Forum Yagudinish Threads Strona Główna Yagudinish Threads
Alexei Yagudin & Stuff
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Avatar
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 8, 9, 10 ... 20, 21, 22  Następny
 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Yagudinish Threads Strona Główna -> Art Works
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Piscess
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 640
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: ul. Możajska

PostWysłany: Nie 18:34, 11 Lip 2010    Temat postu:

Myślałam, że miała zostać, dopóki Daisuke nie pójdzie i tyle. Jak tylko znikł, poszła do biura (przecież chciała pracować), a teraz na obiad Wink ale może dalej się ukrywać w skrzydle szpitalnym... bliżej Toma będzie bezpieczniej Wink reszta kadry może z kolei zatrzymywać Daisuke w części sportowej pod różnymi pretekstami Razz

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ghanima
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1311
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/10

PostWysłany: Pon 0:16, 12 Lip 2010    Temat postu:

__99__

Wieczorem Dasza i Lucy spotkały się w sali rozgrzewek. Dziewczyna ubrana była w swój ulubiony różowy dres, a i Lucy na tę okoliczność zrezygnowała z dżinsów i założyła strój sportowy.
- Jak minął ci dzień? - zapytała na początek Lucy, a Daria uśmiechnęła się i powiedziała:
- W porządku. - po chwili namysłu jednak dodała - Martwię się, że Nikita się nie odzywa...
- Nie martw się nim. Jest w dobrych rękach i nie stanie mu się krzywda.
- To nie jest takie łatwe. Nie martwić się.
- Wiem o tym. Dlatego przygotowałam dla ciebie na dzisiejszy wieczór kilka ćwiczeń, które, miejmy nadzieję, cię zrelaksują, wprawią w dobry nastrój i pomogą przespać tę noc w całości. - wyjaśniła Lucy
- Nie mogę się doczekać. - Dasza się uśmiechnęła
- No to teraz się położymy na tych miękkich materacach i posłuchamy sobie muzyki. - zarządziła pani psycholog - Mam nadzieję, że lubisz Czajkowskiego.
- "Jezioro łabędzie" trochę mnie przygnębia... - wyznała Daria - ...ale cała reszta jest całkiem w porządku - dodała szybko, widząc zawiedzioną minę Lucy
- Co jest nie tak z "Jeziorem łabędzim"? - zainteresowała się pani psycholog
- Nic. Po prostu nie najlepiej wspominam program dowolny, który jechałam do tej muzyki. - wyjaśniła łyżwiarka
- Rozumiem. Dobrze, że na dziś wybrałam "Śpiącą królewnę".
Po chwili z odtwarzacza popłynęła muzyka, a Dasza i Lucy ułożyły się wygodnie na materacach.
- Zaczniemy od fantazji sterowanej. Polega ona na tym, że zamkniesz oczy i będziesz wyobrażać sobie to, o czym będę ci opowiadać, dobrze?
- Dobrze.
- Fajnie by było, gdybyś nie zasnęła.
- Postaram się.

~

Kiedy Lucy wróciła do swojego pokoju było już naprawdę późno. Spędziły z Darią w sali rozgrzewek o wiele więcej czasu niż zaplanowały, ale pani psycholog miała poczucie, że było warto. W roztargnieniu zaczęła przeglądać papiery znajdujące się na biurku, po raz kolejny obiecując sobie, że następnego dnia je wreszcie uporządkuje. Pod stertą notatek z rozmów z Nobuhito znalazła jednak coś, co definitywnie nie powinno było się tu znajdować. Fotografia człowieka, o którego istnieniu wolałaby zapomnieć i z pewnością zapomniałaby, gdyby nie Charlie. Na odwrocie zdjęcia widniały słowa:
"Mam nadzieję, że pamiętasz kto jest na tym zdjęciu, a jeżeli nie to chętnie odświeżę Ci pamięć. Wiem o wszystkim i bądź pewna, że to wykorzystam. Kathy."
Lucy zawrzała z gniewu. Jak ona w ogóle śmie? I jak właściwie tutaj weszła?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Piscess
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 640
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: ul. Możajska

PostWysłany: Pon 22:20, 12 Lip 2010    Temat postu:

Setna część! Applause dla nas

Nasz licealny teatrzyk też praktykował takie zabawy, podobno któregos wieczoru chrapanie jednego z uczestników przerwało wszytkim fantazjowanie Wink
Podoba mi się, że powraca wątek ojca Charliego, gggrrrrrr Kathy, giń! Ciekawe, jak zamierza to wykorzystać, ale to pewnie związane z danymi osobowymi rzeczonego mężczyzny. Stawiam na kogoś z angielskiej rodziny królwskiej Wink Harry czy William? Cool


_100_
-Sonny! - krzyknęła Barbara. Szła bulwarem nad Dwiną, odpalając jednego papierosa od drugiego już od godziny. Wreszcie zgubę siedzącą na jednej z ławek. Stał przy nim jakiś człowiek w średnim wieku.
-To pani syn? - zapytał. Sonny miał już zacząć protestować, przecież Barbara aż tak staro nie wyglądała, ale od dobrych kilku minut był w trakcie łapania oddechu. Jego koszulka była mokra, jego twarz czerwona, skóra na kolanie była zdarta, krew ściekała po jego łydce. Musiał niedawno paść na betonową alejkę. Barbara nie wiedziała, czy go uderzyć, czy się rozpłakać.
-Tak - odpowiedziała natychmiast mężczyźnie - Dziękuję panu.
-Czy on tu przybiegł z Moskwy? - zapytał z uśmiechem - Nie ma to jak sportowa dedykacja, ale trzeba na siebie uważać - dodał na odchodne. Gdy się odwrócił i odszedł, Barbara przestała się uśmiechać. Klęknęła na ziemi przy Sonnym. Nie miał siły zaprotestować.
-Nigdy. Więcej. Tego. Nie. Rób.
-Nic mi nie jest - wydyszał - Co ty tu robisz?
-Szukałam cię wszędzie - jęknęła - Chciałeś , żebym zwariowała? Myślałam... - powiedziała łagodnie.
-Niepotrzebnie się martwiłaś - przerwał jej. Czuł się głupio, ale nie wiedział jeszcze, co go czeka:
-...jednak, że skoro pewna dziennikarka z Petersburga tak miło cię wspomina... - zawiesiła głos.
Twarz Sonny'ego nie mogła się zrobić już bardziej czerwona, ale pojawił się na niej uśmiech. Barbara głównie na to liczyła. Nie popatrzył jej w oczy.
-Ale ja bym wtedy nie przeszedł testów antydopingowych - odparł, zanim się zdążył zastanowić, czy chce ją wtajemniczać w takie szczegóły.
-Jako twoja matka, - zażartowała, ratując sytuację - mam tylko nadzieję, że nie wciągaliście białych kresek!
-No co wy, Barbaro Władimirowno - tym razem na nią spojrzał - Petersburg to nie Los Angeles!
-Wracajmy - powiedziała Barbara, gdy Sonny doszedł trochę do siebie. Ruszyli powoli z powrotem bulwarem, w kierunku ulicy. Specjalista techniczny zatrzymał się wpół kroku.
-Co się stało? - zadrżała Barbara.
-Wybacz mi - powiedział z naciskiem, sięgając do jej ręki - ja... nie wiedziałem, że ty, że ktokolwiek...
-Wie, dlaczego musiałeś skończyć karierę? Sonny, błagam cię...
-Teraz Kathy powie, że mam syndrom sztokholmski czy coś - jęknął.
-Ale gadasz bzdury!
-Chciałem uciec... na chwilę, a sprawiłem przykrość tobie...
-Dziecko, - Barbara pierwszy raz zwróciła się tak do Sonny'ego - ja wiem. Wiem, że masz w płucach więcej blizn po własnych żebrach i łopatkach niż w ogóle pęcherzyków, ale...
-I nigdy w życiu już nie pojadę całego programu dowolnego - przerwał jej, gorycz wzięła górę.
-Ale - powtórzyła Barbara - wiem też, że przeszedłeś przez to całkiem sam i wyszedłeś z piekła jako świetny nauczyciel i trener. I wiem też, uwierz, jak mimo wszystko bolą niektóre wspomnienia i że najlepiej je zagłuszają działania autodestrukcyjne - Sonny przeczytał jej aluzję, pamiętał jej trzęsące się ręce - Zabraniam ci, zabraniam martwić się o moje nerwy a już zwłaszcza o to, co sobie pomyśli ta głupia jędza Kathy! - zagrzmiała i złapała taksówkę. Sonny uśmiechnął się.
-Zdecydowałem już ,na co wydam ostatnią wypłatę od Uranowa - powiedział, wsiadając. Zrozumiała, co miał na myśli.
-To chciałam usłyszeć - wyszczerzyła zęby.
-Uważasz, że to głupi pomysł? - mimo wszystko zapytał nieśmiało. Kogo niby miał pytać? Rozbite, międzynarodowe małżeństwo rodziców i ojczym, który po załatwieniu mu nazwiska, obywatelstwa i wysłaniu do Lysacka stwierdził, że to wszystko, co jest mu winien, zrobiły z niego niemal sierotę wychowywaną przez kadrę trenerską.
-Zrobisz, jak zechcesz. Podobno nikt nie ma dwóch wypadków na motocyklu. A już na pewno nie ma trzeciego...


____
ok, słowo wyjaśnienia - nie wiem, czy taki wypadek mógł być możliwy, ani czy by go odratowali, ale stawiamy że tak Wink pęcherzyki płucne (z tego, co pamiętam z kursu płetwonurkowania) się nie regenerują, więc Sonny nie może sobie dostarczyć tyle tlenu, ile potrzeba. Dramat, zważywszy, że dwudziestoparolatek, sportowiec, nie może wejść na 2 piętro bez zadyszki... No i nie wolno mu biegać, chyba, że celem jest bolesne odczucie swojej niepełnosprawności. Ten doping "do łóżka' Wink to nie sterydy anaboliczne czy coś w tym stylu, ale jakieś proste stymulanty zwiększające wydolność, dlatego Barbara wspomina o kokainie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ghanima
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1311
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/10

PostWysłany: Pon 23:24, 12 Lip 2010    Temat postu:

Piscess napisał:
Stawiam na kogoś z angielskiej rodziny królwskiej Wink Harry czy William? Cool


William oczywiście. Jak się puszczać, to tylko z królem Cool (bo zakładam, że za 20 lat od dziś to on będzie królem)


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ghanima dnia Pon 23:26, 12 Lip 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Piscess
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 640
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: ul. Możajska

PostWysłany: Śro 8:39, 14 Lip 2010    Temat postu:

I ma imię po dziadku - Charles - wszystko się zgadza! Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ghanima
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1311
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/10

PostWysłany: Śro 11:20, 14 Lip 2010    Temat postu:

Szczerze mówiąc, to rodzina królewska z poczęciem dziecka Lucy miała nie mieć nic wspólnego, ale... może zmienię zdanie Wink

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Valka
Administrator
Administrator



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1629
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/10

PostWysłany: Śro 15:17, 14 Lip 2010    Temat postu:

__101__
Następnego ranka, Walentyna wpadła z impetem bomby do gabinetu Toma.
- Dzwonił Joubert, oprócz dwóch solistów przywiezie jeszcze Gerarda Preauberta, ale za to przyjadą 2 dni po przybyciu naszego Szanownego Szefa. Poza tym Daisuke, niestety, został zakwaterowany w naszym ośrodku, żeby mieć oko na Nobu, ale Kyoko się tym zajęła. Jeszcze jedno niestety, że forma psychiczna Nobu spadła i na razie nie mamy decyzji, czy po tym dodatkowym terminie pojedzie do Japonii, czy zostanie na dłużej, żeby się podbudować u Lucy...
- Wal, ja cię zastrzelę - odpowiedział Tom.
- Ale że co? Nie pasuje termin przyjazdu Jouberta, czy coś?
- Nie pasuje, że znów robisz więcej niż powinnaś. Miałaś dzisiaj jeszcze odpoczywać, a nie pracować! - lekarz wstał i wziął od niej plik różnych teczek i dokumentów. - Ja się tym zajmę, a ty leżeć! Bo cię przywiążę do łóżka, jak Lambiela skórzanymi pasami!
- Ale leżenie bardziej mnie męczy niż praca, nie chcę leżeć! - odpowiedziała.
- Wiesz co by ci dobrze zrobiło?
- Co?
- Znalezienie sobie faceta.
Wal przez chwilę patrzyła na Toma niedowierzajac temu, co powiedział, po czym wybuchnęła śmiechem.
- Żartujesz? - wykrztusiła ocierajac łzy.
- Jestem śmiertelnie poważny - odpowiedział Tom. - Gdybyś kogoś miała, nie przepracowywałabyś się.
- Śmiertelnie poważny, mówisz... - pani prezes przestała się śmiać i zamyśliła się na chwilę. - Dzięki, ale wolę już swoją pracę. Albo to twoje leżeeenieee - odparła nieco ironiecznie, położyła dokumenty na biurku i wychodząc dodała: - Podpisz je i przynieś Kyoko.
Dopiero, gdy za Walentyną zamknęły się drzwi, Tom uderzył się dłonią w czoło.
- Ale ze mnie debil... Nie powinienem był tego mówić... Dziś jest rocznica śmierci Keisuke...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ghanima
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1311
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/10

PostWysłany: Śro 18:55, 14 Lip 2010    Temat postu:

__102__

- Tom! - zawołała Lucy do lekarza wchodzącego do stołówki. - Musimy poważnie porozmawiać. - powiedziała, kiedy zatrzymał się przed nią - Na osobności. - zaznaczyła
- A możemy najpierw zjeść śniadanie? - zapytał Tom
- Jasne. - zgodziła się Lucy - Poranek z Nobuhito zaczął się dziś wcześnie... nie zdążyłam jeszcze włożyć niczego do ust. Po prostu musimy pogadać, a ja jestem zmęczona i wściekła i jak tylko zobaczę dziś tę zdzirę, obawiam się, że wydłubię jej oczy...
- Chwila! Moment! - Tom przerwał potok słów pani psycholog - Rozumiem, że zdzirą nazywasz...
- Kathy rzecz jasna.
- No tak. To było do przewidzenia... A jesteś na nią zła, bo? - Tom spojrzał na nią znad miski z sałatką, którą właśnie zamówił.
- Powiem ci, jak nikt nie będzie nas podsłuchiwał. - szepnęła Barfield biorąc talerz z jajecznicą na bekonie.
- Nie popadaj w paranoję Lucy, tu jej przecież nie ma. - powiedział, dla pewności rozglądając się wokoło
- I co z tego? - zapytała siadając przy stoliku i wściekle chwytając za widelec
- Właściwie to nic.
Przez chwilę jedli w milczeniu.
- Jak tam wczorajszy wieczór z Daszą? - Tom zaryzykował pytanie
- W porządku. - odparła Lucy - Potrzebowała trochę więcej czasu niż planowałam, ale myślę, że zrobiłyśmy spory krok naprzód. Muzyka Czajkowskiego działa cuda. Zawsze to powtarzałam. A jakie praktyczne efekty, oprócz poprawy samopoczucia, przyniosły wczorajsze zajęcia, okaże się za jakąś godzinę, kiedy Dasza skończy trening, a ja porozmawiam z Barbarą.
- Oby dobre.
- Też mam taką nadzieję.
Gdy skończyli jeść, Tom zaprosił Lucy do swojego gabinetu, gdzie nikt miał ich nie podsłuchiwać.
- Wiesz kto jest na tym zdjęciu? - zapytała bez ogródek podając mu fotografię, którą poprzedniego wieczoru znalazła na swoim biurku.
- Czy... - twarz lekarza mówiła wyraźnie, że wie.
- Dokładnie tak. To Anthony Moore, w tej chwili już były prezes zarządu Arsenalu Londyn, postać znana głownie ze swoich ekscesów i tego, że niemalże doprowadził Arsenal do bankructwa defraudując klubowe pieniądze w Las Vegas.
- Po co pokazujesz mi jego zdjęcie? - zapytał Tom, nie bardzo wiedząc dokąd właściwie Lucy zmierza
- To on mnie zatrudnił. A właściwie to wymógł na zarządzie, że to ja najlepiej nadaję się na wakat po Arturze Adamsie, który odszedł bo Chelsea zaoferowała mu większe pieniądze.
- Ktoś żałował, że cię zatrudnili?
- Nie. Wszyscy uważali, że to był strzał w dziesiątkę. Kiedy z nimi pracowałam Arsenal dwa razy z rzędu wygrał Ligę Mistrzów, a wielu piłkarzy otwarcie mówiło, że beze mnie nie daliby rady się zebrać...
- Więc o co chodzi?
- O to, że Anthony jest ojcem mojego dziecka i do tej pory nikt prócz nas dwojga nie miał o tym pojęcia. Kathy jakimś cudem się o tym dowiedziała i teraz najwyraźniej zamierza mnie szantażować. Zakładam, że będzie mnie oskarżać o zdobycie posady przez łóżko, sugerując jednocześnie, że tę pracę też dostałam w ten sposób.
Tom przez chwilę nic nie mówił.
- Nie wiem jakim cudem się dowiedziała. - kontynuowała Lucy - Nie mam też pojęcia kto wpuścił ją wczoraj do mojego pokoju. Jeżeli ona może sobie wchodzić gdzie chce i kiedy chce, to ja się nie dziwię, że ma haki na wszystkich...
- Zaraz, zaraz. - znów przerwał jej wywód - Co to znaczy, że ona wchodzi gdzie chce?
- A o to, że ja nie posiadałam zdjęcia tego człowieka, aż do wczorajszego wieczora, kiedy to znalazłam go na swoim biurku pod poufnymi notatkami z sesji Nobu, które jak sądziłam były bezpieczne w zamkniętym na klucz pokoju. Zobacz co jest napisane na odwrocie.
- Może to blef? - zasugerował nieśmiało Tom przeczytawszy notatkę Kathy - Może ona tak naprawdę niczego nie wie, tylko strzela w ciemno.
- Nie sądzę. Musiałaby mieć choć cień podejrzenia. A o tym zupełnie nikt nie wiedział. - wykluczone
Tom zamyślił się.
- A więc zatrudnili cię w Arsenalu bo sypiałaś z prezesem zarządu? - zapytał nie mogąc w to uwierzyć
- Technicznie rzecz biorąc przespałam się z nim jeden jedyny raz i byłam wtedy zbyt pijana, by wiedzieć z kim to robię. Jakiś tydzień później ogłoszono, że Adams przechodzi do Chelsea i że w Arsenalu szukają psychologa. Wysłałam CV, zaproszono mnie na rozmowę zupełnie tak jak i innych kandydatów. Byłam tam jedyną kobietą. Anthony mnie zobaczył, tamtej nocy musiał być mniej pijany niż ja, bo najwyraźniej mnie zapamiętał. Ja nie pamiętałam go wcale. Przypomniał mi dopiero kiedy już dostałam tę pracę. Gdy okazało się, że jestem w ciąży, zrobiliśmy test, który potwierdził ojcostwo, ale nigdy nie byliśmy razem w ścisłym tego słowa znaczeniu. On nie był zainteresowany zabawą w tatę, a ja nie byłam zainteresowana nim, więc uznaliśmy, że będzie lepiej, jeżeli nikt się o niczym nie dowie. Nawet Charlie.
- Ale... dlaczego się upiłaś i poszłaś do łóżka z tym facetem? - Tom wciąż nie mógł uwierzyć w tę historię.
- Cóż... to było zaraz po tym, jak w Szwajcarii zawieszono mi licencję psychoterapeuty. Wróciłam do Londynu, byłam w niezłym dołku. Przez tydzień nie wychodziłam z domu wypłakując się w poduszkę, ale po sześciu dniach rozpaczy postanowiłam się zabawić. Poszłam do klubu, ale bez alkoholu nie byłam w stanie wprawić się w dobry nastrój. Pamiętam, że naprawdę dużo wypiłam, a potem urwał mi się film. Obudziłam się w pokoju hotelowym, zupełnie naga i zupełnie sama.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Piscess
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 640
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: ul. Możajska

PostWysłany: Pią 11:49, 16 Lip 2010    Temat postu:

niezły hardkor.


__103__
-Ostrożnie... Super!
Sonny pierwszy raz widział na twarzy Ether taki szeroki uśmiech. Do dzisiaj John Rise snuł się bez sensu po tafli, według nakazów trenera, ale bez Cathlyn nie był w stanie znaleźć sobie energii do trenowania. A że Evan zajęty był druga parą na drugiej tafli, tym bardziej nie miał motywacji. Tymczasem Ether była coraz bardziej sfrustrowana, bo potrójny axel nawet w próbach Abby Huntley wyglądał lepiej niż jej, o Daszy i jej siostrach już nawet nie wspominając. Za namową specjalisty technicznego spróbowali właśnie najprostsze podnoszenie ręka w rękę. Zapowiadało się nieźle.
-Odważny ruch - skomentowała Barbara, która pojawiła się przy bandzie, zerkając na Carrie, Mary i Darię ćwiczące piruety pod okiem Sinead - Robisz to tylko, żeby wkurzyć Evana?
Nie odpowiedział od razu, więc roześmiała się. Wiedziała, że Lysackowi nie spodobałoby się szukanie nowej partnerki Johnowi. Sonny chrząknął.
-Po prostu znam Gerarda - odparł - Lepiej, żeby Ether popróbowała z kimś najpierw, on na pewno już ćwiczy. A John jest świetnym nauczycielem... Jak idzie z Audrey i Louisem?
-Nieźle. Dasza, kręgosłup! - krzyknęła - Bo zmienię muzykę na ''Dzwonnika z Notre Dame''! - pogroziła jej. Daria podjechała do bandy przywitać się z choreografem.
-Tak! Ja chcę! - powiedziała.
-Co? - zdumiała się Barbara.
-Chcę ''Dzwonnika''! Program Dayu i Yanan do tej muzyki był świetny!
-Dasza, wróć do teraźniejszości... - upomniał ją Sonny.
-Ale ja ciebie, z takim kręgosłupem, zrobię na Quasimodo, nie na Esmeraldę - wytłumaczyła jej Barbara.
-No dobrze, dobrze... - mruknęła solistka, wracając do ćwiczenia kombinacji piruetów siadanych, nie zadając więcej pytań o muzykę.
-Spróbujcie się pokręcić też - Sonny polecił Ether i Johnowi - Więcej podnoszeń popróbujemy na sali.
Kiedy wszyscy podopieczni zajęli się ćwiczeniami, między Barbarą i Sonnym nastała cisza, w której zawisły wydarzenia poprzedniego wieczora. Sytuację uratowało wejście Walentyny.
-Nie ma tu Daisuke? - zapytała, rozglądając się.
-Nie, jest... po ciemnej stronie mocy - uśmiechnęła się Barbara, wskazując w kierunku ściany, za którą była druga tafla z obozem Lysacka i Nobu.
-To dobrze. Przyszłam wam powiedzieć, że do Toma przyjechało dwoje kontuzjowanych łyżwiarzy z obozu Morozowa, tancerze na lodzie, Amerykanin i Włoszka. Tom specjalnie sprowadził dla nich fizjoterapeutę z Finlandii. Także się nie zdziwcie, jak będą się tu kręcić. Poza tym, trzeba będzie przemeblować grafik na nowych solistów.
-Zrobi się - powiedziała Barbara.
-Pani prezes... - zaczął Sonny.
-Miałeś mi mówić po imieniu - przypomniała Walentyna.
-Posłuchaj, może powinnaś wziąć trochę wolnego...
-Nic mi nie jest - przerwała mu, ale Sonny i tak dokończył zdanie.
-...polecieć do Japonii. Zajmiemy się wszystkim...
-Czekaj! - przyjrzała mu się, bo zrozumiała, że sugerował jej nie zakupy nowego kimona w Japonii, tylko odwiedzenie cmentarza - Skąd wiesz o Keisuke?
-Od Luby - przyznał, spuszczając wzrok - Ale naprawdę, jakoś przeżyjemy...
-Nie mam czasu się teraz tym zajmować - odparła szybko - Zobaczymy się na obiedzie - powiedziała i odeszła.
-Aż się boję pomyśleć, co wiesz o nas wszystkich dzięki niej - uśmiechnęła się Barbara.
-Nie aż tak dużo - odparł - Jakoś łatwo oddałaś Brianowi czas na lodzie. Mówiłaś, że lata pracy we Władywostoku cię przyzwyczaiły do nieograniczonego dostępu do lodu - zmienił temat.
-No tak, bo my mieliśmy z Fiodorem Andriejewiczem tylko Ilię, Dayu i Yanan, i Olgę, juniorkę, a poza tym Wierchowieński pił regularnie wódkę z merem i mogliśmy pracować ''do oporu'' na miejskim lodowisku - mrugnęła - Ale rozumiesz, że szesnastolatki nie można trzymać na lodzie do pierwszej w nocy. Na pewno jakoś się ułoży grafik.
-Hej! - przy bandzie pojawiła się Lucy - Jak tam Dasza?
-Świetnie - powiedział Sonny - Naładowałaś ją energią.
-Cieszę się. Myślałam, że Ether miała spróbować jeździć z Gerardem? - zdziwiła się.
-Jak przyjadą, to będzie próbować. Na razie się bawią tak z Johnem, bo on nie ma partnerki.
-Bawią się? No dobrze... - pani psycholog zastanowiła się, czy nie skomplikuje to w przyszłości ich sytuacji.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ghanima
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1311
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/10

PostWysłany: Pią 16:39, 16 Lip 2010    Temat postu:

Mam pytanie dotyczące kwestii czasowych. Bo ja szczerze mówiąc zgubiłam się nieco i nie wiem jaki mamy miesiąc i ile zostało do początku sezonu...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Piscess
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 640
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: ul. Możajska

PostWysłany: Pią 22:10, 16 Lip 2010    Temat postu:

Według części, w której pani prezes mdleje na rękach Santino (zgodnej mam nadzieję, z naszymi wcześniejszymi ustaleniami) jest koniec maja. Więc czas stawiania programów, żeby je potem jeździć po 100 razy az do sezonu. Dlatego Barbara dopiero co wybrała muzykę z Sinead, a Dasza jeszcze nie ma. A co? Czy to ważne? Możemy zawsze pozmieniać trochę..

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Valka
Administrator
Administrator



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1629
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/10

PostWysłany: Pon 15:25, 19 Lip 2010    Temat postu:

__104__
- Powiedziałbym coś, ale nie powiem - rzekł Tom, podchodząc do Walentyny stojącej na tarasie przed restauracją i palącej papierosa.
- Nie mów - odpowiedziała beznamiętnie patrząc w przestrzeń.
- Wiem, że nie powinienem był wspominać o...
- To było dawno...
- Ale... Przepraszam...
- Nic nie szkodzi - wzruszyła ramionami nie odrywajac wzroku od jakiegoś punktu daleko na niebie. Lekki wiatr wzniecał delikatny żar w papierosie, strząsajac z niego popiół. Tom wyczuł, że powinien zostawić ją teraz samą i już skierował się do wejścia, ale w pół kroku zmienił zdanie.
- Wal, jeśli chcesz, to możesz lecieć do Japonii.
- Dajcie mi spokój z Japonią! - krzyknęła nagle, odrzucajac papierosa, w oczach miała łzy. - To już przeszłość! Keisuke już nie wróci! Yuji też nie! Wiem, pewnie dla wszystkich jestem "czarną wdową", która tylko poluje na bogatych Azjatów i czeka, aż wykorkują, przepisując cały majątek! Ale tak nie jest! Ja naprawdę... ich... kochałam... - skończyła szlochając.
- Waaal, przecież nikt tak nie mówi! - odparł Tom zaskoczony tym nagłym wybuchem i chciał ją intuicyjnie objąć, ale odepchnęła go i oparła się o balustradę.
- Kei-chan... Był pierwszy... Miał być jedyny... - zaczęła. - Mógł mieć każdą, był znanym piłkarzem, a wybrał gajdzinkę... Pół roku później... - ściszyła głos. - Zmarł podczas meczu reprezentacji z powodu niewykrytej wady serca... - zaciągnęła się szlochem, wysmarkała nos w podaną w milczeniu husteczkę i kontynuowała. - Długo nie mogłam się pozbierać...
- Pamiętam... - wtrącił Tom.
- Yuji... Był jego najlepszym kolegą, początkowo byliśmy tylko przyjaciółmi, zresztą miał żonę i dziecko... A potem... Tak jakoś wyszło... Rozwiódł się dla mnie... Zaczęliśmy snuć plany o tym ośrodku...
Tom skojarzył, że w międzyczasie pani prezes miała epizod z Daisuke, ale Takahashi nie odważył się zakończyć swojego zwiazku dla Walentyny. Jednak nie wspomniał o tym. Tymczasem Walentyna nie przerywała wywodu.
- I wtedy zmarł na to pieprzone karoshi! - ukryła twarz w dłoniach. Tom milczał. Czuł się trochę głupio tym nagłym napadem wspomnień. Historię mniej więcej znał, bo znał Walentynę od dobrych kilku lat, zanim wyszła za maż za Keisuke, ale nigdy nie rozmawiał z nią na temat jej mężów, nie tak szczerze i dokładnie. Znów podjął próbę objęcia, takiego zwyczajnego, przyjacielskiego i pocieszajacego.
- Wierzyłam, że będę z nimi szczęśliwa. Do końca... Czy to jakaś kara? - oparła głowę na jego piersi.
- To nie twoja wina...
- Nie chcę być już nikim... Nie chcę tego przeżywać od nowa... Nie chcę znów cierpieć... Nie zniosłabym kolejnego odejścia kogoś, kogo bym pokochała - dokończyła i zaczęła głośno płakać. Tom mocno ją przytulił, przyciskajac do siebie i głaskając po głowie. Chciał ją pocieszyć ale nie mógł wydobyć głosu. Był tak blisko najważniejszej w jego życiu kobiety, a jednocześnie tak daleko.
~
Barbara szturchnęła Santino w bok i odciągnęła od wejscia do baru. Santino początkowo zrobił z dziwioną minę, ale po chwili zobaczył parę na tarasie. Spojrzeli na siebie z Barbarą porozumiewawczo i wyszli. Obiad mógł poczekać.


____
Karoshi to śmierć z przepracowania. Keisuke - zainspirowany jednym z reprezentantów ostatniego mundialu (tak! ten blondyn, prosze się nie smiać Razz). Yuji to imię od słynnego już w niektórych kręgach Tanaki, ale zeby nie było tak bezpośrednio, to naziwsko Walentyny po ostatnim ślubie jest Nakamura. W sumie ta częśc wyszła mi nieco melodramatycznie, ale chciałam jakoś usystematyzować przeszłość Walentyny Smile.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ghanima
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1311
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/10

PostWysłany: Czw 11:34, 22 Lip 2010    Temat postu:

__105__

Wychodząc z baru Barbara i Sonny wpadli proso na Lucy, która właśnie zamierzała tam wejść.
- Radziłabym ta na razie nie wchodzić. - powiedziała Szerewiczowa
- Dlaczego? - zaciekawiła się pani psycholog
- Walentyna i Tom. - powiedział krótko Santino i to w zupełności starczyło za wyjaśnienie.
- Skoro nie zjemy teraz obiadu, to zapraszam do mnie na kawę i ciastka. - zaproponowała Lucy

~

- Nie widzieliście dziś przypadkiem Kathy? - zagadnęła pani psycholog, kiedy siedzieli już w miękkich fotelach w jej gabinecie.
- Dziś nie. - odpowiedzieli niemal chórem
- I dzięki Bogu. - dodała Barbara i roześmiała się
- Po co ci ona? - chciał wiedzieć Sonny
- Mam ochotę popełnić brutalne morderstwo i poszukuję kogoś do roli ofiary. Pomyślałam, że ona nada się idealnie. - odparła Lucy ponuro
Barbara zakrztusiła się ciasteczkiem.
- Włamała się wczoraj późnym wieczorem do mojego gabinetu. - pospieszyła z wyjaśnieniem pani psycholog - Włamała się, albo ktoś ją wpuścił. - dodała widząc przerażone miny obojga
- Powiedziałaś o tym komuś? - zapytała Barbara
- Tomowi i teraz myślę, że to był błąd. - odparła Barfield
- Coś zabrała? - zainteresował się Santino
- Raczej zostawiła. I do tego się podpisała. - wyjaśniła Lucy - Sądzę, że zamierza mnie szantażować.
- Ale co zostawiła?
- Dowód na to, że dowiedziała się skądś o mojej największej tajemnicy, o której wiedziała jeszcze tylko jedna osoba na świecie.
- Wyjaśnisz nam o co chodzi?
- Opowiadałam to już dziś Tomowi i nie był zachwycony... Przypuszczam, że mi nie wierzy... Może nawet już zastanawia się kim mnie zastąpić... Zdaję sobie sprawę z tego, że to prędzej czy później się wyda... i że będzie skandal, dlatego może będzie lepiej jak sama wam powiem i zrezygnuję z tej pracy, żeby nie robić kłopotów ośrodkowi...
- A skończysz wreszcie z tymi wstępami i owijaniem w bawełnę? - zapytała prosto z mostu Barbara
- No dobrze... - raz jeszcze zaczęła swoją opowieść Lucy, a gdy skończyła Barbara uśmiechnęła się i powiedziała
-Znam kogoś, kto mógłby ją zabić gołymi rękami i zakopać... - zasugerowała Barbara.
-To nie będzie konieczne - powiedział Sonny - Jeżeli zaczniemy szybko działać, to może uda się zamknąć Kathy usta...


_____________________________________________

Pomyślałam, jeżeli to nikomu nie przeszkadza, że Sonny mógłby w tym miejscu uruchomić swoje tajemnicze kontakty, o których więcej ode mnie wie zapewne Zuza... (ale jeżeli nie pasuje Ci to do tej postaci - w końcu to ty ją wymyśliłaś, to daj znać, a coś zmienię).

Aha! I jeszcze muszę się pochwalić iż od wtorku jestem oficjalnie magistrem psychologii Smile


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ghanima dnia Czw 16:19, 22 Lip 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Piscess
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 640
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: ul. Możajska

PostWysłany: Czw 12:23, 22 Lip 2010    Temat postu:

Ghanima napisał:

Aha! I jeszcze muszę się pochwalić iż od wtorku jestem oficjalnie magistrem psychologii Smile


To pijemy! Mr. Green Gratulacje! Daj znać, jak już Cię zatrudnią w Chelsea Wink


Ghanima napisał:

- Dziewczyno... ty chyba masz bardziej pochrzanioną przeszłość ode mnie


Nie mów hop Wink Proponuję:
-Znam kogoś, kto mógłby ją zabić gołymi rękami i zakopać... - zasugerowała Barbara.
-To nie będzie konieczne - powiedział Sonny - Jeżeli zaczniemy szybko działać, to może uda się zamknąć Kathy usta...


Szerewiczowa mówiaby oczywiście o swoim byłym mężu Wink


Jeśli chodzi o Lubą (Lubow Sergiejewna Romancewa) to z Gabi i moich częsci wynika, że jest to znana, trzydziestoparoletnia dziennikarka sportowa z Petersburga, z którą Santino sypiał, gdy tam mieszkał. Potrafi na pewno wykopać różne rzeczy, a resztę przekonująco zmyślić. Używaj jej dowoli Smile Ja nie mam na razie konkretnego pomysłu, jak zaszkodzić Kathy, myślałam o jakimś przebłysku umysłu Evana, który ją zwolni, ale właściwie wszystko jedno, w jakich okolicznościach do tego zwolnienia dojdzie...



__106__
-Mówisz o Lubej Sergiejewnie? - zapytała Barbara. Sonny pokiwał głową i kontynuował.
-Najlepiej by było pokonać ją... jej własną bronią. Jeśli nie obrazisz się, że tak powiem - spojrzał przepraszająco na Lucy.
-Nie obrażę, ale wytłumacz, o co chodzi - odparła Lucy.
-W sensie... najlepiej by było znaleźć jej byłych, jakieś dzieci, romanse, czy coś takiego... Można to zrobić dyskretnie, a resztą zajmie się Evan.
-Evan? - pani psycholog uniosła brwi.
-Wystarczy jakiś cień jakiejś afery, jakiegoś skandalu obyczajowego i Kathy poleci z hukiem z Los Angeles.
-Jesteś pewien? A może powinnam zapytać, czy ona jest tego pewna, bo jeśli nie przestraszy się takiego szantażu...
-Nie wiem, czy się przestraszy, ale wszystkim by wyjdzie na dobre, jak poleci. A potem z szarganą reputacją nikt jej nie uwierzy, nawet jeśli powie prawdę o Charliem - wzruszył ramionami.
-Mogę zapytać, dlaczego jesteś taki przekonany, że to wystarczy Evanowi? - zapytała. Wydawał się bardzo pewny swego, ale Barbara dziwnie milczała od kilku minut.
-Bo przecież dokładnie tak samo było z Barbarą! - wyjaśnił.
-Nie wracajmy do tego - poprosiła szeptem sama zainteresowana.
-I tak miałem zapytać Lucy, co ona o tym sądzi, bo Dasza chciała poznać udział swojego ojca w tej historii. A ja nie wiem, czy jej mówić, bo wolałbym nie naruszać autorytetu Alexei'a... Bo chodzi o to, że Evan ma pewną opinię, od wielu lat już i zasłużoną oczywiście. Praca charytatywna, fundacje, ochrona środowiska, pomoc biednym dzieciom i tak dalej, a to było tak, że kiedy Barbara próbowała uświadomić tych wszystkich idiotów, że kłócą się o coś, co nie istnieje, bo najlepiej widać u Alexei'a Yagudina, że elementy łączące to wymysł ISU...
-Nie każdy się z tym zgadza... - próbowała łagodzić Barbara, ale Sonny kontynuował:
-To Alexei, już wtedy w radzie zarządu moskiewskiej korporacji medialnej, odpowiedział, że sypianie z Arim Bellmayerem nie upoważnia jeszcze do wydawania sądów na temat choreografii Tatiany Tarasowej - jeden z jego nienajświetniejszych momentów... W każdym razie dyskusja o sporcie zeszła na inne tory, a Evan nie mógł mieć czegoś takiego w świątyni sportu i pracy u podstaw imienia Franka Carolla...
-Sonny, nie rób sobie tego - jęknęła Barbara. Wiedziała, że cynizmem chłopak maskuje swoje rozgoryczenie. Lucy przyglądała się uważnie.
-Nic mi nie jest. Chodzi mi tylko o to, jak najlepiej rozprawić się z Kathy... To... ona zaczęła! - rozłożył ręce.
-Będę wdzięczna za jakąkolwiek pomoc, Sonny. I wiedz, że możesz też liczyć na mnie...
-Dzięki. To ja pójdę zadzwonić do Lubej - uśmiechnął się i wyszedł z gabinetu pani psycholog.
Barbara położyła rękę na ustach, powstrzymując łzy.
-Wszystko w porządku? - zapytała Lucy, podnosząc się z fotela.
-Nie mogę patrzeć na to rozdrapywanie blizn... on... nie zasłużył na to... - powiedziała przez ściśnięte gardło. Nabrała oddechu - To na razie - rzuciła i skierowała się do drzwi.
~
Walentyna skończyła właśnie przyjemną rozmowę z trenerem Archaniołów Archangielska, który niedawno skończył trening na jednej z tafli. Przechodząc przeszklonym korytarzem zauważyła, że ktoś kręcił się po opustoszałym już lodzie. Zaciekawiona zeszła na dół areny i od razu pożałowała swojej decyzji. Zgrzytnęły ostrza i przy bandzie zatrzymał się Daisuke Takahashi...


__
Val - ok czy zmienić?

Monika - co do kontaktów Sonny'ego to nie jest powiedziane, że cokolwiek na nią znajdą, więc możesz rozwiązać to, jak chcesz Smile Aha, i niech Lucy da Sonny'emu znać, co sądzi o demitologizacji Yagudina, czy autorytet ojca ma pozostać nietknięty Wink


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Piscess dnia Czw 15:00, 22 Lip 2010, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ghanima
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1311
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/10

PostWysłany: Czw 16:25, 22 Lip 2010    Temat postu:

Zmieniłam dwie ostatnie kwestie według sugestii Smile

Piscess napisał:
Ghanima napisał:

Aha! I jeszcze muszę się pochwalić iż od wtorku jestem oficjalnie magistrem psychologii Smile


To pijemy! Mr. Green Gratulacje! Daj znać, jak już Cię zatrudnią w Chelsea Wink


Za tydzień lecę do Londynu Cool Niestety chyba na razie nie po to żeby mnie zatrudniali w klubie piłkarskim...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Valka
Administrator
Administrator



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1629
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/10

PostWysłany: Czw 18:26, 29 Lip 2010    Temat postu:

Aaa, przepraszam za poślizg! Sad Ostatnio mam tyle na głowie, że jeszcze brakuje tylko jakiegoś doktora Lorantego do masażu. W sumie to mogłam sobie zafundować 15-minutowy masaż na Kansai Aiport (masaże dla strudzonych podróżnych, świetna sprawa Very Happy), ale obawiam się, że nie miałabym potem z czego zapłacić rachunku za wodę... Albo nie miała za co jeść xP.

__107__
- Wreszcie się spotykamy! Dawno się nie widzieliśmy. Ze zdrowiem już wszystko dobrze? - Daisuke uśmiechnął się jak zwykle zniewalająco i wyciągnął rękę ku Walentynie. Ta cofnęła się lekko, jakby miała ją poparzyć.
- Nie przywitasz się? - spytał.
- Muszę... Muszę iść do pracy, jestem zajęta - odpowiedziała nienaturalnym głosem.
- Nie musisz - odpowiedział ze spokojem. - Podejdź.
Walentyna zawahała się przez chwilę, ale w końcu odpowiedziała nie ruszajac się z miejsca.
- Lepiej by było, gdybyś nie wracał.
Takahashi spojrzał na nią zdziwiony.
- Kolejny raz dałam się nabrać, że jesteś ze mną i kolejny raz zawiodłeś. Co tym razem wymyśliła twoja żona? Śmiertelna choroba? Ciąża?
- Wal...
- Nie, Daisuke - przerwała, zwracajac się do niego pełnym imieniem, aby podkreślić powagę. - Ja już nie chcę nikogo. Tak będzie lepiej. Dla ciebie i dla mnie. - dokończyła, odwróciła się i otuliła szczelniej bluzą i odeszła.
- Wal, ale ja cię kocham!!! - krzyknął Daisuke, ale odpowiedziało mu tylko skrzypnięcie wahadłowych drzwi i echo pustego lodowiska.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ghanima
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1311
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/10

PostWysłany: Pią 15:13, 30 Lip 2010    Temat postu:

Pozdrawiam z Londynu Smile

__108__

Po wyjściu Santino Barbara również wspomniała coś o tym, że powinna się zbierać i dziękując za kawę wstała z fotela.
- Nie musisz wychodzić. - powiedziała Lucy, ale Szerewiczowa zerknęła na zegarek i powiedziała:
- Właśnie o to chodzi, że muszę. Sinead prosiła mnie, żebym przyjrzała się tańcowi dowolnemu Amandy i Ethana. Podobno nie mają pomysłu na jakieś ciekawsze podnoszenia, a te, które normalnie wykonują już się sędziom opatrzyły.
Zaledwie drzwi zamknęły się za Barbarą, rozległ się dźwięk telefonu. To był Carl Green.
- Jak się miewa moja ulubiona koleżanka po fachu? - zapytał w odpowiedzi na jej smętne "halo"
- Źle. - odparła krótko
- Mam nadzieję, że to z powodu tęsknoty za mną, a nie z jakichś poważniejszych przyczyn.
- Po co dzwonisz? - zapytała pomijając milczeniem jego uwagę
- Dzwonię, bo ty nie dzwonisz. Po tym co stało się w Glasgow, miałem nadzieję...
- Przepraszam cię, ale to co się stało w Glasgow to był błąd. Poważny błąd. Nie zamierzam go powtarzać.
W słuchawce zaległa głucha cisza.
- Lucy... Proszę cię, nie mów takich rzeczy... łamiesz mi serce. - w jego głosie słychać było żal
- Moje zostało złamane wielokrotnie. Pierwszy raz to było przez ciebie, więc nie oczekuj ode mnie współczucia. Moje życie osobiste jest i tak zbyt pogmatwane. Zawodowe też jak się okazuje wisi na włosku...
- Co się stało? - przerwał jej pytaniem
- Nic o czym chciałabym z tobą rozmawiać. - po tych słowach rozłączyła się.
Przez moment siedziała bez ruchu ściskając w dłoniach komórkę, aż wreszcie przyszło jej do głowy coś, na co powinna wpaść od razu. Tony. Któż inny mógł zdradzić Kathy ich największy sekret? Pośpiesznie wybrała jego numer i czekała.
- Halo. - usłyszała w słuchawce jego głos
- Musimy porozmawiać. - zaczęła poważnie
- Zadzwonię do ciebie jutro. - powiedział mężczyzna - Teraz mam ważne spotkanie...
- Żadne twoje spotkanie nie jest ważniejsze od tego co mam ci do powiedzenia. - nie dała mu dokończyć
- Właśnie jest u mnie mój adwokat. Jutro mam rozprawę. Jak przegram, pójdę siedzieć, także bardzo cię proszę, nie mów mi co jest ważniejsze!
- Nie pójdziesz siedzieć. Będziesz po prostu musiał oddać wszystko co ukradłeś. - rzekła spokojnie - Ja mam do ciebie tylko jedno pytanie. - błyskawicznie zmieniła temat - Komu mówiłeś o mnie i Charliem i ile kasy za to dostałeś?
Przez chwilę nie było odpowiedzi.
- Ale... skąd...?
- Skąd wiem, że się wygadałeś? - Lucy parsknęła histerycznym śmiechem - Cóż... dzięki twojej głupocie nie tylko twoja kariera wisi na włosku, ale również moja.
- Przykro mi Lucy...
- Nigdy o nic cię nie prosiłam. Tylko o dochowanie tajemnicy. - powiedziała zimno, pełnym nienawiści głosem - Powiedz mi, co było więcej warte, że sprzedałeś za to moje życie?
- Nie dramatyzuj, ty zawsze wychodziłaś cało z każdego zamieszania...
- Tony! - wrzasnęła Lucy. - Odpowiedz na moje pytanie. Ile ta kurwa ci zapłaciła?
- Trzysta tysięcy funtów.
Na tym rozmowa się skończyła.

~

- Wal! - zawołał Tom widząc panią prezes zmierzającą w stronę lodowiska
- Tak?
- Muszę z tobą o czymś porozmawiać. - powiedział - To dotyczy ośrodka. - doprecyzował widząc jej niepewną minę
- O co chodzi?
- Myślę, że należy rozważyć zatrudnienie innego psychologa. - powiedział wprost
- Co??? - Walentyna nie wierzyła własnym uszom
- Jeżeli nie dokonamy zmiany w kadrze, obawiam się, że może nam wybuchnąć niemały skandal. - wyjaśnił
- Nie zgadzam się i Alexei się na to nie zgodzi. To on nalegał na Lucy, a teraz kiedy coś drgnęło w pracy z Daszą, tym bardziej nie będzie chciał żadnych zmian. Lucy świetnie dogaduje się z Nobuhito... jest profesjonalistką. Zmiana nie wchodzi tutaj w grę.
- Może zmienicie zdanie, ty i Alexei, kiedy dowiecie się ile możemy stracić, jeżeli ona tu zostanie.
- Oświeć mnie.
- W porządku. Chodźmy do mojego biura.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Valka
Administrator
Administrator



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1629
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/10

PostWysłany: Pią 16:27, 30 Lip 2010    Temat postu:

Tylko jedna malutka uwaga - Wal właśnie z lodowiska wyszła Wink.
Osaka pozdrawia Londyn! Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Piscess
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 640
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: ul. Możajska

PostWysłany: Pią 21:08, 30 Lip 2010    Temat postu:

W sumie to zaczęłam pisać o naradzie kadry następnego dnia, co począć z tymi groźbami Kathy, ale właściwie nie mogę zrozumieć, czego Tom się tak boi? Nawet jeśli wszystko się wyda, to przecież z kim miałaby się przespać Lucy o tę pracę? Z Yagudinem? Z Tomem? To nie tylko brzmi nieprzekonująco, ale jeszcze poprowadzi do z góry wygranych procesów o zniesławienie... W sensie - rozumiem, że Lucy boi się tego, że prawda wyjdzie na jaw, trzeba brać pod uwagę Charliego itd. Nawet media mamy trochę po naszej stronie, bo (pomijając Lubą, o której Tom nie wie) Alexei jest grubą rybą w tej dziedzinie... Nie mogę tego poskładać i wychodzi mi jakiś tasiemiec, gdzie wszyscy się kłócą o wszystko.

Jak to widzicie? Co mam napisać? Czy wszyscy podzielają paranoję Toma, czy lepiej mu wytłumaczyć, że burza medialna w stylu Luz Marii może tak, ale poważne konsekwencje - nie? Jak to widzi dopiero co wtajemniczona Walentyna (Gabi?)?

Trochę porównując do sytuacji Barbary u Lysacka - Tom to nie Lysacek, bycie samotną matką to nie skandal (nie jesteśmy w Zachodniopomorskim w latach '80.), stało się to 3 lata temu - 3 lata bardzo profesjonalnej, chwalonej pracy mogę dodać... [w sensie: zarzucenie komuś "jesteś samotną matką, a ojcem jest twój były szef" (bo zakładam, że Kathy nie wie, że Lucy była pijana, bo bez przesady?) jest trochę żenujące... kto nie oddziela w ten sposób życia prywatnego od zawodowego? ] Na jakich aspektach się tu skupiamy? Towarzystwa Psychologicznego?
Mogę opisać układanie choreografii i tyle, ale chciałabym ruszyć jakoś główne wątki. Mam pustkę...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Piscess dnia Pią 23:47, 30 Lip 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ghanima
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1311
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/10

PostWysłany: Sob 18:54, 31 Lip 2010    Temat postu:

Przepraszam że tak namieszałam. Nie wiem czemu, ale Tom jest dla mnie strasznym formalistą. I jak tylko coś może położyć się cieniem na jego świeżo zdobytej prezesurze w ośrodku (bo może ktoś pomyśli, że Lucy przespała się z nim, albo właśnie z Yagsem), to on się tego obawia. Cała reszta nie musi wcale się z nim zgadzać. Jeżeli nie podoba się wam wizja Toma-paranoika to mogę to zmienić.

Jeżeli chodzi o demitologizację postaci ojca w oczach Daszy, to Lucy postuluje o ostrożność i o to by to nie Sonny zdradzał Darii jak to było, ale by zrobił to sam Yagudin. (Jeżeli jest to komuś potrzebne już w następnej części, to może włożyć w usta Lucy takie właśnie zalecenie, a jeżeli nie, to ja wplotę ten wątek przy najbliższej okazji).


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Piscess
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 640
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: ul. Możajska

PostWysłany: Sob 21:28, 31 Lip 2010    Temat postu:

Ok Smile To może uspokoję trochę Toma, ale nie na stałe i nie do końca, więc droga tego wątku jest nieprzesądzona Smile


__109__
Barbara popatrzyła na zegarek, przetarła oczy ze zdumienia i zeszła na dół po schodkach między krzesełkami, rozglądając się dookoła. Spodziewała się porannego treningowego rozgardiaszu, tymczasem na tafli był tylko Santino.
-Sonny, gdzie Dasza? - zapytała, machając, by się zbliżył.
-Dałem jej wolne, bo powiedziała, że zostały jej dwie godziny na oddanie siedmiu stron zadań z matematyki - odpowiedział.
-Mam nadzieję, że nie zgodziłeś się na to bez długiej reprymendy o złym planowaniu czasu? - zapytała Barbara. Byłaby bardziej zirytowana, gdyby była jesień, a nie późna wiosna.
-Dałem jej do zrozumienia, że konsekwencje jej nie ominą... Ale musiałem się zgodzić - chrząknął - W końcu, jeśli ona zaniedbałaby naukę, to my mielibyśmy do czynienia z panią Tatianą...
-Naprawdę? - uśmiechnęła się.
-Ona kiedyś Urmanowowi zrobiła taką awanturę, że cały Petersburg się trząsł... - Sonny zadrżał na samo wspomnienie.
-A gdzie reszta? - dopytywała się, próbując sobie przypomnieć jak zawsze pomieszany grafik - Nobu?
-Takahashi go odesłał na siłownię, nie wiem czemu, nie był specjalnie rozmowny. A Ethan nadwyrężył wczoraj kolano i dziś się oszczędzają.
-A ty nie pozwalasz by lód się marnował? - zapytała, spoglądając podejrzliwie.
-Bo... Tom powiedział mi wczoraj, że miał w rękach faks od Briana Jouberta, który - z tego co zrozumiał - podobno zabiera ze sobą solistów, żeby ich nauczyć poczwórnego rittbergera... Żebym JA ich nauczył! Ale ja nie jestem cudotwórcą! - załamał ręce.
-Znowu się martwisz na zapas - upomniała go Barbara, wiedząc, że Joubertowi nikt nie mógł czegoś takiego obiecywać.
-Ale ja sam nie skakałem rittbergera od... nawet nie wiem, od kiedy... - jęknął.
-Czekaj, spokojnie. Skakałeś coś po wypadku? - zaczęła od początku. Wiedziała, że od pomysłu skakania całymi dniami i tak go nie odwiedzie.
-No tak, nawet trochę poczwórne, ale ostatnio nie...
-Dobrze, to powoli, bez paniki. Skoro mamy taflę dla siebie, to spróbujemy się zorientować w jakim stanie są twoje mięśnie, ścięgna i pamięć ruchowa.
-No wiesz, nie chciałbym zajmować ci czasu... Poradzę sobie.
-Terefere! Ciebie ktoś musi pilnować! Zresztą, zawsze tak było...
Sonny popatrzył jej w oczy. Przez sekundę poczuł się 10 lat młodszy. Czuł, że będzie miał problemy z poczwórnymi porównywalne do tych, które miał wtedy. Westchnął i odepchnął się od bandy.
~
Sonny wziął zimny prysznic i zaczął przebierać się w normalne ciuchy, gdy usłyszał czyjeś kroki. Odruchowo już zaczął szybciej zapinać koszulę. Niespodziewanie w męskiej szatni rozległ się kobiecy głos:
-Witaj, kochanie!
Odwrócił się i stanął twarzą w twarz z Lubą.
-Hej... - powiedział, zaskoczony.
-Widziałam przed chwilą Barbarę Szerewiczową! - uśmiechnęła się szeroko.
-Przecież ci mówiłem, że pracujemy razem...
-No wiem, ale pomyślałam, że nie uwierzę, dopóki nie zobaczę... po pięciu latach! W każdym razie powiedziała, że mamy być na zebraniu w gabinecie doktora Lorantego w sprawie Lucy.
-To chodźmy - podjął Sonny, szukając reszty garderoby.
-Za półtorej godziny - dokończyła Luba, uśmiechając się - Pokażesz mi swój pokój?...
~
-Uważam, że nie ma powodów do paniki - zaczęła, zakładając nogę na nogę, gdy wysłuchała Toma - Przyjrzałam się całej sprawie na prośbę Sonny'ego. Po pierwsze, nie ma pośpiechu. Proces Anthony'ego Moore'a o defraudacje i nadużycia wchodzi w fazę decydującą, czyli potrawa jeszcze około roku, jeśli nam się poszczęści. Wczoraj dostał kolejne odroczenie. Więc wszystko, co teraz wypłynie na temat Charliego, będzie tylko kolejną łatką, jaką mu przypną wszyscy, którzy już go zdążyli znienawidzić. To znaczy, że będzie to JEGO nieślubne dziecko, nie pani - spojrzała na Lucy - w sensie prasowym oczywiście... Może nawet wyjdzie pani na jedną z jego ofiar. Kathy jeśli jawni to teraz, spali ten materiał. Jeśli poczeka - odda nam pałeczkę.
-No dobrze, a co pani sądzi o poinformowaniu Yagudina? - zapytała Walentyna.
-Proszę mi mówić po imieniu - uśmiechnęła się Luba - Cóż, sądzę, że jego pomoc byłaby nieoceniona, bo jestem pewna, że wytoczy ostre działa na obronę tego ośrodka... Ale to dopiero, gdy będzie realne zagrożenie, jakieś oskarżenia... Czy powinien wiedzieć - decyzja należy do was...
-A jeśli najlepszą obroną miałby być atak?
-Atak na Kathryn? Na razie nie udało się zdobyć czegoś, czym można by ją zaszantażować. Ale w mojej branży - to zwykle kwestia czasu...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Valka
Administrator
Administrator



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1629
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/10

PostWysłany: Czw 14:34, 19 Sie 2010    Temat postu:

Znów przepraszam za mega obsów Sad. Przez ostatnie dni miałam sporo spraw do załatwienia w związku z przetransportowaniem swoich czterech liter do Polski (tak, już jestem w domku), plus kilka problemów niczym naszej Pani Prezes Walentyny z rozdwojeniem jaźni na punkcie dwóch chłopów, z którymi i tak nie będę mieć kontaktu Crying or Very sad. Przydałby się jakiś Tom masażysta... ekhm, no dobra, zaczynamy...


__110__
- Ze mną? - Walentyna popatrzyła w równie przenikliwe oczy, jak jej. Luba uśmiechała się zachęcajaco.
- Czemu nie? Skoro tutaj jestem, to warto to wykorzystać. Poza tym będzie niezłą reklamą dla ośrodka, która odciągnęłaby zainteresowanie osób niepożądanych od problemów w ośrodku - mrugnęła okiem porozumiewawczo.
- Ale czemu ja? Mogłabyś napisać na przykład... o... - Walentyna zawiesiła się na chwilę. - Na przykład o Santino! Zdolny, młody chłopak! A ja?
- Przyznam, że Santino to niezłe ciacho... - Luba rozmarzyła się. - Ale! Piękna pani prezes, samotnie, ale konsekwentnie kierująca ośrodkiem przygotowującym przyszłych mistrzów w łyżwiarstwie figurowym, czyż to nie brzmi lepiej? - Luba wyciągneła rękę w powietrzu widząc gdzieś w znajomym tylko sobie punkcie wizję idelanego tytułu na okładkę najbardziej poczytnych magazynów. - Nie, to zły tytuł... Ale o tym się jeszcze pomyśli. W każdym razie ludzie chcą o tobie czytać!
- Luba, jesteś genialną dziennikarką, czytałam twoje teksty, ale moje życie prywatne to... moje życie prywatne i wolałabym o nim nie opowiadać - ucięła Wal. - Zresztą, nie kieruję tutaj samotnie, Tom jest drugim prezesem.
- To też byłaby niezła historia - zastanowiła się dziennikarka, znów mrugając okiem. Walentyna spojrzała na nią wymownie.
- No dobra, żartowałam - rozłożyła ręce. - Ale nawet nie wiesz, jak bardzo twoje życie jest intrygujące. Dwa małżeństwa z najbardziej pożądanymi facetami świata...
- Skończone podwójnym wdowieństwem - odrzekła ponuro Walentyna.
- Teraz ten ośrodek, pod okiem największego mistrza, szkolący kolejne pokolenie fantastycznych łyżwiarzy... - Luba nie zwracała uwagi na czarnowidztwo Walentyny. - Nawet nie wiesz, jak bardzo jesteś intrygującą osobą, Wal! Jeśli tylko byś chciała, to chętnie napisałabym coś o tobie - Luba nalała sobie wina do kieliszka i dolała pani prezes.
- Nie ma o czym pisać, dwóch facetów, których kochałam, odeszli, w ośrodku jak nie grasujące Lambiele, to psychiczne psycholożki podjudzane przez Plusha z przerostem ambicji... Barbara ledwo trzyma swoje probelmy na wodzy, Lucy grunt już eroduje spod nóg... - odparła pani prezes i upiła z kieliszka spory łyk.
- Wal, posłuchaj... - Luba usiadła na kanapie obok niej. - Nie możesz się tak zadręczać i nie możesz przeżywać problemów innych. Wszyscy jesteśmy dorośli.
- Wszyscy myślą, że jestem silna, że mogę wszystko... Zbudowałam ten ośrodek, kieruję nim, jest super i w ogóle... Ale tak naprawdę wcale nie czuję się silna, ciągle tworzą się nowe problemy, a ja...
- Jesteś sama?
- No właśnie.
- Ta znajdź sobie kogoś!
Walentyna znów spojrzała na nią wzrokiem "chyba robisz sobie jaja".
- Dobra już nic nie mówię - Luba podniosła ręce poddajac się.
Po dłuższej chwilli wspólnego podziwiania wzorków na tapecie w apartamencie pani prezes, Walentyna odezwała się w przypływie nagłego oświecenia.
- Luba...
- No?
- Wiesz, że odkąd grasowali tu złodzieje, Lambiel, psychopatyczny Nikita i paru ufoludków to mamy monitoring? WSZĘDZIE.
- No i...?
- Kiedyś Kathlyn próbowała mnie przekupić... Myślę, że to się nagrało. To samo z zakradnięciem się do gabinetu Lucy!
- No tak, ale to trochę mało nie uważasz?
- Łapówka, próba szantażu i włamanie to mało?!
- Gdyby zrobiła to kilka razy, albo oprócz tego nagrałoby się więcej jakiś podejrzanych akcji... bo ja wiem... na przykład kradzież, to mogłabym ją pogrążyć po sam czubek jej kudłatego łba, a na razie to jest co najwyżej na wzmiankę w małych skandalikach z ostatniego tygodnia, jak nieudany makijaż Paris Hilton - wyjaśniła Luba. - Ale bardzo dobrze, że o tym mówisz. Znając Kath, to prędzej, czy później znajdziemy na nią coś więcej - obie uśmiechnęły się do siebie i stuknęły szkłem.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Valka dnia Czw 14:42, 19 Sie 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ghanima
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1311
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/10

PostWysłany: Śro 19:55, 25 Sie 2010    Temat postu:

__111__

Lucy, Barbara i Santino stali przy bandzie obserwując jak Dasza i siostry Hobbs kręcą piruety i kontynuowali rozmowę zaczętą w gabinecie Toma.
- Twój brat jest prawnikiem Lucy. - przypomniał Santino - Nie dał cię skrzywdzić Lambielowi i Szwajcarom, to i na Kathy nie zostawi suchej nitki.
- Wiem, kim jest mój brat. - powiedziała smętnie Lucy - Ale teraz to jest inna sytuacja. W sprawie ze Szwajcarami chodziło wyłącznie o mnie. Teraz to dotyczy mojego dziecka. Nie chcę, żeby Charlie rósł w atmosferze skandalu. Mogę wytoczyć proces Kathy, albo Tony'emu, że się wygadał i naraził mnie na straty moralne i na pewno wygram, bo Chris się tym zajmie. Ale to wszystko odbije się na małym... Kathy to wie. Wie, że tego właśnie się boję.
- Dlatego najlepiej będzie znaleźć coś, czego ujawnienia boi się ona. - zauważyła Barbara
- Dokładnie. - przytaknęła Barfield - Nie muszę wcale tego czegoś ujawniać. Po prostu chciałabym znaleźć coś, czym ja mogłabym ją szantażować.
- Luba na pewno coś znajdzie. - zapewnił Sonny.
- Mam taką nadzieję. - Lucy się uśmiechnęła - Ale skończmy już ten temat... mam wrażenie, że wszystko od jakiegoś czasu toczy się wokół moich problemów z przeszłości... Stephane, Carl, Tony... Naprawdę chciałabym pożyć normalnie... choć przez chwilę. Dlatego rzuciłam wszystko, powiedziałam sobie, że koniec z mężczyznami i przyjechałam tutaj.
- Będzie dobrze. - powiedziała Barbara, a potem wróciła do obserwowania solistek - Carrie! Noga wyżej, wiem że potrafisz! - wołała po chwili - Dasza, co ja ci mówiłam na temat tej ręki? Mary, jak ostatnio sprawdzałam pozycja wagi wyglądała inaczej!
- Słuchajcie, robi się późno, a ja muszę się przygotować do zajęć z Daszą. Przypomnijcie jej, że czekam na nią o ósmej wieczorem w sali rozgrzewek. - powiedziała Lucy
- Nie ma sprawy - rzucił Sonny, gdy odchodziła


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Piscess
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 640
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: ul. Możajska

PostWysłany: Pią 21:28, 27 Sie 2010    Temat postu:

__112__
Santino zauważył Toma przy bandzie i podjechał się przywitać. Nie zdążył usłyszeć początku zdania, które doktor powiedział do Barbary:
-Ja wiem, że ty nie możesz spać i chyba dałem ci na to leki. Ale dlaczego męczysz jeszcze po nocach naszą znakomitą młodzież? Przecież on ma obowiązki...
-Chyba że doktor określa Lubą Sergiejewnę mianem ''obowiązków'' - odparła Barbara beztrosko.
-Mówię o pracy - uściślił.
-Ale my pracujemy! - zaprotestował łyżwiarz - Próbuję skoczyć poczwórnego rittebergera, bo sam powiedziałeś, że mam go nauczyć chłopaków Jouberta!
-Nie możesz ich nauczyć bez doprowadzenia się do zatrzymania akcji serca? Nie mogę uwierzyć, że mu na to pozwalasz! - zaatakował choreografa. Skrzywiła się.
-To był mój pomysł! Poza tym Barbara Władimirowna ma na mnie oko. Pomaga mi.
-Jeśli macie zamiar to kontynuować chcę cię widzieć jurto na testach i badaniach.
-Nie... - jęknął Sonny - Błagam, mam traumę po wszystkich testach wytrzymałościowych po wypadku...
-Tom, wiem, że się martwisz... - próbowała interweniować, ale jej przerwał.
-No dobrze, ale przyjdź po porannym treningu, coś wymyślimy. Inaczej nie zgadzam się na to całe przedsięwzięcie.
-W porządku - zgodził się.
-Poza tym: musicie to robić tak późno?
-Po wszystkich treningach, żeby nam nikt nie przeszkadzał. Zresztą nie jest aż tak znowu późno, jest po północy. Luba pije wino z Walentyną, może tam byś się bardziej przydał? - zasugerowała Barbara - Jeszcze jakieś pytania?
-Co to jest za muzyka? - zainteresował się Tom, rozglądając się dookoła.
-''Incepcja''. Program Sonny'ego z 23 roku - uśmiechnęła się - Srebro mistrzostw świata w LA!
-Tylko srebro - mruknął Santino.
Tom chciał coś jeszcze powiedzieć, ale nie odważył się wspomnieć o Ilii, który wygrał w Los Angeles choreografią Barbary.
-Eee... to gdzie one to wino piją?
-Na tarasie na dachu - mrugnęła Barbara.
-To idę... Ale za pół godziny do szatni! - pogroził Sonny'emu palcem i odszedł.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Valka
Administrator
Administrator



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1629
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/10

PostWysłany: Pon 19:00, 30 Sie 2010    Temat postu:

Wal i Luba były w apartamencie tej pierwszej, nie na tarasie Smile.

__113__
Miłą atmosferę rozmowy i snucia scenariuszy przyłapania Kathy na czymś wstrętnym przerwało pukanie do drzwi. Walentyna i Luba spojrzały po sobie, co nie było łatwe, bo wzrok im się trochę rozbiegał. Pierwsza z nich podniosła się z lekkim trudem i otworzyła drzwi, opierając się o framugę, aby utrzymać pion.
- Dzień dobry, czym mogę, hik! służyć...? - spytała z lekką czkawką. Wewnątrz pomieszczenia Luba chichotała do kieliszka.
Tom omiótł wzrokiem idealne kształty, jakie stanęły przed nim, ukryte tylko pod cienką, koronkową koszulką nocną. Zauważył, że nie miała pod nią stanika.
- Chciałem wiedzieć, czy... eee... wszystko w porządku - odpowiedział niepewnie.
- Jak najlepszym! - powiedziała Luba zza pleców pani prezes, ominęła oboje zwinnym slalomem.
- Zostawiam was, bye bye! - rzuciła i zniknęła z butelką Smirnoffa w mrokach korytarza.
- Wal, lepiej się połóż, jesteś pijana - powiedział Tom, obrócił Walentynę tyłem do siebie i zaczął prowadzić do łóżka. Nagle rozległ się dźwięk kruszonego szkła, a Walentyna znalazła się w poziomie, leżąc twarzą na własnym łóżku. Ze stopy ciekła krew.
- No ładnie... - westchnął, ułożył jęczącą panią prezes na łóżku i pobiegł do łazienki po apteczkę. Po chwili siedział obok, wyjmując kawałki szkła z jej stopy i dezynfekując rany.
- Masz szczęście, że nie wbiły się głęboko, szybko się zagoją - rzekł, zawijając stopę bandażem.
- Chrrr.
Tom uśmiechnał się, wziął kołdrę i okrył Walentynę, jednak jej szczupłe ręce oplotły jego szyję.
- Tom, wiesz, że jesteś super facetem?
- Waaaal - Tom zdjął jej dłonie ze swojej szyi. - Jesteś pijana, śpij.
- Nie chcę być sama - zrobiła smutną minkę.
Tom znów wetschnął. "Jak dziecko" pomyślał i zaczął głaskać Walentynę po głowie.
- Nie chcę być sama - powtórzyła zasypiając.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Yagudinish Threads Strona Główna -> Art Works Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 8, 9, 10 ... 20, 21, 22  Następny
Strona 9 z 22

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin