Forum Yagudinish Threads Strona Główna Yagudinish Threads
Alexei Yagudin & Stuff
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Avatar
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4 ... 20, 21, 22  Następny
 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Yagudinish Threads Strona Główna -> Art Works
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Piscess
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 640
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: ul. Możajska

PostWysłany: Wto 14:03, 30 Mar 2010    Temat postu:

Dobrze, że się trochę ustaliło. Myślę, że jak Sinead wybierze sobie asystenta, to może być w umowie wiązanej również ktoś od par sportowych/solistów (może to w ogóle być jedna i ta sama osoba) więc jeśli chodzi o zwiększenie liczby ekspertów - tu widzę furtkę.


To w ramach siania jasności (ja tam się cieszę, że prowadzimy programowe rozmowy na bieżąco, tylko się trochę wystraszyłam w pierwszej chwili) dodam jeszcze, jak w tym świetle wygląda to, co się stało do tej pory.

Walentyna jest za wizją ośrodka konsultacyjnego. Wzięła juniorów, bo trzeba jakoś zarobić włożone 4 miliony i to, co ten ośrodek pochłania na co dzień. Dlatego też wściekła się, że Yag zaprosił stadko podopiecznych i rozwiązanie, w którym Sinead zostaje z nimi (tak jak wszyscy trenerzy wszystkich konsultujących się) było dla niej wybawieniem. Poza tym zyskała specjalistkę od par.

Jak niesamowicie przebiegły był ruch, żeby ściągnąć tam Daszę. Alexei wie, że pozbawił ją prowadzącego trenera (mistrza olimpijskiego bla bla) i że w związku z tym będzie musiał się często pojawiać, żeby skontrolować, czy nie zniszczył dziecku kariery, na co oczywiście ona liczy. Ale to nie jest do końca szaleństwo, bo Dasza zostaje z Santino, który ją (i to, jak była trenowana) zna, bo od wypadku i pożegnaniu się z Lizakiem pracował dla Urmanowa. I zostawia ją z Barbarą, która u Lizaka robiła staż choreograficzny i z tego jest najbardziej znana, ale musiała się przenieść do Władywostoku, gdzie była prowadzącą trenerką grupki wariatów (o których może mi się uda napisać kiedyś). Więc ma doświadczenie w tej kwestii, o którym pewnie Walentyna czy Lucy nie mają żadnego pojęcia, ale Sonny się z nią zderzał przez lata na wszystkich mistrzostwach, a Tom leczył jej podopiecznych. I wie Yagudin, co jest w sumie dziwne, nawet dla samej Barbary - ona jest niepewna jego intencji, nie myśli że on ją uważa za ekspertkę, ale (niesłusznie) za ofiarę, której coś chce wynagrodzić (o tym rozmowa na tarasie). Yag wie o niej więcej (z pośrednich relacji) niż się do tego przyznaje i jak to kiedyś wyjdzie na jaw...

Co do psychologów, to wiem trochę, jak się zachowują, ale mój wcześniejszy pomysł nie brał się z doświadczenia, tylko z medialnego stereotypu (np. doktor Sweets z serialu Kości, który zawsze przedstawia swoją ekspertyzę, ale to w sumie wszystkim wychodzi na dobre) w którym bankierzy mówią wyglądasz jak milion dolarów, a sprzedawcy lamp, że olśniewająco. Więc wybacz. Będę się pilnować.

Może dodam jeszcze na koniec podobnie o Barbarze, jak Ty o Lucy
ona po pierwsze też jest rozwódką, a że temat wisi w powietrzu, może się kiedyś przyda (typowy rosyjski ślub w wieku 18 lat i sytuacja "albo ja albo Ameryka (staż)" na co bez wielkiego żalu się rozstali i nie mają kontaktu)
po drugie po medialnej wojnie z Yagsem 10 lat temu, przez 4 trenowała we Władywostoku w takich warunkach, że nic ją specjalnie nie dziwi. Rzuciła to po 4 latach, żeby się zaszyć w Kaliningradzie w tajemniczych okolicznościach, które są sednem tajemnicy tej postaci.

Smile Val, komentarz do tej dyskusji? W ogóle to znowu Twoja kolej Smile


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Piscess dnia Wto 14:17, 30 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ghanima
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1311
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/10

PostWysłany: Wto 14:31, 30 Mar 2010    Temat postu:

A! I jeszcze jedno w sprawie współpracy psychologicznej z zawodnikiem. Do poprawy w tej sferze zazwyczaj nie wystarczą dwutygodniowe czy nawet miesięczne konsultacje. To może co najwyżej być interwencja kryzysowa (za miesiąc zawody a ja mentalnie jestem w rozsypce, przestałem odróżniać aksla od rittbergera, potrzebuję psychologa żeby mnie do tych zawodów pozbierał - takie coś jest interwencją kryzysową, po zawodach osobnik bardzo szybko może znów się posypać, długotrwałe zmiany trudno uzyskać w tak krótkim czasie). Jeżeli natomiast ktoś od trzech sezonów nie radzi sobie ze stresem nie umie pojechać dwóch równych programów na zawodach itp. to potrzebuje przynajmniej półrocznego treningu mentalnego. Także, nie zwalajcie biednej Lucy na głowę zawodnika, żeby w miesiąc pozbierał się do kupy i żeby to mu potem starczyło na lata, bo to jest science-fiction. Interwencja kryzysowa proszę bardzo, ale zawsze z zaznaczeniem, że nie bierzemy odpowiedzialności za to co zawodnik zrobi później, ok?

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ghanima dnia Wto 14:35, 30 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Piscess
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 640
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: ul. Możajska

PostWysłany: Wto 14:40, 30 Mar 2010    Temat postu:

Jasne, że nie bierzemy. Jeśli po miesiącu z Barbarą Plush jr. dalej liczy walca na 4, to możemy tylko wszyscy walnąć głową w ścianę i sorry.

Ja też myślałam o tym, że pomoc psychologiczna to długotrwała sprawa. Natomiast jest jeszcze jedno - czasem nie do końca wiadomo, co się dzieje z zawodnikiem. Weźmy chociaż Briana, o którym też już dyskutowałyśmy. Jest źle, Laurent zabiera go do Archangielska, żeby porozmawiał z psychologiem, owszem, ale może się okazać, że to Santino wykryje, że on musi zmienić łyżwy (jak też zmienił przed MŚ) albo Barbara mu powie, że to do czego jeździł do tej pory to nie była muzyka dla niego (znając ją, pewnie by powiedziała, że dla nikogo Wink ) więc ewentualnie nie w celach czysto treningowych, ale i diagnostycznych. Wracaj do Poitiers i szukaj psychologa, który się zna na 1, 2 i 3. To da się upchnąć, nie? Chociaż trochę? Smile


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Piscess dnia Wto 14:41, 30 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ghanima
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1311
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/10

PostWysłany: Wto 15:13, 30 Mar 2010    Temat postu:

Jasne. Diagnoza jak najbardziej Wink

Mam jeszcze jeden pomysł już w kontekście dalszej akcji. Bo już mi się w głowie zarysowują relacje Lucy - Dasza i nie planuje tej współpracy jako usłanej różami (a przynajmniej nie na początku). Do czego zmierzam. Jeżeli ja zacznę wymyślać problemy Daszy i jej odpowiedzi na swoje pytania, może wyjść masakra. Wyjdzie psycholog, który gada sam ze sobą. Żeby tego uniknąć możemy spróbować czegoś takiego, że ja którejś z was zadam pewne kluczowe pytania, na które odpowiedzi wolałabym sama nie wymyślać na priva i otrzymam odpowiedzi w imieniu Daszy, co wy na to?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Piscess
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 640
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: ul. Możajska

PostWysłany: Wto 15:14, 30 Mar 2010    Temat postu:

Dawaj Cool

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Valka
Administrator
Administrator



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1629
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/10

PostWysłany: Śro 9:56, 31 Mar 2010    Temat postu:

No i co ja mam komentować, jak same wszystko obgadałyście beze mnie i ja się mogę podpisać tylko obiema łapkami? Smile Ośrodek konsutacyjnyz badaniami diagnostycznymi i ich naprawienia - tak, kilku stałych zawodników - owszem (zważmy na to, że ci zawodnicy są rodziną kadry, wiec to może być pewne wyjaśnienie, dlaczego są na stałe, a nie tylko w celach "ratunku, nie odróżniam aksla od rittbergera i w krzyżu zaczyna mnie łupać!", ale pomyślałam, że mozna by jeszcze wprowadzić jakiegoś solistę na stałe, bo jeszcze go nie mamy Wink), dodatkowe osoby w kadrze - jak najbardziej, ale nie muszą to być od razu osoby kluczowe, bo zrobi się Moda na Sukces a szefem wyszkolenia zostanie Ridż, np. wiadomo, że Tom będzie potrzebował asystentów do masaży, a w hotelu jest sztab obsługi, ale o tym się nie wspomina i nie wprowadza każdej pokojówki i kucharza w rolę, bo to bez sensu. Można o nich wspomnieć, że są, that's all. Teraz moja kolej, więc pewnie za jakiś czas wyedytuję ten post (albo napiszę nowy), na razie muszę się ogarnąć ze śniadaniem o 15.00 xD.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Valka
Administrator
Administrator



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1629
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/10

PostWysłany: Śro 13:28, 31 Mar 2010    Temat postu:

__23__
Nastęnego dnia rozpoczynały się pierwsze zajęcia i spotkania organizacyjne z całym stadkiem dzieci. Walentyna spoglądała na swoich instruktorów przemawiających do najmłodszych maluchów z małymi łyżwekami zawieszonymi na szyjkach, które za chwilę mieli założyć i postawić swoje pierwsze kroki na lodzie. Kątem oka dostrzegła Lucy w jednym z wyższych sektorów trybun. Nic dziwnego, mały Charlie też był wśród wesołej gromadki.
- Czy Lucy nie powinna mieć teraz konsultacji z juniorami? - mruknęła pani prezes do siebie, ale widząc Charliego i resztę uśmiechnęła się ze zrozumieniem. Po chwili zadzwoniła jej komórka.
- Pani prezes, ktoś na panią czeka - oznajmiła Kyoko gnąc się w ukłonach odczuwalnych nawet na odległość.
- Był umówiony? - "Znowu niespodziewany gość? Mam nadzieję, że to nie jest znowu Plushenko", pomyślała. - Jeśli to pan Plushenko, to proszę go odesłać i powiedzieć, że nie ma mnie dla nikogo i zawiadomić pana z portierni, zeby dopilonwał, czy pan Plushenko odjechał.
- Nie, to nie jest pan Plushenko, to pan Takahashi, bardzo nalega na spotkanie... - Kyoko mentalnie biła czołem o ziemię.
- Powiedz, że już idę! - po drodze Walentyna zderzyła się w korytarzu z Lucy, która już pędziła na spotkanie z juniorami, przywitały się z uśmiechem wbiegu i pognały do swoich gabinetów.
- Ohisashiburi - Daisuke przywitał ją zniewalajacym uśmiechem, jak zwykle.
- Witaj, co cię tutaj sprowadza? - oboje przywitali się uściskiem, a nie ukłonem, jak nakazuje japońska etykieta, może nawet nieco silniejszym i dłuższym niż zwykli znajomi.
- Tęskniłem za tobą.
- Och, przestań - Walentyna machnęła ręką, ale te słowa sprawiły jej przyjemność. - Nie wracajmy do tego, jestem wdową.
- Od roku, prawda? Wiesz, ze zawsze możesz wrócić, ja nie zapomniałem o tym, co było zanim poznałaś starego Nakamurę...
- Dai-chan... - Daisuke nie był już słodkim chłopcem, ale poważnym, przystojnym mężczyzną, ale dla niej wciąż był "Dai-chanem". - Nie zapominaj, że masz żonę. Przyjechałeś tylko dlatego, żeby mi to powiedzieć?
- Nie tylko, chociaż nie ukrywam, że sama możliwość spotkania z tobą byłby wystarczającym pretekstem - znów uśmiech, od którego Walentynie zmiękły kolana na sekundę. Dobrze, że siedziała na prezesowkim fotelu. - Słyszałem o twoim ośrodku już dawno, jeszcze zanim Nakamura zszedł z tego świata. Wychwalał swoją młodą przedsiebiorczą żonę i... chciałbym zainstalować tu jednego z moich podopiecznych... Wierzę, że twoi specjaliści mu pomogą.
- Kto to taki? - Walentyna natychmiast zaczęła w myślach przypominać sobie podopiecznych Daisuke, o których wiedziła.
- Nobuhito Odę.
- Odę? Myślałam, że zajmuje się nim ojciec... Dlaczego przysłał ciebie?
- Tak, trenuje z Nobunarim, ale wiesz, że obaj mamy swoje grupy na tym samym lodowisku, a ponieważ chciałem cię zobaczyć, więc zgłosiłem się do delegacji - i uśmiech numer pięć. Walentyna starała się ze wszystkich sił nie zemdleć z wrażenia.
- W porządku - odwzajemniła uśmiech. - Kyoko, przynieś komplet dokumentów dla kandydata na konsultacje!
Po chwili Kyoko przyniosła cienką teczkę, podała gościowi z ukłonem i japońską formułką i znów zniknęła za drzwiami.
- Nie musisz ich wypełniać w tej chwili, możesz je zabrać do hotelu i przedyskutować z panami Oda, a potem przefaksować do Kyoko. W ciągu tygodnia wszystkie procedury powinny być zakończone i jeśli tylko nasz potomek japońskiego wojownika będzie mógł, to może się stawić na konsultacje.
- Świetnie! Jeszcze dziś zrobię wideokonferencję z Nobunarim i ustalimy, jakie konsultacje są najbardziej potrzebne, a co do oddania papierów, to... może sama przyjdziesz po dokumenty do mojego hotelu? Mają w nim rewelacyjną restaurację i wina takie, jak lubisz.
- Och, daj spokój - Walentyna zaczerwieniła się. - Mam teraz mnóstwo pracy i brak czasu na prywatne sprawy. Porozmawiamy po konsultacjach młodego.
Daisuke nie pozostało nic innego, jak pożegnać się z panią prezes, co też uczynił całując ją mocno w policzek i wyszedł nieco niepocieszony, że dostał kosza. Ale z nadzieją na kolejne spotkanie...

No to mamy pierwszego klienta na diagnozę Very Happy. Mam nadzieję, ze wprowadzjąc go, nic nie namieszałam ^^;. Btw, Daisuke NIE jest w hotelu ośrodka, stąd taki dialog.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Valka dnia Śro 13:30, 31 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ghanima
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1311
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/10

PostWysłany: Śro 19:44, 31 Mar 2010    Temat postu:

OK. Mam jeszcze pytanie natury technicznej. Kiedy piszecie, że Lucy poszła konsultować juniorów to jaki przedział wiekowy macie konkretnie na myśli? 10-14 lat? Jakby co to ja tak właśnie przyjęłam, ale mogę to zmienić.


___24___

Lucy odetchnęła głęboko i nacisnęła klamkę. Zdecydowanym ruchem otworzyła drzwi i weszła do sali, w której czekali na nią rodzice podopiecznych ośrodka.
- Dzień dobry państwu. - przywitała się z uśmiechem, mając nadzieję, że to spotkanie obejdzie się bez kłopotliwych pytań, których nie oszczędziła jej wcześniej grupka ich dzieci. - Nazywam się Lucy Barfield i jestem psychologiem sportu.
- To wiemy - odezwała się któraś z mam znudzonym głosem.
- Fantastycznie. - odparła Lucy - A mogą państwo mi powiedzieć, co przez to rozumiecie? Kim według państwa jest psycholog sportu?
- Myślałam, że pani nam to powie. - znów odezwała się ta sama kobieta
- Powiem, oczywiście. - zapewniła Lucy - Najpierw jednak chciałabym zorientować się w państwa wiedzy na ten temat. Proszę, że nie bać, to nie egzamin, ja nie stawiam ocen. - uśmiechnęła się zachęcająco
- Psycholog sportu z tego co wiem, pomaga zawodnikowi radzić sobie ze stresem na zawodach. - spod ściany odezwał się jakiś korpulentny jegomość
- Tak, właśnie tym między innymi się zajmuję. Ktoś ma jeszcze jakieś skojarzenia?
- Ja słyszałam coś o wizualizacjach, że podobno pomagają szybciej się uczyć nowych elementów. To chyba też ma coś wspólnego z psychiką. - powiedziała rudowłosa dama z pierwszego rzędu.
- Zdecydowanie ma wiele wspólnego z psychiką - uśmiechnęła się Lucy - coś jeszcze
- Ja myślałam, że psycholog jest potrzebny tylko jak ktoś ma kontuzję i musi przerwać albo w ogóle przestać trenować i nie może się z tym pogodzić. - odezwała się jeszcze inna kobieta
- Oczywiście w przypadku kontuzji wsparcie psychologiczne jest nieocenione, ale nie ogranicza się wyłącznie do tego. - skomentowała jej wypowiedź Lucy
- Jak się zawodnik nie może dogadać z trenerem... - rzucił wysoki mężczyzna stojący pod drzwiami.
- Tak. Wszystko się zgadza. - ucieszyła się Lucy - Widzę, że są państwo znakomicie zorientowani w tym na czym polega moja praca. Oczywiście z moim zawodem wiąże się wiele niechlubnych stereotypów i przyznam, że obawiałam się trochę, że mogą je państwo podzielać, więc niezmiernie mi miło, że jednak widzicie dobre strony profesjonalnego wsparcia psychologicznego w sporcie...
- Ale po co ta przemowa do nas? - kobieta, która odezwała się jako pierwsza znów postanowiła wtrącić swoje trzy grosze
- Doskonałe pytanie. - Lucy znów nie dała się zbić z tropu - A odpowiedź na nie brzmi następująco: Państwa dzieci są niepełnoletnie i to państwo jeszcze przez ładnych parę lat będą decydować o ich losie. Chciałabym, aby przynajmniej w kwestiach sportowych, za które po części i ja jestem odpowiedzialna, były to świadome i mądre decyzje. W przypadku uprawiania wyczynowego sportu przez dzieci niezwykle trudno jest zachować pewien umiar. Nikomu, ani trenerom ani rodzicom, nie wolno zapomnieć, że sportowcy, a dzieci w szczególności muszą czerpać ze sportu radość. Nic dobrego nie wyjdzie z tego, jeżeli priorytetem waszych dzieci stanie się realizacja państwa niespełnionych ambicji. Chciałabym, abyście państwo współpracowali ze mną w tym, by nauczyć wasze dzieci tego jak cieszyć się tym co robią. Rozmawiałam z nimi kilka minut temu. Wiele z nich nie umie podać przyczyny dla której trenuje. Owszem, część z nich mówi, że trenuje bo to fajne, część mówiła, że chce być taka jak jakiś sławny łyżwiarz. Jeżeli dziecko umie podać powód dla którego coś robi, to jest to połowa sukcesu. Jeżeli nie, to przed nami mnóstwo pracy. Przemawiam teraz do państwa, bo liczę na współpracę z państwa strony. Nic nie wyjdzie z moich wysiłków, jeżeli w domu rodzice zanegują moje zalecenia. Czy są w stanie Państwo mi zaufać? - Lucy zakończyła swoją przemowę pytaniem.
Rodzice zaczęli spoglądać po sobie. Wreszcie mężczyzna spod drzwi powiedział.
- Ja jestem.
- Dziękuję panu. - Lucy się uśmiechnęła, a później odetchnęła z ulgą, kiedy kolejni rodzice mówili, że dają jej kredyt zaufania. - Bardzo cieszę się, że państwo to wszystko rozumieją. - powiedziała Lucy, kiedy wszyscy rodzice się wypowiedzieli - Jeżeli są w stanie państwo mi zaufać, to musimy zawrzeć umowę, którą w psychologicznym żargonie nazywamy kontraktem.
- Jakie są jej warunki? - zapytał mężczyzna spod ściany
- Umówiłam się z waszymi dziećmi, że jeżeli zajdzie taka potrzeba to będą mogły mówić mi o wszystkim i że to będzie pozostawało między nami. Chciałabym, aby Państwo to uszanowali i nie domagali się ode mnie szczegółowych relacji z rozmów z waszymi dziećmi. - powiedziała Lucy - Wyjątkiem są oczywiście sytuacje, kiedy zagrożone jest czyjeś zdrowie lub życie, wtedy oczywiście, nie będę zachowywać powierzonych mi informacji dla siebie. To jest podstawowy warunek kontraktu.
W sali zaległa cisza. Nikt nie odzywał się przez kilka minut, aż wreszcie rodzice jeden po drugim oświadczali, że są gotowi zawrzeć taką umowę.

~

Dasza szła właśnie do stołówki, kiedy zaczepiła ją wychodząca z sali konferencyjnej Lucy.
- Witaj Dario - powiedziała
- Dzień dobry
- Mam nadzieję, że zauważyłaś na swoim planie zajęć nasze jutrzejsze spotkanie - powiedziała ciepło Barfield
- Zauważyłam. - odparła Dasza - Ale ja nie wiem, czy to dobry pomysł. - dodała
Lucy westchnęła.
- Ja też nie wiem czy dobry. - powiedziała - Ale nie dowiemy się jak nie sprawdzimy... - puściła do niej oko
Daria uśmiechnęła się krzywo. I powiedziała
- No dobrze... raz mogę przyjść...
- Fantastycznie - ucieszyła się Lucy - Wobec tego do zobaczenia jutro po twoim wieczornym treningu. - powiedziała i już jej nie było
Daria ruszyła dalej korytarzem. Nagle poczuła, że w kieszeni kurtki wibruje jej telefon. Wyjęła go czym prędzej i zerknęła na wyświetlacz.
- "SMS od Nikity!" - ucieszyła się w myślach.



-------------------------

A tak właściwie ile Dasza ma lat? 16?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Piscess
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 640
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: ul. Możajska

PostWysłany: Śro 23:29, 31 Mar 2010    Temat postu:

Dla mnie 16 jest ok, nie zastanawiałam się jeszcze, co to oznacza dla jej kariery, mam nadzieję że nie będziemy w popłochu tego zmieniać niedługo Wink

Miałam pomysł na tego Nikitę, ale wymagałby natychmiastowej interwencji Yagsa. Wymyślę jutro coś innego. Niech chłop siedzi w Moskwie na razie Smile

EDIT:

Zapomniałam dodać, że Dai-chan to łotr, Antonio i w ogóle. Biedna pani Takahashi Razz

A co do tego Nikity to na razie nie zdecydowałam czy jest łyżwiarzem (ciekawiej ale i trudniej by było jakby nie był)...


__25__
-Daria, gdzie ty jesteś? - zapytał cicho Santino, klękając przy niej i popatrzył jej w oczy. Spodziewała się innej reakcji. Gdy przed chwilą lądowanie potrójnego axla skończyło się bardzo niebezpiecznym upadkiem i zderzeniem z bandą, zarówno Sonny jak i Barbara zamarli na sekundę. Po czym Santino jednym susem przeskoczył bandę i podbiegł do leżącej Daszy.
-Nic mi nie jest... - odparła, podnosząc się szybko. Było jej wstyd. - Następny mi wyjdzie.
-Nie ma mowy, żadnych więcej skoków dzisiaj - zaprotestował, podprowadzając ją do miejsca, gdzie stała Barbara. Trenerzy wymienili spojrzenia.
-Kończymy na dzisiaj - powiedziała - Telefony od wściekłych rodziców odbieram zwykle dopiero w drugim tygodniu pracy.
-Myślałam, że jesteście z tatą w nieustającym kontakcie... - wytknęła jej.
-Ale póki co nie jest wściekły - mrugnęła - Idź się przebrać - dodała, dając jej dużo czasu na przygotowanie się do spotkania z Lucy.
~
-Cześć, przyszłam posłuchać, jak narzekasz na nawał pracy - Barbara przywitała Toma, który zbierał papiery ze swojego biurka, żeby Piereskiewia potem ułożyła je w teczkach i szufladach.
-Jestem Amerykaninem, ja nie narzekam - uśmiechnął się - Niedługo zaczną się zjeżdżać pierwsze poważne przypadki... - westchnął - Dziś na przykład Daisuke Takahashi był u Walentyny.
-No tak, to bardzo poważny przypadek... - skomentowała.
-Dobrze wiesz, o czym mówię! - zirytował się.
-Wiem, wiem. Ale miałeś taką minę, jakbyś zamierzał na nim poćwiczyć łamanie przysięgi Hipokratesa. Czy nie mówiłeś mi, że to właśnie przez niego poznałeś Walentynę?
-Tak, kilka lat temu, bo ja zajmowałem się rehabilitacją skręconej kostki Aiko, a ona...
Tom nie dokończył, Barbara nie zdążyła mu przerwać, żeby mu powiedzieć, że znowu ma ten sam wyraz twarzy, bo rozległo się pukanie.
-Proszę - powiedział Tom. W drzwiach stanął Santino.
-Chciałem się poradzić... - zaczął - Chodzi o Daszę.
Specjalista techniczny usiadł i opowiedział im to, z czego szesnastolatka zwierzyła mu się po treningu. Jej siedemnastoletni chłopak, Nikita, który został w Petersburgu, miał problemy rodzinne. Dopóki Dasza była blisko, on wymykał się z domu i bawili się w Romea i Julię. Ale teraz, kiedy wyjechała, chłopak był coraz bardziej zdesperowany. Dasza martwiła się o niego, co o mało jej nie zabiło po potrójnym axlu, a poza tym chciała wracać. Santino przekonał ją, żeby przynajmniej na razie nie dzwoniła do ojca i/lub po jego prywatny samolot i obiecał jakieś rozwiązanie. Ale nie miał pojęcia, jak by ono miało wyglądać...
-Czekaj, czy Daria jest teraz na spotkaniu z Lucy?
-Tak, a co?
-I zamiast jej o tym opowiedzieć, poszła do ciebie? - dopytywał się lekarz.
-Tak, bo ja tego chłopaka... - chciał powiedzieć „znam”, ale to nie była do końca prawda - przynajmniej go na oczy widziałem, więc...
-Daria mu ufa, Tom, nie czepiaj się szczegółów - wtrąciła się Barbara i przeszła od razu do objaśniania planu działania - Przecież możemy go tu ściągnąć, nie? Pokoi tu na pęczki. Wystarczy przekupić jakiegoś lekarza w Pitrze, żeby mu postawił jakąś ciężką diagnozę...
-Barbaro. Nie - powiedział Tom bardzo poważnie, zmuszając ją, by popatrzyła mu w oczy - Wiem, że masz taki odruch, ale są jeszcze bardziej... ugodowe sposoby.
Trochę się bał jej reakcji, ale po chwili uśmiechnęła się.
-No dobrze. Ale ja tylko mówię, jak wszystko inne zawiedzie...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Piscess dnia Czw 14:03, 01 Kwi 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Valka
Administrator
Administrator



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1629
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/10

PostWysłany: Czw 15:01, 01 Kwi 2010    Temat postu:

__25__
Znów pukanie do drzwi. Trzy pary oczu wlepiło wzrok w Walentynę, która weszła z jakimś dokumentem i bez zbędnych ceregieli rzuciła kartką w stronę Toma.
- Tom tutaj jest formularz Nobuhito Ody ze zgłoszonymi problemami. Efekty przetrenowania mięśni, nic poważnego, ale zajmiesz się tym od przyszłego poniedziałku - wypaliła jednym tchem i z trzaskiem drzwi zniknęła.
- Powiało chłodem - skomentował Sonny widząc surowość, z jaką pani prezes odniosła się do Toma w tych dwóch zdaniach. Tom podrapał się w głowę w zakłopotaniu, ale nic nie powiedział.
~
- Witaj Lucy - Walentyna weszła do gabinetu pani psycholog, już bez bojowego nastroju, jaki towarzyszył jej w tej krótkiej chwili w biurze Toma. - Przyniosłam ci formularz nowej osoby do konsultacji.
- Świetnie! - Lucy wzięła kartkę z rąk Walentyny i przyjrzała się wstępnej diagnozie postawionej przez trenera. - Wygląda na to, że młody Oda ma problemy z presją...
- To prawda, chłopak nie radzi sobie od ostatniego sezonu, w którym zdobył medal na Mistrzostwach Świata. Media usiadły na niego, że potomek dawnego rodu, że ojciec taki zdolny w przeszłości, że teraz on, jako ten potomek ma doprowadzić Japonię na szczyt i takie tam, tymczasem Dai-chan... Tzn. Takahashi-san i Oda-san twierdzą, że na treningach jest coraz gorzej.
- Taaak - mruknęła Lucy. - Łatwiej zdobyć mistrzostwo, niż je utrzymać.
- I to jest jego problem. Poza tym trochę się przetrenował. Wiesz, im więcej treningów, tym staję się lepszy, a ponieważ w psychice coś mu siadło, więc lepszy się nie staje, a trenuje coraz ciężej. Ale tym zajmie się Tom, a co do twojej roli, to mam nadzieję, że sobi poradzisz?
- Zrobię, co w mojej mocy - obie uśmiechneły się do siebie po czym pani prezes wyszła.
~
- Czy możesz mi powiedzieć, co ja ci zrobiłem? - Tom zaszedł Walentynę od tyłu w bufecie, gdy ta nakładała sobie soczysty stek.
- Nie rozumiem - odpowiedziała takim tonem, jakim on niedawno odpowiedział jej na pytanie o Michiru.
- Dziwnie się zachowujesz, unikasz mnie, dzisiaj nawet Sonny i Barbara to zauważyli, gdy wpadłaś.
- Och, śpieszyłam się - dołożyła na talerz sałatkę i powędrowała do stolika. Tom poszedł za nią z pustą tacą.
- Naprawdę tak się złościsz o Michiru? Nawet jeśli w tym samym hotelu są dzieci, to chyba mamy prawo robić, co chemy, jesteśmy dorośli!
- Ale wydajność jej spadła - stwierdziła połykajac kolejny kęs swojego obiadu. - Lara wspominała, że Michiru chodzi jak zbity pies. Mówiłam, że romanse źle wpływają na pracę.
- A Daisuke to niby był tutaj TYLKO w sprawch służbowych reprezentując nie swojego solistę? - wycedził w odpowiedzi.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ghanima
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1311
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/10

PostWysłany: Czw 16:26, 01 Kwi 2010    Temat postu:

Val, rąbnęłaś się przy numeracji. Twoja część była 26 Wink

___27___

Lucy przejrzała pobieżnie kartotekę Nobuhito i westchnęła głęboko przypominając sobie rozmowę z Darią sprzed godziny. Wyglądało na to, że współpraca z psychologiem nie jest spełnieniem marzeń dziewczyny... Lucy nie lubiła nikogo do niczego zmuszać, szczególnie że w zawodzie psychologa "uszczęśliwianie" kogokolwiek na siłę jest dużym błędem. Tym bardziej, gdy ten ktoś ma poważne problemy sercowe. Problem polegał na tym, że Alexei wyraźnie sobie życzył, żeby wszyscy specjaliści w jego ośrodku, którzy mogą w jakiś sposób ułatwić jego córce drogę na szczyt, właśnie to robili. Trening mentalny również znajdował się w katalogu.
- Usiądź. - powiedziała Lucy z uśmiechem, kiedy Dasza weszła do jej gabinetu z niepewną miną. - Wiesz po co tu jesteś?
- Nie bardzo. - Daria wzruszyła ramionami i usiadła w fotelu.
- Twój ojciec, prosił mnie, żebym w miarę swoich możliwości ułatwiła ci życie. - powiedziała Lucy
- To ciekawe, bo nie sądzę, by pani potrafiła to zrobić. - odparła Dasza ponuro.
- To się okaże. - Lucy posłała jej kolejny tajemniczy uśmiech. - Na początek mam dla ciebie propozycję.
- Jaką?
- Wiem, że uważasz, że nie jestem ci potrzebna. - powiedziała Lucy prosto z mostu - A ja nie zamierzam na siłę przekonywać cię, że być może jest inaczej. Chcę, żebyś wiedziała, że nie jestem twoim wrogiem i że nie zrobię niczego co w jakiś sposób mogłoby ci zaszkodzić. Rozumiesz to?
- Rozumiem... - mruknęła Dasza
- Zauważyłam, że od kilku dni chodzisz jak struta. - powiedziała Lucy - Nie oczekuję, że już teraz wyjaśnisz mi dlaczego tak jest, ale wiedz, że jeżeli zechcesz, możesz porozmawiać ze mną o wszystkim.
- Pani tak gada, bo to pani praca... - szepnęła Dasza odwracając wzrok
- To fakt, na tym polega moja praca. - przyznała Lucy - Ale to nie oznacza wcale, że nie jestem w tym co mówię szczera... ale wróćmy do tego, co mam ci do zaproponowania.
- Słucham.
- Twój ojciec oczekuje, że będziesz się ze mną spotykać dwa razy w tygodniu i że pod koniec miesiąca będziesz gotowa by rozpocząć trening mentalny. - powiedziała Lucy
- Po co mi to? - spytała buntowniczo Daria
- Wiesz na czym polega trening mentalny i wiesz do czego mniej więcej służy. - odparła Barfield - Do czego jest potrzebny akurat tobie? Tego jeszcze nie wiem, bo nie znamy się wystarczająco dobrze. Obiecuję ci jednak, że pod koniec miesiąca dostaniesz odpowiedź na swoje pytanie. Dlatego proponuję następującą umowę. Do końca miesiąca, czyli przez kolejne trzy tygodnie, co trzy dni będziemy się tu spotykać na czterdziestopięciominutowe sesje w czasie których będziesz mogła mi opowiadać o wszystkim, o czym będziesz miała ochotę. Oczywiście treść tych rozmów pozostanie między nami. Oprócz tego, będę obserwować cię na treningach, porozmawiam z Barbarą i z Santino i wspólnie poszukamy obszarów, w których można jeszcze poprawić twoje funkcjonowanie jako zawodniczki. I wtedy, kiedy będę już mieć zarysowany twój profil psychologiczny, opowiem ci jaki trening mentalny mam ci do zaoferowania. Jeżeli uznasz, że ci on odpowiada, zaczniemy pracę. Jeżeli nie, to nie. Tylko będziesz musiała sama powiedzieć swojemu ojcu, że nie uważasz naszej współpracy za konieczną. Ja nie będę do niczego cię zmuszać. - Daria słuchała tej przemowy z nieodgadnioną miną.
- Brzmi uczciwie - powiedziała w końcu
- Też tak sądzę. - uśmiechnęła się do niej Lucy
- Ale ja nie mam trzech tygodni. - powiedziała nagle Daria - Muszę wracać do Petersburga.
Lucy spodziewała się czegoś w tym guście. To co działo się z Daszą, wyglądało na poważny problem.
- Przyjaciółka w potrzebie, czy chłopak na skraju załamania nerwowego? - zapytała tylko Lucy
- S...skąd pani... Sonny pani powiedział. - Dasza nie zapytała tylko stwierdziła
- Nie. Nie rozmawiałam z nim. Sama się domyśliłam. Też kiedyś miałam szesnaście lat i też musiałam wyjechać z rodzinnego miasta zostawiając za sobą wszystko.
- Czyli rozumie pani, że nie mogę tu zostać. - Daria wybuchnęła płaczem - Nie mogę tu siedzieć i normalnie trenować, kiedy Nikita... - nie dokończyła, bo wstrząsnął nią spazm szlochu
Lucy bez słowa podała jej paczkę chusteczek.
- Opowiesz mi o nim? - zapytała cicho, kiedy Dasza wreszcie się wypłakała
- Nikita to mój chłopak... gra w hokeja... ale to już nie potrwa długo... - tu dziewczyna znów zalała się łzami
- Dlaczego? - zapytała cicho Lucy
- B...bo jeeeego o...ooojcieeeec go za...za...zabije! - wyszlochała Daria
Z późniejszych strzępków słów, które wyrzucała z siebie Dasza, Lucy zrozumiała, że ojciec Nikity to alkoholik, który znęca się nad synem. Że ostatnio chłopak przez trzy dni nie dawał znaku życia, bo ojciec zabrał mu telefon i Dasza umierała ze strachu, że stało się coś naprawdę strasznego.
- Nikita jest najmłodszy z całego rodzeństwa, jego matka choruje, cały czas jest w szpitalu... jego ojciec nie ma na kim się wyżywać, bo Anastazja i Olga dawno wyprowadziły się z domu, a Nikita nie ma gdzie uciec... - skończyła opowiadać Daria
- Ktoś o tym wszystkim wie?
- Tylko Santino. No i teraz pani.
- Jeżeli pozwolisz, porozmawiam z Sonnym i spróbujemy coś wymyślić. - powiedziała Lucy
Daria pokiwała tylko głową.
- Możesz tu zostać jak długo zechcesz, żeby doprowadzić się do porządku. - Powiedziała Barfield do zapłakanej dziewczyny. - Dziś już nikogo tutaj nie przyjmuję, ale muszę przejść do swojego biura, to jest za tymi drzwiami. Gdybyś mnie potrzebowała, to będę właśnie tam. Jak będziesz wychodzić, zapukaj te drzwi, żebym wiedziała, że mam zamknąć gabinet.
- Dobrze. - szepnęła Daria i sięgnęła po kolejną chusteczkę. Lucy weszła do biura w samą porę, bo dosłownie chwilę później Walentyna przyniosła jej papiery Nobuhito.
Kiedy pani prezes wyszła, ciche pukanie do drzwi od strony gabinetu oznajmiło Lucy, że Dasza wyszła. Barfield sięgnęła po telefon i wykręciła numer Santino.
- Sonny, tu mówi Lucy. Mógłbyś wpaść na chwilę do mojego biura? - zapytała - Wiem, że jest już późno, ale musimy porozmawiać. Chodzi o Daszę.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ghanima dnia Pią 14:55, 02 Kwi 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Piscess
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 640
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: ul. Możajska

PostWysłany: Czw 23:40, 01 Kwi 2010    Temat postu:

Niech żyje integracja....

__28__
-Powiedziałeś im? - zapytała Lucy z niedowierzaniem, gdy w jej gabinecie znalazła się cała trójka: Sonny, Tom i Barbara.
-Lucy, to nie jest jej prywatna sprawa. W grę wchodzi inna rodzina - powiedział Tom. Był to ten sam argument, którego użył przeciwko Barbarze. Ojciec Nikity, jakkolwiek by go nie traktował, wciąż był jego ojcem.
-Tom, jesteś Amerykaninem, trochę wiary - dogryzła mu Barbara, używając jego własnych słów - Tą sytuację da się rozwiązać...
-Z całą pewnością, - przerwał jej - ale nie tak. To nie jest Władywostok!
Barbara otworzyła usta, ale nie zdołała nic odpowiedzieć. Tom był wściekły, jednak gdy później ochłonął, bardzo żałował, że dał się w ten sposób ponieść emocjom.
-Musimy się zastanowić, co jest najlepsze dla Daszy - powiedział Santino - Rozmawiałaś z nią, więc na pewno... - zawiesił głos, patrząc błagalnie na Lucy.
-Cóż, wydaje się być bardzo zaangażowana emocjonalnie w ten związek - odparła pani psycholog.
-Ale ona ma szesnaście lat, nie zapominajcie. On tu przyjedzie, złamie jej serce czy coś, a my będziemy mieć z tego same problemy...
-Wciąż mi się wydaje, że możemy uratować tego chłopaka, angażując się minimalnie - powiedziała Barbara.
-Jak? - zapytała Lucy.
-Nie pytaj! - zaprotestował Tom, ale Barbara go zignorowała.
-Wystarczy porozmawiać z Grigorijem Stiepanowiczem - odparła spokojnie - Trenerem Archaniołów Archangielska. Niech weźmie siedemnastolatka na testy. To go uwolni z Petersburga, Daria nie będzie wpadać na bandy...
-Przepraszam, ale po pierwsze: dlaczego jego ojciec miałby się na to zgodzić?
-Dostanie pieniądze za młody talent.. stypendium sportowe czy coś...
-Od kogo niby?
-Zrzucimy się - wzruszyła ramionami.
Tom parsknął.
-A jeśli on jest kiepski w tego hokeja?
Barbara zaniemówiła.
-To do czasu, aż Grigorij to zauważy, może Nikita przynajmniej skończy 18 lat - zauważyła Lucy.
-Albo zostanie zięciem Yagudina - dopowiedział nieśmiało Sonny.
Popatrzyli po sobie. Nawet Tom musiał przyznać, że to brzmiało, jak plan.
~
-Co tu się dzieje? - zapytała zaciekawiona Walentyna, gdy popchnęła uchylone drzwi do pokoju kardy znajdującym się przy treningowym lodowisku i zobaczyła w jaskrawym świetle kontrastującym z ciemnością całego ośrodka czwórkę swoich pracowników siedzących na kanapach. Na stoliku stały szklanki i talerze, pośród których zauważyła również napoczętą butelkę szkockiej. Ich śmiech słychać było aż na korytarzu.
-Siadaj! - Tom zrobił jej miejsce koło siebie. Alkohol sprawił, że zapomniał, że ich relacje stały się ostatnio chłodne. Zapomniał również zapytać, skąd to pani prezes wracała w środku nocy. Jako jedyny z całej czwórki miał pewne podejrzenia. Walentyna zdjęła płaszcz i usiadła. Santino nalał jej szkockiej i wrócił do przerwanego wątku.
-I on mi mówi, że idzie naskarżyć do organizatorów i że mnie zdyskwalifikują!
Wszyscy roześmiali się. Opowieść dotyczyła młodego Plushenki, który nie potrafił odróżnić kadry od zawodników, bo nic poza końcem jego własnego nosa go nie interesowało. Tom, Sonny i Barbara znali mnóstwo anegdot z szatni na zawodach mniej-więcej z tego samego okresu. Ale ani Lucy, ani Walentyna nie poprzestały na słuchaniu. Ani na tym jednym drinku, który trzymały w ręce.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ghanima
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1311
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/10

PostWysłany: Pią 2:12, 02 Kwi 2010    Temat postu:

Robi się interesująco i bardzo mi się to wszystko podoba, ale mam jedną uwagę dotyczącą miejsca... Cały czas była mowa o tym, że Yags wraca do Moskwy, więc ja założyłam, że mieszkał z rodziną właśnie tam i dlatego w rozmowie z Lucy, Dasza chce wracać do Moskwy. A teraz wychodzi na to, że Nikita jest w Petersburgu. Może ustalmy jak to w końcu jest, żeby nam się czasoprzestrzeń nie musiała zakrzywiać Wink

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Piscess
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 640
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: ul. Możajska

PostWysłany: Pią 12:07, 02 Kwi 2010    Temat postu:

Ale jak się wrócisz na początek to Dasza nie mieszka z rodziną w Moskwie, bo trenuje ją Alexei Urmanov czyli jest w Petersburgu (ona nawet jęczy, że nie chce do Archangielska, bo w Pitrze są koleżanki, a nie mama, Liza i inne... liczne potomstwo Wink )

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ghanima
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1311
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/10

PostWysłany: Pią 14:54, 02 Kwi 2010    Temat postu:

OK... jakoś mi to musiało umknąć. Zmienię w swojej części na Petersburg i ustalone Wink

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Valka
Administrator
Administrator



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1629
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/10

PostWysłany: Pią 16:05, 02 Kwi 2010    Temat postu:

Sorry, za kopniętą numerację, spisywałam z poprzedniej części i zapomniałam dodać 1 xD.

__29__
- Walentynko kochana - Tom po kolejnej anegdocie, po której wszyscy wybuchneli gromkim śmiechem zatoczył się lekko w kierunku Walentyny siedzącej na kanapie. Usiadł, a raczej rzucił się na ową kanapę, tuż obok pani prezez z taką siłą, ze ta aż podskoczyła, a połowa zawartości jej szklaneczki znalazła się na podłodze. - Och, przepraszam, doleję ci... - próbował sięgnąć po butelkę na nieco oddalonym stoliku, ale gdy już usiadł, nie bardzo był w stanie się podnieść i tylko zamachał w powietrzu w kierunku stolika, jakby butelka w magiczny sposób sama miała do niego przylecieć.
- Nie trzeba Tom, ja już wystarczajaco dużo dzisiaj wypiłam. Jutro znowu będę nieprzytomna. Albo dzisiaj - spojrzała na złoty zegarek na ręce. 2:48.
- Walentynko kochana - hik! - powiedzże ty mi, czemu ostatnio jesteś dla mnie taka niedobra? - spytał Tom robiąc minę biednego spanielka.
- Bo sie puszczasz - skwitowała Walentyna i odpaliła papierosa. Nie paliła. Chyba, że w bardzo wyjątkowych sytuacjach, albo bardzo stresujacych. Tutaj była mieszanka.
- Ja się puszczam??? - miał do tego dodać, że "przecież to nic wielkiego, zaliczyłem pannę i koniec", ale zamiast tego, alkohol skierował jego tok myślenia na inne tory. - A ty to niby co? Skąd wcześniej wróciłaś? Może nie od Daisuke, tego Antonia, który zdradza swoją żonę?
CHLAST!!!
To, co zostało w szkalnce Walentyny teraz ociekało z twarzy kompletnie zaskoczonego lekarza, a na oku kwitła mu dorodna śliwka, łącznie ze wzorkiem krysztalu na szklance odbitym jak pieczątka. Barbara, Sonny i Lucy siedzący w drugim kącie aż przestali się śmiać z kolejnego dowcipu i zapadła niezręczna cisza, aż w końcu trzasnęły drzwi. Walentyna wyszła.
- Oj, chłopie, nie wiem, coś nabroił, ale coś mi się zdaje, że masz przerąbane u naszej pani prezes - stwierdził Sonny.
- Ale co ja takiego zrobiłem?! - Tom znów przybrał minę zbitego spanielka, tym razem w wersji depresyjnej.
- Naprawdę nie wiesz? - dla Lucy ten fakt był tak oczywisty, jak to, że Tom siedzi przed nią.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ghanima
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1311
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/10

PostWysłany: Pią 22:39, 02 Kwi 2010    Temat postu:

__30__

Następnego ranka towarzystwo boleśnie odczuło skutki nocnego pijaństwa. Barbara, która wczoraj jako jedyna nie piła, była rano w świetnym humorze, ale Sonny pokazał się światu dopiero późnym popołudniem, a Tom nie pokazał się wcale. Lucy obudzona bladym świtem przez swoje domagające się matczynej uwagi dziecko wyglądała jak zombi, kiedy Daria znalazła ją w stołówce.
- Rozmawiała pani z Santino? - zapytała
- Tak. Ale on wcześniej rozmawiał, z Barbarą i z Tomem, więc oni też już wiedzą. - Powiedziała Lucy zanim zdążyła zastanowić się czy warto kablować, że Sonny zdradził choreografce i lekarzowi tajemnicę. Na Daszy jednak ta informacja nie wywarła większego wrażenia i Barfield domyśliła się, że dziewczynie jest już wszystko jedno, kto będzie wtajemniczony w całą sprawę, jeżeli tylko zaowocuje to rozwiązaniem problemu.
- Nikita zadzwonił do mnie dzisiaj rano. - powiedziała Daria - Mówi, że wszystko jest ok, ale mnie nie chce się w to wierzyć... chyba mówi tak, żebym się nie martwiła...
- Nie chcę robić ci złudnej nadziei, ale spróbujemy jakoś w tej sprawie zadziałać. - powiedziała Lucy przypominając sobie wczorajsze pomysły Szerewiczowej na ściągnięcie Nikity do Archangielska
- Naprawdę?
- Nie obiecuję, że coś z tego wyjdzie, ale obiecuję, że spróbujemy. - powiedziała poważnie Lucy - Tymczasem, wiem, że to niełatwe, ale postaraj się skupić na swoich zajęciach.
- Dzisiaj chwilowo nie mam zajęć, bo Sonny gdzieś przepadł - zauważyła dziewczyna
- Do twojego treningu na pewno się znajdzie. - zapewniła Barfield, chociaż nie była pewna, czy może ręczyć za to, że Santino zwlecze się z łóżka w ciągu kolejnych pięciu godzin.
Dasza wzruszyła tylko ramionami i skierowała swoje kroki w kierunku stolika, przy którym siedziały wszystkie cztery córki Sinead, jedząc późne śniadanie i rozmawiając o czymś z ożywieniem.

~

Walentyna siedziała w swoim gabinecie tępo wpatrując się w ścianę. Głowa jej pękała tak jak jeszcze chyba nigdy w życiu, a wściekłość na Toma była wciąż na niebotycznie wysokim poziomie.
- Jak on w ogóle mógł oskarżać mnie o to, że poszłam do Takahashiego! - kipiała z oburzenia
Wiedziała jednak doskonale, że lekarz nie pomylił się aż tak bardzo... bo to, że w pewnym momencie pani prezes miała ochotę znaleźć się w objęciach Dai-chana, było faktem. Po to wyszła wczoraj wieczorem, ale kiedy znalazła się pod jego hotelem, nagle uznała, że to wszystko jest zupełnie bez sensu. Posiedziała sobie zatem na ławce, zapaliła papierosa (ostatnio jak na osobę niepalącą zdarzało jej się to zdecydowanie zbyt często), podumała nad sensem życia, a kiedy dostatecznie zmarzła, wróciła do ośrodka. Tylko tyle... nic więcej...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ghanima dnia Sob 0:43, 03 Kwi 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Piscess
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 640
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: ul. Możajska

PostWysłany: Sob 0:15, 03 Kwi 2010    Temat postu:

Gabi, nie znęcaj się nad Tomem tak bardzo Razz Wink
Monika, proponuję "tylko Barbara, która wczoraj nie piła, była rano w świetnym humorze", bo na razie nie chcę, żeby w ogóle się zbliżała do alkoholu. Mam pomysł na jej uzależnienie Wink
Nowa część jutro Twisted Evil


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ghanima
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1311
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/10

PostWysłany: Sob 0:42, 03 Kwi 2010    Temat postu:

Już zmieniam, wedle życzenia Wink

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Piscess
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 640
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: ul. Możajska

PostWysłany: Sob 18:48, 03 Kwi 2010    Temat postu:

Dzięki (: O tym właśnie moja część. Przepraszam za opóźnienie i za to, że ona nie rozwija żadnych innych wątków... Wy tej sceny oczywiście też nie musicie kończyć (:

__31__
Dasza śmigała po lodzie, robiąc okrążenia.
-Jak myślisz, możemy dać jej poskakać dzisiaj? - zapytała Barbara.
-Możemy spróbować... - odparł nieśmiało.
-W razie czego to chętnie zobaczę zeszłoroczne spirale.
-A! zapomniałem ci powiedzieć - przypomniał sobie - Wtedy jak siedziałem z nią ostatnio w szatni, zauważyłem przypadkiem, że wewnętrzne drzwi jej szafki są wyklejone takim kolażem z różnymi łyżwiarzami... i wśród nich był Ilia Igłow!
Barbara drgnęła, ale zmusiła się do uśmiechu.
-Naprawdę? - zapytała, tylko żeby coś powiedzieć.
-W stroju z "Wrogów publicznych"! Widać Dasza była fanką twoich choreografii od dziecka - uśmiechnął się szeroko.
-To wyjaśnia, czemu nam się od początku tak dobrze współpracuje - odparła - A myślałam, że to ty jej naopowiadałeś jakichś bajek - zażartowała.
-To też zrobiłem - odparł z uśmiechem. Przepełniała go euforia, że może żartować z Barbarą jak równy z równym, mimo że wciąż czuł do niej ten sam szacunek, jak dziesięć lat temu i tego, że sam był fanem jej choreografii.
Po wykonaniu kilku prostych elementów, Daria została przywołana do bandy. Barbara próbowała jej wytłumaczyć, że zawodnik powinien być w stanie skoncentrować się na tym, co ma skoczyć, bez względu na okoliczności. Sonny przypomniał jej o ojcu, który na czas występu na tafli, zapominał nawet o rozdzierającym bólu. Wiedzieli, że starała się być dzielna. Łyżwiarka odjechała, by zaprezentować sekwencję spiral. Przez chwilę trwała zupełna cisza.
Sonny drgnął, gdy po chwili spojrzał na Barbarę. Specjalistka od choreografii z przerażeniem patrzyła na swoje własne dłonie. Nie mogła opanować ich drżenia. Po chwili zacisnęła je w pięści.
-Zaraz wracam - wyszeptała i odeszła.
-Może wezwę Toma? - krzyknął za nią Santino.
-Sama go znajdę - odparła i po kilku sekundach już jej nie było, a specjalista techniczny przybrał obojętny wyraz twarzy, żeby nie zdradzić nic Darii. Jak bardzo się zdziwił, gdy po niecałej minucie z drzwi, w których znikła Barbara, wyszedł Tom i pomachał trenującym, jak gdyby nigdy nic.
-Tom! - krzyknął Santino, zbliżając się - Barbara cię szuka!
-Serio? Przed chwilą się minęliśmy na korytarzu... - lekarz spoważniał, gdy zobaczył jego minę - Co się stało? - był prawie pewien, że zna odpowiedź.
-Nie wiem... jej ręce...
-Cholera! - zmełł Tom i pobiegł za nią.
Santino odwrócił się do Daszy i uśmiechnął się bezradnie.

-Nie! Nie! - wykrzyknął Tom, gdy wpadł do pokoju kadry. Nie zdążył. Barbara odstawiała na blat pustą szklankę. Miał pewność, że gdy podnosiła ją do ust, była pełna po brzegi. Butelka była pusta.
-Dlaczego? Ile już minęło? 6 dni?
-Daj mi spokój - jęknęła, gdy jeszcze mówił. Oparła się o ścianę. I zaraz zjechała po niej, siadając na podłodze.
-Co się stało? - zapytała Lucy, która weszła do pokoju. Obydwoje kucnęli przy Barbarze.
-Nic. Już mi lepiej - powiedziała. Pani psycholog powoli orientowała się, co zaszło.
-Zawsze tak miałaś? - zapytał lekarz. Ze zdziwieniem spostrzegł łzy w jej oczach.
-Nigdy. Zawsze byłam w stanie powiedzieć sobie, że dziś nie, bo jutro zajęcia z dziewięciolatkami. Ale widocznie nie umiem sobie tego mówić codziennie...
-Czyli masz nad tym kontrolę? Nad częstotliwością... To świetnie! A nad ilością?
-Nie wiem. Nigdy nie próbowałam - odrzekła z krzywym uśmiechem i podniosła się, nie chwytając się ręki, którą wyciągnął.
-Nie musi tak być... - zaczął, ale nie dała mu dokończyć.
-Tom, przecież nikt, jak ty, nie wie, że mam, co zagłuszać - popatrzyła mu w oczy. Tom przełknął. Bo wiedział.
-Jeśli będę mogła w czymś pomóc... - zaoferowała Lucy.
-Dzięki. Pójdę się położyć.
-Pozwolisz, że cię odprowadzę - Tom powiedział tonem nieznoszącym sprzeciwu.
-Lepiej daj mi coś na sen - odparła.
-Może arszenik? Jak dodasz środki nasenne do tego, co już masz w żyłach...
-Okej, poradzę sobie - odpowiedziała i znikła w drzwiach.
-Czekaj! - Tom rzucił się za nią.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Piscess dnia Sob 20:32, 03 Kwi 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Valka
Administrator
Administrator



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1629
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/10

PostWysłany: Śro 8:38, 07 Kwi 2010    Temat postu:

__32__
Walentyna w tym czasie próbowała skoncentrować się na kontaktach, które umożliwiłyby sprowadzenie Nikity do ośrodka. Kolejno wydzwaniała do trenera miejscowej drużyny, trenera w Petersburgu, kilku działaczy tu i tam, wydała cały stos poleceń zabieganej Kyoko, przerywając te wszystkie zabiegi co jakiś czas szklaneczką z aspiryną.
- Od dzisiaj koniec z alkoholem - powiedziała do siebie, gdy wszystkie ważniejsze telefony miała za sobą. Odstawiła pustą szklankę i podeszła do okna. Miała nadzieję, że Nikita szybko się wprowadzi, a Daria przestanie się dołować na treningach. W końcu najważniejszy był jej komfort, jak dla kandydatki na najwyższe stopnie podium w kolejnym sezonie. Po chwili zadzwonił telefon.
- Jak możecie robić coś takiego bez mojej wiedzy?! - rozległ się krzyk po drugiej stronie. - Zapomniałaś już, kto jest właścicielem tego ośrodka?!
Alexei był nieprzeciętnie zdenerwowany. Walentyna musiała odsunąć słuchawkę na całą długość ramienia, jego krzyk powodował, że ból głowy powracał z potrójną mocą.
- Opanuj się, o co ci chodzi?
- O Nikitę! Właśnie dzwonił do mnie znajomy trener z Pitra i dziękował mi za przeniesienie tego chłopaka do mojego ośrodka! A ja nic o tym nie wiem!
"I pewnie boli cię, że wyszedłeś na idiotę", pomyślała pani prezes, a na głos odpowiedziała:
- Twoja córka omal nie rozwaliła sobie swojej ślicznej głowki tylko dlatego, że jego tu nie ma, jeśli chcesz mieć córkę-mistrzynię, to pozwól jej mieć czasem normalne życie poza lodem, bo nawet Lucy jej nie pomoże.
- NIE MA MOWY!!! - ryczał szanowny ojciec tonem absolutnie nie znoszącym sprzeciwu. - Ten chłopak ją omotał! To psychopata, jak jego ojciec! Nie pozwól, aby go sprowadzono! Odwołaj wszystko!
Po czym Alexei się rozłączył z głośnym trzaskiem słuchawki, wywołując kolejną falę bólu w głowie Walentyny. Westchnęła ciężko, spojrzała w sufit w geście niemocy, ale to znów spowodowało ból, więc zamknęła oczy, postała przez chwilę, po czym wyszła z gabinetu, rzucajac tylko do Kyoko:
- Powstrzymaj transfer Nikity, przynajmniej tymczasowo, do wyjaśnieia pewnych sytuacji. Na moim biurku masz wszystkie potrzebne telefony... - Kyoko skłoniła się i natychmiast zabrała się do wykonywania polecenia pani prezes, a ta skierowała się do pokoju kadry.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Valka dnia Śro 8:42, 07 Kwi 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ghanima
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1311
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/10

PostWysłany: Śro 12:50, 07 Kwi 2010    Temat postu:

___33___

Daria po wczorajszym telefonie Nikity, w którym informował ją o tym, że Archanioły Archangielska wyraziły zainteresowanie jego grą, dziś od samego rana była cała w skowronkach. Lucy z satysfakcją zauważyła poprawę nastroju swojej młodej "klientki" i, gdy dziewczyna zjawiła się o poranku w jej gabinecie, sama nie kryła zadowolenia.
- Widzę, że możemy rozpocząć konstruktywną pracę. - powitała dziewczynę z uśmiechem
- Skoro musimy. - Daria posłała pani psycholog perskie oko i rozsiadła się wygodnie w fotelu.
- No dobrze moja droga. - zaczęła Lucy - Mam nadzieję, że pamiętasz naszą umowę. Na początek umawiamy się na sześć kolejnych spotkań, to dzisiejsze liczę jako pierwsze, a potem zawieramy następny kontrakt na regularną pracę nad twoim umysłem sportowca, albo kończymy współpracę i ty informujesz o tym Alexeia.
Dasza pokiwała głową.
- Ten ostatni dodatek mi się nie podoba. - mruknęła - Ale skoro tak się umówiłyśmy, to niech będzie. - powiedziała - Swoją drogą, to jest z pani strony bardzo sprytne. - dodała po chwili milczenia - To zwiększa prawdopodobieństwo, że jednak się zgodzę na tę psychologiczną szopkę.
Lucy westchnęła. Szczerze mówiąc po ostatnich kilku rozmowach z Darią, które dotyczyły przede wszystkim Nikity i jego problemów, pani psycholog miała nadzieję, że Dasza się do niej przekona. Najwyraźniej, to nie było takie proste.
- To nie jest tak, że ja pani nie lubię. - powiedziała nagle Daria widząc lekkie wahanie w oczach Lucy - Po prostu nie jestem przekonana do psychologii... Sport to sport. Liczy się siła mięśni i sprawność fizyczna.
- Obawiam się, że nie doceniasz pewnych czynników psychologicznych. Najprostszy przykład to stres, trema, problemy osobiste, które mają znaczący wpływ na jakość wykonywanych elementów, o czym przekonałaś się ostatnio. - tu spojrzała znacząco na Daszę.
- W porządku. - powiedziała dziewczyna - Przejdźmy przez te sześć spotkań, a potem się zobaczy.
- Dobrze. W takim razie zacznijmy. Na początek chciałam zapytać po co trenujesz łyżwiarstwo figurowe.
- Co to jest za pytanie?
- Bardzo ważne. Musimy poznać na nie odpowiedź jeżeli chcemy pójść dalej. - wyjaśniła Lucy
- No dobrze... trenuję bo zawsze chciałam być taka jak tata. Zawsze tak było. Liza jest córeczką mamusi. Ja jestem córeczką tatusia. Mama nie chciała, żebyśmy jeździły na łyżwach... mówiła, że sport to wspaniała sprawa, ale ona wolałaby, żeby jej dzieci miały "normalne" życie... nie chciała, żeby ciążyła na nas presja i takie tam... Liza zawsze się mamy słuchała... zresztą jej chyba nigdy łyżwiarstwo nie pociągało. Ale ja to co innego... Nie ma pani pojęcia jaki tata był szczęśliwy jak mu powiedziałam, że ja chcę jeździć na łyżwach. Miałam wtedy pięć lat i pamiętam, że byliśmy wtedy wszyscy razem na ślizgawce, bo oczywiście w ramach rekreacji obie z Lizą bywałyśmy zabierane na lodowisko. Tata przekonał mamę, żeby się zgodziła... i... jestem tym kim jestem. Od początku chciałam jeździć solo, jak tata. Żałowałam nawet, że nie jestem chłopcem i raczej nie nauczę się poczwórnych skoków, ani aksla z trzema obrotami...
- Ale się nauczyłaś - wtrąciła Lucy z uśmiechem
- Aksla tak... ale poczwórnych nie skaczę i już raczej nie będę tego robić...
- No dobrze. Odpowiedziałaś mi na pytanie dlaczego zaczęłaś jeździć na łyżwach. Od tego pytania zaczynam zwykle pracę z dziesięciolatkami, żeby potem powoli dojść do tego co mnie interesuje. Ty jesteś starsza. - powiedziała Lucy - Moje pytanie brzmiało: po co jeździsz na łyżwach teraz, kiedy masz szesnaście lat, kiedy jesteś mistrzynią świata juniorów i umiesz skakać potrójnego aksla.
Daria milczała.
- Nie musisz odpowiadać mi teraz. - powiedziała pani psycholog zerkając na zegarek - Tym bardziej, że nasz dzisiejszy czas się kończy, a ty masz zaraz trening. Ale przemyśl to sobie dobrze i odpowiesz mi kiedy spotkamy się za trzy dni, czyli w czwartek o tej samej porze.
Dasza skinęła głową na znak, że rozumie, a potem wstała i wyszła z gabinetu zastanawiając się nad tym czym "po co" różni się od "dlaczego".
Chwilę później do gabinetu wkroczyła Walentyna.
- O, witam panią prezes. - uśmiechnęła się Lucy
- Mamy problem. - rzekła Nakamura bez powitania.
- Jaki?
- Yagudin nie zgadza się na tego Nikitę. Twierdzi, że chłopak jest psychopatą.
Barfield westchnęła
- Czy Yagudin jest psychiatrą? Albo psychologiem? Powiedz mu, żeby nie wydawał wyroków w sprawach na których się nie zna.
- Sama mu to powiedz, jak jesteś taka mądra. - Walentyna opadła na fotel i skrzyżowała ręce na piersi
- Żebyś wiedziała, że mu powiem. Tymczasem ani słowa Daszy, bo wszystko nam się całkiem posypie.
- Masz mnie za idiotkę? - chciała wiedzieć pani prezes - Jasne, że nic jej nie powiem. Minęłam się z nią przed chwilą na korytarzu. Od miesiąca nie widziałam jej w tak dobrym humorze. Uważasz, że odważyłabym się to psuć?
- Nie, no oczywiście, że nie. Ale taki Sonny na przykład, to jest straszna papla. Sama dobrze wiesz, jak trudno jest mu trzymać język za zębami.
- Wiem... dlatego on jeszcze nic nie wie. Przyszłam z tym najpierw do ciebie.
- Rozumiem. Jeszcze dziś zadzwonię do Alexeia. Pogadam z nim i spróbujemy wypracować jakiś kompromis.
- Życzę powodzenia, chociaż jakoś nie bardzo w nie wierzę. - mruknęła Walentyna
- Nie martw się. Powalę go psychologiczną argumentacją, a jak nie podziała, to zawsze pozostaje szantaż. - powiedziała Lucy puszczając do pani prezes perskie oko.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ghanima dnia Czw 16:15, 08 Kwi 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Piscess
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 640
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: ul. Możajska

PostWysłany: Śro 19:44, 07 Kwi 2010    Temat postu:

Yags oszalał Cool Laughing

__34__
Lucy wyszła z gabinetu i zabrała Charliego na plac zabaw znajdujący się przed ośrodkiem. Pomyślała, że niedługo, gdy tylko się ściemni, zabierze go do kąpieli.
-Piaaach! - ucieszył się chłopiec na widok piaskownicy i pobiegł korytarzem w kierunku wyjścia ze swoimi zabawkami. Drzwi bezszelestnie rozsunęły się przed nim. Mama podążyła.
-Cześć...
Lucy spojrzała w bok. Oparta o ścianę budynku stała Barbara, dokańczając papierosa.
-Cześć. Dasza pobiegła już na trening...
-Wiem. Sonny z nią jest - powiedziała spokojnie.
-Jak się czujesz? - zapytała nieśmiało.
-Dobrze - odparła, choć w tej sytuacji nie za wiele to znaczyło. Ruszyły w kierunku piaskownicy - Czy to prawda, że Nikita nie przyjedzie?
Lucy przewróciła oczami.
-Na razie wiemy tylko, że Alexei jest temu przeciwny...
-No właśnie - Barbara rozłożyła ręce, posyłając jej znaczące spojrzenie.
-Hej, chyba ty nie straciłaś wiary...
-Mamooo... babaaaa! - rozległo się z dołu.
-Śliczna synku, zrób jeszcze jedną - powiedziała Lucy.
-Powiedzmy, że przyjęłam do wiadomości, że Tom może mieć rację - Barbara kontynuowała rozmowę.
-Bo miał rację w jednym? - zauważyła, ale nie chciała zmuszać jej do rozmowy o tym, co stało się wczoraj - Ale, czekaj, skąd ty to w ogóle wiesz? - zaciekawiła się.
-Tak, Tom miał rację tylko w jednym drobnym szczególe, jakim jest syndrom abstynencyjny - zadrwiła - A wiem, bo dobry doktor rozmawiał z Walentyną. Na mój temat. I powiedziała mu, że jeśli nie trzeba mnie natychmiast odwieźć do szpitala, to ona nie ma teraz czasu się tym zajmować.
Lucy otworzyła usta, ale Barbara nie dała sobie przerwać.
-Dla mnie to oczywiście idealne rozwiązanie, ale dało mi do myślenia. A niby z czym moglibyśmy mieć problemy? Oda senior i Oda junior lądują już jutro o świcie...
-Gratuluję trafnej dedukcji - odparła Lucy, podając synkowi grabki, które wyrzucił z piaskownicy.
-Dzięki. Widać abstynencja mi nie służy. Ale, cóż: nie mów, że nie próbowałam - uśmiechnęła się.
-Barbaro, jeśli chcesz o tym porozmawiać, to zróbmy to w jakiś mniej zakamuflowany sposób... - zniecierpliwiła się pani psycholog.
-Nie chcę - odpowiedziała poważnie - Ale chcę cię prosić o przysługę.
-Słucham.
-Dla Walentyny Tom ma teraz całkowitą możliwość odesłania mnie z tego ośrodka, gdy tylko stwierdzi, że... już czas. Chciałabym, żebyś też od czasu do czasu... też rzuciła okiem... Dla dobra Daszy i innych podopiecznych...
-Czy aby nie chce cię za wcześnie spisać na straty?
-Albo raczej zbyt późno - popatrzyła jej w oczy. Po chwili ciszy Lucy kiwnęła głową - No, to ja lecę do Daszy!
Schyliła się, pogłaskała Charliego po główce i po chwili znikła we wnętrzu ośrodka.


___
Od razu mówię, że Barbara prosi Lucy o to nie z tego powodu, że ją uważa za eksperta od uzależnień, tylko na raczej przyjacielskim poziomie. A w ogóle to Barbara jest bardzo dobrze funkcjonującą alkoholiczką, uważającą to za raczej za styl życia niż za chorobę, uzależnioną raczej psychicznie, niż ficzyznie (chociaż 6 "heroicznych" dni bez ani kropli skończyły się tak jak się skończyły... co zresztą ją samą też przeraziło) uznaje to za sposób radzenia sobie z traumatycznymi doświadczeniami z Władywostoku, czyli jak się dobrze bawi z kolegami z ośrodka to nie musi nawet pić z nimi. Tyle Wink


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Piscess dnia Śro 19:52, 07 Kwi 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ghanima
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1311
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/10

PostWysłany: Śro 23:16, 07 Kwi 2010    Temat postu:

Mnie się bardzo podoba Wink

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Piscess
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 640
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: ul. Możajska

PostWysłany: Śro 23:33, 07 Kwi 2010    Temat postu:

Dzięki Very Happy A w ogóle to zapomniałam gdzieś wcześniej skomentować, że widzę w głowie wszystkie rozmowy Daszy z Lucy... Jej angielski - niezły jak na 16letnią sportsmenkę, ale z takim ciężkim rosyjskim akcentem i dystyngowane "I say, my dearest" lady Barfield Cool

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Yagudinish Threads Strona Główna -> Art Works Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4 ... 20, 21, 22  Następny
Strona 3 z 22

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin