 |
Yagudinish Threads Alexei Yagudin & Stuff
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ghanima
Champion

Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1311
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/10
|
Wysłany: Czw 21:48, 09 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
__114__
Lucy leżała w łóżku obok swojego śpiącego synka i przyglądała mu się w zamyśleniu. Uświadomiła sobie, po raz kolejny jak bardzo Charlie jest do niej podobny; ten sam nos, te same oczy, ten sam kolor włosów. Patrząc na niego, nikt nie mógłby się nawet domyślać, że spłodził go Anthony Moore. Fizyczne podobieństwo między ojcem i synem, zdaniem Lucy, zupełnie nie istniało i, choć Tony był przystojnym mężczyzną, Barfield musiała przyznać, że kiedyś ją to cieszyło. Kiedyś. Ostatnio zaczęła się obawiać, że ten brak fizycznego podobieństwa zostanie wyrównany na płaszczyźnie mentalnej i że Charlie odziedziczył po Anthonym jego podły charakter. Westchnęła głęboko i zgasiwszy lampkę nocną spróbowała zasnąć, ale nie bardzo jej to wyszło. Leżała wpatrując się w ciemność. Zasnęła dopiero, kiedy niebo za oknem zaczęło szarzeć.
~
- Witam panie! - zawołał Tom widząc Walentynę i Lubą przy jednym ze stołówkowych stolików około pierwszej po południu. - Wyspałyście się? - zapytał przysiadając się do nich ze swoim talerzem zupy jarzynowej, a gdy odpowiedziało mu posępne milczenie rzekł tylko - Rozumiem... kac...
- Nie spodziewałeś się chyba, że po wczorajszym wieczorze wstaniemy dziś skoro świt i w świetnej formie ruszymy na podbój świata? - zapytała sarkastycznie Walentyna
Luba parsknęła śmiechem.
- Rzeczywiście tego się nie spodziewałem. - roześmiał się Tom - Szczególnie ty z twoją nogą średnio się nadajesz do podbijania świata. - dodał - Boli cię jeszcze? - zapytał po chwili
- Nie bolałoby jej, gdybyś wczoraj nie zostawiał jej samej. - wtrąciła Luba, zanim Wal zdążyła odpowiedzieć cokolwiek
Pani prezes zrobiła się nagle czerwona jak burak i syknęła przez zęby do towarzyszki wczorajszego pijaństwa
- Nie daruję ci tego, Luba!
Dziennikarka spoglądała to na doktora, to na Walentynę, a potem mruknęła tylko:
- No, jak dzieci normalnie...
A potem wstała i bełkocząc coś, że wraca spać, wyszła ze stołówki. W drzwiach minęła się z Darią Aleksjejewną, która ujrzawszy Toma i Walentynę siedzących przy jednym stoliku od razu do nich podbiegła.
- Gdzie są wszyscy? - zapytała prosto z mostu
- A kogo konkretnie szukasz? -zaciekawiła się Walentyna
- No... wszystkich. - odparła dziewczyna - Miałam mieć dziś po porannym treningu rozmowę z panią Lucy, ale jej gabinet jest zamknięty, pukałam też do jej apartamentu i nikt nie odpowiada. Wróciłam więc na lodowisko, do Sonny'ego i Barbary Władimirowny, bo widziałam na planie, że mieli w tym czasie konsultacje u tancerzy, ale na tafli była tylko pani Sinead z Ethanem i Amandą. Gdzie się oni wszyscy podziali?
- Hm... - zamyślił się Tom - Z tego co wiem Barbara i Santino na małym lodowisku przeprowadzają wspólnie nielegalne i szkodliwe dla zdrowia tego ostatniego eksperymenty...
- Czyli co? - zaciekawiła się Walentyna
- Sonny uczy się na nowo skakać poczwórne skoki - wyjaśnił lekarz
- Aha - powiedziała tylko pani prezes - kosztem obowiązków jak rozumiem?
- Niezupełnie. - powiedział Tom - Sinead stwierdziła dziś rano, że trzeba przełożyć te konsultacje na kiedy indziej, bo Ethan ma wciąż problem z kolanem, które sobie ostatnio nadwyrężył, więc i tak nie będą dzisiaj ćwiczyć podnoszeń, a w tym właśnie mieli jej pomóc nasi specjaliści od techniki i choreografii. A że małe lodowisko jest teraz wyjątkowo wolne... Sonny nie chce tracić czasu... Osobiście uważam, że on narzucił sobie zbyt duże tempo... ale nie przywiążę go przecież do kaloryfera...
- No dobrze - przerwała mu Dasza - Ale pani Lucy, chyba nie uczy się skakać poczwórnych, prawda?
- No... raczej nie. - przyznał Tom
- To gdzie ona jest?
- Nie mam bladego pojęcia.
______________________
Przepraszam za obsuwę, ale przez ostatnie... prawie 2 tygodnie nie miałam netu. Poza tym z nowości, to wczoraj obroniłam na japonistyce licencjat z zakresu historii (pisałam o Saigo Takamorim i wojnie na południowym-zachodzie ).
Co do Lucy, to jej nie ma. Możecie wszcząć nieco paniki z powodu jej braku, ale nie musicie, znajdę ją w swojej następnej części (albo w jeszcze następnej - zależy jak bardzo pogonicie akcję - zasadniczo wolałabym ja znaleźć jeszcze tego samego dnia)
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Ghanima dnia Czw 21:52, 09 Wrz 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
 |
Valka
Administrator

Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1629
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/10
|
Wysłany: Pią 12:12, 10 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Saigo Takamori "ostatni samuraj"?
A mogłabym przeczytać ten licencjat? :3
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Ghanima
Champion

Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1311
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/10
|
Wysłany: Pią 16:17, 10 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Ostatni samuraj, a jakże
Przeczytać byś mogła, rzuć tylko adres to ci wyślę pdf A tak przy okazji, ja wciąż nie czytałam twojego licencjatu o shunga
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Piscess
Champion

Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 640
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/10 Skąd: ul. Możajska
|
Wysłany: Pią 18:05, 10 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
No! Widzę, że podbój świata w trakcie Gratulacje i jedziemy dalej... Właściwie to miałam pomysł, jak znaleźć Lucy, ale zostawię to Tobie
__115__
-Sonny, wstawaj... - Barbara wstrzymała oddech, odkaszlnęła, a wydawało jej się, że trwało to wszystko pół godziny - Santino, wstań! - zażądała.
Chłopak w końcu podniósł się z tafli, ale tylko po to, żeby oprzeć łokcie na najbliższym skrawku bandy i ponownie schować twarz w dłoniach. Podeszła.
-To beznadziejne... - wyszeptał, gdy poczuł, że się zbliżyła.
Dotknęła jego wilgotnych włosów.
-Dasza - powiedziała. Dziewczyna właśnie pojawiła się w drzwiach. Sonny natychmiast otrząsnął się i pomachał podopiecznej.
-Tu jesteście! - powiedziała tonem, jakim szesnastolatka być może nie powinna się zwracać do dwóch dorosłych.
-Czy ty nie masz teraz sesji z Lucy? - Barbara zmierzyła ją wzrokiem.
-Myślę, że to nie ma sensu... - odparła.
-Dlaczego? Co się stało? - Sonny zrobił wielkie oczy.
-Pani Nakamura i ta dziennikarka imprezują w najlepsze, pani Lucy zniknęła, doktor Tom mówi, że wy coś kombinujecie za plecami wszystkich! To chyba jasne, że jak tata tu przyjedzie, to zamknie ten ośrodek! Moje życie jest skończone!
-Hej, odwrócisz jego uwagę pokazując mu ''Człowieka w żelaznej'' masce z Salt Lake City - mrugnął Sonny.
-Jak to Lucy zniknęła? - zapytała Barbara.
-No nie ma jej nigdzie... Nikt nic nie wie.
Trenerzy wymienili spojrzenia.
-Czy to prawda? - zapytała, wbijając w nich wzrok.
-To zależy, o czym mówisz - odbiła piłeczkę Barbara.
-Czy Sonny wraca do sportu? Jeśli tak, to ja chcę wiedzieć. Muszę wiedzieć! Bo jeśli mam szukać nowego trenera... - nie dokończyła zdania.
-Przecież ja cię nie zostawię, no co ty?! - zaprotestował Santino.
-Ale jeśli będziesz trenował...?
-Daria, ja już nigdy nie wrócę - powiedział, przełykając smutek - Nie dam rady...
-Trenujemy teraz z Sonnym, żeby był lepszym trenerem - wyjaśniła Barbara, nie wdając się w szczegóły.
-Poza tym nie zamieniłbym pracy z tobą na nic. Nawet na mistrzostwo świata.
Łyżwiarka nie wyglądała na przekonaną, ale w końcu pozwoliła Sonny'emu się uścisnąć przez bandę, zanim znowu zostawiła ich samych.
-Widzę, że przyjazd rodziców jednak się na niej odbija - powiedziała Barbara.
-A na nas w ogóle - zauważył Sonny. Przez przyjazd Lubej i wszystko co się działo, prawie o nim zapomniał - Gdzie jest Lucy? - zapytał, wiedząc, że choreograf nie ma odpowiedzi. Westchnęła.
-Muszę iść do Evana, kończymy z choreografią niedługo... Wszystko w porządku? - spojrzała na niego.
-Tak. Widzimy się o 23.30 - powiedział - A ty?
-No jasne - uśmiechnęła się, postanawiając nie wtajemniczać go przed czasem, że Tom obiecał jej, że gdy tylko zjawi się Alexei, opowie wszystkim wszystko o Paryżu. Dlatego świadomie wymazała dzień przylotu prezesa ze świadomości.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Ghanima
Champion

Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1311
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/10
|
Wysłany: Sob 1:08, 11 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
A jaki miałaś pomysł na znalezienie Lucy?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Piscess
Champion

Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 640
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/10 Skąd: ul. Możajska
|
Wysłany: Sob 11:29, 11 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Chciałam żeby weszła razem z rodziną Yagudinów Ale pewnie masz coś lepszego na myśli, więc niech prezes przyjedzie jutro czy kiedyśtam
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Ghanima
Champion

Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1311
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/10
|
Wysłany: Nie 12:33, 12 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Nie wiem czy mój pomysł jest lepszy, jest właściwie banalny. (Aha! tylko ważna jest jeszcze jedna rzecz. Nie ma Lucy i Charliego też nie ma.)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Valka
Administrator

Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1629
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/10
|
Wysłany: Śro 21:04, 15 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
__116__
- Nobu, co się z tobą dzieje? - spytał Daisuke po kolejnym nieudanym potrójnym akslu młodego Japończyka. Ten tylko spuścił nos, mamrotając słowa przeprosin.
- Chodź tutaj - przywołał go. - Co się dzieje?
- Jutro chyba przyjeżdża pan Alexei z rodziną, a niedługo potem pan Joubert i Daria z dziewczynami chcą zrobić ten wieczór wspomnień...
- Tak, słyszałem o tym.
- Zapraszałą mnie, ale... ja nie wiem, czy ja chcę tam iść - dokończył cicho.
- Rozumiem... - Daisuke wyobraził sobie oglądanie staroci z Walentyną w tym samym pomieszczeniu.
~
- Luba... - Sonny złapał oddech po wszystkim. - Tom mnie zamorduje.
- No co ty, przecież miałeś teraz wolne, czyż nie? - kobieta pogładziła go po policzku.
- Tak, ale to było niemal tak wyczerpujące, jak trening z Barbarą!
- Przepraszam, tak długo się nie widzieliśmy... - pocałowała go i znów wsunęła rękę pod kołdrę.
~
- Lucy nie wróciła? - zapytała Wal, wpadajac do biura Toma, który właśnie przygotowywał się do masażu.
- Wal, po pierwsze to nie jej gabinet, a po drugie, to jestem zajęty - wskazał na drzwi gabinetu, dając jej do zrozumienia, że już czeka na niego kolejka panien gotowych do zabiegu. Chwycił oliwkę i zniknął za drzwiami, mówiąc coś o opieprzu, gdy poszukiwana się odnajdzie.
Wychodząc ze skrzydła medycznego, pani prezes natknęła się na Kathy.
- Szukamy zguby? - spytała drwiącym tonem.
- Nie twój interes - wycedziła Wal przez zęby.
- Który to już raz?
Walentyna zignorowała te uwagi, ominęła przeszkodę szerokim łukiem i skierowała się do pokoju trenerów.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Ghanima
Champion

Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1311
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/10
|
Wysłany: Sob 0:17, 18 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
__117__
Lucy Barfield często myślała o innych. Być może spowodowane to było faktem, że wykonywała taki a nie inny zawód, a być może została psychologiem, ze względu na swoje skłonności do poświęcania innym całej swojej uwagi. Tej kwestii nie dało się jednoznacznie rozstrzygnąć.
W gruncie rzeczy tak było o wiele prościej. Lucy mogła zapomnieć o swoich osobistych kłopotach i bez reszty zagłębić się w przeżycia Daszy, Nikity, czy Nobuhito, a przedtem wielu innych osób. Z tym wszystkim umiała sobie radzić, bo nie dotyczyło jej w bezpośredni sposób. Mogła spojrzeć z dystansu, obiektywnie na wszystkie cudze troski. Własne stanowiły zupełnie inną kategorię. Remedium na nie znała w zasadzie jedno. Rozmowę z Chrisem.
Lucy, mimo upływu lat doskonale pamiętała jak starszy brat wybawiał ją z opresji, gdy zbroiła coś będąc dzieckiem. Od śmierci matki mogła liczyć wyłącznie na niego. Wiedziała o tym aż nazbyt dobrze. On jeden zawsze ją wspierał, on jeden miał tyle odwagi by stanąć po jej stronie, gdy tłumaczyła swemu upartemu ojcu, że nie ma prawa sterować jej życiem. On jeden, mimo wielu błędów jakie w życiu popełniła, nigdy się od niej nie odwrócił.
Tego ranka Lucy obudziła się po zaledwie trzech godzinach snu, bo nie mogła się już doczekać spotkania z bratem. Jego przyjazd miał być niespodzianką dla Sinead i Amandy, ale siostrze zdradził datę i godzinę przylotu, a ona obiecała, że powita go pierwsza. Pamiętała, żeby nie umawiać na ten dzień żadnej sesji i nastawiła budzik, by nie zaspać, ale i tak obudziła się sama na długo przed tym jak zadzwonił. Charlie też już wówczas nie spał. Lucy ubrała siebie i małego i po wypiciu kubka kakao, oboje wyszli do miasta. Mimo, że Chris miał zjawić się dopiero za kilka godzin, Barfield uznała, że siedzenie w ośrodku, gdy nie ma się nic do roboty, jest przygnębiające. Postanowiła pospacerować po mieście, spędzić trochę czasu z własnym dzieckiem, spokojnie przemyśleć sobie wszystkie sprawy.
~
Christopher Barfield zjawił się w Archangielsku w samo południe, godzinę później niż planował. Lucy i Charlie już na niego czekali.
- Cześć mała! - zawołał na powitanie, kiedy zobaczył siostrę
- Cześć! - powiedziała ona rzucając mu się na szyję - Dobrze, że jesteś, tęskniłam za tobą.
- Cześć, brzdącu! - uśmiechnął się Chris, gdy już wyswobodził się z jej ramion i wziął siostrzeńca na ręce
- Na twoim miejscu bym tego nie robiła. - powiedziała Lucy ostrzegawczym tonem - Jak go zaczniesz nosić na rękach, mały leniuch będzie cały czas mówił, że go bolą nogi i nie będzie chciał iść sam.
- Naprawdę taki z ciebie oszust? - zapytał Chris z udawaną surowością, a Charlie spojrzał na niego niczym małe niewinne kociątko
Lucy się roześmiała.
- Jak tak Sinead i dziewczynki? - zapytał Chris stawiając chłopca na ziemi.
- Dobrze. - odparła Lucy - Znasz je, są pochłonięte lodowiskiem...
- Tak, wiem. - mruknął Chris - Zawsze były pochłonięte przede wszystkim lodowiskiem
- Muszę ci coś powiedzieć, zanim się z nimi zobaczysz... - zaczęła niepewnie Lucy - Sinead... ona myśli, że ty chcesz się z nią rozwieść... a Amanda mówiła mi, że ostatnio bardzo często się kłócicie... ty i Sinead znaczy.
- Lucy... - westchnął Chris - Nie zamierzam się rozwodzić. Nawet mi to do głowy nie przyszło... ja kocham Sinead, Amanda jest całym moim światem, a Carrie, Mary i Ether także traktuję jak rodzone córki i w życiu bym ich nie zostawił.
- Wierzę ci. - powiedziała Lucy - Chodzi o to, żeby one czuły, że je kochasz, bo mam wrażenie, że przepływ uczuć wam trochę szwankuje...
- Zapomniałem, że rozmawiam z psychologiem...
- Rozmawiasz z własną siostrą.
Szli w milczeniu na postój taksówek.
- Co powiesz na to, żebyśmy pojechali coś zjeść zanim zjawimy się w ośrodku? - zapytał Chris
- Możemy. - zgodziła się Lucy - Myślałam jednak, że jak najszybciej chciałeś się zobaczyć ze swoim światem - dodała po chwili
- Z moim światem spędzę dużo czasu. Wziąłem urlop. - wyjaśnił - Prawdę mówiąc wziąłem naraz wszystkie swoje zaległe urlopy i mam cały miesiąc wolnego.
- Poważnie? - Lucy nie mogła uwierzyć własnym uszom
- Poważnie. Spędzę z rodziną cały miesiąc. Ale najpierw muszę poważnie porozmawiać z tobą.
- O czym?
- O Anthonym Moorze na przykład.
Lucy przełknęła ślinę.
- Wiem, że on jest ojcem Charliego. - powiedział cicho Chris - I wiem, że sądziłaś, że oprócz ciebie i Moora nikt nie ma o tym pojęcia.
- Jak się dowiedziałeś? - zapytała Lucy
- Kiedyś, gdy byłem u ciebie w mieszkaniu, szukałem czegoś do pisania, żeby zanotować sobie coś, co właśnie przekazał mi przez telefon klient. Powiedziałaś, żebym wziął jakiś długopis z twojego biurka w gabinecie. Tylko, że na biurku żadnego długopisu nie było, wiec zajrzałem do szuflady i natknąłem się na wyniki testu na ojcostwo. Nie grzebałem w twoich rzeczach specjalnie, słowo.
- Czemu nic nie powiedziałeś?
- Uznałem, że miałaś swoje powody, żeby trzymać to w tajemnicy. Myślałem, że kiedyś sama mi powiesz.
- Chciałam. Wiele razy. Ale nigdy jakoś nie mogłam się na to zdobyć. A teraz wszystko się posypało... mam wrażenie, że każdy wokół mnie o tym wie...
- No właśnie o tym chcę pomówić... obawiam się, że to nie jest dobra wiadomość...
- Chyba nie możesz mnie bardziej dobić...
- Mam wrażenie, że to niestety wcale nie będzie trudne...
- Mów wreszcie.
- Wiesz kto jest adwokatem Moora?
- Nie.
- Mówi ci coś imię Jason?
- Powiedz mi, że to nie prawda. - powiedziała Lucy po dłuższej pauzie
- Niestety skłamałbym. Moore zmienił ostatnio pełnomocnika i wynajął naszego starszego brata.
- Tego który nas nienawidzi i który za wszelką cenę będzie chciał udowodnić, że popełniliśmy niewybaczalny błąd sprzeciwiając się woli naszego ojca? - zapytała bezradnie Lucy, tak jakby liczyła na to, że Chris zaprzeczy i przypomni jej o istnieniu jeszcze innego członka rodziny, ale jej brat pokiwał tylko głową.
~
Kiedy Lucy, Chris i Charlie dotarli wreszcie do ośrodka, był już wieczór. W holu natknęli się na Walentynę, która rozmawiała o czymś z nowo przyjętą recepcjonistką.
- Lucy! - zawołała pani prezes na widok pani psycholog - Gdzie ty u licha byłaś?
- W mieście. - odparła spokojnie Barfield - Chris dziś przyjechał, Sinead będzie mieć niespodziankę.
- Wszyscy cię szukamy! - powiedziała z wyrzutem Walentyna
- Tak? A niby czemu? Przecież dzisiaj mam dzień wolny.
- Jak to wolny? - zdziwiła się pani prezes - Według grafika miałaś dziś o dwunastej w południ sesję z Daszą.
- Według czyjego grafika? - zainteresowała się Lucy - Bo na pewno nie według mojego. Sesję z Daszą mam jutro.
- Ona szukała cię dzisiaj przez pół dnia.
- Zapomniałam zabrać telefonu, przepraszam. Dasza musiała sobie źle spisać grafik.
- Dasza jest bardzo sumienną osobą. Może to ty sobie źle zapisałaś? - zapytała Walentyna
- Sugerujesz, że ja nie jestem sumienna?
- Nie... tylko zauważam, że to ty mogłaś się pomylić.
- Czy ktoś jeszcze miał mieć dziś ze mną zajęcia, a nie miał?
- Nikt poza Daszą nie zgłaszał twojego braku.
- Widzisz. To świadczy o tym, że to ona źle spisała swój grafik. Poza tym, chyba nie stała się żadna tragedia, kiedy mnie nie było?
- Na szczęście nie.
- A jakiej tragedii się państwo spodziewali? - od drzwi padło żartobliwe pytanie i oczom zebranych ukazał się prezes Alexei Yagudin. Za nim próg ośrodka przekroczyła jego małżonka Tatiana, a wraz z nią ich najstarsza córka Lizawieta. Na samym końcu maszerował dziarsko najmłodszy członek rodziny, dziewięcioletni Dymitr Aleksjejewicz Yagudin.
- Alexei! - zawołała zdumiona Walentyna - Spodziewaliśmy się was dopiero jutro...
- Drobna zmiana planów. - wyjaśnił krótko pan prezes
_________________
No dobra. Rozpisałam się trochę... Mam nadzieję, że nie przeszkadza wam, że dorzuciłam Yagudinom syna i że przyjechali dzień wcześniej niż było zaplanowane
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Ghanima dnia Sob 0:44, 18 Wrz 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Piscess
Champion

Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 640
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/10 Skąd: ul. Możajska
|
Wysłany: Nie 19:25, 19 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Jak zwykle, niezły hardkor, Monika... Też sądzę, że Alexei powinien mieć syna
__118__
Już idąc przez korytarz, Alexei przywitał się z wieloma osobami przebywającymi w ośrodku. Uścisnął rękę Lysackowi i Takahashiemu, wymienił wieloznaczne uśmiechy z Lubą Romancewą, wpadł w ramiona swojej córki; ale właściwie nie poświęcił nikomu zbyt wiele czasu.
-Kochanie, idź do naszego apartamentu, jestem pewien, że ci się spodoba. Zabierz dzieci - powiedział Tatianie.
-A ty jak zwykle do pracy? - uśmiechnęła się - Czyli zobaczymy się pojutrze? - zażartowała.
-Tato! Dopiero przyjechałeś! - zaprotestowała Dasza.
-Nie - Yagudin odpowiedział żonie - Dzisiaj tylko zamienię tylko kilka słów z moimi prezesami - wskazał na Walentynę i Toma - oraz z Barbarą, Lucy, Santino i Sinead... gdzie ona jest?
-Jej mąż Chris właśnie przyjechał z lotniska... - zaczęła tłumaczyć Lucy.
-To jutro - odparł - Reszta do mojego gabinetu - nakazał.
Gdy zajęli miejsca w przestronnym pomieszczeniu, Kyoko wpadła z górą dokumentów, które przygotowała Walentyna. Były tam raporty dotyczące finansów i wszystkich sportowców znajdujących się w ośrodku. Alexei nie zajął się nimi na razie. Omiótł wszystkich wzrokiem i powiedział:
-Jeśli jeszcze raz przyjdzie wam do głowy wyciąć taki numer jak z Nikitą, zastąpię was wszystkich młodszym pokoleniem specjalistów. Zrozumiano?
Pokiwali głowami. Nikomu nie chciało się protestować i tłumaczyć.
-Cieszę się, że mamy to za sobą. Od jutra zamierzam być na wszystkich treningach chociaż przez chwilę i porozmawiać na spokojnie z wszystkimi. Zarówno z wami, jak i z naszymi klientami. Ale nie muszę chyba mówić, że priorytetem jest dla mnie Daria? - spojrzał na Barbarę i Santino.
-Dla nas również - odpowiedział choreograf.
-To się rozumiemy - uśmiechnął się - Spotkajmy się, jak dzieci pójdą spać, najlepiej na tarasie, to pogadamy na spokojnie. Może nawet o sprawach nie związanych z pracą - powiedział - A na teraz to tyle.
Tom chrząknął, czym powstrzymał rozejście się wszystkich.
-Póki jesteśmy wszyscy razem - zaczął. Barbara wbiła wzrok w podłogę. Wiedziała, co powie - Chcę, żebyście się w końcu dowiedzieli, co się stało na mistrzostwach świata w Paryżu pięć lat temu...
-Chwileczkę! - zaprotestował niespodziewanie Alexei - Zgodziłaś się na to? - zapytał, patrząc uważnie na choreografa.
-Tak - odparła cicho i spojrzała mu w oczy - Ty... wiesz. - uświadomiła sobie. Alexei przełknął.
-Ja...
-No tak - westchnęła - O tym wie kilku zupełnie przypadkowych ludzi...
-Ale o czym? - pani prezes domagała się wyjaśnień.
-O tym, dlaczego Ilia Igłow zakończył karierę po programie krótkim, który nota bene wygrał - powiedział Tom.
-Wygrał prawie sześcioma punktami zarobionymi tylko na choreografii - zaznaczył Yagudin. Barbara uśmiechnęła się blado do niego. Kontynuowała:
-Natomiast nie ma o tym pojęcia ani Ken, który wygrał wtedy swój drugi tytuł, ani jego trener: Daisuke, ani Santino... - spojrzała na niego. Sonny miał w Paryżu 20 lat i zajął drugie miejsce. Wtedy ostatni raz przed Archangielskiem widział Ilię i Barbarę... Ciekawość wrzała w nim, ale miał również bardzo złe przeczucia.
-Media mówiły tylko, że miał wypadek i że skończył karierę... i zniknął. I to w sumie jest prawda... Tylko, jeśli chodzi o ten wypadek... - Barbara nie była w stanie żadnemu z nich spojrzeć w oczy - Ilia próbował popełnić samobójstwo. Tom uratował mu życie. Rodzina zabrała go ze szpitala do Moskwy. Na zawsze...
Nastała pełna napięcia cisza.
-Nie wierzę... - wyrwało się Sonny'emu. Barbara znała to uczucie.
-My go razem uratowaliśmy - sprostował doktor. Nawet bardziej myślał, że to ona. Ale nie zamierzał się znowu o to z nią kłócić. Musiał jednak powiedzieć innym, sam nie wiedząc, jak wiele rzuca to światła na ich wzajemne relacje naznaczone przez myśl o długu, którego ona nie była w stanie spłacić, a którego on nie chciał w ogóle przyjąć do wiadomości.
-Dlatego, jak Lambiel... wtedy... Nie mogę... - poczuła, że się dusi - Tom ma rację, że powinniście wiedzieć. Ale ja nie mogę... o tym myśleć...
Z trudem nabrała oddechu i otarła palcami łzy z twarzy. Błękitne oczy Alexei'a były pełne najszczerszego współczucia. Największy jej triumf jako choreografa splótł się z największą porażką jako trenera, opiekuna i człowieka. Jak mogła nie zakończyć kariery? Nie zaszyć się w Kaliningradzie?
-Zostawcie nas samych - powiedział chłodno Yagudin, zbliżając się do choreografa.
-Nie! - krzyknęła - Ja idę. Bo mam pracę. Muszę... pracować - powiedziała, starając się zapanować nad oddechem i udała się na taflę. Reszta kadry wymieniła spojrzenia.
______
Mam nadzieję, że to wiele wyjaśnia. Ogólnie na tafli nikogo nie ma o tej porze, a umówiony na 23.30 Santino się nie pojawia. Jeśli mam coś zmienić w tym jak Yags się zachowuje to piszcie Tymczasem miłego pana prezesa na najbliższe części
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Piscess dnia Nie 21:59, 19 Wrz 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Ghanima
Champion

Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1311
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/10
|
Wysłany: Pon 14:24, 20 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Piscess napisał: | Jak zwykle, niezły hardkor, Monika...  |
To źle?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Piscess
Champion

Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 640
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/10 Skąd: ul. Możajska
|
Wysłany: Pon 21:10, 20 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Nie, dlaczego? Po prostu reaguję na to, co napisałaś. Ostatnio w ogóle tego nie robimy
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Valka
Administrator

Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1629
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/10
|
Wysłany: Sob 17:44, 02 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
__119__
Mimo, że wieczór nie był już najmłodszy, na tarasie nikogo nie było oprócz kelnerów czających się w ciemnym kącie i czekających na sygnał, że należy podać Panu Prezesowi Coś Mocniejszego i Walentyny, czekającej na przybycie tegoż, wraz z innymi.
- Witam panią prezes - rozległo się za nią po polsku. - Piękny mamy wieczór.
- O, witam, panie Pawle. Proszę siadać. Pan też na nieoficjalne spotkanie z naszym panem i władcą?
- Tak, spotkałem go w przelocie, powiedział, żebym przyszedł - trener juniorów uśmiechnął się. - Ale widzę, ze jeszcze dość wcześnie, nikogo nie ma...
- Jest po dwudziestej trzeciej, pewnie niedługo się zjawią.
Kelner bezszelestnie postawił przed Żarskim kieliszek wypełniony srebrnym płynem rodzimej produkcji, który tak czesto mylony jest z rosyjską i odpłynął w mroku sali.
- Dawno nie mieliśmy okazji do porozmawiania... - Walentyna przerwała cieszę. - Jak się panu pracuje?
- Znakomicie, dzieciaki robią niesamowite postępy, ten ośrodek jest naprawdę rewelacyjny! I ludzie tutaj... Chyba nie mogłem trafić na lepsze towarzystwo!
- Cieszę się - Walentyna uśmiechneła się. Mógłby to powtórzyć przy Yagsie, pomyślała.
- Szczególnie cieszy mnie możliwość obserwowania Barbary... Jest niesamowitą kobietą, podziwiam ją jako trenera, choreografa i człowieka... - kontynuował nieco rozmarzony. A to powinien powtórzyć Barbarze, pomyślała znów Wal, przypominajac sobie niedawno zakończoną wymianę zdań z Alexeiem.
- O, myślałem, że będę pierwszy - powiedział Tom, wychodząc na taras. Przywitał się z Pawłem i usiadł obok Walentyny. Sekundę później zjawił się Alexei z Tatianą, a z korytarza dobiegał głos Luby.
- No proszę, robi się niezła impreza - rzekł Yagudin. - Tak jak za pierwszym razem, pamiętacie? Tylko wtedy więcej osób było.
- No jasne, ze pamiętamy! - krzyknął entuzjastycznie pan doktor.
- Taaa... Ale lepiej, żeby niektórzy teraz tyle nie pili - mruknęła pani prezes, entuzjazm Toma nieco przybladł, a paweł zakrztusił się wódką.
- Szkoda takiej wódki! - krzyknęła Luba od progu i zawołała kelnera, że dla niej to samo, tylko potrójne.
- Luba, gdzie zgubiłaś Santino?
- Dobre pytanie! - odpowiedziała.
- Zniknął? - zdziwił się Yagudin.
- Szanowny panie nadprezesie, tutaj co chwilę ktoś znika, powinien się pan przyzywczaić - odparła Wal zupełnie spokojnie.
- Bardzo mnie uspokoiłaś, Wal - odpowiedział naduprzejmie.
----
W ciąg dalszy imprezy się nie zagłębiam, możecie zdecydować, czy Lucy i spółka na nią przyjdą, co się dziejej z Santino i Barbarą . Mogą zniknąć, ale mogą też po prostu wpaść i bawimy się dalej .
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Valka dnia Sob 17:46, 02 Paź 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Ghanima
Champion

Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1311
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/10
|
Wysłany: Sob 23:52, 02 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
Praca wre Zauważyłyście, że niemalże w każdej części ktoś z bohaterów albo już jest pijany, albo pije, albo wspomina to jak kiedyś był pijany?
__120__
- Chris! - zawołała zdumiona Sinead na widok męża stojącego w drzwiach jej apartamentu - Co ty tu... - nie zdołała zadać do końca tego pytania, bo mecenas Barfield zamknął jej usta namiętnym pocałunkiem.
- Eee... cześć, tato... - rozległ się głos Amandy, której Chris wchodząc do pokoju nie zauważył, a która siedziała na łóżku z pilotem od telewizora w ręce i przyglądała się rodzicom z lekkim zażenowaniem.
- Cześć, słoneczko. - uśmiechnął się Chris, kiedy skończył już całować Sinead.
- Słoneczkiem byłam w wieku pięciu lat. - mruknęła dziewczyna przytulając się do ojca na powitanie
- Co robicie? - zapytał Chris zerkając na ekran telewizora, na którym właśnie widać było Amandę i Ethana w bardzo efektownym, idealnie zsynchronizowanym upadku.
- A jak myślisz? Analizujemy błędy. - odparła jego córka, nadmiernie eksponując swoje znudzenie.
- We dwie? - zdziwił się Chris - Gdzie Ethan?
- Uciekł do łazienki jak zobaczył, że już w drzwiach zaczęliście się obściskiwać. - wyjaśniła spokojnie Amanda, a głośniej zawołała - Ethan! Możesz już wyjść!
- Lepiej powiedz co tu robisz i dlaczego nie powiedziałeś, że przyjeżdżasz. - chciała wiedzieć Sinead
- Chciałem wam zrobić niespodziankę. Wziąłem zaległy urlop. Mam miesiąc wolnego. Tęskniłem za wami, a poza tym obawiam się niestety, że niebawem Lu będzie znowu potrzebowała pomocy prawnej, więc chcę uzgodnić z nią kilka spraw.
- Całe szczęście, że wszyscy jesteśmy w jednym miejscu. - mruknęła Sinead, a Chris był pewien, że dosłyszał nutę niezadowolenia
- Coś nie tak? - zapytał
- Zastanawiam się co by było gdyby Lucy była na Antarktydzie a my na Alasce. Z kim wtedy spędziłbyś swój miesięczny urlop...
- Sinead! - Chris nie mógł uwierzyć w to co słyszy - Czy ty naprawdę jesteś zazdrosna o moją siostrę?
- Może trochę... - jego żona spróbowała się uśmiechnąć
- Dzieciaki, możecie zostawić nas na chwilę samych? - zapytał mecenas Barfield zerkając na Amandę i Ethana, którzy przysłuchiwali się tej wymianie zdań z rosnącym zaciekawieniem.
~
Lucy wykąpała Charliego i położyła go do łóżka. Wcale nie miała ochoty na "spotkanie" z prezesem, które trwało już zapewne od jakiegoś czasu i bez wątpienia zdążyło się przerodzić w obficie zakrapianą imprezę. Zamiast dołączyć do towarzystwa poszła więc do swojego gabinetu i zaczęła przeglądać notatki. Nie pomyliła się grafik mówił wyraźnie, że sesja z Daszą jest jutro w południe, wcześniej z samego rana będzie trzeba wysłuchać żalów Nobuhito, a o siedemnastej jest comiesięczna pogadanka dla rodziców najmłodszych adeptów łyżwiarstwa figurowego. Poza tym, wieczorem, oznaczony wykrzyknikami, pierwszy grupowy warsztat dla pierwszego składu drużyny Archaniołów. Temat: "komunikacja w drużynie". Lucy odłożyła kartkę i westchnęła głęboko. To będzie ciężki dzień. Zdecydowanie picie z prezesem byłoby w tej sytuacji klasycznym rzucaniem sobie kłód pod nogi. A na to Lucy nie mogła sobie pozwolić. Nie kiedy jest tu Kathy, bacznie obserwująca każdy jej krok.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Valka
Administrator

Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1629
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/10
|
Wysłany: Nie 22:24, 03 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
Ghanima napisał: | Praca wre Zauważyłyście, że niemalże w każdej części ktoś z bohaterów albo już jest pijany, albo pije, albo wspomina to jak kiedyś był pijany? |
Jesteśmy w Rosji .
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Ghanima
Champion

Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1311
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/10
|
Wysłany: Pon 19:48, 04 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
Ale towarzystwo jest międzynarodowe
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Piscess
Champion

Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 640
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/10 Skąd: ul. Możajska
|
Wysłany: Wto 22:55, 05 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
__121__
Była najwstrętniejsza pora dnia - poranek przed treningiem, gdy Sonny ku swojemu zdziwieniu znalazł Daszę siedzącą samą na placu zabaw.
-Hej, mała, co jest? - zapytał ciepło, siadając obok. I nie miało wtedy znaczenia, że przyszedł tu pierwszy, jeszcze bladym świtem i z o wiele cięższym sercem. I że pewnie jego nikt nie otoczy taką troską.
-Boję się - odpowiedziała łyżwiarka, nie podnosząc oczu.
-Czego?
-Treningu...
-Bo twój tata przyjdzie popatrzeć?
-Dobrze już! Wiem, jak to brzmi! Nie musisz mówić! Ale ja... ja przecież nie zrobiłam znaczących postępów! - przeszła od razu do ofensywy.
-Dasza, posłuchaj.
Cisza trwała kilkanaście sekund zanim z zaciekawieniem spojrzała mu w oczy, a on zdecydował się kontynuować, zastanawiając się, czy jego plan zadziała.
-On nie ciebie będzie oceniał.
-A kogo niby?
-Mnie - odpowiedział natychmiast - I Barbarę.
Daria zamrugała oczami.
-Dlatego musisz być dzielna i jeździć tak, jak zawsze. To w zupełności wystarczy - a ponieważ widział, że nie do końca ją przekonał, dodał: - wiem, jak cię pocieszyć. Ale musisz obiecać, że to zostanie między nami...
Popatrzyli sobie głęboko w oczy.
~
-Tom, uspokój się - mruknęła Barbara. Obecność lekarza przy bandzie zaczynała ją denerwować.
-Gdzie jest Santino? - sapnął.
-Po raz ostatni: nie wiem.
-Pewnie dałaś mu wycisk na treningu wczoraj w nocy! To się musi skończyć!
-Sonny nie przyszedł wczoraj wieczorem - syknęła. Poddenerwowanie pana prezesa spowodowane pierwszym treningiem wizytowanym przez samego Alexei'a sprawiło, że wymawiając ostatnie zdanie, poczuła złość, a nie rozpacz. I przyniosło jej to chwilową ulgę. Tom widział, że umiejętny makijaż kryje fakt, że nie zmrużyła wczoraj oka. Wiedział, że na pewno płakała. I wiedział, że był tego pośrednią przyczyną, wymuszając na niej wyznanie dotyczące Ilii Igłowa. Ale póki było jasne, że nie piła, w tym momencie bardziej go interesowało, gdzie jest Daria.
-Gdzie jest Daria?
-Czy ja wyglądam na satelitę szpiegowskiego?! - krzyknęła doprowadzona do ostateczności Barbara.
-Widzę, że rozpętałeś zimną wojnę - powiedział Alexei, zbliżając się.
-Dzień dobry, szanowny panie prezesie - zaszczebiotała po rosyjsku Barbara.
-Barbaro Władimirowno, czy moja córka ma w zwyczaju spóźniać się na poranne treningi? - uniósł brwi. Tom poczerwieniał.
-Już jestem, tato! - łyżwiarka przyleciała jak na skrzydłach i natychmiast wskoczyła na taflę, rozpoczynając rozgrzewkę.
-A gdzie...?
-Sonny zaraz przyjdzie! - wyprzedziła go, śmiejąc się prawie na głos.
Wszyscy przyglądali się z zaciekawieniem, bo córka Yagudina rzadko bywała wulkanem energii o tej porze.
Sinead i dziewczyny pojawiły się po drugiej stronie tafli i trening powoli nabierał rozpędu. Ale nie był to koniec niespodzianek tego poranka. Kilka minut później Barbarę dopadł Evan Lysacek z widocznym zamiarem zrobienia jej awantury, co powstrzymała obecność szefa.
-Jeśli cokolwiek się stanie. Cokolwiek. To to będzie twoja wina! - powiedział obrażony.
-Nie wiem, o czym mówisz - uśmiechnęła się. Była zbyt wykończona, żeby się przejmować.
-Czy Barbara pracuje z twoimi łyżwiarzami? - zaciekawił się Alexei, odrywając oczy od córki.
-Ekhm... tak - Evan musiał opanować swoje oburzenie.
-Będę chciał spojrzeć na efekty tej pracy - powiedział.
-Jasne... Ja idę teraz, bo mam trening... tam... - wydukał i odszedł.
-O co mu chodziło? - zapytał pan prezes.
-Nie wiem - powtórzyła Barbara - Będziesz musiał zdecydować, czy chcesz, żeby Daria startowała z seniorami. I co z tym Kill Billem.
-Wiem. Do końca tygodnia będziesz mieć wszystkie odpowiedzi.
-Świetnie.
Alexei roześmiał się, bo sam poczuł się przez chwilę jak ktoś przepytywany przez prezesa.
-Gdzie jest Sonny? - rozejrzał się. Specjalista techniczny wciąż był nieobecny.
-Nie wiem - powiedziała Barbara po raz setny tego ranka.
__
nie mam pomysłu na więcej, przepraszam.
sekretem Sonny'ego jest nowy motor. dlatego też Evan jest obrażony (bo już jeden jego wypadek przeżył) i dlatego Daria jest zachwycona. Ale intrygę można ciągnąć jakiś czas
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Ghanima
Champion

Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1311
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/10
|
Wysłany: Śro 1:03, 06 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
Super A przyczyna spóźnienia na wizytowany przez prezesa trening?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Piscess
Champion

Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 640
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/10 Skąd: ul. Możajska
|
Wysłany: Śro 19:40, 06 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
A pewnie odstawia motor do garażu, albo dorwała go Luba albo co tma chcecie
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Valka
Administrator

Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1629
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/10
|
Wysłany: Śro 20:39, 06 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
__122__
- Gdzie jest Walentyna, to już chyba nie ma sensu pytać...? - rzekł Alexei z nutką nadziei, że pani prezes zaraz wyjdzie się zjawi. Wspomniał jej słowa na imprezie, że znikanie to już w tym ośrodku normalka i z lekką rezygnacją dał znak ręką, żeby trenerzy skupili się na swojej pracy i żeby nikt nie przejmował się jego obecnością na treningu. Mimo to każdy obecny na tafli był spięty, a najbardziej Tom. "Santino pewnie Luba dorwała", pomyślał z nadzieją w głosie. Wolał, żeby chłopak był w czułych objęciach niż robił coś głupiego, chociaż scena Lysacka dała mu spory powód do niepokoju. Bardziej jednak zdziwił się nieobecnością Walentyny. Miała obserwować trening z Alexeiem. Wiedział, ze nie bardzo jej się to podobało, oczami wyobraźni widziała nieustające zrzędzenie Yagudina na to, co tu zastał, ale wiedział też, że była na tyle odpowidzialna, że nie opuściłaby tego obowiązku. Sam usiadł obok Alexeia, kątem oka przyglądajac się jego reakcjom niż treningom na lodzie. Spodziewał się wiadra pomyj, ale nic takiego nie było. Alexei milczał i oglądał wszystko w skupieniu.
Tymczasem pani prezes...
- Kyoko, biegnij natychmiast do Toma, gdziekolwiek on jest, bo się dodzwonić do niego nie mogę! - krzyczała do słuchwki bluetooth, prując swoją hondą po ulicach Archangielska. - I postaw obsługę hotelu w najwyższej gotowości! Joubert ze switą właśnie lądują!
- Mieli przyjechać za kilka dni! - pisnęła Kyoko.
- Mieli, mieli, ale rano dostałam telefon, że już lecą! Właśnie po nich jadę, a ty upewnij się, że wszystko jest gotowe na ich przybycie!
- Tak jest! - odpowiedziała sekretarka, kłaniając się do telefonu i rozłączyła się.
- Jak zwykle burdel w tej francuskiej federacji - stwierdziła Wal, wjeżdżając na parking lotniska.
~
Sonny wpadł lekko zdyszany, ale rozpromieniony na trening, pomachał do prezesów i podbiegł do Barbary. Daria skończyła sekwencję po kole i podjechała do nich, Sonny zaczął jej coś tłumaczyć, żywo gestykulując, dziewczyna pokiwała głową i znów zrobiła najazd do sekwencji. Tom wbił wzrok w jego plecy, jakby plecy mogły mu powiedzieć, czemu chłopak się spóźnił, ale uznał w końcu, że to pewnie Luba.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Piscess
Champion

Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 640
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/10 Skąd: ul. Możajska
|
Wysłany: Śro 20:59, 06 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
Bienvenue
Jak tam z pomysłami na tych jego łyżwiarzy? Ja mam pomysł na jednego z synów, ale nie bardzo luźny na razie...
ogólnie mi się wydaje że ciągniemy jakieś 150 wątków na raz jak szaleć, to szaleć
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Ghanima
Champion

Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1311
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/10
|
Wysłany: Czw 2:40, 07 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
Nie wiem jak wy, ale ja tak lubię jak się dzieje milion rzeczy na raz
___123___
Daria wpadła do gabinetu Lucy jak burza. Jeszcze nie ochłonęła po treningu, ale była rozpromieniona jak nigdy dotąd. Ojciec docenił jej wysiłek, a do tego Sonny zdradził jej tajemnicę*, która wprawiła ją w prawdziwą ekscytację.
- Dasza, oddychaj. - poradziła jej Barfield - I może lepiej usiądź.
Dziewczyna posłusznie zagłębiła się w miękkim fotelu.
- Co dzisiaj robimy? - zainteresowała się, gdy wreszcie udało jej się wydobyć z siebie głos.
- Pozbywamy się stresu i ćwiczymy koncentrację. - padła enigmatyczna odpowiedź
- Trening relaksacyjny jest fajny wieczorem... - zaczęła marudzić Dasza
- Z nauką relaksacji już skończyłyśmy. - przerwała jej Lucy - Znasz ćwiczenia, możesz się relaksować we własnym zakresie, kiedy uznasz, że tego potrzebujesz. - wyjaśniła - Dzisiaj będziesz liczyć minutę.
- To znaczy?
- To znaczy, że nie patrząc na żaden zegarek masz odliczać sekundy, aż - twoim zdaniem upłynie minuta. Im bliższa prawdy będziesz, tym bardziej będziesz przekonana, że potrafisz się skoncentrować. To jest twoje zadanie na najbliższy czas. Sądzę, że potrwa to tydzień lub dwa, jeśli będziesz ćwiczyła codziennie. Musisz nauczyć się liczyć minutę.
~
Kiedy Dasza wyszła Lucy odetchnęła głęboko i jeszcze raz spojrzała na listę wszystkich ważnych rzeczy, które miała zamiar zakomunikować rodzicom maluchów, kiedy usłyszała pukanie do drzwi.
- Proszę! - zawołała
Do gabinetu wkroczył Yagudin.
- Dzień dobry - uśmiechnęła się Lucy
- Nie było cię wczoraj na tarasie. - rzekł zamiast powitania
- Mam dzisiaj trudny dzień i chciałam się po prostu wyspać. - wyjaśniła
- Ale nie chowasz się przede mną? - upewnił się pan prezes
- Nie, skądże. - zaprzeczyła żarliwie, może aż nazbyt żarliwie pani psycholog
- Przyszedłem, bo chciałem, żebyś powiedziała mi jak to było z tym Nikitą.
No tak. Mogła się tego spodziewać. Wczorajsza nagana była tylko wstępem do dłuższego kazania z cyklu "A nie mówiłem".
- Cóż... - zaczęła Lucy - Mogę ci powiedzieć dlaczego poparłam pomysł jego przyjazdu tutaj. Uważałam, że tak będzie najlepiej zarówno dla niego jak i dla twojej córki. Rozumiesz, że nie mogę ci zdradzić szczegółów, bo obowiązuje mnie tajemnica zawodowa, wobec obojga. Mogę ci jedynie powiedzieć to co już wiesz, że Daria bardzo za nim tęskniła i, co o wiele ważniejsze, martwiła się o niego. Nie mogła się skoncentrować ani na treningach, ani na nauce. Rozumiem, że wiesz jaka jest jego sytuacja rodzinna. Po przeanalizowaniu wszystkich za i przeciw, uznałam, że on powinien tu przyjechać, bo sądziłam, że łatwiej nam będzie kontrolować sytuację, kiedy oboje tu będą. Zresztą, jak wiesz, Barbara miała podobne zdanie. Nie wiedziałyśmy, że on jest poważnie zaburzony, bo żadna z nas go nie znała, a on wcześniej nie był leczony psychiatrycznie.
- Przecież mówiłem, że on jest psychopatą, tak jak jego ojciec! - obruszył się Alexei - Mówiłem to kilka razy!
- Wybacz, ale brzmiało to raczej jak histeria przewrażliwionego ojca, który nie może pogodzić się z tym, że w życiu jego córeczki pojawił się inny, ważny dla niej mężczyzna, a nie jak rzetelna informacja na temat stanu zdrowia Nikity. Zresztą, on nie jest psychopatą, tylko ma zaburzenia osobowości. Jestem w stałym kontakcie z jego psychiatrą i mogę cię zapewnić, że ten chłopak jest tak samo zdolny do empatii jak ty, czy ja, a to jednoznacznie wyklucza psychotyzm. Osobiście wciąż jestem przekonana, że Nikita kocha Darię.
- A ona?
- To już musi powiedzieć ci sama, a teraz wybacz mi, ale muszę przygotować się do następnego przystanku na moim grafiku.
-----------------------------------------------
*Chodzi rzecz jasna o ten motor, jak napisała Zuza, ale jeszcze nie wyciągam tego na światło dzienne
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Piscess
Champion

Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 640
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/10 Skąd: ul. Możajska
|
Wysłany: Czw 20:59, 07 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
__124__
-Chciałem pana o coś zapytać... - zaczął Sonny, łapiąc Alexei'a na korytarzu. Wmawiał sobie, że to bardzo ważne, bo obiecał Daszy, że go zapyta. W ogóle Dasza była przecież priorytetem. Wcale nie unikał spojrzeń Barbary, a to że w czasie dwugodzinnego treningu prawie nie odezwał się do niej słowem, wynikało tylko i wyłącznie z jego troski o Daszę. Był zajęty Daszą. Właśnie.
-Czy to ważne, Sonny? - ton, jakim było zadane to pytanie, wskazywał pożądaną odpowiedź.
-No... eee...
-To dobrze, bo właśnie przyjechał Brian Joubert i zamierza nam osobiście przedstawić jednego ze swoich solistów. Chodź ze mną do biura Walentyny. Brian nie może się doczekać, żeby cię poznać.
Sonny przełknął na myśl o rittbergerze, który był tym co konkretnie interesowało w nim Briana. Jednak posłusznie ruszył za szefem.
-Myślałem, że pan Joubert zabierze dwóch solistów?
-Drugi już się aklimatyzuje - mrugnął Yags, wchodząc bez pukania do Walentyny, gdzie kawa już dymiła w filiżankach.
Tymczasem eszta kadry stała na trybunach, gapiąc się na chłopaka, który samotnie snuł się po tafli pomiędzy podopiecznymi Lysacka, od czasu do czasu wykonując proste elementy.
-Jest i-den-tycz-ny... - wyszeptała z przejęciem Lucy. A myślała, że po spotkaniu z rodzicami nic już jej nie zdziwi.
-No, nie wyparłby się - mruknął Paweł Żarski, kręcąc głową.
-Widzę, że dziewczyny Evana też tak myślą. Gapią się na niego, mało na bandy nie powpadają... - mruknęła Sinead.
-Jesteście pewni, że to jest jego syn, a nie klon? - Tom podzielał ich niedowierzanie.
-Jak to jest możliwe, że nie zauważyliśmy tego wcześniej?
-Pewnie Sonny by go pamiętał... - Tom wetował teczkę ich nowego podopiecznego. - Na olimpiadzie go nie było... Był czwarty w Londynie, ale wypadł przed olimpiadą przez... - lekarz syknął z bóli na sam widok - Aua! Zapalenie opon mózgowych...
-Co wyjaśnia, czemu ma już prawie ułożone programy - zastanowił się Paweł - Spędzili wakacje pracując, skoro przecież wystarczająco dużo się należał w tym roku... To, że pod kroplówką nie ma dla niektórych trenerów żadnego znaczenia...
Walentyna i Lucy spojrzały na niego, Tom kontynuował:
-Teraz wraca, ma kilka objawów, które z papieru wyglądają jak przeforsowanie. To dla mnie. Poza tym podobno ma niewyjaśnione problemy z lutzem, to dla Sonny'ego. Ale ojciec nie wyklucza, że przyczyna leży w psychice, więc i Lucy będzie miała zajęcie. Nie ma nic o choreografii. Nie dziwię się - zakończył, dając im do zrozumienia, że wie, kto układa choreografie zawodników Jouberta.
Zeszli na dół, przywitać się z nowym podopiecznym.
-Jeśli chcecie powiedzieć, jak bardzo wyglądam, jeżdżę, skaczę, mówię i myślę jak mój stary, to miejmy to już za sobą... - mruknął, wywracając oczami, gdy ustały oficjalne powitania.
-Chciałbyś... - prychnął Tom w odpowiedzi, co wywołało prawdziwe zdumienie u dziewiętnastolatka. Lekarz na taki efekt właśnie liczył.
-Twój ojciec, z tego co pamiętam, nie wypierniczał się po lutzu - dodał Paweł, wykrzywiając usta w uśmiechu.
-Ekhm, panowie... - zaprotestowała Sinead - Zostawcie może rodzinną terapię Lucy, dobrze?
Francuz nie mógł zdecydować, czy powinien czuć urazę czy ulgę. W końcu roześmiał się.
-Myślę, że będzie nam się świetnie współpracowało!
-Ja też tak myślę - powiedział Tom - A teraz złaź z tego lodu. Musisz, po prostu mu-sisz zobaczyć naszą stołówkę...
__
i jak? bo nie uzgodniłyśmy nic w sprawie brianowych chłopaków... wyszczekany 19-letni syn będzie ok? Drugiego zostawiam Wam, chociaż miałąm w trakcie pisania wizję, że to powinien być pięciolatek
aha, Barbary nie ma w tej scenie, ale wolałabym żeby na razie nie spotkała się z Brianem. Brian wie o Ilii (wiecie, mistrzostwa w Paryżu... )
p.s. zauważyłyście, że Joubert pije u Walentyny kawę, a nie alkohol? w końcu kiedyś muszą wytrzeźwieć
p.p.s wybrałam zapalenie opon mózgowych bo to jest choroba którą z jednej strony można wyleczyć antybiotykami a z drugiej może prowadzić prosto do śpiączki i śmierci...
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Piscess dnia Pon 1:32, 27 Gru 2010, w całości zmieniany 5 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Valka
Administrator

Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1629
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/10
|
Wysłany: Czw 22:36, 07 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
__125__
Po oficjalnym przedstawieniu, Joubert zadał pytanie, ktorego tak obawiał się Sonny:
- To Jak będzie z tym rittbergerem, kiedy zaczniemy?
- Yyyy... - rozejrzał się nerwowo po twarzach prezesostwa, jakby szukał ratunku, ale w końcu odpowiedział uprzejmie. - Kiedy panowie sobie życzą. Czy obaj soliści będą go trenować?
- Obaj? - Brian spojrzał na Sonnego zdziwiony po czym wybuchnał śmiechem. - Nie, tylko Julien. Cody jest za mały.
W oczach Santino pojawiły się dwa znaki zapytania, ale Walentyna z nieco markotną miną pokazała okno. Na placu przed oknami stała Tatiana z Lizą, pilnujące Charliego bawiącego się z jakimś 5-latkiem.
- To jest Cody - wyjaśniła. - Będzie trenował z Pawłem. Indywidualnie.
Santino mógł wyczytać z jej tonu, że cały grafik musi przewracać do góry nogami i szykuje się kolejna nocna nasiadówa z Kyoko nad optymalnym ustawieniem treningów, konsultacji z Lucy i Tomem, aby wszystkim wszystko pasowało, a szczególnie żeby Szanowny Pan Brian Joubert był usatysfakcjonowany.
- To na pewno nie będzie stanowiło problemu, prawda? - rzekł Yagudin bardziej stwierdzajac fakt, niż pytając. Joubert to w końcu jego przyjaciel i miał być traktowany po królewsku.
- Ależ skąd! - odpowiedziała pani prezes, patrząc ze zrozumieniem na dyskretne westchnięcie Kyoko stojącej przy stoliku z kawą.
~
- Królestwo za masaż. Pełny serwis poproszę - wyjęczała pani prezes, stojąc w drzwiach Toma.
- O pierwszej w nocy? Tego jeszcze nie było... - odpowiedział, wpuszczajac ją do pokoju mimo późnej pory.
- Sorry, ale trzeba było przerobić cały grafik i w ogóle od nowa zorganizować "zamówienie" naszego gościa numer jeden... Ja nie wiem, kto tam pracuje we francuskiej federacji... Zmiany daty, zmiany osób... A właściwie to nie zmiany, ale nie było mowy o 5-latku! Yagudin też nie pomaga... - wymamrotała w poduszkę, gdy już leżała twarzą do dołu z odkrytymi plecami.
- Rozumiem... - Tom ogrzał ręce, nalał oliwkę na dłoń, roztarł i zaczął wklepywać w plecy Walentyny.
- A w ogóle to czemu nie śpisz o tej porze? Myślałam, że cię obudzę...
- Skończyłem przed północą. Trzeba było przebadać te dwa klony Jouberta pod każdym względem, a potem jakoś to ogarnąć. Yagudin oczywiście chciał, żebym to zrobił osobiście. Top priorytet. Nim się wykąpałem, zeszło do teraz.
- Ale będzie rzeźnia z nimi - skwitowała Wal sennie. - Teraz nóżki poproszę.
- Odwróć się.
Walentyna posłusznie przewróciła się na plecy, uniosła lekko koszulkę nocną, aby Tom mógł bez przeszkód wymasować jej całe nogi. Lekarz zacisnął wargi, starajac skupić się na czynności, a nie na obiekcie masowania.
- Widzę, że rana na stopie dobrze się goi, wkrótce nie będzie śladu po szkle... Wal, ale bez względu na to, jak bardzo Yagudin by nie naciskał na pracę, nie przemęczaj się, ok?
- Ok, ok... - mówiła coraz bardziej nieprzytomnie.
- Tylko mi tu nie śpij! - zażądał kategorycznie, wspominając wieczór, w którym go obejmowała wtedy, gdy zraniła się szkłem. Nie żeby to nie było miłe, ale...
- Nie śpię - przetarła oczy.
- No! Skończyłem - dodał po chwili. Wracaj do siebie i śpij dobrze.
Niechętnie wstała i poprawiła koszulkę.
- Co? - spytał widząc jej niezdecydowanie.
- Nic, już idę... Mówiłam, że jestem zmęczona.
- Wyśpij się - poklepał ją przyjacielsko po plecach i dał buziaka w czoło. Uśmiechneła się blado i wyszła. Niechętnie.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Valka dnia Czw 22:37, 07 Paź 2010, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Ghanima
Champion

Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1311
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/10
|
Wysłany: Pią 20:07, 08 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
Moim zdaniem wyszczekany dziewiętnastolatek jest świetnym synem dla Jouberta Pięciolatek to też dobry pomysł. Ale, zapomniałyście o wspominanym wcześniej synu Preauberta, który ma próbować treningów w parze z Ether Hobbs. Skoro zapowiedziano, że przyjedzie, to trzeba go również gdzieś wcisnąć.
I wiecie o czym jeszcze pomyślałam? Dobrze byłoby zrobić spis wszystkich postaci występujących, razem z danymi metryczkowymi (wiek, płeć, narodowość, zawód, osiągnięcia), żeby o nikim nie zapominać i nie wprowadzać do fabuły informacji, które mogą przeczyć czemuś co było wcześniej, i żeby zdać sobie sprawę ile dokładnie mają lat znani nam łyżwiarze (bo ja na przykład cały czas muszę sobie przypominać że jesteśmy "dwadzieścia lat później" i że Yags jest panem po 50-tce). Można by umieścić to w pierwszym poście w tym temacie (żeby łatwo było znaleźć) i na bieżąco aktualizować, jeżeli pojawi się ktoś kolejny. Co wy na to?
__126__
Archanioły Archangielska okazały się bardzo trudnym materiałem do obróbki. Lucy przez większość zajęć myślała, że wyjdzie z siebie i stanie obok, więc z trudem udało jej się dobrnąć do końca. Teraz, idąc na spotkanie z trenerem drużyny, drżała na myśl o tym, że za tydzień czeka ją powtórka z rozrywki.
- I jak tam moi chłopcy? - zaciekawił się trener, kiedy tylko zobaczył panią psycholog.
- Mam być szczera? - zapytała
- Bardzo proszę.
- Odniosłam dziś wrażenie, że oni nie potrafią wyrażać własnego zdania, a wręcz boją się to robić. Za to bez szemrania wykonują wszystkie polecenia. Problem polega na tym, że nie wkładają w to serca i efekt końcowy jest marny. Zauważył pan to w czasie treningów jak sądzę.
- Zauważyłem, dlatego poprosiłem panią o pomoc.
- Ja mam swoją teorię na ten temat i, nie chciałabym, żeby uznał Pan że neguję pańskie metody prowadzenia treningów, uważam, że to w dużej mierze pan jest za to odpowiedzialny.
- Jak to? - trener był wyraźnie zaniepokojony
- Nie pozostawia pan im przestrzeni na wyrażenie siebie. Oni nie potrafią wyrazić własnego zdania, bo ich zdanie pana nie interesuje, mam rację?
Trener Archaniołów nie powiedział niczego.
- Dlatego sądzę, że dobrze byłoby, gdyby jednak wziął pan udział w moich zajęciach razem z całą drużyną, tak jak proponowałam to panu na początku.
- Ależ to absolutnie wykluczone! - obruszył się szkoleniowiec
- Proszę to jeszcze przemyśleć i życzę dobrej nocy. - powiedziała Lucy i wyszła
~
Ether Hobbs była zdenerwowana jak nigdy dotąd. Wszystko z powodu perspektywy rychłego spotkania z chłopakiem, do którego wzdychała niemal całe swoje życie i z powodu tego, że przyjeżdżał tu dla niej, po to, żeby z nią trenować. Nie wiedziała jak wiele razy wyobrażała sobie jak Gerard Preaubert ujmuje jej dłoń (że nie wspomnieć o innych częściach ciała) i jak razem suną po lodowej tafli. A teraz miał tu przyjść. Za chwilę, dosłownie za pięć minut, miał stanąć przed nią jako jej partner. Ether po raz trzeci sprawdziła czy ma dobrze zawiązane łyżwy, piąty raz wygładziła włosy, strzepała wszystkie pyłki z ubrania i czekała, aż z męskiej szatni wyłoni się Gerard. Wreszcie drzwi się otworzyły i on w nich stanął. Rozejrzał się po hali, a potem ruszył w kierunku Ether, która patrzyła na niego niczym ciele na malowane wrota. W miarę jak się zbliżał, obraz przed jej oczami stawał się coraz bardziej mętny, aż wreszcie zrobił się zupełnie czarny i dziewczyna bezwładnie osunęła się na podłogę.*
---------------------------------
* Nie umarła z wrażenia, po prostu zemdlała.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|