Forum Yagudinish Threads Strona Główna Yagudinish Threads
Alexei Yagudin & Stuff
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Avatar
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 11, 12, 13 ... 20, 21, 22  Następny
 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Yagudinish Threads Strona Główna -> Art Works
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Piscess
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 640
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: ul. Możajska

PostWysłany: Pon 18:47, 01 Lis 2010    Temat postu:

__142__
-Dasza! - krzyknął Sonny, widząc, jak dziewczyna w biegu ociera łzy i znika w drzwiach budynku. Pobiegł za nią, starając się oddychać głęboko. Dopadł ją już przy bramie.
-Czekaj! - wydyszał - Co się stało?
-Bo tata... nie pozwala mi zadzwonić do Nikity! Soooonny.... - załkała, nie popatrzyła mu w oczy.
-Już dobrze - objął ją - no co ty...
-Sonny zabierz mnie stąd! Nie mogę tu być, nie mogę... Błagam cię...
-Dobrze - powiedział po chwili, gdy wtuliła się w jego klatkę piersiową.
-Co? - zdziwiła się, ocierając oczy.
-Zabiorę cię - potwierdził - tak, jak kiedyś obiecałem. Poczekaj tu. Zostawiłem drugi kask w pokoju.
~
Barbara wpatrywała się w jeden punkt na czyściutkiej tafli. Zamknęła oczy. Teraz zamiast jednej białej plany widziała jedną czarną. Ale rysunek choreografii Daszy był wyraźniejszy niż wcześniej. Usłyszała kroki i odwróciła się. To był Santino.
-Barbaro Władimirowno - jęknął - wybacz mi... ja...
-No, szczerze to myślałam, że tą fazę mamy już za sobą - skomentowała. Sonny spóźnił się prawie pół godziny na ich supertajny trening.
-Pobiegnę się przebrać - powiedział, z nadzieją, że nie wszystko jeszcze stracone.
-Nie ma po co - odparła. Przy bandzie pojawił się Paweł z dwoma kubkami herbaty - Dziękuję.
-Cześć - trener powiedział po polsku.
-Ale dlaczego? Ja już się więcej nie spóźnię. To chodziło o Daszę, bo Dasza...
-Nie, nie o to chodzi - uśmiechnęła się - Kyoko pozmieniała grafik. Ten czas zarezerwowany jest dla najmłodszego z Joubertów. Musimy się tu zakradać w innym terminie - mrugnęła.
-Cody całkiem nieźle się zapowiada - powiedział Paweł - nie sądzę, żeby sprostał wymaganiom ojca, ale praca z tym malcem to sama przyjemność. A ty? Barbara mówi, że chcesz wrócić do skoków?
-Tak, to dla mnie ważne, bo praca z Julienem nieźle się układa. Nie mam pojęcia, o co tyle paniki z tym jego lutzem, bo zwykle jest czysty. Więc niedługo pewnie zajmiemy się tym rittbergerem... Barbaro Władimirowno - zwrócił się do Rosjanki - Dziś wieczorem? Po północy?
-Sonny, myślę, że musisz odpocząć. Ostatnio za dużo biegasz... - nie chciała dodawać "spóźniasz się".
-Też tak sądzę - Tatiana dołączyła do towarzystwa zgromadzonego przy dziwnie pustej tafli. Wszyscy przywitali się - Nasz specjalista techniczny pracuje zdecydowanie zbyt ciężko ostatnimi czasy...
-Ale to w ogóle nie jest dla mnie problem - odpowiedział Sonny wciąż jeszcze bardzo ostrożnym rosyjskim.
-No tak, prawdziwy rycerz w lśniącej zbroi. Jestem ci winna podziękowania...
-Za co?
Pani prezesowa zignorowała to pytanie.
-Dasza wróciła z tej przejażdżki z bardziej poukładanymi myślami.
-Myśli pani, że dojdą do porozumienia z Alexei'em Konstantinowiczem?
-No cóż... Z moim mężem to nigdy nic nie wiadomo...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Valka
Administrator
Administrator



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1629
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/10

PostWysłany: Wto 18:52, 02 Lis 2010    Temat postu:

__143__
- Widziałeś??? - Walentyna kipiała gniewem. Gdyby wzrok zabijał, Yagudin niewątpliwie przez przypadek byłby już martwy.
- Widziałem i nawet rozmawiałem o tym z Chrisem przy śniadaniu - odparł Alexei zupełnie spokojnie. - Z tego co mówi, nie ma się czego obawiać, nie wiem, czemu tak się denerwujesz.
- Łarwo ci mówić - Walentyna spojrzała w jakiś odległy kąt, ukrywając tym razem smutny wzrok pod grzywką.Wszystko, co łączyło się z okresem przed śmiercią Yujiego bolało jak cała zbrojownia wbita w drobne ciało pani prezes. Nie mogła być spokojna.
- Będzie dobrze, nie przejmuj się - odparł beztrosko. Walentyna wysiliła się na uśmiech i wyszła.
~
- Pani prezes, tutaj są dokumenty do podpisu. Delegacja doktora Lorantego.
- Delegacja? - Wal spojrzała na Kyoko lekko nieprzytomnie. - Jaka delegacja?
Kyoko zmieszała się lekko.
- Noo, ta, na którą jedzie w tym tygodniu. Do Korei.
- Do Korei??? - Walentyna już zupełnie rozbudzona wzięła dokumenty, ale zamiast je podpisać pobiegła do Toma.
- Co to jest?! - spytała, wpadajac znów jak huragan do jego gabinetu.
- Wal, jestem trochę zajęty... - powiedział Tom, pochylajac się nad plecami Nobu.
- Nie będę ci przeszkadzać, tylko powiedz, co to za pomysł z tą Koreą!
- Byłaś tak zajęta załatwianiem spraw Joubertów, że sam się tym zająłem. Przepraszam, wiem, że powiniem spytać cię o zdanie, ale nie chciałem jeszcze dokładać ci obowiazków... - wyjaśnił spokojnie, rozbijając mocniej mięśnie Japończyka, który wraz z wpadnieciem Walentyny spiął się na leżance jak struna.
- Nie mogą przyjechac do nas? Kto to w ogóle jest? Na jak długo jedziesz?
- Dwa tygodnie. Pojutrze jadę. Ich nowy solista miał jakąś paskudną kontuzję, a nie chcą go tutaj wysyłać, jakieś problemy z formalnościami - wyjaśnił, nie przerywając masowania Nobu.
Pani prezes trochę się uspokoiła i z rezygnacją złożyła podpis na dokumentach.
- Zaniosę to Kyoko - powiedziała i wyszła.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ghanima
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1311
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/10

PostWysłany: Śro 20:33, 03 Lis 2010    Temat postu:

__144__

Lucy siedziała w swoim pokoju i porządkowała notatki z ostatnich sesji z Darią i Nobuhito, kiedy usłyszała pukanie do drzwi.
- Proszę! - zawołała wkładając kartki do segregatora i odkładając je do szuflady
Do gabinetu wszedł Chris.
- Cześć siostrzyczko. - przywitał się z uśmiechem - Mam dla ciebie nowiny. - oznajmił
- Tak samo optymistyczne jak ostatnio? - zapytała ponuro
- Wyobraź sobie, że zadzwonił do mnie Jason. - powiedział
- I co? - zapytała Lucy
- Oczywiście, ponieważ reprezentuje Moore'a, wie już o twojej tajemnicy i powiedział o niej także ojcu, ale to, moim zdaniem nie ma większego znaczenia...
- Dla mnie ma znaczenie tylko to, żeby moje dziecko nie stało się tematem numer jeden dla brukowców. - przerwała mu
- Wiem. - Chris skinął głową - I wiesz czego się dowiedziałem? Okazuje się, że dla Moore'a to też ma znaczenie. Może nie priorytetowe, ale jednak ma. Zatrudnił Jasona, ponieważ nazywa się Barfield. Liczył na to, że jego adwokat poprowadzi sprawę z należytą delikatnością.
- I Jason ci to powiedział? - zapytała z niedowierzaniem Lucy
- Wyobraź sobie, że tak. - potwierdził Chris - Ale, jak powiedziałem, dla Moore'a sprawa jest ważna, ale nie aż tak ważna by się dla niej poświęcać, więc Jason przekonał go, że bez poświęcenia się nie obejdzie.
- Nie wierzę, że Jasonowi zebrało się na takie zwierzenia. - Lucy pokręciła głową
- Nie zadzwonił, żeby się zwierzać. Tylko żeby nas uprzedzić, że oskarżenie zamierza wezwać cię na świadka w procesie i prawdopodobnie zadzwonią do ciebie lada dzień.
- Po co Jason mnie o tym uprzedza? - chciała wiedzieć Lucy
- Ostrzega, że jeżeli powiesz cokolwiek, by pogrążyć Tony'ego, oni pogrążą ciebie. I... Charlie zaistnieje... medialnie.
Zapadła cisza, którą przerwało pukanie do drzwi.
- Proszę! - zawołała Lucy, gdy odzyskała mowę
Do pokoju weszła Carrie, prowadząc za rękę Charliego.
- Przyprowadziłam młodego. - oznajmiła - Trening dzieciaków dzisiaj był trochę krótszy, bo pan Żarski został pilnie wezwany do gabinetu pani prezes. - wyjaśniła widząc zdziwienie na twarzy Lucy
- Dzięki, Carrie. - uśmiechnęła się pani psycholog
- Mama kazała spytać, czy zjemy dzisiaj wszyscy razem rodzinną kolację.
- Dobry pomysł. - odezwał się Chris - Zdecydujcie tylko, czy wyjdziemy do jakiejś restauracji, czy zjemy w tutejszym bufecie.
- Eee... mama chciała sama coś ugotować i zjeść w waszym apartamencie. - powiedziała Carrie
- Oh... - stropił się Chris - Tego się nie spodziewałem. Dawno nie miałem już okazji delektować się kuchnią mojej żony. To tym lepszy pomysł. - uśmiechnął się
- A ty, ciociu? - Carrie zwróciła się do Lucy - Przyjdziesz?
- Jeżeli jestem zaproszona to oczywiście. - odparła
- Świetnie. - ucieszyła się dziewczyna - To ja pójdę powiedzieć mamie. - po tych słowach wyszła

~

- Daszeńka, przepraszam, że na ciebie nakrzyczałem... - Alexei Yagudin już od pół godziny stał przed lustrem w łazience i ćwiczył przeprosiny.
Zupełnie nie wiedział jak się do tego zabrać, żeby jednocześnie powiedzieć córce, że mu przykro i dać do zrozumienia, że się o nią martwi, oraz uzmysłowić jej, że to nie zmienia jego niechęci wobec Nikity.
- Kochanie, jesteś moją małą córeczką i nie chcę, żeby ten chłopak znów cię skrzywdził... - spróbował jeszcze inaczej
Przerwało mu walenie w drzwi.
- Lyosha, co ty tam robisz? - zawołała Tatiana - Źle się czujesz? - zapytała z troską, gdy ze zbolałą miną wyszedł z łazienki
- Wszystko w porządku. - mruknął opadając ciężko na krzesło
- No przecież widzę, że coś cię martwi. - jego żona nie ustępowała
- Powiedz mi... - zaczął z nieszczęśliwą miną - Czy ja naprawdę jestem aż tak beznadziejnym ojcem?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ghanima dnia Śro 20:37, 03 Lis 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Piscess
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 640
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: ul. Możajska

PostWysłany: Śro 22:13, 03 Lis 2010    Temat postu:

__145__
Santino obserwował z daleka trening, który Brian Joubert prowadził ze swoim starszym synem. Program krótki Juliena, naszkicowany do muzyki Yanna Tiersena kończył się zawsze w tym samym momencie. Na potrójnym lutzu. Później Brian wyłączał muzykę albo ją przekrzykiwał. Sonny zdziwił się, bo na ich pierwszych treningach Julien lądował lutza w miarę czysto. Coś musiało być nie tak z najazdem do tego skoku wkomponowanym w program. Albo z psychiką dziewiętnastolatka.
Po skończonym treningu wszedł do szatni. Louis bez pośpiechu rozwiązywał łyżwy po sesji treningowej z Barbarą i Evanem na drugiej tafli, Julien właśnie wziął prysznic i stał teraz w samych bokserkach przy swojej szafce, odnajdując resztę garderoby. Specjalista techniczny zauważył, że w miejscu, gdzie kończyły się wszystkie upadki po lutzu na udzie Juliena malował się ogromny czerwono-fioletowy siniak.
-Musisz przestać skakać tego lutza w programie, zanim nie ustalimy, co powinno się zmienić, bo tak to nie ma sensu... - powiedział poważnie.
-Aaa... Nie przejmuj się tym... - powiedział cicho Joubert junior z nieśmiałym uśmiechem, zaskoczony okazanym mu współczuciem.
-Właśnie - wtrącił Louis - Wyglądasz, jakby stary cię lał.
-Bardzo śmieszne - skomentował Sonny.
-A, właśnie - podjął Francuz, zakładając wreszcie spodnie - co mam powiedzieć dzisiaj Barfield?
-Eee... nie wiem. Co chcesz, chyba... - zmieszał się.
-Myślałem, że masz jakieś rady przed pierwszą sesją psychologiczną - mrugnął.
-Powiedz, że męczą cię sny erotyczne z twoimi największymi rywalami - podpowiedział Louis.
Oczy Sonny'ego i Juliena spotkały się - pomyśleli o tym samym.
-Z Pluszenką! - powiedzieli naraz i wybuchnęli śmiechem.
~
-Barbaro Władimirowno?
Sonny zajrzał na salę baletową. Drgnęła.
-Prawie dostałam zawału! - przyznała. Chłopak wyrwał ją z choreograficznego transu - Co się stało?
-Nic... ale chyba pójdę poskakać, bo tafla jest wolna i...
Westchnęła.
-Już idę. Ale powiedz mi, że nie nalegasz na to tylko dlatego, żeby unikać Lubej Sergiejewny? - zmierzyła go wzrokiem.
-To znaczy... Będę szczery: nie uważam, żeby ten pomysł z użyciem Romana Władimirowicza...
-Sonny, - przerwała mu - zapomnij o tym. Sytuacja się zmieniła. Chodźmy na taflę.
Założyła buty i otuliła się swetrem. Wyszli. Wstrzymali oddechy. Na korytarzu stała Kathy, która odprowadziła ich zaciekawionym wzrokiem. Sonny odważył się odezwać dopiero, gdy wyjmował swoje figurówki z szafki. Było późno i pusto, i Barbara niewiele sobie robiła z faktu, że szatnia była męska.
-O, cholera... myślisz, że nas słyszała? - jęknął.
-Nieważne - uśmiechnęła się Barbara - już ci mówiłam, że to nie ma znaczenia. Przestań już o tym myśleć.
Sonny zamknął szafkę i przypomniał sobie dzisiejszą rozmowę z Francuzem i Kanadyjczykiem.
-Wydaje mi się, że powinnaś spojrzeć na program krótki Juliena Jouberta. Jestem pewien, że on nie ma problemów z lutzem. Tam jest coś źle policzone...
-Sonny, to twój obowiązek, poradzisz sobie. Jeśli skok jest źle wkomponowany, wydłuż najazd, albo dodaj pół ścieżki tak, żeby go przenieść na drugą stronę tafli; jeśli jest po krokach, niech nie będzie po krokach. Mówisz po francusku to im to wytłumacz i eksperymentuj. Jesteś specjalistą, czy nie?
-No właściwie...
-Jesteś, Sonny. Jesteś - spojrzała mu w oczy - Poza tym z tego, co słyszałam na obiedzie, połowa kadry nas niedługo opuszcza, więc przygotuj się na samodzielne podejmowanie decyzji.
-Jak to opuszcza?
-Tom jedzie do Korei, Lucy może będzie musiała zeznawać, Tatiana zabierze Lizę i Dymitra z powrotem do Moskwy, mnie odwiozą do domu wariatów... - wywróciła oczami, zniecierpliwiona. Sonny uśmiechnął się.
-Już idę.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Piscess dnia Śro 22:24, 03 Lis 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Valka
Administrator
Administrator



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1629
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/10

PostWysłany: Śro 22:48, 03 Lis 2010    Temat postu:

__146__
Następnego dnia Walentyna wyszła bladym świtem otulona grubym swetrem na zewnątrz. Taksówkarz właśnie pakował walizki Daisuke i Nobuhito do bagażnika.
- Wal - Takahashi zdziwił się obecnością pani prezes.. - Nie sądziłem, że będziesz chciała nas... mnie... pożegnać...
- W końcu jestem prezesem, chyba wypada - wzruszyła ramionami, udając formalną obojętnosć.
Daisuke uśmiechnął się tylko swoim niesamowitym uśmiechem. Nobu próbował właśnie wytłumaczyć taksówkarzowi łamanym angielskim, żeby uważał na torbę z łyżwami, ale taksówkarz Rosjanin i tak nie rozumiał ni w ząb.
- Słyszałem o Kanako - Daisuke przerwał niezręczne milczenie.
Walentyna westchnęła.
- Głupia jest i tyle - stwierdziła.
- Wiem, ale... uważaj na siebie, Wal - rzekł poważnie patrząc jej w oczy. - Jeśli tylko będziesz potrzebowała pomocy z Japonii, to możesz dzwonić o każdej porze dnai i nocy.
- Dam sobie radę, Dai - uśmiechnęła się. Wcale nie myślała, że przeprawa z Kanako będzie łatwa, bo aż za dobrze znała jej skłonności do niszczenia innym życia, ale nie zamierzała prosić o pomoc. Nie Daisuke.
- Pani prezes - odezwał się Nobu, gdy już wszystkie torby były zapakowane, a taksówkarz tylko czekał aż szanowni pasażerowie wsiądą do wozu. - Czy może pani dać to Daszy? - spytał, podajac Walentynie kopertę z pięknego, japońskiego papieru.
- Dobrze.
- Dziękuję.
- Mam nadzieję, że dobrze ci u nas było, Nobu, nawet mimo początkowych trudności... - rzekła po japońsku.
- Było fantastycznie - odpowiedział bez przekonania.
- Nobu... - pani prezes objęła chłpaka pocieszajaco. - Nie przejmuj się Daszą, na pewno jeszcze nie raz spotkasz ją na zawodach. Może przejdzie jej z Nikitą - szepnęła i mrugnęła okiem. Nobu trochę się rozweselił, przytaknął zadowolony i wsiadł do samochodu z nową nadzieją na nowy sezon.
- To do zobaczenia Wal. Pamiętaj, jakby co, to dzwoń - powiedział Daisuke i ucałował Walentynę w policzek, przytulajac ją o ułamek sekundy dłużej niż gdyby to był ktoś inny.
- Żegnaj Dai-chan - odpowiedziała Walentyna i gdy tylko taksówka ruszyła spod ośrodka, weszła do budynku wmawiajac sobie, że wcale nie chce jej się płakać.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ghanima
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1311
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/10

PostWysłany: Czw 11:51, 04 Lis 2010    Temat postu:

Ponieważ Zuza wspomniała o pierwszej sesji Juliena z Lucy, którą chciałabym umieścić w swojej części (bo chcę wyjaśnić psychiczną przyczynę dla której chłopak może mieć problemy z lutzem akurat w tym programie - nie mówię, że tak musi być, ale wyjaśniam ewentualność, a czy to będzie to, czy błąd w choreografii zdecydujecie wy), a Wal przeskoczyła już do następnego dnia, okazuje się, że Lucy przełożyła spotkanie z młodym Joubertem na ranek tegoż dnia.

__147__

- Julien, - powiedziała Lucy przepraszającym tonem - Przykro mi, że musiałam przełożyć nasze wczorajsze spotkanie na dziś, ale musiałam wyjaśnić kilka swoich osobistych spraw. Mam nadzieję, że nie zburzyłam ci planu dnia.
- Nic się nie stało. - powiedział chłopak uśmiechając się niepewnie
- Kamień z serca. - odetchnęła, a potem spytała - Pracowałeś już kiedyś z psychologiem?
- Nie. Tata uważa, że dopóki wszystko jest ok z moją jazdą, nie ma potrzeby tracić czasu na takie rzeczy. Jak pojawia się problem, można eksperymentować, żeby go rozwiązać, ale jak problemu nie ma, to jego zdaniem można tylko zaszkodzić. - wyjaśnił
- Rozumiem, że skoro tu jesteś, problem się pojawił.
- No tak. - potwierdził łyżwiarz - Nagle przestał mi wychodzić Lutz.
- Co to znaczy nagle? - zaciekawiła się Lucy
- Właściwie od początku zeszłego sezonu. - powiedział - Wcześniej skakałem go bez problemów.
- Ale słyszałam od Sonny'ego, że na treningach, które z tobą miał, skakałeś lutza całkiem przyzwoicie. - zdziwiła się Barfield
- Bo jak tak ćwiczę sobie same skoki to jest ok. Nie mogę po prostu pojechać czysto programu krótkiego.
- Rozumiem. - Lucy zapisała sobie coś w notatniku - A powiedz mi, czy zmieniałeś program krótki od zeszłego sezonu? To znaczy odkąd pojawiły się problemy z tym lutzem?
- Generalnie nie. Pojawiały się tylko takie kosmetyczne zmiany... Widzi pani, ja korzystam z tych samych programów zwykle przez dwa sezony. W tym roku mam nowy dowolny, ale krótki zostawiłem ten sam co w poprzednim. - tu przerwał na moment, po czym kontynuował - Bo ja tak naprawdę lubię ten program. Muzyka jest fajna, no i nigdy w żadnym innym programie nie miałem wyżej ocenianych kroków... lubię ten program jako całość.
- A ile razy udało ci się pojechać go czysto? - zainteresowała się Lucy
- Na początku na treningach szło mi całkiem nieźle. Potem pojechałem go bezbłędnie na mistrzostwach Francji w zeszłym roku. I dwa razy w Grand Prix. Na NHK Trophy w Osace i w Nicei na TEB. Potem na mistrzostwach Europy się wywaliłem i od tamtej pory wywalam się ciągle.
- A może miały na to wpływ te, jak to nazwałeś "kosmetyczne zmiany"? - zasugerowała pani psycholog - Osobiście nie jeżdżę na łyżwach i nie znam się na technicznych niuansach, ale wyobrażam sobie, że to mogło mieć znaczenie.
- Zastanawiałem się nad tym, ale chyba to nie miało wpływu. - Na finale Grand Prix wróciłem do starej wersji i też się nie udało, więc tata uznał, że to nie jest wina tych drobnych zmian, tylko moja. Więc zmiany zostały, a ja po prostu muszę "wziąć się w garść".
- Powiedz mi jeszcze, czy ten upadek, wtedy na mistrzostwach Europy różnił się czymś od zwykłych upadków, które zdarzały ci się wcześniej?
- Bolał bardziej. - powiedział po namyśle Julien - Bo widzi pani, - zaczął tłumaczyć, gdy spytała go co dokładnie ma na myśli - Ja od jakichś dwóch lat przewracałem się tylko na treningach. To był mój pierwszy upadek na zawodach od dwóch sezonów. W ogóle nie brałem pod uwagę, że coś mi się może nie udać. To znaczy, oczywiście błędy się zdarzały, ale się nie przewracałem. Po prostu nie. Mój tata też był w szoku. Dlatego wróciliśmy do poprzedniej wersji, ale jak to też nic nie dało, uznał, że to ze mną coś się stało, że to jest moja wina.
- Twój tata może się mylić. - powiedziała Lucy - Być może po wprowadzeniu poprawek przewróciłeś się z ich powodu. Ale ten upadek przerwał twoją dobrą passę, więc przestałeś być tak pewnym skoczkiem. Być może pojawiła się blokada psychiczna, która nie pozwala ci wykonać akurat tego lutza w akurat tym programie.
- Jak się tej blokady pozbyć? - zainteresował się młody Joubert
- Przygotuję dla ciebie trening wyobrażeniowy. Jeżeli blokada jest, to przy regularnym ćwiczeniu, do początku sezonu powinna całkiem zniknąć. - wyjaśniła Lucy - Będę potrzebowała do tego na płycie muzyki do twojego programu krótkiego i najlepiej jakiegoś nagrania z bezbłędnego przejazdu. Jeżeli dostarczysz mi to jeszcze dziś, to w przyszłym tygodniu możemy zacząć.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ghanima dnia Czw 11:56, 04 Lis 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Piscess
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 640
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: ul. Możajska

PostWysłany: Czw 20:14, 04 Lis 2010    Temat postu:

__148__
-Powinniśmy się spotkać dziś wieczorem i godnie cię pożegnać - powiedział Alexei do Toma.
-Masz na myśli opić pierwszy konsultacyjny sukces? - przejrzał go doktor. Wyjazd pierwszych zadowolonych klientów więcej niż mile połechtał ego szefa.
-Babs, myślisz, że... będziesz mogła przyjść? - zapytał Barbarę.
-Hm? - podniosła oczy znad gazety, której nie zdążyła przeczytać rano - Na popijawę? Chętnie. Jak tylko Dasza skończy karierę.
-No tak...
-Ale miło, że pytasz. Tom, tak w ogóle to powiedz mi, po co ty jedziesz do tej Korei? - zapytała z wyrzutem.
-Bo muszę się zająć solistą. I spotkać się z moimi dawnymi znajomymi na dalekim wschodzie, żeby rozpropagować nasz wspaniały ośrodek.
-Nie przekonuje mnie to - odparła, dając mu do zrozumienia, że nie popiera zostawiania Walentyny w Archangielsku. Tom nie mógł podjąć tej dyskusji przy Alexei'u.
~
Na dachu części mieszkalnej znajdował się spory taras, na którym stały stoły, krzesła i ławki. Noc była wyjątkowo ciepła i w świetle ustawionych tam ogrodowych lamp zebrali się prawie wszyscy przebywający w ośrodku dorośli.
Walentyna dolewała wina Brytyjkom i Tatianie, mężczyźni siedzieli trochę dalej i wyjątkowo nie rozmawiali o sprawach związanych ze sportem. W szklankach wielokrotnych mistrzów łyżwiarstwa oraz towarzyszącego im światowej sławy lekarza złociła się sherry. Właściwie brakowało im tylko cygar i lokaja w liberii. Zaprezentowanie się przed takim audytorium boso, w majtkach w kotki lub inne miłe zwierzątka i starym podkoszulku, gdy się ma ledwie szesnaście lat, było naprawdę niezwykle upokarzające. Właściwie niewiele mniej, jeśli się było nastolatkiem w bokserkach. A świadomość, że właśnie dlatego kazano im wszystkim tutaj przyjść potęgowała uczucie buntu wśród młodzieży i niechęć do Barbary.
Choreograf zamknął pochód półnagich zawodników, na którym skupiła się teraz pełna uwaga ich rodziców i opiekunów. Trzech ojców, trzy matki i surogatowy rodzic Kanadyjczyków byli póki co zaciekawieni, ale nie wątpili, że wkrótce się zirytują.
-Przyjaciele, - zaczęła Barbara - wszystkie nasze kochane dzieci - wskazała na siedem dziewczyn, bo do kompletu brakowało Abby, i sześciu chłopców, w tym Santino, który jako jedyny nie był w piżamie - przyszły nam powiedzieć, że możemy sobie jutro dłużej pospać. Oni tymczasem w ramach dodatkowego treningu aerobowego przebiegną się jutro rano bulwarem nad Dwiną aż do pomnika Piotra I, gdzie zrobią sobie pamiątkowe zdjęcie. A o ósmej będą już w pełnej gotowości na tafli oczekiwać naszych rozkazów - wyszczerzyła zęby.
Nastała chwila ciszy. Było jasne, że jest to kara za lekceważenie obowiązku sportowca, jakim jest sen. Widać to było głównie po minach samych winowajców.
-Świetny pomysł - Brian Joubert odezwał się pierwszy. Jego syn nie podniósł na niego wzroku.
-Zgadzam się - uśmiechnął się Yagudin, dla pewności zerkając na Tatianę.
-Dziewczyny naprawdę... Jest pierwsza w nocy! - Sinead spojrzała karcącym wzrokiem na córki. Ale nikt z dorosłych nie zaprotestował przeciwko prawie siedmiokilometrowej przebieżce. Wręcz przeciwnie...
-Ja myślę, że moi chłopcy to mają jeszcze po sto pompek to zrobienia przed treningiem! - dorzucił z radosnym uśmiechem Evan.
-Wszyscy chłopcy! - podjął równie radośnie Brian. Gerard przełknął.
-A Sonny? - krzyknęła Dasza, która nie mogła już wytrzymać tej rzezi niewiniątek. Jej matka spiorunowała ją wzrokiem.
-O, nie! - zaprotestowała natychmiast Barbara, uśmiechając się naprawdę złowieszczo - Dla Sonny'ego ja mam lepsze zajęcie jutro. A teraz spać, maleństwa. Każde do swojego pokoju.
Dorośli odprowadzili pociechy wzrokiem. Barbara oparła się o framugę.
-Cóż, dzieci będą dziećmi - skomentował Tom, wzruszając ramionami.
-A dorośli dorosłymi - uśmiechnął się Evan. Stuknęło szkło ich szklanek.
-Dobrze, że ktoś trzyma rękę na pulsie - Alexei zwrócił się do Barbary, zapraszając ją, by dosiadła się do ich stolika.
-Dzięki, ale jednak się położę - odmówiła, nawet się nie zbliżając do przesiąkniętego sherry towarzystwa - Dobranoc.

Na korytarzu przy jej pokoju złapał ją Santino.
-Co chcesz, żebym jutro zrobił?... - zapytał z taką miną, jakby spodziewał się publicznej chłosty.
-Nic, blefowałam - odparła - przecież nie będziesz biegał po mieście z dzieciakami - klepnęła go po łopatce i znikła. Sonny odetchnął z prawdziwą ulgą.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Piscess
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 640
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: ul. Możajska

PostWysłany: Czw 22:09, 04 Lis 2010    Temat postu:

Aha, sorry za drugi post, ale chcę coś jeszcze zasygnalizować - kiedy Julien mówi, że wywalił się na ME i od tamtej pory zawsze tak jest to ma na myśli ME przed rokiem? Po po nich był jeszcze jeden cykl GP. Tak? I po GP były tegoroczne ME i po nich już go nie było nigdzie - była Olimpiada i MŚ ale on miał zapalenie opon mózgowych...

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Piscess dnia Czw 22:11, 04 Lis 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Valka
Administrator
Administrator



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1629
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/10

PostWysłany: Czw 22:31, 04 Lis 2010    Temat postu:

__149__
Walentyna spojrzała na wesołe towarzystwo, które ją otaczało i na Toma, który właśnie wszystkim polewał i wznosił toast za udaną misję w Korei. Doktor wypił potężny łyk z kieliszka i spojrzał prosto na nią. Spojrzenia skrzyżowały się, jak dwa pioruny na ułamek sekundy. Walentyna szybko przeniosła wzrok na Siead, która nie bardzo potrafiła trafić do swojego krzesła i roześmiała się, udajac, że wcale nie patrzyła na Toma. Udawała, że nic się nie dzieje. W głębi serca jednak już tęskniła, a dwa tygodnie wydawały jej się wiecznością.
- Coś taka smętna, szefowo? - mruknęła Luba, przysiadajac się obok niej.
- Ja???
- Przy nich możesz się szczerzyć tym uśmieszkiem numer pięć, ale mnie nie oszukasz - pociągnęła z gwinta. - Będziesz tęsknić za nim?
- Pogięło cię?! Ty lepiej powiedz, co ci się stało z Sonnym?
- Nic - odburknęła dziennikarka.
- Ta, jasne, jak ja nie tęsknię za Tomem.
- A więc jednak tęsknisz! - podłapała Luba.
- A więc jednak coś jest z tobą i Sonnym - odparła Wal.
- Faceci to świnie - stwierdziła Rosjanka.
Wal przytaknęła machając głową i obie stuknęły się butelkami, które trzymały w rękach. Po chwili podszedł Tom we włąsnej osobie.
- Wal, odprowadzę cię, jesteś pijana, a wolałbym nie wyjeżdżać z poczuciem, że jedyna pani prezes pozostajaca na placu boju kończy imprezę nie wiadomo jak i gdzie.
- Tom, jestem dużą dziewczynką i nie potrzebuję niani. Ty sobie idź spać, bo jutro wczesnie wstajesz, a ja się do pokoju jakoś doczołgam - zaprotestowała.
- Idź, wariatko - Luba popchnęła ją lekko w stronę Toma. Lekarz złapał Walentynę, złapał pod ramię i wyprowadził z tarasu.
- Tom, nie traktuj mnie jak dziecka, dałabym sobie radę po imprezie, tak samo, jak dam sobie radę przez całe dwa tygodnie - bełkotała.
- Właśnie tego się obawiam - uśmiechnął się.
- Nie przejmuj się, dołożę wszelkich starań, żeby po twoim powrocie były tu same zgliszcza.
Tom nie mógł się nie roześmiać. Stanęli pod drzwiami do pokoju Walentyny.
- Dalej sobie poradzę - rzekła.
- Nie wątpię.
- Dobranoc - rzekła i już miała zamykać drzwi, gdy Tom objął ją mocno od tyłu.
- Będę tęsknić - szepnął i dał jej całusa w policzek. - Uważaj na siebie i nie przemęczaj się - dodał i zniknął w głębi ciemnego korytarza.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ghanima
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1311
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/10

PostWysłany: Czw 22:35, 04 Lis 2010    Temat postu:

Piscess napisał:
Aha, sorry za drugi post, ale chcę coś jeszcze zasygnalizować - kiedy Julien mówi, że wywalił się na ME i od tamtej pory zawsze tak jest to ma na myśli ME przed rokiem? Po po nich był jeszcze jeden cykl GP. Tak? I po GP były tegoroczne ME i po nich już go nie było nigdzie - była Olimpiada i MŚ ale on miał zapalenie opon mózgowych...


Teraz mamy przygotowania do nowego sezonu. Poprzedni sezon Julienowi wypadł w całości (przyznaję się, że o tym jego zapaleniu opon mózgowych całkiem zapomniałam), to by oznaczało, że problemy zaczęły się w jeszcze poprzednim. Jak chcecie mogę zmienić swoją część i to uściślić.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Piscess
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 640
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: ul. Możajska

PostWysłany: Czw 22:59, 04 Lis 2010    Temat postu:

Szczerze mówiąc myślę, że to się zgadza, tylko myślałam na głos.


Strasznie długo z tym jednym programem się bawią jednak, ale może to właśnie to, jak Brian Joubert widzi trenowanie = metoda "aż wyjdzie". No i może jest tu wiele powodów, dla których nie zmieniają tego programu - np. wpływ choreografa - którego tożsamość możemy ustalić na coś-niecoś ciekawego...
Ale widzę tu albo chwalebne rozwiązanie bardzo ciągnącej się sprawy, albo nawet konflikt na zasadzie "wywal ten program do kosza" vs "nie ma mowy, viv la frans" Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ghanima
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1311
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/10

PostWysłany: Sob 23:29, 13 Lis 2010    Temat postu:

Sorry za obsuw...

__150__

Dasza siedziała w swoim pokoju i rozpamiętując rozmowę telefoniczną z Nikitą, próbowała skupić się na zadaniach z matematyki.
- Kocham cię, Daria. - mówił chłopak łamiącym się głosem - Ale nie jestem pewien, czy mamy przed sobą jakąkolwiek przyszłość.
- Dlaczego tak mówisz? - zadając to pytanie z trudem powstrzymywała się od płaczu
- Dlatego, że ja nie jestem normalnym człowiekiem... - wyjaśnił - Ja... ja sobie to wszystko dokładnie przemyślałem. Tutaj mam mnóstwo czasu, żeby myśleć... I ja nie mogę zmuszać cię, żebyś czekała jak znormalnieję... bo nie wiem czy to w ogóle kiedykolwiek nastąpi.
- Ale... ale mnie się nigdzie nie spieszy...
- Teraz nie... ale może niedługo zacznie ci się spieszyć... chcę, żebyś wiedziała, że nie musisz na mnie czekać.
- A jeżeli ja chcę?
- Nie zabronię ci. Po prostu... wiedz, że nie musisz tego robić. - po tych słowach zamilkł
- Nikita... - Daria nie miała pojęcia co powiedzieć, bo wszystko już zostało powiedziane
- Dziękuję, że pamiętałaś o moich urodzinach. - rzekł szybko, a potem się rozłączył
- Ja zawsze pamiętam o takich rzeczach... - powiedziała już sama do siebie dziewczyna

~

- Santino! - zawołała Lucy widząc specjalistę technicznego na korytarzu - Zaczekaj chwilę, mam do ciebie sprawę.
Sonny zatrzymał się i z uśmiechem zapytał:
- Co tam?
- Julien właśnie pokazał mi nagrania ze swoich bezbłędnych przejazdów tego nieszczęsnego shorta. W związku z tym chciałabym, żebyś je ze mną obejrzał i powiedział mi czy, oprócz tego ciągłego upadania przy lutzu, są jakieś różnice pomiędzy tamtymi wykonaniami, a tym, co jest teraz.
- On nie może ci tego powiedzieć? - zaciekawił się
- Może, ale chciałabym, żebyś mi powiedział co, z technicznego punktu widzenia, może mieć wpływ na to, że kiedyś się nie wywracał, a teraz to robi. - wyjaśniła
- Aha... rozumiem... - zamyślił się na moment - Może być wieczorem, bo za pół godziny mam trening z Darią.
- Jasne. Wpadnij do mojego gabinetu po dwudziestej.
- OK.
- Umawiacie się na randkę czy na sesję psychologiczną? - zaciekawiła się Barbara, która przechodząc korytarzem usłyszała ostatni fragment ich rozmowy
- Na randkę. - Sonny usiłował udawać poważnego, ale nie bardzo mu to wyszło
- Jak chcesz możesz się przyłączyć. - roześmiała się Lucy - Będziemy oglądać sobie stare przejazdy Juliena i wspólne poszukiwać przyczyny lutzowych problemów.
- Zastanowię się, czy mnie to kręci. - uśmiechnęła się choreograf i poszła dalej korytarzem


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ghanima dnia Sob 23:30, 13 Lis 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Piscess
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 640
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: ul. Możajska

PostWysłany: Nie 20:11, 14 Lis 2010    Temat postu:

__151__
-Tu! Teraz! - krzyknął Santino, wskazując w stronę plazmy, gdzie Julien ustawiał się do programu krótkiego podczas mistrzostw Francji. Oglądali to po raz czwarty.
-Ale przecież jeszcze nie zaczął... - zdumiała się Lucy.
-Ale zauważyłem dopiero teraz, kto jest podpisany pod choreografią!
-Kto to jest Isabelle Monnmayeur? - zmarszczyła brwi.
-Matka Cody'ego - uśmiechnął się. Ta informacja pochodziła od Lubej.
-Uważasz, że to jej choreografia, jej ''kosmetyczne zmiany'' - jak się wyraził Julien w moim gabinecie - sprawiają, że on nie może skoczyć tego lutza?...
-Zamieszanie wokół wizji tego programu, jaką ma nowa partnerka jego ojca może ma tu znaczenie.
Lucy zastanowiła się do jakiego stopnia Sonny projektuje swoje własne zawikłane relacje z rodzicami na problemy Juliena, ale postanowiła jednak nie ignorować tej opcji.
-Barbara powinna to zobaczyć! - nalegał Sonny - Coś jest w tej choreografii!
-Myślę, że to, że jej tutaj nie ma...
-Tak, wiem! - przerwał jej - Oznacza, że mi ufa i że dam sobie radę... Ale ja i tak zawsze będę się zastanawiał, co ona myśli, bo taką mam hierarchię i tyle. Powinna to rozumieć, skoro ma męża samuraja!
-Samurajowie byli w Japonii, Sonny - wtrąciła się ekspertka, która dołączyła do nich minutę temu - mąż Barbary jest w Chinach.
-Dobry wieczór, pani prezes - uśmiechnęła się Lucy. Walentyna była wyraźnie nie w nastroju na uprzejmości. Fakt, że wszyscy się domyślali powodu jej smutku dołował ją jeszcze bardziej.
-A Barbara wita się z naszymi nowymi klientami. Aleksander Żulin przywiózł jakichś juniorów na konsultacje. Jutro spotkanie pedagogiczne w tej sprawie - powiedziała i wyszła.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Valka
Administrator
Administrator



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1629
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/10

PostWysłany: Pon 18:28, 15 Lis 2010    Temat postu:

__152__
Walentyna wróciła do pustego i ciemnego już biura i usiadła nad stosem papierów dotyczących żulinowej gromadki przygotowanych przez Kyoko. Zanim rozsiadła się w fotelu, do gabinetu, niczym wąż, wślizgnęła się Kathy.
- Dobry wieczór - zabrzmiało z ciemności, niczym powiew z krypty.
- Dobry wieczór - odpowiedziała równie chłodno pani prezes. - Już dawno po godzinach przyjęć, więc jeśli pani pozwoli, to proszę przyjść jutro - dodała i pochyliła się nad grubą teczką.
- Mam dla pani wiadomość, chciałam zostawić sekretarce, ale jej nie ma - odparła psycholożka z wyczuwalnym oskarżeniem "jak może jej nie być".
- To, że pracuję w systemie nadliczbowym, nie znaczy, że muszę zmuszać do tego swoich pracowników. To mój wybór, dbam o ośrodek i o nich.
- Ciekawe - rzekła Kathy z ironią.
- Jeśli nadal chce pani zostawić tą wiadomośc, to proszę się streszczać, bo mam jeszcze sporo pracy - Walentyna nie siliła się na uprzejmości.
- Jutro będzie pani miała gościa... Chciałam tylko uprzedzić, ale widzę, że niepotrzebnie się fatygowałam - Kathy z kolei nie zamierzała powstrzymywać zwyczajowego focha.
- Co to za gość?
- To tajemnica - Kathy uśmiechnęła się złośliwie i nim Walentyna zadała jeszcze jakieś pytanie, zniknęła za drzwiami.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ghanima
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1311
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/10

PostWysłany: Wto 15:00, 16 Lis 2010    Temat postu:

__153__

- OK, Sonny - powiedziała Lucy wyłączając telewizor - Czyli mówisz, że te zmiany, które zostały w prowadzone do programu Juliena, same w sobie nie czynią tego fragmentu niewykonalnym?
- No... same w sobie nie. - przyznał Santino - Moim zdaniem chodzi o to, że, z tego co wiem, zostały wprowadzone dość nagle. Na krótko przed tymi nieszczęsnymi Mistrzostwami Europy, na których zaliczył upadek. Myślę, że to wszystko nie było dobrze przetrenowane. Po prostu. Bo widzisz, tamten dodatkowy obrót przed najazdem do skoku tak naprawdę niewiele zmienia... technicznie. Julien po prostu nie miał tego dobrze przetrenowanego.
- Rozumiem... - zamyśliła się Barfield - ...czyli najprawdopodobniej tak było. Przewrócił się bo nagle zmieniono mu szczegół w programie. Samo w sobie to nic specjalnego, ale pewnie musiał wkładać dodatkowy wysiłek w to, żeby o nim pamiętać, co sprawiło, że nie był dostatecznie skoncentrowany na skoku, a po upadku pojawiła się psychiczna blokada, więc wszystkie następne próby też kończyły się upadkami.
- Moim zdaniem trzyma się to kupy. - stwierdził specjalista techniczny
Pani psycholog uśmiechnęła się.
- No dobrze. - powiedziała - Julien oczywiście wie, że będę to z tobą konsultować, bo nie mogłabym tak po prostu łamać tajemnicy zawodowej... zresztą w tej sytuacji twoje zdanie jest tu bardzo ważne.
- O co chodzi?
- Będę przygotowywać Julienowi trening wyobrażeniowy. To znaczy, że nagram mu muzykę z programu krótkiego razem z komentarzem. Głos będzie mu mówił co ma sobie wyobrażać. Konkretnie będzie sobie wyobrażał siebie wykonującego bezbłędny program krótki. Potem będzie oczywiście robił to przy samej muzyce, bez jakiegokolwiek komentarza, ale na początku musi słyszeć dokładny opis każdego swojego ruchu. Dlatego moje pytanie do ciebie, a właściwie dwa. Po pierwsze, kiedy będzie ostateczna wersja choreografii, bo nie wiem czy chcecie tam w końcu ten obrót, czy nie i czy może coś jeszcze chcecie pozmieniać, a po drugie... - tu urwała, jakby nie była pewna czy powinna mówić dalej, a Santino spojrzał na nią badawczo
- Tak?
- ...Julien chciałby - rzekła w końcu - żeby głosem, który poprowadzi go przez tę wizualizację był twój głos
- Dlaczego mój? - zainteresował się chłopak
- To on ci powinien to powiedzieć... - mruknęła Lucy, czerwieniejąc - Widzisz... twój głos dobrze się Julienowi kojarzy. Uważa, że jest łagodny, kojący i ciepły i... od razu wprawia go w pozytywny nastrój.
- O matko! - przeraził się Sonny - Czy on...? - pytanie zawisło w powietrzu bardzo nisko nad ziemią, ale nie zostało do końca zwerbalizowane
- Nie wiem. - powiedziała Lucy - Nie mówił mi takich rzeczy. I ja bym ci o tym, nie mówiła, Ale poprosił mnie, żebym spytała czy zgodzisz się nagrać dla niego tę wizualizację.
- Kazał ci to też wyjaśnić w taki sposób? - Sonny czuł się coraz bardziej nieswojo
- Tak. - przytaknęła - Powtarzam ci tylko to, do czego zostałam upoważniona.
- Zaczynam się bać. Mówię to zupełnie szczerze.
- Daj spokój. - uśmiechnęła się Lucy - To, że Julien lubi twój głos i uważa go za ciepły i kojący, jeszcze nie znaczy, że... no wiesz... że się w tobie zakochał... może... - zamyśliła się - ...może użył takich słów, bo po prostu lubi szokować?


__________

OK, jeżeli uważacie, że Julien absolutnie nie może być homoseksualistą, to dajcie znać, i zmienię końcówkę.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ghanima dnia Wto 15:04, 16 Lis 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Piscess
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 640
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: ul. Możajska

PostWysłany: Wto 19:09, 16 Lis 2010    Temat postu:

Ogólnie to nie mam nic przeciwko, ale myślę, że może dla fabuły to mogłoby się na razie nie wyjaśniać...


__154__
-Piękny zachód - powiedział Aleksander, zajmując miejsce koło Barbary na tarasie - jak zawsze na północy. Ech, żal, że wyjeżdżam tak niedługo.
Przez chwilę trwało milczenie.
-Czemu się tak na mnie patrzysz? - zapytała.
-Waria, nie mogę uwierzyć! Po tylu latach.... Gdzie ty byłaś? Powiedz, pojechałaś na wycieczkę dookoła świata?
-To by było piękne! - zaśmiała się i sięgnęła po butelkę piwa, którą Żulin przyniósł ze sobą, wyjmując ją z jego ręki, zanim zdążył ją otworzyć.
-Jeśli mogę cię prosić... - wyszeptała. Spojrzał na nią.
-Było aż tak źle?...
-Bywało. Nie chcę, żeby wróciło.
Przełknął.
-Broniłem cię. Wszyscy cię bronili - zadeklarował - nawet Miszin.
-Wiem. Wiem z relacji, bo nie śledziłam mediów po Paryżu. Ale jestem pewna, że tylko dlatego nikt nie drążył możliwości ''niedopilnowania trenerskich obowiązków'', bo miałam... was. I dziękuję. Naprawdę. Ale jeśli w zamian żądasz prawdy o tym, co wtedy zaszło...
-Barbaro? - usłyszała głos Walentyny. Pani prezes, Lucy i Sonny wyszli na taras. Odwróciła się i zobaczyła, że oczy ich wszystkich utkwione są w butelce piwa, którą wciąż trzymała w dłoni.
-To nie moje - powiedziała i zaśmiała się, bo brzmiało to jak idiotyczna wymówka - Na... naprawdę...
-Właśnie, oddawaj - Aleksander odebrał jej flaszkę i wstał.
-Nie musisz mi mówić - powiedział po rosyjsku na pożegnanie - I tak wiem, że to nie twoja wina. Widziałem to... wtedy... w jego oczach.
-O co chodziło? - zaciekawił się Sonny. Ale podejrzewał, że wie i denerwowało go to.
-O Ilię, - przyznała Barbara, która od wieczoru wspomnień postanowiła sobie nie unikać pytań o to, co się stało. Było to trudniejsze niż myślała. Jej dłoń wciąż była zimna od butelki, którą trzymała zaledwie kilka minut - Ja... po Paryżu widziałam go tylko raz. Sasza był świadkiem tej rozmowy...
-A my chyba rozwikłaliśmy zagadkę Julienowego lutza - podjęła Lucy, nie pozwalając by nastrój całkiem zszedł na psy.
-O! A nie mówiłam, Sonny? - uśmiechnęła się.
-Ale nie wiem, co z tego będzie - stęknął, zajmując miejsce.
-Dlaczego? - zapytała.
-Wiecie co, muszę was przeprosić - powiedziała Lucy - Pani prezes, muszę się skonsultować w jednej sprawie...
-No dobrze - zgodziła się Walentyna, ruszając za nią do środka.

Ku jej zdziwieniu Lucy zajęła miejsce przy barze.
-Whiskey z lodem. Co dla ciebie?
-To chciałaś skonsultować? - spojrzała z ukosa - Malibu.
-Może zabrzmię jak Tom, ale powinnaś się zrelaksować. Bar był bliżej niż sauna.
-Hmm.. - mruknęła w odpowiedzi.
-Chodzi tylko o wyjazd doktora czy o coś jeszcze?
-Podobno jutro będę miała gościa. Kathy już to zapowiedziała...

~

Zanim nacisnął klamkę, jeszcze raz przypomniał sobie, jak Barbara roześmiała się, słysząc jego obawy dotyczące młodego Jouberta; i radę, jaką mu dała. Wszystko było lepsze niż widmo tego idioty, który przysporzył jej tyle cierpienia. Rozluźnił zaciśniętą szczękę i wszedł do pokoju. Luba siedziała znudzona przy laptopie, pisząc drobne notatki prasowe i sprawdzając połączenia lotnicze z Archangielska do Petersburga. Wstała, gdy zobaczyła go w jej drzwiach. Ostatnio prawie nie rozmawiali.
-Sonny... - zaczęła, ale zamknął jej usta pocałunkiem. Wziął ją na ręce i położył na łóżku.
-Muszę cię przedstawić Julienowi - wyszeptał pomiędzy pocałunkami. Luba w tym momencie przytaknęłaby, nawet jakby zaproponował pieszą wycieczkę na Madagaskar.


__
Val, mozesz dokonczyć ich rozmowę albo to zignorować Smile


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Piscess dnia Pią 19:16, 26 Lis 2010, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ghanima
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1311
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/10

PostWysłany: Wto 20:58, 16 Lis 2010    Temat postu:

Piscess napisał:
Ogólnie to nie mam nic przeciwko, ale myślę, że może dla fabuły to mogłoby się na razie nie wyjaśniać...


OK, czyli nic nie zmieniam, (chyba, że TY, Val masz jakieś obiekcje) a orientacja seksualna młodego Jouberta zostanie wyjawiona w terminie późniejszym Razz


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ghanima dnia Wto 21:05, 16 Lis 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Piscess
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 640
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: ul. Możajska

PostWysłany: Śro 16:25, 17 Lis 2010    Temat postu:

Aha, jeszcze coś Smile Luba miała pisać artykuł o pani prezes, nie? Trochę dobrej prasy też by się przydało... trzeba to kiedyś uwzględnić Cool

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Valka
Administrator
Administrator



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1629
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/10

PostWysłany: Pią 2:16, 26 Lis 2010    Temat postu:

Żubrówkę z sokiem jabłkowym? Ja takiej profanacji nie piję xD. OK, sorry za opóźnienie, okres przedegzaminacyjny...

__155__
Następnego dnia Walentyna jak zawsze spokojnie weszła do biura. Kyoko zgięła się w ukłonie, podała plik faksów i spuściła wzrok mrucząc jakieś przeprosiny. Walentyna nie wiedząc jeszcze, o co chodzi, spokojnie otworzyła drzwi do swojego gabinetu, w którym siedział...
- Plushenko - pani prezes zmarszczyła brwi. - Zejdź z mojego fotela - zażądała natychmiast, bo Plushenko niczym nie zrażony, że jest gościem, rozsiadł się za jej biurkiem.
- Sorry, sprawdzałem miękkość.
- Że co?
- No wiesz, czy będzie mi pasował. Zdązyłem już sobie z rana obejrzeć lodowisko, a nawet bar i muszę przyznać, że dbasz o ten ośrodek, ale jednak... potrzebuje lepszej ręki - stwierdził z przekąsem.
- Może twojej - Walentyna parsknęła śmiechem, siadając w swoim fotelu.
- Czemu nie? - uśmiechnął się tajemniczo.
- Wyjdź, bo wezwę ochronę.
- Ciesz się tym ośrodkiem póki możesz, niedługo nic ci nie zostanie. Rozumiesz?
~
- Oni to ukartowali, ARRRRGH!!! - Walentyna wpadła do pokoju trenerów i zaryczała jak dziki lew, aż Sonny wypuścił szklankę z rąk.
- Wal, spokojnie, kto, co ukartował? - Barbara starała się ją uspokoić.
- Plushenko! Był tu, rano, nie widzieliście?!
Barbara, Santino i Paweł spojrzeli na panią prezes, jakby mówiła o wizycie ufo.
- Rrrany! - złapała się za głowę, wzieła oddech i zaczęła od początku
- Plush przylazł dzisiaj i rozwalił się na MOIM fotelu jak panisko, po czym dał mi jasno do zrozumienia, że ta cała afera z tą małpą Kanako to tylko pretekst, żeby ograbić mnie z tego ośrodka i za jej pomocą go przejąć!
- Wal, z tego, co mi wiadomo, to Chris mówił, że Kanako nie ma prawa do spadku i sprawa będzie przez ciebie wygrana - rzekła spokojnie Barbara.
- Teoretycznie... Teraz to już sama nie wiem, do czego są zdolni, żeby wygrać. Plushenko był bardzo pewny siebie... Co gorsza, Kathy pogrywa z nimi, bo to ona pośrednio uprzedziła mnie o wizycie Plushenki...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Valka dnia Pią 2:18, 26 Lis 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Piscess
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 640
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: ul. Możajska

PostWysłany: Pią 18:12, 03 Gru 2010    Temat postu:

Monika, serio umieram z ciekawości co z Julienem i Sonnym Anxious no i co z tym procesem...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ghanima
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1311
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/10

PostWysłany: Nie 18:48, 05 Gru 2010    Temat postu:

Sorry, ostatnio nie miałam głowy do tego, żeby pisać, ale oto jest kolejna część Wink

__156__

Kiedy Sonny wkraczał o poranku na lodowisko miał mieszane uczucia. Nie był pewien swoich podejrzeń co do Juliena, a co za tym szło, nie był pewien, czy ma ochotę go oglądać. Z drugiej strony, jeżeli podejrzenia były słuszne, gdyby wymigał się od treningu, powołując się na jakąś niedyspozycję, mogłoby to wyglądać w oczach młodego Jouberta jak ucieczka od problemu.
- I tym by w istocie było. - mruknął sam do siebie. Przypomniał sobie to, co wczorajszego dnia usłyszał od Lucy, a później, w nocy od Lubej.
- Jeżeli nawet to prawda, to nie jest to twój problem. Jesteś trenerem i masz zachowywać się profesjonalnie. - mówiła pani psycholog
- Czy robiłbyś z tego swój problem, gdybyś miał do czynienia z zadurzoną w trenerze nastolatką? - zapytała go dziennikarka - Nie panikuj, tylko dlatego, że to jest chłopak. - poradziła mu
Ale im łatwo było mówić. Stały z boku. No... Lucy może nie stała tak całkiem z boku, ale jej to bezpośrednio nie dotyczyło. Ciekawe co by zrobiła, gdyby taka na przykład Dasza się w niej zakochała.
- Zachowałabym się profesjonalnie. - odparła, gdy ją o to zapytał - Tak jak próbowałam zachować się profesjonalnie, gdy okazało się, że Lambiel się we mnie zakochał. Wprawdzie ten profesjonalizm kosztował mnie sporo nerwów i jedną batalię sądową, ale nie mogłabym zachować się inaczej. Zajmujesz się tym, czym powinien zajmować się trener, a ja zajmuję się tym, czym powinien zajmować się psycholog. Niczym więcej i niczym mniej. To jest właśnie profesjonalizm.
Sonny poczuł się głupio, że ją o to zapytał, że nie pomyślał o Lambielu ani o tym, co z jego powodu przeszła. Myślał o tym, gdy stał przed wejściem na lodowisko, wahając się czy robić krok i pytał sam siebie, czy potrafi zachować się profesjonalnie. Wreszcie pchnął drzwi i znalazł się na hali. W samą porę, by zobaczyć jak rozgrzewający się na tafli Joubert czysto ląduje potrójnego lutza.
Chwilę później, łyżwiarz dostrzegł Sonny'ego, a jego twarz rozjaśnił promienny uśmiech. Trener przełknął ślinę i powoli podszedł do bandy.

~

- Sinead! - zawołał Chris Barfield do żony siedzącej samotnie przy stoliku w stołówce, a ona uśmiechnęła się i pomachała do niego.
- Jakie wieści? - spytała, gdy usiadł obok niej
- Lucy ma zeznawać w przyszłym tygodniu. W środę lub w czwartek. To zależy czy nie będzie jakichś przesunięć.
- To znaczy, że powinniśmy polecieć do Londynu najpóźniej w poniedziałek, a jeżeli nie stanie się nic niespodziewanie niedobrego wrócimy w weekend.
- Zabierzcie ze sobą Ethana i Mandy. - poprosiła nagle Sinead
- Po co? - zdziwił się Chris
- John i Rose nie będą jednak mogli nas odwiedzić, a Ethan stęsknił się za rodzicami. Uważam, że taki tygodniowy wypad dobrze mu zrobi, a jak Amanda z nim pojedzie to będę mogła przy okazji zasięgnąć opinii Johna odnośnie jednego z elementów...
- Dobrze. - zgodził się mecenas Barfield - Zabierzemy ich ze sobą skoro Charlie i tak zostaje tutaj.
- Jak Lucy to przeżyje? - zastanowiła się Sinead
- Sama uznała, że lepiej będzie małego nie pokazywać.
- Gdzie ona teraz jest?
- U Walentyny. Omawia szczegóły wyjazdu i plan pracy na czas jej nieobecności.


_________________________
OK, na razie tyle, mam nadzieję, że nie rozczarowałam nikogo Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Piscess
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 640
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: ul. Możajska

PostWysłany: Pon 1:14, 06 Gru 2010    Temat postu:

Nie rozczarowałaś. Nie masz głowy, bo powierzono Ci drużynę Arsenalu? Cool

__157__
-Mary, musisz pamiętać, że to jest tango. Musi być precyzyjne; póki jesteśmy na sali, korzystaj z lustra. Poza tym każdy ten ruch pada na akcent w muzyce... O, mamy nawet eksperta - stojący w progu Evan Lysacek odbijał się w lustrze.
-Eksperta? - zmieszał się, gdy Barbara podeszła do niego.
-Od tanga - mrugnęła - Marry, ćwicz!
-Ja tango tańczyłem... raz w życiu...?
-Ale za to jak! - zaśmiała się - Co mogę dla ciebie zrobić?
-Audrey i Louis chcą ci podziękować za wszystko zanim wyjadą, dziś o szesnastej... Może zjemy razem lunch?
-Jasne, dziewczyny za pół godziny idą do Sonny'ego na taflę. Spotkamy się w stołówce. John też wyjeżdża?
-Tak. Ja i Kathy zostajemy z Cathlyn na czas rehabilitacji. Abby też. Rozmawiałem z Michelle, może przyśle tutaj więcej naszych podopiecznych... Ale nie przeszkadzam ci teraz.
-Okej, dzięki i do zobaczenia. Dasza, zbieraj się w tej sekwencji! Chcę dziś wieczorem zobaczyć cały szkic ''Kill Billa'' bez przerw na marudzenie! Jak pójdzie, to od jutra program dowolny...
~
Walentyna podeszła do stojącej przy bandzie Sinead.
-Wizytacja? - mruknęła bez powitania.
-Nie, przyszłam na chwilę tylko.
-Szkoda.
Zastanowiła się, co wywołało niezadowolenie Sinead. Rozejrzała się. Trwała krótka przerwa w treningu, Ether i Gerard śmiali się z czegoś przy bandzie, Julien siedział w pierwszym rzędzie krzesełek, opróżniając butelkę z wodą. Sonny tym razem też był na tafli, ale nie to najbardziej zaskoczyło panią prezes. Ciekawsze od tego było to, że obecnie znajdował się między kolanami Lubej, która siedziała na bandzie i bawiła się jego włosami. Na halę weszły solistki, ale Santino nawet tego nie zauważył. Gwizdnęła. Dasza, Carrie i Mary przestały chichotać i wskoczyły na lód, Julien spojrzał na nią, ale ledwie ją poznał; Santino odwrócił się po chwili. Skinęła.
-Możesz mi wyjaśnić, co to ma być? - zapytała, gdy znaleźli się w korytarzu.
-Co?
-Jak myślisz? - skrzyżowała ręce.
-Luba? - zapytał nieśmiało - bo Julien... to znaczy Barbara powiedziała, że powinienem ją przestawić Julienowi... bo...
-Przedstawić czy przelecieć na tafli?!
Santino przybrał lekko czerwone barwy.
-Brian Joubert jest osobistym przyjacielem Alexei'a, jak być może kojarzysz, i dołożę wszystkich starań, żeby jego syn miał zapewnione wszystko, czego oczekuje!
-Eee... wszystko? - jęknął Sonny.
-Tak! Nawet jeśli będzie to oznaczało, że będziesz się musiał poświęcić...
Sonny przełknął.
-....i podarować mu swoją niepodzielną uwagę! - wzięła głęboki oddech - Dobrze wiesz, że Luba jest mile widzianym gościem w tym ośrodku (w przeciwieństwie do niektórych gości...) i życzę wam jak najlepiej, ale proszę cię: nie w czasie pracy.
-Ale ona przyszła tylko na chwilę...
-W ogóle jej nie powinno tu być! Dobrze, że Brian jest z Codym na drugiej tafli! - wzniosła oczy do nieba.
-Przepraszam.
-Alexei jest zadowolony z postępów Daszy - powiedziała - Jesteś bardzo cenny dla tego ośrodka. Nie pozwalaj sobie na takie wpadki.


__
tango Evana Wink
http://www.youtube.com/watch?v=ymJLfdOS3QQ


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Piscess dnia Pon 1:15, 06 Gru 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ghanima
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1311
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/10

PostWysłany: Pon 9:47, 06 Gru 2010    Temat postu:

Piscess napisał:
Nie rozczarowałaś. Nie masz głowy, bo powierzono Ci drużynę Arsenalu? Cool


Nie, na razie tylko Polonia Warszawa Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Piscess
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 640
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: ul. Możajska

PostWysłany: Pon 15:32, 06 Gru 2010    Temat postu:

Od czegoś trzeba zacząć Wink



W ogóle to chcę jakąś klasyczną muzykę dla Daszy na dowolny ale nie mogę się zdecydować. Jakieś sugestie?

Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ghanima
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1311
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/10

PostWysłany: Pon 15:50, 06 Gru 2010    Temat postu:

To może nie jest "klasyczna" klasyka, ale ja ostatnio namiętnie słucham takich dwóch panów:

1. Ludovico Einaudi:
http://www.youtube.com/watch?v=CB4fO-f33K0
http://www.youtube.com/watch?v=GTkzyyv0DuA
http://www.youtube.com/watch?v=0hucNaWXRpQ
http://www.youtube.com/watch?v=OB3wgiaOOvA (moje ulubione)
http://www.youtube.com/watch?v=jMoVW-paT3w (to myślę znane)

2. Yiruma
http://www.youtube.com/watch?v=_xShdwcYOXE
http://www.youtube.com/watch?v=so6ExplQlaY
http://www.youtube.com/watch?v=S-ets2ZvWwc
http://www.youtube.com/watch?v=4PJ-dgnK-Ok
http://www.youtube.com/watch?v=AyCDKKjO-Yo
http://www.youtube.com/watch?v=mikudzy6Ddo&feature=related (to moje ulubione)
http://www.youtube.com/watch?v=F-4wUfZD6oc (a to chyba wszyscy znają Wink )

To tylko przykłady, ale jest całe mnóstwo świetnych fortepianowych kawałków. Chyba, że chcesz klasykę "klasyczną" no to "Fantazja cis-moll" Chopina, coś z "Dziadka do orzechów" Czajkowskiego, "Marsz turecki" Mozarta, "Dla Elizy" Beethovena też byłoby świetne jako podkład łyżwiarski, albo "Kniaź Igor" Borodina (oczywiście bez wokalu) Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Yagudinish Threads Strona Główna -> Art Works Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 11, 12, 13 ... 20, 21, 22  Następny
Strona 12 z 22

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin