Forum Yagudinish Threads Strona Główna Yagudinish Threads
Alexei Yagudin & Stuff
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

KONIEC AVATARA

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Yagudinish Threads Strona Główna -> Art Works
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ghanima
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1311
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/10

PostWysłany: Sob 15:50, 18 Sie 2012    Temat postu: KONIEC AVATARA

Właściwie nie wiem, jak powinnam zatytułować niniejszy temat, który pewnie za chwilę i tak zdechnie śmiercią naturalną. Chciałam niniejszym stwierdzić, że jest mi trochę przykro, że temat opowiadania został zamknięty tak po prostu, bez pytania nikogo o zdanie. (Tzn. nie wiem, Zuza, czy pytałaś Gabi, ale mnie nie pytałaś i to jest fakt.) Jest nas na tym forum zaledwie trzy, a ja jestem jedyna, która nie posiada "mocy" moda, więc niczego nie mogę zamknąć, przeprawić (poza własnymi postami), ani otworzyć na nowo tego, co zostało zamknięte i generalnie nigdy się takich mocy nie domagałam, ale dziś do tematu "Avatar" chciałabym jeszcze coś dopisać - nie mogę i stąd ten post.

Wszystkie wiemy, że opowiadanie ciągnęło się jak flaki z olejem już od jakiegoś czasu i pewnie to dobrze, że to już koniec; pisałyśmy w tempie jednej części na miesiąc i oczywiście jest to w dużej mierze moja wina. Nie wiem jak to wygląda z waszej strony, ale z mojej to jest tak, że etap mojego życia, kiedy robiłam co chciałam i miałam dużo czasu bezpowrotnie się skończył. Do tego dochodzi zwyczajny brak pomysłu na to, co dalej. To nie ma być usprawiedliwienie, tylko stwierdzenie faktów. Jeżeli o mnie chodzi, to zawsze starałam się, żeby to co piszę miało sens, było spójne z poprzednimi częściami i sprawiało, że chce się czytać dalej. Czasem nie wychodziło i za to przepraszam. Zawsze jednak dostosowywałam się do Waszych uwag i nie przypominam sobie, abym robiła problem z jakiejkolwiek zmiany. Nie podoba się coś? Ok, trochę zmieniamy, trochę wykreślamy i można pisać dalej. Ja nie mam z tym problemu.

Myślę, że każda z nas, kiedy zaczynałyśmy pisać miała jakąś wizję tego, jak to wszystko będzie wyglądać. Osobiście z utęsknieniem czekałam na rozpoczęcie sezonu, opisy zawodów, różnych zagrywek i utarczek między zawodnikami, trenerami. Czekałam na moment kiedy wreszcie zacznie się "coś" dziać. Nie doczekałam się. Utknęłyśmy między sypialniami swoich bohaterek, nie mogąc wygrzebać się z pościeli. Nie chciałam, żeby tak było. Nie chciałam również robić z Nikity psychopaty. Chciałam, żeby relacje między nim a Daszą przypominały normalne relacje dwojga uprawiających sport nastolatków po przejściach, ale kiedy Gabi poprowadziła jego postać w "zbrodniczym kierunku" zaakceptowałam konwencję. Nie kazałam nikomu tego zmieniać. Poprowadziłam wątek dalej, co doprowadziło Nikitę do psychiatryka, bo wolałam go widzieć tam, niż w więzieniu. To tylko jeden przykład wątku, który nie potoczył się tak jak chciałam, ale nie robiłam z tego tragedii. Wprowadziłam wątek Lambiela - nie spodobało się to wam, więc się go pozbyłam. Nie do końca mi to pasowało, ale przyjęłam koncepcję Jouberta "Władcy ciemności" z jego zblazowaną miną i rozwodami przez telefon. Przyjęłam koncepcję Yagudina, który sam nie wie czego chce i w dupie ma potrzeby własnego dziecka, chociaż to też nie był mój ulubiony sposób przedstawienia jego osoby. Nie pamiętam już, czy choć raz miałam jakieś poważne obiekcje wobec tego, co pisałyście. Nie zgłaszałam ich, nie dlatego, że wszsytko mi się podobało, ale dlatego że wyszłam z założenia, że to nasza wspólna praca i każda ma jednakowe prawo do prowadzenia narracji po swojemu. Widocznie jednak nie każda i nie jednakowe.

Moje posty poprawiane były stosunkowo najczęściej, bo nie odpowiadały koncepcji. Czy to znaczy, że piszę beznadziejnie, czy, że Wy nie jesteście wystarczająco elastyczne, by dopasować się do tego, co napisałam? Nie wiem i nie uważam, by było to istotne. Uważam jednak, Zuza, że to nie jest fair zamykać wątek, bo "znudziło ci się poprawianie nas". Zastanowiłaś się dlaczego Ty nas poprawiasz, a my Ciebie nie? Odpowiedz sobie ba to pytanie. Sama dla siebie. Rozumiem, że byłaś i jesteś zmęczona. Ale mogłaś napisać "Hej dziewczyny, mam tego już trochę dość. Opowiadanie zaczęło zmierzać w kierunku, który nie bardzo mi pasuje, co wy na to, żeby przerwać w tym miejscu?". Czy to by było takie trudne? Po tak postawionym pytaniu, ja bym się pewnie zgodziła na zarzucenie opowiadania. Ale kiedy arbitralnie podejmujesz decyzję o zamknięciu wątku, czuję się oszukana. Tylko, że ja nie mogę nic z tym zrobić, bo nie jestem ani adminem, ani modem. I to chyba dobrze oddaje moją pozycję w tym miejscu.

Pozdrawiam i życzę Wam dziewczyny wszystkiego najlepszego, bo nie wiem kiedy następnym razem tu wrócę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Piscess
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 640
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: ul. Możajska

PostWysłany: Nie 21:52, 19 Sie 2012    Temat postu:

Powiem szczerze, że zamknęłam temat z kilku powodów. Ale nie miało to NIC wspólnego z ''koncepcją idącą nie w tym kierunku''. Nie o fabułę tu chodzi. Po pierwsze dlatego, że moje uprzejme pytania dotyczące tego, czy chcemy to dalej pisać, zawsze spotykały się z ''oczywiście, przecież już za siedem tygodni coś dodam'', a chciałam tego uniknąć i spróbować być wziętą na poważnie dla odmiany. Po drugie dlatego, że byłam prawie pewna, że się to nie spotka z protestem dotyczącym zakończenia opowiadania (tylko - jak widać - formy jego zakończenia). Po trzecie dlatego, że mimo że temat Avatar został zamknięty - i tak można było wyrazić swoją opinię w PW czy innym poście. Jak widać. I na pewno nie po to, żeby Ci wytknąć to, że nie jesteś moderatorem. Proszę Cię, naprawdę nie dlatego.


Nie będziemy się chyba teraz spierać, jak wyglądało prowadzenie fabuły przez nas trzy z osobna - nie miałam wrażenia, że zmusiłam Cię do zmiany prawie wszystkich Twoich pomysłów, chociaż to oczywiście jest subiektywne. Nie rozumiem Twojej opinii o kilku naszych bohaterach na tle tego, co o nich pisałaś - myślę, że mogłaś poprowadzić ich w inną stronę, albo napisać ''na offie'' o swoich odczuciach i byśmy coś przemyślały. Przecież nie raz tak się działo z Twoim cennym udziałem (nasze dyskusje o Julienie?) - wbrew zasadzie ''że każdy ma prawo prowadzić narrację po swojemu''. Ale rozwiązywanie problemów w fabule nie było naszą specjalnością. Tworzenie ich - hurtowo, owszem. Wydawało mi się, że właśnie Lucy była postacią, która wiele konfliktów (np. na tle dzieci - ojcowie) miała w ręku, żeby je rozwiązać, albo chociaż coś zdziałać. Miałaś inne plany, rozumiem to.


Dlaczego ja zgłaszałam obiekcje do Waszych części, a Wy do moich nie? Hm, to chyba pytanie równo w 50% do mnie, jak i do Was - w końcu to Wy nie zgłaszałyście obiekcji. Ja zgłaszałam je chyba głównie wtedy, gdy coś nie grało z tym, co było na poprzednich stronach czarno na niebieskim. Przypominałam, jaka jest pora dnia, że Barbara nie pije, że dziennikarka z Poitiers była czarnoskóra, że monitoring wykazał, że to jednak był Nikita, że Daria sprzeciwiła się ojcu już tyle razy, że raczej kolejny raz do żadnego rozwiązania by nas nie zbliżył - może do wyrzucenia w końcu Sonny'ego. Chyba bardzo rzadko z powodów związanych z ''moją koncepcją'' - a jeśli już to zawsze wymieniałyśmy opinie i nie trzeba było kasować pół części - jak w przypadkach związanych z pewnymi fabularnymi faktami.
To jest rola, której się wyrzekam. Przypominanie zajętym, poukładanym kobietom sukcesu z wypełnionymi grafikami, że macie takie zadanie domowe do napisania - i że dobrze by było zajrzeć, co było wcześniej. Paranoja.
Mnie sprawiało to opowiadanie tyle radości, że gdzieś podczas najważniejszych wydarzeń w moim życiu, pracując po 12 godzin na festiwalach, pisałam je spomiędzy pudeł w magazynach. Włożyłam dużo serca i dużo uwagi, żeby wątki były spójne, a chociaż część konfliktów rozwiązania, żeby nie zapominać o pozostałych postaciach, wspominać o Was w moich częściach. I mnie chyba koniec Avatara boli najbardziej. Miałam wrażenie, że dla Was jest przykrym obowiązkiem. Przekoloryzuję teraz, żeby wszystko było jasne: to jak żona męcząca męża, jaki chce mieć kolor zasłon, a jak już po długiej męce zmusza go do odpowiedzi, brzmi ona: ''sztruksowe''.


Nie wiem, czy to przeczytacie, nie wiem, czy tu wrócicie lub do innych tematów. Szkoda mi naszej pracy i szkoda mi naszych relacji - ale może tak miało być, może nie udało mi się niczego uratować. R.I.P. Barbaro Władimirowna. Ja na pewno nie przestanę pisać, nie przestanę tłumaczyć i informować kogokolwiek o tym, co u Alexei'a i co na arenach ISU. Reszta - jak zawsze - w Waszych rękach.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Piscess dnia Nie 21:56, 19 Sie 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Valka
Administrator
Administrator



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1629
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/10

PostWysłany: Pon 12:28, 20 Sie 2012    Temat postu:

Czuje się w pewien sposób winna za zakończenie Avatara...
Wiem, że sporo można zarzucić temu, co pisałam, zwłaszca niekonsekwencję z poprzednimi częściami, chociaż szczerze przyznaję, że ZAWSZE starałam się odnosić nowe części do poprzednich i zawsze zaczynałam pisanie od przeczytania co najmniej jednej strony forum (forum, nie jednej części opowiadania) wstecz. Najwyraźniej nie zawsze wszystko wyłapywałam, jak z tą czarnoskórą dziennikarką... I wieloma innymi rzeczami. Ostatnia część pewnie też nie była zachwycająca, zresztą Zuza przekazała mi mnóstwo uwag na gadu i musiałam tę część zmienić. Może ilość moich błędów była na tyle wkurzająca, że nie dało się już tego znieść. Nie wiem, co mogę powiedzieć Sad.
Zgadzam się jednak, że od pewnego czasu opowiadanie stanęło w dziwnym miejscu. Nic nie szło do przodu, może poza kolejnymi perypetiami bohaterek rodem z "Mody na sukces". Czasem miałam ochotę popchnąć akcję w stylu "dwa miesiące później na pierwszych zawodach w sezonie...", ale wydawało mi się to bez sensu, skoro przyjęło się pisanie akcji z dnia na dzień, przy czym niektóre dni ciągnęły się przez kilka dobrych części przedłużając akcję w nieskończoność. Może powinnam podać taką propozycję z przerzuceniem czasu akcji, może wszystko potoczyłoby się inaczej i inaczej (lepiej?) by się to pisało...
Myślę, że podstawowym błędem było to, że z założenia rzadko konsultowałyśmy poszczególne wątki. Z tego, co pamiętam tak było z naszymi poprzednimi opowiadaniami, mniej lub bardziej udanymi. O ile pierwsze wyszło super i uważam, że poza kosmetycznymi poprawkami nie mogłyśmy tego lepiej napisać, chociaż nie konsultowałyśmy tam prawie niczego, to w kolejnych ta metoda wychodziła gorzej. Brak konsultacji nam nie służy. Nauczka na przyszłość? Tylko czy w przyszłości jeszcze będziemy coś pisać? Sad

Abstrahując od tego, mam nadzieję, że to nie wpłynie na pozostałe tematy na forum, ani na nasze relacje. Nie ukrywajmy, że to forum to my, jeśli ktoś tu zagląda regularnie oprócz nas, to bardzo się zdziwię. W tej chwili trudno znaleźć jakieś nowości w łyżwiarstwie, jest jeszcze lato, ale sezon nie jest tak daleko w czasie, może skupmy się na tym i spróbujmy czerpać radość z kolejnych nowości, jakie z pewnością zaczną się wkrótce pojawiać odnośnie "milusińskich".


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ghanima
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1311
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/10

PostWysłany: Pon 20:48, 20 Sie 2012    Temat postu:

Obiecałam sobie, że nie będę tu wracać, żeby się nie denerwować, ale widać nie potrafię tak po prostu zamknąć jakiegoś rozdziału. Takie właśnie miałam przeczucie, że mój post wywoła negatywne emocje - nie zaprzeczajcie. Nie pisałam tego wszystkiego na PW, żebyście obie mogły tu odpisać i się ustosunkować do moich słów i żeby było to jawne dla nas wszystkich. I tylko o to mi chodziło, gdy pisałam o byciu, lub nie, moderatorem tego forum. Ale to akurat jest najmniej istotne. Pozwól, że odniosę się do kilku Twoich stwierdzeń:

Piscess napisał:
moje uprzejme pytania dotyczące tego, czy chcemy to dalej pisać, zawsze spotykały się z ''oczywiście, przecież już za siedem tygodni coś dodam''


Niepotrzebnie ironizujesz. Ja chciałam pisać. Naprawdę, ale oczywiście możesz mi nie wierzyć. Mogło to tak wyglądać, że to olewam, bo mijał miesiąc, a nowa część się nie pojawiała. Jednakże było to spowodowane, jak napisałam już wcześniej brakiem czasu, ale, co niemniej ważne brakiem pomysłu na "wygrzebanie się z pościeli". Może to głupia wymówka, ale Gabi ma rację, że to zaczęło przypominać "Modę na sukces".

Piscess napisał:

nie miałam wrażenia, że zmusiłam Cię do zmiany prawie wszystkich Twoich pomysłów, chociaż to oczywiście jest subiektywne.


Nie twierdzę, że wszystkich. Miałam po prostu SUBIEKTYWNE wrażenie, że jak były zarzuty, to głównie do moich części. To wszystko. Ale może naprawdę jestem beznadziejna w pisaniu z sensem.

Piscess napisał:

Wydawało mi się, że właśnie Lucy była postacią, która wiele konfliktów (np. na tle dzieci - ojcowie) miała w ręku, żeby je rozwiązać, albo chociaż coś zdziałać. Miałaś inne plany, rozumiem to.


Tu nie chodzi o moje plany, tylko o to jak potoczyła się fabuła. Może nikt nie zauważył, ale kilkakrotnie próbowałam naprawiać relacje "dziecko-ojciec", ale zawsze dziwnym trafem w następnej części się one psuły. Wrócę jeszcze do tego nieszczęsnego Nikity. W jednej części Lucy tłumaczy Yagudinowi, że jest przewrażliwiony i nie ma się czym martwić, on daje Darii kredyt zaufania, Lucy odbywa z młodymi rozmowę w której wszystko sobie wyjaśniają, dochodzą do konsensusu i obiecują być grzeczni, po czym kilka części dalej Nikita zostawia pod drzwiami jakiegoś Japończyka omen śmierci i nie da się z tym nic zrobić, bo "mamy monitoring". I jak ja mam ogarniać te wątki? Kiedy po ich ogarnięciu niemal zawsze okazuje się, że wcale ogarnięte nie są. Ale to tylko jeden przykład.

Piscess napisał:

Dlaczego ja zgłaszałam obiekcje do Waszych części, a Wy do moich nie? Hm, to chyba pytanie równo w 50% do mnie, jak i do Was - w końcu to Wy nie zgłaszałyście obiekcji.


Dlaczego ja nie zgłaszam obiekcji? Bo jestem ugodowa. Zawsze starałam się być i to generalnie jest moje przekleństwo, ale nie będę o tym teraz pisać. Jeżeli coś mieści się w pewnych szerokich ramach akceptowalności, to ja to akceptuję i idę dalej. Poza tym nie chciałam nikogo urazić, a obawiam się, że zgłaszając obiekcje nieumyślnie bym to zrobiła. Już się przekonałam, że komunikacja internetowa nie wychodzi mi najlepiej - zdecydowanie wolę tę na żywo. Nie najlepiej to o mnie świadczy jako o psychologu, ale NIE UMIEM rozmawiać przez internet w taki sposób, żebym została zrozumiana tak, jak chcę być rozumiana. Przyznaję się do niekompetencji.

Piscess napisał:

To jest rola, której się wyrzekam. Przypominanie zajętym, poukładanym kobietom sukcesu z wypełnionymi grafikami, że macie takie zadanie domowe do napisania - i że dobrze by było zajrzeć, co było wcześniej. Paranoja.


Nie kpij ze mnie. To że mam mało czasu nie oznacza, że jestem "zajętą, poukładaną kobietą sukcesu z wypełnionym grafikiem". Wręcz przeciwnie. Jeżeli już naprawdę chcesz wiedzieć, to moja praca jest daleka od tego, co chciałam w życiu robić. Jeśli mam być szczera to nie życzę nikomu takiego "sukcesu".

Piscess napisał:

Mnie sprawiało to opowiadanie tyle radości, że gdzieś podczas najważniejszych wydarzeń w moim życiu, pracując po 12 godzin na festiwalach, pisałam je spomiędzy pudeł w magazynach. Włożyłam dużo serca i dużo uwagi, żeby wątki były spójne, a chociaż część konfliktów rozwiązania, żeby nie zapominać o pozostałych postaciach, wspominać o Was w moich częściach. I mnie chyba koniec Avatara boli najbardziej. Miałam wrażenie, że dla Was jest przykrym obowiązkiem.


To nie licytacja, komu to opowiadanie sprawiało więcej radości, ani kto najbardziej żałuje, że to już koniec. To są zmienne niemierzalne. W żaden sposób. Myślę, że każda z nas na swój sposób chciała, żeby było jak najlepiej. Nie wyszło. Szkoda. Jeżeli chcesz wiedzieć, to dla mnie nie był to przykry obowiązek. Przeciwnie. Zależało mi na tym opowiadaniu. Kiedy wiedziałam, że zawalam i że czekacie zbyt długo na następną część czułam się winna, cały czas źle się czułam z tym, że Was rozczarowuję, a potem, kiedy dodawałam swoją część, po zazwyczaj długich przemyśleniach, często okazywało się, że coś w moim tekście nie jest tak, jakbyście chciały. Nie piszę tego, żeby wypominać uwagi, kierowane pod adresem moich notek, ale żeby podkreślić, że ja też się starałam. Przepraszam, że nie jestem na tyle zdeterminowana, żeby po dyżurze, po którym często nie wiem jak się nazywam, usiąść przed komputerem i pisać, co słychać u Lucy... Naprawdę mi przykro. Choć może masz rację, Zuza, że to świadczy o tym, że mi nie zależało... ale ja się przecież nie znam.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ghanima dnia Wto 8:29, 21 Sie 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Piscess
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 640
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: ul. Możajska

PostWysłany: Pon 23:39, 20 Sie 2012    Temat postu:

No tak, nie jest to licytacja, komu bardziej zależało, ale nie jest to chyba też licytacja, kto ma gorzej w życiu i mniej czasu na cokolwiek? Oczywiście współczuję Ci i spróbuj uwierzyć, że wiem, o czym mówisz - niech Cię nie zwiedzie to, że akurat znajdywałam czas na pisanie. Jedno jest zaskakujące dla mnie - że przy takim wielkim emocjonalnym zaangażowaniu, poczuciu odpowiedzialności (o czym piszesz) jeden post ''dziewczyny, nie mam teraz czasu'' się tu nie pojawił. Zawsze musiało dochodzić do sytuacji, w której ja pisałam ''halo? jaki jest problem?'', co było trochę niepoważne, jak na szanujące się znajome (nawet forumowe) i stąd moja złość i mój wyrzut. A teraz jeszcze słyszeć, że miałaś tyle obiekcji, gdy pisałam wprost - czy to coś złego jest z fabułą, z ostatnią częścią, z koncepcją? i nie padło ani słowo odpowiedzi (jedynie to, że są inne rzeczy na głowie)...

Gabi, może konsultowanie większej ilości rzeczy by nam pomogło, ale jak widać, różnimy się wszystkie podejściami - ja lubię, żeby mi się liczby zgadzały, lubię dyskutować, lubię ustalać, bo lubię rozumieć, jak myślicie i co sądzicie. Monika jest zwolenniczką ugodowej formy. Podejście ''niech się dużo dzieje, wszyscy wszystko na raz'' nas zgubiło i na pewno jest największą różnicą między Avatarem a dajmy na to Skating Fiction - gdzie jedna bohaterka i dwóch znanych skądinąd panów uciekają przez cały świat, a my same jeszcze nie wiemy przed czym.

Monika, ironizujesz i kpisz, pisząc ''naprawdę mi przykro'', a mnie naprawdę jest przykro...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ghanima
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1311
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/10

PostWysłany: Wto 7:58, 21 Sie 2012    Temat postu:

Nie ironizuję i nie kpię, ale jakoś mnie nie dziwi, że tak odbierasz moje słowa. Prawdę mówiąc obawiałam się, że tak będzie. Nie pisałam, że nie mam czasu, bo było mi zwyczajnie głupio. Jak powiedziałam, nie chcę się usprawiedliwiać, bo doskonale wiem, że mogłam wiele spraw rozwiązać inaczej i błędem było to, że tego nie zrobiłam, więc może na tym w tej chwili skończę, zanim poleje się wirtualna krew.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Yagudinish Threads Strona Główna -> Art Works Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin