonem
- Bo tak się składa, że mam mało czasu, a wam obojgu mam do powiedzenia dokładnie to samo i nie są to rzeczy wymagające dyskrecji. - odparła Barfield
- Czyli? - zaciekawiła się Daria
- Czyli otrzymacie za chwilę instruktaż w jaki sposób powinna wyglądać poprawnie nagrana wizualizacja z programu krótkiego. - padła odpowiedź - Obojgu jest wam to potrzebne i to nie jest tajemnica, a ja nie lubię się powtarzać.
- A kto nagra nam instrukcje? - zaciekawił się Julien - Santino?
- Nie. - odrzekła Lucy bacznie mu się przyglądając - Doszłam do wniosku, że najlepiej będzie gdy sami nagracie sobie instrukcje. Dlatego jesteście tu tylko wy dwoje, bez Sonny'ego.
Francuz nie był w stanie ukryć rozczarowania.
- Uwierz mi Julien, tak będzie lepiej. Gdy słucha się własnego głosu efekty przychodzą szybciej.
Chłopak nie odpowiedział tylko prychnął niezadowolony.
- Dasza, Barbara powiedziała mi, że program krótki macie już ułożony, więc rozumiem, że możemy przystąpić do ćwiczenia go w głowie? - upewniła się pani psycholog, zwracając się do dziewczyny
- Tak.- mruknęła Dasza - Krótki jest już ułożony, teraz zabieramy się za dowolny. - dodała smętnym tonem, a Lucy wiedziała dlaczego. Ani Sonny ani Barbara nie dali się przekonać, że jeżeli chodzi o muzykę Vivaldiego "Zima" jest lepsza od "Lata"...
- Świetnie. - pani psycholog spróbowała tonem głosu wlać w swoich podopiecznych nieco entuzjazmu. - Włączę wam teraz przykładową wizualizację przygotowaną na podstawie programu krótkiego Briana, który zgodził się posłużyć wam jako przykład i mam nadzieję, że wszystko stanie się jasne. - powiedziała, a chwilę później z głośników popłynęła muzyka z "Jamesa Bonda" wzbogacona o słowny komentarz Jouberta seniora.
Julien słysząc głos ojca skrzywił się nieznacznie, co nie uszło uwagi Lucy. Dasza z kolei wsłuchiwała się w nagranie z uwagą. Kiedy muzyka dobiegła końca Lucy powiedziała:
- Mam nadzieję, że po wysłuchaniu rozumiecie już o co w tym chodzi. Teraz to było po angielsku, żebyście oboje zrozumieli, ale na wasze potrzeby Dasza nagra to po rosyjsku a Julien po francusku. Czy macie jakieś pytania?

~

- Ethan!!! - wrzeszczała Amanda - Co zrobiłeś z Rufusem?!?!
- Nie drzyj się tak! - odkrzyknął chłopak - Dlaczego jak coś ci ginie, to zawsze ja muszę być winny? - zapytał nieco ciszej - Nie mam pojęcia gdzie jest twój głupi misiek!
- Ty mi go zawsze chowasz, a wiesz, że bez niego nie wsiądę do samolotu!
- Ile razy mam ci jeszcze powtarzać, że jak samolot ma się rozbić to żaden misiek cię nie uratuje?
- Ciocia mi powiedziała, że jak się czegoś boję to mogę mieć talizman, a Rufus jest moim talizmanem i tobie nic do tego!
- Jesteś walnięta!
- Oddaj mi mojego Rufusa!
- Nie wziąłem go debilko! Ile razy mam ci to powtarzać?!
- CISZA!!! - Sinead Kerr-Hobbs-Barfield wkroczyła do pokoju swego bratanka niczym burza
Ethan i Amanda zamilkli.
- Czy wy dwoje możecie chociaż przez chwilę się nie kłócić? - zapytała Sinead - Przecież tak się nie da żyć!
- Ale mamo, Ethan znów ukrył gdzieś Rufusa! - poskarżyła się Amanda
- Nie słuchaj jej ciociu. Ona jak zawsze histeryzuje. - Ethan nie zamierzał do niczego się przyznawać
- Nie zamierzam tego słuchać! - rzekła kategorycznie Sinead - Jesteście fenomenalni. Kłócicie się non stop, czego zupełnie nie pojmuję, a potem na lodowisku jeździcie jak z bajki, jakby nic się nie działo, a tego nie pojmuję jeszcze bardziej. Zastanawiam się, czy wy po prostu nie robicie mi na złość.
- Nie robimy ci na złość mamo. - powiedziała Amanda - To książka którą kiedyś dała nam ciocia Lucy nam pomogła.
- W czym? W doprowadzaniu mnie do szaleństwa? - zapytała bezradnie Sinead - I o jakiej książce mówicie?
- To jest książka o dwóch piłkarzach z jednej drużyny, którzy się nienawidzą, ale jak są na boisku to we dwóch są niepokonani. Bo umieją oddzielić życie prywatne od pracy. I w tej książce jest napisane jak to zrobić. I my już to wiemy. Więc możemy się swobodnie nienawidzić poza lodowiskiem i to nie wpłynie na to jak jeździmy. - wyjaśniła dziewczyna
- Aha. - powiedziała tylko Sinead - To ja sobie muszę porozmawiać z ciocią Lucy... - to mówiąc wyszła.

____

Sorry, że to nic nie wnosi do fabuły, ale nie mam ostatnio weny


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Piscess
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 640
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: ul. Możajska

PostWysłany: Czw 17:18, 16 Gru 2010    Temat postu:

Chciałam coś napisać o Sonnym, żeby ulokować tą część w kontekście. To prawda, że on się boi tego, że Julien się w nim zakochał, ale po tym, jak skoczył poczwórnego rittbergera, większa jest w nim chęć do pracy, niż chęć do uciekania. Nie chce być kolejną osobą z kadry, która jest nieobecna itd. pełen profesjonalizm i duma zawodowa Wink


__163__
Sonny wszedł na lodowisko i ruszył w stronę Briana Jouberta. Chciał do niego dotrzeć, zanim zrobi to zbliżający się z drugiej strony Alexei. Nie zdążył. Mężczyźni przywitali się.
-Słyszałem, że Lysacek, jego psycholożka i łyżwiarki lecą dziś na kilka dni pozwiedzać stolicę, tym samym samolotem co Żulin. Jeżeli mój syn nie będzie miał w najbliższym czasie treningów, ani sesji psychologicznych z twoimi specjalistami, zastanawiam się nad tym samym.
-Przepraszam bardzo! - wtrącił się Sonny - Ale myślę, że nic nie stoi na przeszkodzie, żebyśmy dalej pracowali...
-Witaj, chłopcze - powiedział Francuz.
-Sonny, czy nie powinieneś być w skrzydle szpitalnym? - zmarszczył brwi Alexei.
-Nic mi nie jest - uciął - Panie Joubert, to prawda, że nie będę w stanie być razem z Julienem na lodzie, ale wciąż mogę przekazywać mu wskazówki zza bandy, spróbować rozwikłać tego lutza w programie krótkim, czy nawet zacząć przygotowania do poczwórnego rittbergera - ostatnie słowa powiedział z silnym naciskiem.
-Uważam, - dodał Yagudin tonem prezesa - że nie ma nic złego w daniu dzieciom kilku dni wolnego. Ale, Brian, jeśli chcesz dalej trenować, masz do dyspozycji nasze tafle i, jeśli się zgodzisz, może ja też będę mógł w czymś pomóc?
-Dzięki, nie spodziewałem się tego - uśmiechnął się Joubert - W takim razie nie robię wyjazdowych planów na razie... - urwał, bo zadzwonił jego telefon. Zaklął po francusku i odszedł odebrać połączenie. Tymczasem na lodzie, Julien robił już pierwsze kółka, starając się nie zastanawiać zbyt intensywnie, co pan prezes robi za bandą obok Sonny'ego.
-Julien! - krzyknął Joubert, który wrócił do bandy. Syn posłusznie podjechał do trenerów - Twoja matka chce z tobą rozmawiać - mruknął, podając mu telefon, i zwrócił się do Yagudina i Sonny'ego - Myślę, że dzisiejszy trening możemy sobie odpuścić. Ty chyba miałeś i tak ciężką noc...
-W takim razie jutro? - zapytał Sonny.
-Jutro - kiwnął głową Brian.
Wszyscy troje rozeszli się. Sonny poszedł do szatni. Rano wziął tylko jedną z sześciu tabletek przeciwbólowych, które poleciła mu Piereskiewia i tylko dlatego był w stanie z kimkolwiek trzeźwo porozmawiać. Ale ból zrastających się kości był oszałamiający. Jęknął i oparł rozpalone czoło o chłodny metal swojej szafki.
-Zawołać kogoś? - powiedział ktoś po francusku, kładąc rękę jego ramieniu. Julien. Santino aż podskoczył, gdy chłopak go dotknął, co wywołało nową falę bólu. Zacisnął zęby, nie był w stanie odpowiedzieć. Troska Francuza wywołała w nim panikę; zupełnie jakby zapomniał, że jeszcze niedawno sam, bez specjalnych ukrytych intencji, martwił się o jego siniaki.
-Sonny! - do szatni wszedł Paweł, zbawienie we własnej osobie - Lubow powiedziała, że nie wziąłeś leków...
-Jak wezmę wszystkie, to usnę - próbował się uśmiechnąć.
-Może nieźle by ci to zrobiło - odparł i dodał porozumiewawczym szeptem: - twoja kobieta jest wściekła. Macie trening teraz? - zapytał łyżwiarza.
-Właśnie został odwołany...
-I dobrze. Chodź, chłopcze - wyciągnął rękę, ale Sonny nie skorzystał z jego pomocy i o własnych siłach ruszył chwiejnie w stronę drzwi - Twój brat ma niezły potencjał - dodał, odwracając się do Juliena, co zmusiło Francuza do oderwania wzroku od trzęsącego się z bólu specjalisty technicznego.
-Ja byłem lepszy w jego wieku - odparł, patrząc Pawłowi w oczy i mimo że tego nie planował, roześmiał się razem z nim. Trener juniorów pokiwał głową, po czym podążył za Sonnym, aby dopilnować, że ten uda się do łóżka a nie, na przykład, na siłownię.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Valka
Administrator
Administrator



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1629
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/10

PostWysłany: Wto 22:25, 21 Gru 2010    Temat postu:

__164__
Walentyna westchnełą nad równiutką stertą różnych dokumentów i papierzysk ułożoną na jej biurku przez Kyoko, a przekazaną przez Chrisa. Wzieła pierwszą kartkę z brzegu, zapełnioną instrukcjami napisanymi drobnym maczkiem, obejmującymi każdą ewentualność w czasie rozprawy, łącznie z zamachem bombowym przeprowadzonym przez Plushenkę.
- Nikomu by nie zaszkodziło, gdyby się trochę... rozerwał - mruknąęła nie ukrywajac uśmiechu. Chris bardzo przeżywał, że jego klientka jedzie sama na taką batalię, więc przygotował jej, co tylko było możliwe, opisał co powinna zrobić na wypadek każdej ewentualności, co nie znaczy, ze nie mógł pozwolić sobie na odrobinę humoru, żeby nieco ją rozluźnić przed rozprawą. Był genialnym adwokatem.
Jednak teraz, wraz z Lucy i cała gromadką byli w drodze w przeciwnym kierunku...
- Dam sobie radę - rzekłą sama do siebie, upiła łyk zielonej herbaty i zabrała się za przeglądanie zawartości segregatora.
Po dłuższej chwili lekturę fragmentu jakiegoś paragrafu przerwał jej telefon.
- Jak sobie radzisz? - spytał radośnie Tom.
- Znakomicie, nie było cię 3 dni, a już mamy armagedon - odpowiedziała równie radośnie Walentyna. Moze nawet zbyt radośnie, ale nie mogła ukryć, że się cieszy.
- Nie rób sobie jaj - Tom wyraźnie się zaśmiał, ale mogła przysiąc, że mimo tego uśmiechu mógł się lekko zaniepokoić.
- Lucy wyjechała z Chrisem i dziećmi, Santino skręcił nadgarstek...
- Skręcił?! O kurczę, ale wszystko, ok? - przerwał Tom.
- Spoko, Piereskiewia już go nastawiła, tylko teraz albo jęczy z bólu, albo chodzi po ścianach po lekach, ale nic mu nie będzie.
- To dobrze... - westchnął Tom, wciąż lekko zaniepokojony.
- Poza tym... - zawiesiła głos na chwilę.
- Tak?
- Julien molestuje Sonnego, ale to tajemnica, jakby co! - dodała szybko. Miała powiedzieć o rozprawie, ale stwierdziła, ze lepiej o niej nie wspominać Tomowi, a już na pewno nie o tym, że jedzie bez adwokata.
- Waaaal! - Tom roześmiał się.
- I w ogóle mam mnóstwo pracy, więc...
- Pamiętaj, żebyś się nie przemęczała!
- Pamiętam, pamiętam. A u ciebie wszystko w porządku? - szybko zmieniła temat.
- Jak najlepszym. Koreańczycy znakomicie trenują i zdrowieją w oczach, zwłaszcza Kyunming z tą swoją kontuzją pleców. Może przyjadę wcześniej, niż planowałem, chociaż on przyznaje, że chętnie zostawiłby mnie na dłużej, tylko nie wiem po co - roześmiał się. - Jedyne, co mu sprawia problem to psychika, Lucy by mu się przydała... Albo Kathy, bo chłopak jest zdrowo porąbany.
- Ani mi się waż zostawać dłużej - zagroziła Walentyna w żartach.
- Tęsknisz? - spytał nagle.
- Nie rób sobie jaj - odpowiedziała, powtarzajac jego niedawną kwestię, po czym dość pospiesznie się pożegnała i odłożyła słuchawkę. Mimo to, jakoś przyjemniej jej się po tym telefonie przeglądało nudne notatki od Chrisa.
Po chwili znów rozległ się dxięk, tym razem Kyoko zaanonsowała Lubę.
- Co się tak szczerzysz? - spytała na powitanie, widząc lekki błogostan na twarzy pani prezes.
- A nic. Co cię sprowadza?
Luba usiadła na fotelu przed biurkiem i z pochmurną miną oparła się o blat.
- Nie jedź tam sama - rzekła.
- Znowu zaczynasz? - błogostan zniknał z twarzy Walentyny. - Mówiłam, ze to tylko formalność, zresztą Chris zostawił mi wszystko co potrzebne - pokazał na plik papierów przed sobą. - Nawet na wypadek zamachu bombowego Plushenki - uśmiechnęła się. Twarz Lubej nawet nie drgnęła.]
- Mówię ci, nie jedź. Oni coś kombinują, tylko nie wiem, co. Ale na pewno coś wstrętnego - ostrzegła.
- No to fajnie, że się czegoś dowiedziałaś! Masz jeszcze cztery dni, żeby się dowiedzieć co! - Wal nie traciła humoru.
- Słyszałam jak Kathy rozmiawia z Kanako przez telefon, ale tylko końcówkę. Cpoś tam, że do końca życia będziesz żałować, że zabrałaś jej Yujiego, a zwłaszcza jego fortunę. Że cię zniszczą i maja jakiegoś haka, ale nie słyszałam jakiego...
- Dość! Powiedziałam już: dam sobie radę. Chris mnie przygotował. Nie mają prawa mi nic zrobić! A ty lepiej zajmij się opieką nad Sonnym, lepiej, żeby już nie chodził po ścianach, gdy wyjadę.
- Żeby nie było, że nie mówiłam... - ostrzegła ponuro Luba i wyszła.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Valka dnia Sob 15:53, 25 Gru 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ghanima
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1311
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/10

PostWysłany: Pią 1:51, 24 Gru 2010    Temat postu:

Wszystko pięknie tylko mam dwie drobne uwagi:

1) Lucy wyjechała z Chrisem, Amandą i Ethanem (bo młody się stęsknił za rodzicami, a Amanda jedzie, żeby zaprezentować Johnowi - który jakby nie było był ich drugim trenerem - postępy pary). Sinead i reszta gromadki (łącznie z Charliem) została na miejscu.

2) O tym, że Julien molestuje Sonny'ego oprócz obu zainteresowanych oficjalnie wiedzą tylko Lucy, Barbara i Lubow (wiec fajnie byłoby, gdybyś wyjaśniła skąd Walentyna o tym wie. Domyśliła się sama, czy ktoś jej powiedział?)

Val, takie mam niezwiązane pytanie... Dysponujesz może jakimiś publikacjami na temat karoshi? Albo chociaż namiarami na takowe? Tylko nie po japońsku, bo to nie dla mnie, tylko dla koleżanki z socjologii, która ma na ten temat przygotować referat i szuka materiałów po polsku lub angielsku, bo tylko te dwa języki rozumie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Piscess
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 640
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: ul. Możajska

PostWysłany: Pią 22:28, 24 Gru 2010    Temat postu:

Cytat:

-Jak najlepszym. Koreańczycy znakomicie trenują i zdrowieją w oczach, zwłaszcza Kyunming z tą swoją kontuzją pleców. Może przyjadę wcześniej, niż planowałem, chociaż on przyznaje, że chętnie zostawiłby mnie na dłużej, tylko nie wiem po co - roześmiał się. - Jedyne, co mu sprawia problem to psychika, Lucy by mu się przydała... Albo Kathy, bo chłopak jest zdrowo porąbany.


:hamster_XD:





zgadzam się z uwagami Ghanimy, ośrodek aż tak się nie wyludnił Wink w końcu Was nie będzie (liczę na rozdziały w Londynie i Tokio!), ale Barbara zostaje i wolałabym, żeby na razie nie sam na sam z Pawłem Żarskim Wink... czy Brianem Joubertem, z którym się cały czas unikają.


kto następny? Monika?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Valka
Administrator
Administrator



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1629
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/10

PostWysłany: Sob 15:59, 25 Gru 2010    Temat postu:

1. Już poprawiłam Smile. Trochę mi się już poplątało kto jedzie ^^;
2. Walentyna wie wszystko, nawet jeśli nikt jej nie mówił, w końcu jest panią prezes Cool.

Zostaje jeszcze Lizak chyba? Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Piscess
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 640
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: ul. Możajska

PostWysłany: Sob 19:44, 25 Gru 2010    Temat postu:

Myślę, że nasza pani prezes mogła się trochę domyślić po tym jak przekazała wiadomość przy śniadaniu Julienowi, że Santino nie będzie w stanie z nim trenować (nie wiedząc, że Sonny jest przecież terminatorem Wink ) a on się zmartwił - było coś takiego w którejś poprzedniej części. Jeśli wciąż bierzemy pod uwagę, że Julien się zgrywa, to mógł nawet specjalnie przesadnie zareagować; a nawet jak się serio zmartwił, to może połączyła to z niedawną manifestacją heteroseksualizmu podczas porannego treningu Wink


Jeśli chodzi o to, kto zostaje -
bo Lizak poleciał do Moskwy ze swoimi, bo nie ma Toma, który prowadzi rehabilitację Kathlyn-łyżwiarki, no i musiałam jakoś otworzyć furtkę dla ewentualnego pojawienia się Kathy-psycholożki w Japonii Wink

więc zostaje Joubert ze swoimi synami, nie zapominajmy o raczkującej parze Ether-Gerard, na razie pod opieką Sinead, właśnie Sinead i wszystkie solistki (Dasza, Carrie i Mary), został Charlie i wszyscy juniorzy i trenerzy juniorów - Lara, Dawid i Paweł Żarski. Last, but not least - Barbara, Santino i Yagudin, który wciąż nie poleciał do Moskwy, choć był tam tak ostatnio zajęty.... Wink


Zgadza się, czy się gdzieś machnęłam?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ghanima
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1311
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/10

PostWysłany: Nie 0:33, 26 Gru 2010    Temat postu:

Zgadza się Smile
A następna część będzie jutro, najdalej pojutrze Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ghanima
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1311
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/10

PostWysłany: Śro 23:00, 29 Gru 2010    Temat postu:

Trochę spóźniona, ale jest. Przepraszam, że tak krótko...

__165__

Lucy Barfield usiadła w samolotowym fotelu i westchnęła głęboko.
- Denerwujesz się? - zapytał Chris
- Trochę. - przyznała - Nie wiem czego oczekuje ode mnie Tony, ani co powie nasz "ukochany" brat, kiedy się spotkamy...
- Nie myśl o tym teraz. Spotkamy się z nimi jutro i zobaczymy...
- Wolno nam się z nimi spotkać?
- Oficjalnie nie. Ale nikt nie zabroni nam spotkać się z dawno niewidzianą rodziną. - powiedział i mrugnął okiem

~

- Gerard, proszę cię przećwiczmy jeszcze raz ten piruet, bo nie czuję się pewnie z tą zmianą nogi... - poprosiła Ether po raz trzeci tego dnia
- Ettie... - powiedział zmęczonym głosem chłopak - Ćwiczymy to dopiero od wczoraj, więc mamy jeszcze prawo czuć się trochę niepewnie. Jutro na pewno będzie lepiej.
- Nie. Mów. Do. Mnie. Ettie. Gerry. - Ether z furią akcentowała każde słowo tak, jakby było osobnym zdaniem.
Gerard spojrzał na nią z niedowierzaniem.
- Co w ciebie wstąpiło? - zapytał
- Nic. - Ether oparła się o bandę, a z jej oczu nagle popłynęły łzy. - Ja po prostu chcę, żeby wreszcie mi coś wyszło. - wyszlochała - Żeby NAM wyszło.
- Wyjdzie nam. - powiedział miękko Gerard - Zobaczysz, że nam wyjdzie, tylko musimy być cierpliwi. - dodał obejmując ją.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ghanima dnia Śro 23:01, 29 Gru 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Piscess
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 640
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: ul. Możajska

PostWysłany: Czw 1:45, 30 Gru 2010    Temat postu:

Smile

__166__
-Dzień dobry - powiedział, wchodząc.
-Dzień dobry - przywitała się - Kawy?
Było to pytanie, które w pokoju trenerskim nie wymagało odpowiedzi.
-Barbaro Władimirowno, czy to, co tu jest napisane to prawda?
-Wyjątkowo tak - odpowiedziała, zerkając na grafik - Poprosiłam Kyoko, żeby trochę rozbiła treningi dziewczyn, bo w końcu są bezpośrednimi konkurentkami i to się zaczyna robić niezdrowe. A skoro mamy po uszy miejsca na tafli...
-Hmm racja, ale bez Sonny'ego... - zaczął Paweł.
-Sonny ma dziś leżeć cały dzień w łóżku. Powiedziałam Lubej, żeby w razie czego przykuła go kajdankami - mrugnęła, zaśmiali się.
-Chodziło mi o to, że wychodzi pani dzisiaj... hmm... dziesięć godzin za bandą...
-Czy niepokoi się pan, że moje dłonie staną się równie zimne, jak moje serce? - zażartowała.
-Pani choreografią można wzniecić ogień na lodzie w sekundę, więc: raczej nie.
-Bardzo... - nie dokończyła reakcji na jego ripostę - Cześć, Sinead.
-Witajcie - powiedziała trenerka, która właśnie weszła - Właśnie wysłałam moje dziewczyny na przebieżkę. Chłodno się robi, a jest czerwiec... Zaczynam zdawać sobie sprawę z tego, że przeprowadziłam się na Syberię!
-Ja się boję tej zimy, co przyjdzie... - przyznała Barbara.
-No tak, po tylu latach w Kalifornii i Władywostoku - pokiwał głową Paweł.
-Ważne, żebyśmy tu nie utknęli, jak trzeba będzie na zawody jechać - powiedziała Sinead, a przesądni Słowanie zaczęli pukać w różne rzeczy. Sinead podeszła do dzisiejszego rozkładu jazdy według Kyoko.
-A to ciekawe - skomentowała.
-Co? Jesteśmy razem, ja z Daszą, a ty z Gerardem i Ether...
-Tak, zgadza się, ale na drugiej tafli jest w sumie półtora łyżwiarza, a za bandą i Joubert, i Yagudin, i pan Paweł - tu spojrzała na Polaka - Yagudin? - powtórzyła zdumiona.
-Alexei Konstantinowicz chce popatrzeć na zagadkowego lutza Juliena. A on powiedział mi przed chwilą, idąc na rozgrzewkę, że będzie miał teraz dwóch trenerów-widmo, bo jeszcze nigdy nie widział pana prezesa nie wiszącego na linii z Moskwą, a jego ojciec tym razem rozwodzi się przez telefon. Obiecałem, że w razie czego mogę go nauczyć przekładanki.
Barbara posłała mu czarujący uśmiech.
-Biedne dziecko - powiedziała Sinead. Paweł pomyślał, że gdyby Julien to usłyszał, mógłby popełnić harakiri - Wiem, jak ciężkie bywa połączenie roli rodzica i trenera... Ale rozwód to musiał być koszmar! Pewnie jego mama nie miała szans na wygranie sprawy o opiekę nad nim, skoro on pół życia i tak spędza na lodowisku u ojca. A teraz pewnie boi się, że to samo czeka Cody'ego.
-Może nie będzie tak źle, podobno jeszcze się nie rozwodzą - odparła Barbara - A w ogóle, jak widzi pan relacje między przyrodnimi braćmi? - zapytała Pawła.
-Cody go uwielbia! Julien przychodzi odebrać go z treningów, czasami w ogóle obserwuje zajęcia, co, myślę, też o czymś świadczy. Ale to przebiegły dziewiętnastolatek, nie można zbyt szybko wyciągać o nim wniosków.
-A jak idzie z nim Sonny'emu? - zaciekawiła się trenerka.
-Średnio chyba, bo się głowią razem z Lucy nad tym programem krótkim i na razie bez efektów - odparła Barbara.
-Sonny pięknie mówi po francusku! - zachwyciła się.
-Jego ojciec jest Francuzem - uśmiechnęła się - Ciekawe, co nasz pan prezes powie na te lutzowe problemy. Ja myślę, że on tam się pojawi tylko po to, żeby sprawić wrażenie, że wszystko jest pod kontrolą; mimo wyjazdu Lucy i tego, że Sonny leży przykuty kajdankami...
-Słucham? - zaśmiała się Brytyjka.
-Barbara Władimirowna zastanawiała się wczoraj z Lubą, jak poskromić jego pracoholizm - Żarski rozłożył ręce i dolał sobie kawy.
-Może on myśli, że jest rekinem i musi być cały czas w ruchu? - zażartowała Sinead.
-I w ten sposób przeszliśmy od skręcenia nadgarstka do schizofrenii - zauważył trener juniorów. Kobiety parsknęły śmiechem.
-Widzę, że przez moje niebywanie w pokoju trenerów dużo mnie omija - szef wszystkich szefów właśnie stanął w drzwiach.
-Dzień dobry, panie prezesie!
-Sinead, jak idzie Ether i Gerardowi? - zainteresował się.
-Powoli się dogrywają... - odpowiedziała mgliście.
-Jak ocenisz, że coś z tego będzie, trzeba będzie im przedstawić specjalistę od par sportowych - uśmiechnął się do Barbary.
-Eeee... że niby mam wymyślić, kogo by tu ściągnąć? Na poczekaniu?.... Hmmm... Może Dorotę i Mariusza Siudków? - zasugerowała.
-Myślę, że ty wystarczysz, Barbaro Władimirowno. W końcu cztery lata pracy z chińską parą powinny wystarczyć. Zresztą Lysacek też cię chwalił.
Zastanowiła się.
-No dobrze - powiedziała w końcu - Ale chcę podwyżki!
Alexei roześmiał się głośno i szczerze, po czym wyszedł z pokoju kadry.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Piscess dnia Czw 9:32, 30 Gru 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ghanima
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1311
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/10

PostWysłany: Czw 2:10, 30 Gru 2010    Temat postu:

Zuza, rąbnęłaś się w numeracji. Twoja część ma numer 166 Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Piscess
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 640
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: ul. Możajska

PostWysłany: Czw 9:32, 30 Gru 2010    Temat postu:

Sorry. Naprawione.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Valka
Administrator
Administrator



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1629
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/10

PostWysłany: Wto 17:11, 04 Sty 2011    Temat postu:

__167__
Julien beznamiętnie lądował któregoś z kolei lutza. Zerknął za bandę. Yagudin nerwowo wykrzykiwał coś do swojej komórki z każdym słowem zwiększajac dawkę decybeli. Ojciec w ogóle stał tyłem do bandy. Julien nieco zdenerwowany zaczął wykonywać dla odmiany podwójnego toeploopa, jakby to miało spowodować, że Joubert senior się odwróci.
- Julien! Lutz! Skacz lutza! - krzyknął Yagudin kończąc rozmowę, ale po chwili znów rozległa się melodyjka w jego telefonie. Brian nawet nie drgnął. Julien westchnął. Przynajmniej Yagudin zwracał na niego uwagę, chociaż wciąż nie mógł mu powiedzieć, co z tym lutzem? Szkoda, że nie ma tu Santono, pomyślał chłopak i kontynuował trening.
~
- Santino! - Luba mówiła tak do niego tylko, gdy zaczynała się irytować. Mimo to uwiebiał, gdy się na niego wkurzała, wyglądała jeszcze seksowniej.
- Luba, kochanie, naprawdę muszę iść na ten trening... Julien...
- Julien, Julien, Julien! Najpierw się go bałeś, a teraz nie możesz bez niego wysiedzieć! Mam zacząć być o niego zazdrosna?!
- Luba... - nie skończył, zamknęła mu usta palcem.
- Wiesz, czego dawno nie robiliśmy? - spytała prowokacyjnie. Zanim zdążył cokolwiek powiedzieć związała bardzo delikatnie jego przeguby nad głową, kojąc każde pojawienie się bólu przy tej czynności pocałunkiem.
- Nie ściemniaj, wcale tak cię nie boli - uśmiechneła się.
- Ale nie przestawaj - odpowiedział, co też Luba uczyniła z radością schodząc coraz niżej...
~
- Przypomniej mi, kiedy masz tą rozprawę? - Yagudin wpadł jak zwykle bez uprzedzenia do biura pani prezes.
- W piątek - odpowiedziała spokojnie, chociaż była pewna, że przypominała mu o tym z dziesięć razy.
- Mam nadzieję, że to się szybko skończy, bo teraz i mnie się obrywa! - rzekł tonem oskarżycielskim.
- To nie moja wina - rozłożyła ręce. - Nie odbieraj telefonów.
- Media chcą, żebym cię zwolnił, ostro się uwzięli.
- Jakie media? Pudelek.ru? - Walentyna była zupełnie niezrażona rewelacjami swojego przełożonego.
- Wiesz, że jeśli będziemy mieli kiepską reklamę, to będzie mniej klientów?
- A wiesz, że jeśli ja stąd zniknę to ośrodek również przestanie funkcjonować? - Walentyna wstała. - Wiem, że nie jestem idealna, ale pamiętaj o moim wkładzie w niego.
- Wal, ja ci wierzę, ale udowodnij to w sądzie, inaczej wszyscy pójdziemy z torbami wykopani przez klikę Plushenki - odparł i wyszedł. Dobry nastrój Walentyny z rana prysł całkowicie.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Valka dnia Wto 17:12, 04 Sty 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ghanima
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1311
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/10

PostWysłany: Śro 14:23, 05 Sty 2011    Temat postu:

__168__

- Cześć Tony. - słowa te w ustach Lucy Barfield zabrzmiały nieco sztucznie.
Moore uśmiechnął się równie niezręcznie i uścisnął jej dłoń.
- Witaj, Jason. - pani psycholog zwróciła się teraz do swego starszego brata, który wszedł do pokoju tuż za swoim klientem
- Dzień dobry - powiedział Jason najbardziej oficjalny tonem na jaki było go stać
Chris bez słowa uścisnął dłoń najpierw Tony'emu, a potem swemu bratu.
- Może przejdziemy od razu do meritum? - zaproponował Jason i usiadł przy stole.
- Czyli? - zainteresował się Chris
- Może najpierw ustalmy co Lucy powie w czasie rozprawy. - głos starszego z braci był lodowaty i rzeczowy
- Prawdę. - rzekła Lucy - Zamierzam powiedzieć prawdę.
- To szlachetnie z Twojej strony. - prychnął Jason - Wiedz tylko, że to pogrąży mojego klienta, a wtedy nie będę miał skrupułów by pogrążyć cię razem z nim.
- Dlaczego? - zapytał Chris
- Dla własnej, przewrotnej przyjemności, braciszku. - zakpił Jason - Przecież to oczywiste, że jeżeli sąd uznałby Lucy za wspólniczkę Tony'ego, odpowiedzialność zostałaby rozłożona na nich oboje, a nie tylko na niego. Mniejszy wyrok, krótsza odsiadka.
- Co proponujesz, żeby tego uniknąć?
- Lucy powinna wyprzeć się wszelkich kontaktów seksualnych z moim klientem i powiedzieć, że kto inny jest ojcem jej dziecka.
- Kto na przykład? - zaciekawiła się Lucy
- No nie wiem, podobno niejaki Stephane Lambiel, przebywający obecnie na oddziale zamkniętym szpitala psychiatrycznego w Glasgow wprost marzy, byś uznała go za ojca tego bękarta.
- Wybacz, Jason, ale z mojej perspektywy to byłoby gorsze niż odsiadka za niewinność! - Lucy przestała nad sobą panować
- Co wobec tego proponujecie? - wtrącił się Anthony Moore
- Jason, wiesz doskonale, że Tony pójdzie siedzieć. Nie wywinie się od tego w żaden sposób. Jedyną niewiadomą jest długość odsiadki. Pogrążając Lucy niewiele zyska, a ona straci wszystko. Naprawdę na tym wam zależy? Żeby Charlie dorastał bez rodziców, którzy będą siedzieć w pudle? Powiemy prawdę. Całą prawdę od początku do końca. Tony przyzna się do wszystkich swoich machlojek. Wyrazi skruchę, chęć poprawy i takie tam. Będzie współpracował z wymiarem sprawiedliwości, to wtedy wyrok też będzie mniejszy, potem będzie się dobrze sprawował i wyjdzie wcześniej. Spędzi w więzieniu nie dłużej niż rok. - wyjaśnił Chris - Chyba zdajecie sobie sprawę z tego, że to jest w obecnej sytuacji najlepse wyjście.
- No nie wiem... - zamyślił się Jason
- Tony, przemyśl to proszę... - powiedziała Lucy - Wiem, że nigdy nie byłeś typem ojca, ale chyba nie chcesz, żeby twój syn cierpiał...
- Odezwiemy się jutro. - powiedział Moore i bez pożegnania wyszedł z pokoju
- Rozumiem, że narada zakończona. - zaśmiał się Jason i podążył za swoim klientem

_________________
Ok, sorry jeżeli to jest jakoś za bardo naciągane, ale nie jestem specjalistką od prawa :p


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Piscess
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 640
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: ul. Możajska

PostWysłany: Śro 18:17, 05 Sty 2011    Temat postu:

__169__
-Mamo, czy mogę się zamienić dziś treningami z Mary? - zapytała Carrie, podchodząc do stolika, przy którym trenerzy jedli śniadanie.
-Musisz nam teraz przeszkadzać? - zganiła ją, odstawiając filiżankę kawy na spodek.
-To ważne... - jęknęła, nieśmiało pokazując rozpiskę z naniesionymi poprawkami - Ona już się zgodziła!
-Hmm... czyli teraz ty z Darią, Ether i Gerardem, a popołudniu Julien i Mary?
-Proooszę?
-No dobrze - Sinead spojrzała na zegarek - to idź się rozgrzewać zaraz.
Trenerka spojrzała po towarzyszach, wzruszając ramionami. Skąd mogła wiedzieć, co zaszło między jej córką a młodym Joubertem. Paweł, Sonny i Barbara, którzy siedzieli z nią, nie zdążyli tego nawet skomentować, bo do ich stolika dosiadł się Yagudin.
-Cześć, Santino, jak się czujesz?
-Dobrze, dziękuję. Wracam do pracy dzisiaj - Barbara wywróciła oczami z dezaprobatą - Jak poszło z Joubertami?
-Hmm... jakby to powiedzieć... - rozejrzał się dookoła, czy w okolicy nie ma Briana - ja nie mam pojęcia, dlaczego ten lutz w programie mu nie wychodzi - rozłożył ręce.
-To jest nas dwóch - uśmiechnął się Sonny - Julien napisał mi wiadomość wczoraj, że jego ojciec powinien ogłosić międzynarodowy konkurs na odpowiedź na to pytanie, w którym nagrodą byłaby ręka księżniczki i pół Poitiers. Myślę, że to go mocno przybija, a ponieważ nie ma Lucy, powinniśmy jak najszybciej zacząć myśleć o rittbergerze...
-Może masz rację, chłopcze. Ale fascynuje mnie ta lutzowa zagadka. Może powinienem rzeczywiście rzucić na tą sprawę cały personel? - mrugnął.
-Ja widziałem to wczoraj kątem oka i sądzę, że to nie mi dostanie się ta księżniczka - powiedział Paweł - Nie żeby mi była potrzebna... - uśmiechnął się z zakłopotaniem.
-A co powiedziałeś Brianowi? - Barbara zwróciła się do Yagudina.
-Zasugerowałem, żeby zmienili cały short... Powiedziałem mu, że mamy tu specjalistów, którzy mu szybko ułożą nowy - spojrzał na Barbarę - Ale kategorycznie odmówił. Jeśli nic nowego nie przyjdzie ci do głowy, Sonny, to powiedz mu, żeby poskakał tego rittbergera...
-Sonny - Barbara wycelowała w niego łyżeczką - ty wyjdziesz dziś na lód po moim zimnym jak tafla trupie - powiedziała spokojnie.
-Tak, oczywiście, zza bandy... - podjął Alexei - poza tym nie marnuj całego popołudnia, bo Luba jutro wyjeżdża... - dodał.
-Chyba czas zejść na dół - powiedziała Sinead, podnosząc się. Trenerzy spojrzeli po swoich zegarkach i przyznali jej rację.
~
-Jak sprawy w Moskwie? - zapytała Yagudina, gdy znaleźli się sami w windzie - Nie niepokoi ich twoja długa nieobecność?
-Niepokoi ich proces Walentyny - mruknął.
-Naprawdę? - Barbara uniosła brwi,
-Niektórzy z moich bliskich współpracowników to byli znajomi Nakamury. Podejrzenie, że osoba, z którą robię interesy mogła być zamieszana w taki skandal...
-Przecież to wszystko pomówienia i kalumnie!
-No wiem... - westchnął - ale oni też mają młode, piękne, któreś z kolei żony i testamenty na niemałe fortuny... lepiej, żeby to się wyjaśniło. I to szybko.
~
-Czyli Walentyna leci z Moskwy, a Ty z Petersburga?
-Stwierdziłyśmy, że będzie bezpieczniej nie podróżować razem - przyznała i spojrzała w stronę łóżka, gdzie leżał półprzytomny od leków Santino - Żal go tak zostawiać...
-Też byłabym spokojniejsza, gdyby Tom nie był w Korei - powiedziała Barbara, przyglądając się jeszcze raz opakowaniu zapisanych mu leków i odstawiając je na stolik - Ale Pierieskiewia mówi, że od tego szybciej wydobrzeje...
-Sonny, idziemy teraz. Przyjdę jeszcze później się pożegnać, dobrze?
Chłopak nie odpowiedział. Uznały, że śpi i skierowały się do drzwi.
-Nieee... - jęknął cicho po chwili, nie otwierając oczu - Mam zaraz trening... Ale kocham cię, nie zostawiaj mnie... reviens*...
Zastygły.
Lubow miała trzydzieści trzy lata, jej mocno nieformalny związek z Sonnym trwał już prawie rok, ale na ''kocham cię'' nie była jeszcze gotowa. Na to, że te słowa mogły być autentycznie skierowane do Barbary też nie była gotowa. Przełknęła.
Tymczasem trenerka podeszła do niego i usiadła na łóżku.
-Sonny? Sonny, bredzisz znowu - powiedziała łagodnie, odgarniając włosy z jego czoła - Spróbuj usnąć...
W odpowiedzi usłyszała cichy szept. To, co powiedział brzmiało znowu po francusku. Odwróciła się do Lubej, w jej oczach było pytanie. Ale dziennikarka mogła tylko wzruszyć ramionami.


* wróć Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Yagudinish Threads Strona Główna -> Art Works Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 12, 13, 14 ... 20, 21, 22  Następny
Strona 13 z 22

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin