 |
Yagudinish Threads Alexei Yagudin & Stuff
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Valka
Administrator

Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1629
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/10
|
Wysłany: Pon 11:05, 21 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
Szkoda, że ten Antonio przez cały rok nie wpadł na mnie na ulicy (w tym miejscu miałam coś wspomnieć o miednicy, ale może się powstrzymam xDDD). Tak, tak, miałam jechać na Kansai University! xD
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
 |
Piscess
Champion

Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 640
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/10 Skąd: ul. Możajska
|
Wysłany: Pon 12:37, 21 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
Może jeszcze zdążysz pojechać Tylko czy on tam się w ogóle znajduje, bo znając świat, to akurat siedzi w Kłodzku i wybiera sobie sierotkę, którą chciałby adoptować xP Ale spróbować nie zaszkodzi, jeśli masz na to środki
Twoja kolej. Może coś o biodrach Toma? albo o byłych mężach w końcu?... Ogólnie ta noc wspomnień nie musi odbywać się teraz - możemy nawet poczekać na Yagsa z tym wydarzeniem
BTW, pan prezes na czerwonym ( ) dywanie:
[link widoczny dla zalogowanych]
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Piscess dnia Wto 10:52, 22 Cze 2010, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Valka
Administrator

Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1629
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/10
|
Wysłany: Wto 15:24, 22 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
Albo ja jestem daltonistką, albo ja tam widzę zielony .
__86__
Walentyna weszła do baru, wzięła tacę i spokojnym krokiem skierowała się do bufetu, gdy dostrzegła na środku sali Toma okrążonego przez... wszystkie panny z Daszą na czele. Tuż obok stał też Nobuhito, zakłopotany nieco całą sytuacją. Nakładając sobie sporą porcję carbonary dostrzegła też Kathy, która demonstracyjnie z głośnym szurnięciem krzesła wstała od stołu, zostawiając niedojedzoną porcję na stole i wyszła, obdarzajac Walentynę podejrzanym uśmiechem.
- Dzień dobry, nie przeszkadzam? - spytała pani prezes dosiadajac się do lekarza i wesołej gromadki stojącej nad nim.
- O, pani prezes! - Dasza klasneła w dłonie. - Może wie pani jeszcze o jakiś łyżwiarzach, którzy przyjeżdżają w najbliższym czasie?
- Yyyy - spojrzała na Toma. Właśnie miała mu powiedzieć o Brianie. - No tak, być może Brian Joubert się zjawi, ale jeszcze nie znamy szczegółów...
- O, serio? - spytał Tom, ale nie zdołał zapytać o nic więcej, bo pisk radości dziewcząt wszystko zagłuszył.
- Ale czad, będzie tata, będzie Daisuke - Daria potrząsnęła rękawem Nobu, jakby miała z niego wytrzepać Takahashiego w tym momencie, a Walentyna wykorzystała moment siadania na krześle na spuszczenie wzroku. - I teraz jeszcze Brian! Będzie super wieczór wspomnień!
- Czy ja o czymś nie wiem? - spytała nieco zdezorientowana pani prezes.
Tom rozłożył ręce w geście "ach te nastolatki". Gdy cała grupka pobiegła na kolejny trening mógł wreszcie spokojnie porozmawiać z Walentyną.
- Co z tym Brianem?
- Dzwonił niedawno, własnie miałam ci powiedzieć, ale... - tu spojrzała w głąb korytarza, z którego jeszcze dochodziły radosne okrzyki. - Chce przywieźć na konsultacje dwóch swoich solistów gdzieś za tydzień, plus jakieś tam badania lekarskie, czyli standardowy zestaw - wyjaśniła i wsunęła do ust potężną porcję makaronu, wsysając zwisajace nitki ze smakiem.
- Cieszę się, że się dobrze odżywiasz, musisz dbać o siebie - Tom spojrzał z troskliwym uśmiechem na panią prezes z sosem wokół ust pełnych makaronu.
- He ho puohe? - wymamrotała, zanim przełknęła.
- Nic, nic - odchrząknął, a na jego twarz znów wrócił oficjalny wyraz twarzy. - Jak będziesz coś wiecej wiedzieć o Joubercie, to daj mi znać, ok? - rzucił i wstał od stołu z pustym talerzem.
- Spoko, pewnie niedługo przyślą faks.
~
Po obiedzie Walentyna wróciła do biura. Kathy już na nią czekała. Pani prezes staneła na ułamek sekundy w drzwiach, po czym ruszyła zdecydowanym krokiem w kierunku biurka. Wzrok obu kobiet w momencie omijania zapewne miał większą siłę rażenia niż bomby atomowe w Hiroshimie i Nagasaki razem wzięte.
- Pamięta pani naszą ostatnią rozmowę - spytała "psycholożka" z tym samym podejrzanym uśmiechem, z jakim wychodziła z baru.
- Owszem. I co w związku? - spytała Walentyna obojętnie.
- Nie zostałam najlepiej potraktowana, dlatego pomyślałam, że może powinnam powiadomić media o tym, co się w tym ośrodku wyrabia - wysyczała jak wąż, przygotowujący się do zjedzenia ofiary.
- I teraz niby następuje ta scena, w której błagam panią o to, żeby pani tego nie robiła i może jeszcze rzucam cenę? - pani prezes uśmiechneła się rozbawiona.
- Chyba nie chce mieć pani zszarganej opinii? - Kathy również uśmiechnęła się, ciesząc się, że pani prezes rozumie jej sugestię.
Walentyna tylko czekała na taki moment. Uśmiechnęła się jeszcze szerzej. Kathy zbiło to nieco z tropu.
- Skoro wspomina pani ostatnią rozmowę, to zapewne pamięta pani również, że niektóre głoszone przez panią treści, o ile się nie mylę, wykraczały nieco poza... jak to się mówi? Tajemnicę zawodową? Nieważne. W każdym razie gdyby ktoś - tutaj spojrzała w sufit. - NIECHCĄCY powiadomił o tym "górę", to jako psycholog, chyba miałaby pani problemy, czyż nie? Dodatkowo - tym razem Walentyna sięgneła po teczkę leżącą na biurku. - Całkiem niedawno, przez przypadek dostałam w swoje ręce kilka opinii o metodach pani pracy i nie tylko, i przyznam, że nie są najprzyjemniejsze...
Kathy zaczęła otwierać i zamykac usta jak karp wyciągnięty z wody.
- I na koniec zapytam, czy zna pani Lubę Romancewą?
- Znana dziennikarka, niejednemu pomogła w wielkiej karierze, lub ją zniszczyła, ale co to ma do rzeczy?
- Sama sobie pani już odpowiedziała na to pytanie - Walentyna uśmiechneła się i oparła na fotelu, jak na prawdziwego bossa z pełnią władzy w każdej sytuacji, patrząc jak wyraz twarzy Kathy zmienia się ze zdzwionego na przerażony.
- To jest... to jest szantaż! - zapiszczała.
- Ależ skąd! - Walentyna machnęłą ręką i z wyszczerzonymi w uśmiechu zębami przyznała. - No, może taki malutki. A już na pewno mniejszy niż propozycja korupcyjna.
Po tych słowach usłyszała tylko trzask drzwi. po chwili wzieła telefon do ręki.
- Lucy, dziękuję ci za te opinie, dostaniesz premię!
------------
Nie znam się za bardzo na tych psychologicznych niuansach, w każdym razie, gdy Kathy ostatnio przyszła do pani prezes z pretensjami, mówiła m.in. że jej podopieczni maja lęki i takie tam. Nie wiem, czy to się kwalifikuje jako ujawnienie tego, co psycholog nie powinien nikomu mówić. Jakby co, zmienię swoją część.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Ghanima
Champion

Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1311
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/10
|
Wysłany: Wto 16:15, 22 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
Zasadniczo tajemnica zawodowa nie została złamana jeżeli nie powiedziała kto i jakie dokładnie ma lęki. ALE biorąc pod uwagę fakt, że wszyscy w ośrodku wiedzą kim zajmuje się Kathy, pole wyboru "tych z lękami" jest mocno ograniczone, więc... jej wiele sugerującą wypowiedź, można potraktować jako poważne naruszenie prywatności jej klientów. Jeszcze nie zbrodnia, ale blisko, więc Kathy mogła się przestraszyć groźby. Nie zmieniaj w tej kwestii niczego. Zastanawia mnie tylko treść "opinii" i to czy przypadkiem Lucy nie złamała jakichś zasad. Jakie opinie miałaś na myśli?
Jeżeli Lucy po prostu opowiedziała Walentynie o tym, że gdzieś tam o Kathy ktoś się negatywnie wypowiada to spoko. Jeżeli chodzi o coś więcej, to Lucy mogła poprosić o opinię kluby sportowe w których pracowała Kathy, ale to byłyby raczej kwestie typu "jesteśmy zadowoleni" vs. "Jesteśmy niezadowoleni", a nie jakieś raporty o metodach pracy.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Ghanima dnia Wto 16:19, 22 Cze 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Valka
Administrator

Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1629
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/10
|
Wysłany: Wto 17:04, 22 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
Chodziło mi o takie ogólne opinie, jakie mogła zdobyć przy okazji wyjazdu z Lambielem, ale nie żadne tam naruszenia . Np. "polecamy tą panią do współpracy", "jestesmy zadowoleni", albo wręcz odwrotnie .
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Ghanima
Champion

Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1311
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/10
|
Wysłany: Wto 21:58, 22 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
Skoro tak to spoko
__87__
Kilka minut po wyjściu Kathy, Kyoko zaanonsowała Walentynie przybycie Sinead. Pani prezes, która właśnie kończyła rozmowę telefoniczną z Lucy, uśmiechnęła się.
- Niech wejdzie. - powiedziała odkładając słuchawkę - Coś się stało? - zapytała, gdy weszła Sinead
- A czy jak ja do ciebie przychodzę, to już od razu musiało się coś stać? - zapytała
- No nie wiem... ostatnio przynosiłaś mi wieści o gwoździach w łyżwach i zaginionych dzieciach. - mruknęła Walentyna
- O zaginionym dziecku informowały cię moje córki, a nie ja. - zauważyła Sinead
- Fakt. Cóż cię zatem sprowadza?
- Słyszałam, że Brian Joubert ma zamiar zaszczycić progi tego przybytku. - zaczęła Brytyjka
- Tak. Masz w związku z tym jakieś plany?
- To zależy kogo z sobą przywiezie.
- Dwóch solistów.
- A czy jednym z nich nie jest przypadkiem Gerard Preaubert, syn Albana? - zapytała Sinead z wyraźną nadzieją w głosie
- Nie. - odparła Walentyna - Nie wiedziałam nawet, że Alban ma syna, który jeździ na łyżwach.
- Gerard ma osiemnaście lat i nigdy nie stanął na podium mistrzostw Francji, nie startował też w Grand Prix, więc arena międzynarodowa go nie zna. - wyjaśniła Sinead
- Po co ci on wobec tego? - Walentyna była coraz bardziej zaintrygowana
- Mnie po nic. Moja córka natomiast uparła się, że chce z nim jeździć w parze. - odparła Sinead zbolałym głosem - Poznała go trzy lata temu na mistrzostwach świata juniorów, które były jedynym startem Gerarda na międzynarodowych zawodach. Od tamtej pory Ether ma obsesję na jego punkcie, nawet nauczyła się dla niego francuskiego... więc kiedy przeczytała gdzieś, że on, zupełnie tak jak ona, chciałby jeździć w parach sportowych, uznała, że to przeznaczenie. Wiem, że on trenuje u Jouberta, więc pomyślałam, że może się tu zjawi i wtedy mogliby spróbować z Ether wspólnie poćwiczyć. Jeżeli coś by z tego wyszło, to super, jeżeli nie, to może chociaż moje dziecko będzie znowu normalne...
- Cóż... - zamyśliła się Walentyna - Nie widzę przeszkód, by coś takiego Brianowi zaproponować.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Piscess
Champion

Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 640
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/10 Skąd: ul. Możajska
|
Wysłany: Śro 0:00, 23 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
Myślę, że środowisko psychologów sportowych też się może znać między sobą i mieć na swój temat rozmaite opinie, które nie wykraczają poza branżowe plotki i niesnaski i można z tego czerpać pełnymi garściami U mnie też rozmowa z psychologiem - jeśli coś jest mało prawdopodobne i da się zmienić na bardziej to przyjmuję sugestie.
__88__
Rozpuszczone, zafarbowane na czarno długie włosy Barbary musnęły twarz przystojnego, muskularnego tancerza. I to był jedyny kontakt, na jaki pozwoliła im choreografia. Od kilku minut wirowali w zadziwiającym tempie na scenie, na której oprócz ich dwojga były tylko mgliste światła. Stanęli. Oddechy szarpały ich klatkami piersiowymi.
-Dasz się w końcu dotknąć? - zapytał Ari Belmayer, patrząc w próżnię zacienionej widowni teatru.
-Upij mnie i możesz zrobić ze mną co chcesz... - odparła i sekundę później umknęła przed jego dotykiem. Spektakl, który aż kapał od niespełnienia, powrócił do dawnego tempa.
-Hmm... - skomentował Tom, spoglądając na Walentynę.
-No, błagam was! Serio tylko po to chciałeś mnie widzieć? - zapytała, krzyżując ręce, zniesmaczona i lekko zażenowana Barbara, która właśnie weszła do pomieszczenia, gdzie dziewczynki urządziły salę projekcyjną. Przesiadywały tam godzinami ściągając i oglądając nagrania z ostatnich 30 lat, dobierając repertuar na zbliżający się za kilka dni ''wieczór wspomnień''. Teraz jednak byli w nim tylko pan i pani prezes, którzy sami zagłębili się we wspomnieniach.
-Mam nadzieję, że Dasza nie chce pokazać wszystkim akurat tego występu - przewróciła oczami - Ani niczego, co nie jest łyżwiarstwem.
-Nie martw się, ona się raczej skupia na dokonaniach własnych rodziców i Sonny'ego - mrugnęła Walentyna.
-To... - wskazała na zajmujący całą ścianę ekran - było ponad dekadę temu, długo przed Kaliningradem... byłam młoda i głupia, on był wizjonerskim choreografem, a ja byłam imigrantką...
-Przecież nie tłumacz się - przerwał jej łagodnie Tom - Chciałem tylko odreagować przy sztuce. Doprowadziłem dziś kobietę do płaczu.
Barbara odruchowo chciała spojrzeć na Walentynę, ale prawie w tym samym momencie zdecydowała, że nie wolno jej tego zrobić, żeby nie zdradzić, że wie cokolwiek o ich wzajemnym... emocjonalnym uwikłaniu. Sprzeczne sygnały doprowadziły jej szyję do dziwnego skurczu.
-Z kolanem Cathlyn jest naprawdę niedobrze - wyjaśnił - Niedługo mam dostać wyniki rezonansu z kontrastem, ale... - westchnął - I ktoś będzie musiał o tym powiedzieć Evanowi...
~
-Przepraszam... ja tylko na sekundkę... chociaż może lepiej... - Sonny wszedł i wyszedł z gabinetu Lucy. Pani psycholog poderwała się z krzesła.
-Czekaj. Wejdź, mam teraz chwilę. Coś nie tak z Daszą? - zaciekawiła się.
-Nie... to tylko...
-Co ci się stało w rękę?
Chłopak jeszcze bardziej się zmieszał. Lucy rozpoznała wyraz twarzy ''uderzyłem pięścią w ścianę i teraz mam za swoje'' i zaniepokoiła się.
-Nie wiem od czego zacząć...
-Od początku? - zasugerowała, podprowadzając go za łokieć do jednego z foteli, który stał naprzeciw jej biurka. Sama usiadła w drugim.
-Właśnie... Dziś rano siedziała pani z nami w tej zaimprowizowanej sali projekcyjnej...
Lucy pokiwała głową. W drodze z lub na jakieś zajęcia, wiele osób zaglądało do środka i przyglądało się, jak dziewczyny wypróbowywały sprzęt.
-Potem, jak pani poszła, Daria znalazła mistrzostwa świata z Los Angeles. Tam byli wszyscy wtedy: Michał Wroński - jego pożegnanie z karierą, Ken Kanagawa - podopieczny Daisuke, Ilia Igłow - jego największy konkurent. Wszyscy jechaliśmy prawie do muzyki Hansa Zimmera, bo on w poprzednim roku dostał Oscara za całokształt twórczości. A Ilia w ogóle wygrał wtedy i Barbara...
-Mieliśmy mówić o tobie - Lucy uśmiechnęła się. Santino przenosił się w przeszłość i totalnie zapominał, że przyszedł z jakimś problemem.
-No tak... ja też byłem. Miałem 18 lat i mówili o mnie ''srebrny chłopiec'', bo dopiero na swoich dwóch ostatnich mistrzostwach świata zdobyłem złoto, a tak to tyle razy pod rząd srebro... Ale w każdym razie... Evan... Bo on też tam był - mówię o sali projekcyjnej, bo na mistrzostwach też był, ale nie o to chodzi. Evan rano szedł właśnie na trening z Abby... jeszcze w trakcie mojego programu powiedział: ''nie mogę na to patrzeć'' i wyszedł... - Sonny przełknął. Był już całkowicie poważny.
-Posłuchaj... - zaczęła Lucy, ale nie pozwolił jej mówić.
-Ja wiem, ja wiem! To nic nie znaczy. Nic. Nie o to chodzi. Ja nie jestem taki delikatny, żeby się tym załamywać, czy coś... Chciałem tylko powiedzieć... że... przyszedłem tylko ostrzec panią.
-Ostrzec?
-Że... bo nam się tak dobrze z Barbarą współpracuje teraz i jest taki kontrast... Tak, chciałem ostrzec, że jeśli ja jej powiem, że wszystko, co zdobyłem, właśnie tylko jej zawdzięczam, albo coś jeszcze głupszego, rozumie pani? A ona mnie wtedy tu odeśle... Bo ona mnie odeśle, bo wie, że to Evan mnie wszystkiego nauczył przecież przez całą karierę... jeśli jednak... to ja ostrzegam, że ja wiem to wszystko. W sensie: ja to rozumiem. Tylko... Rozumie to pani?
-Rozumiem tyle, że twoja głowa to wszystko wie. A co z sercem? Wiedza to jedno, a emocje i uczucia to drugie. - powiedziała
-To, co myślę, wcale nie zmniejsza moich emocji... - wyszeptał, wyczerpany całym swoim przemówieniem.
-Tak sądziłam.
-Dziękuję - powiedział Sonny, wstając.
__
zależy mi, żeby Sonny nie wyżywał się na ścianie przy Daszy czy w ogóle przy kimkolwiek. raczej to przełknął w pierwszym momencie, a dopiero potem się wściekł. także nikt właściwie nie wie - oprócz teraz Lucy i domyślającej się po ostatniej rozmowie Evan-Sonny Barbary - że między Amerykanami jest tak źle
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Piscess dnia Czw 10:44, 01 Lip 2010, w całości zmieniany 5 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Ghanima
Champion

Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1311
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/10
|
Wysłany: Śro 0:30, 23 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
hmm... racjonalizacja jest mniej lub bardziej świadomym mechanizmem obronnym mającym na celu poradzenie sobie z niewygodnymi emocjami, więc jeśli Sonny mówi, że to nie zmniejsza jego emocji, to jest mało prawdopodobne, że psycholog, który stwierdził, że on racjonalizuje, odpowie mu "wiem". Nie zmienia to faktu, że może istnieć w człowieku rozdźwięk między tym co wie, a tym co czuje (nie nazywamy tego racjonalizacją). O to mi chodziło w poprzedniej rozmowie Daszy z Lucy, kiedy Dasza mówiła, że kocha Nikitę, ale czuje obrzydzenie na myśl o tym co zrobił i jak sądzę, o to chodzi także tobie w przypadku Santino. Ja bym tu użyła troszkę innych słów... np.
zamiast:
-Widzę, że zracjonalizowałeś i wytłumaczyłeś sobie wszystkie swoje emocje - powiedziała.
-Ale to ich wcale nie zmniejsza... - wyszeptał, wyczerpany całym swoim przemówieniem.
-Wiem.
napisałabym:
- Rozumiem tyle, że twoja głowa to wszystko wie. A co z sercem? Wiedza to jedno, a emocje i uczucia to drugie. - powiedziała
- To co myślę, wcale nie zmniejsza moich emocji... - wyszeptał, wyczerpany całym swoim przemówieniem.
- Tak sądziłam.
Myślę, że to zachowuje sens, który chciałaś tu oddać, a psychologicznie brzmi mi lepiej. Ale to tylko sugestia
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Piscess
Champion

Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 640
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/10 Skąd: ul. Możajska
|
Wysłany: Śro 9:26, 23 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
Zanotowano
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Valka
Administrator

Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1629
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/10
|
Wysłany: Sob 14:55, 26 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
__89__
- Pani prezes, przyszedł Oda Nobuhito - zaanonsowała Kyoko. - Wpuścić?
- Tak, tak, proszę! - odpowiedziała Walentyna. Chłoapk wszedł, a raczej wsunął się do biura jak cień, przywitał się jedną ze skomplikwanych formułek, ukłonił nisko i stanał pod ścianą, jakby Walentyna miała zaraz go rozstrzelać. Tymczasem pani prezes uśmiechneła się zachęcajaco i wskazała ręką fotel przed nią.
- Siadaj, Nobu, powiedz, co cię do mnie sprowadza? - spytała po japońsku.
- Bo ja... Etooo.... Ten... no tego... eghm - bąkał siedząc na skraju krzesła, jakby wygodne siedzenie było zabronione.
- Hmm, tak, rozumiem, a dokładniej? - Walentyna uśmiechnęła się jeszcze przyjaźniej, starając się, żeby chłopak poczuł się nieco swobodniej, bo jeszcze gotów był się udusić od własnych jęków.
- Bo ja chciałbym... Ale nie wiem, czy mogę... No i za parę dni... I ojciec... I Takahashi-sensei...
Uśmiech Walentyny zmniejszył się o ćwierć milimetra na wspomnienie Daisuke, ale Nobu raczej tego nie zauważył.
- Takahashi-sensei przyjeżdża do Ciebie pod koniec tygodnia i będziesz mógł wrócić do domu, rozumiem, że się cieszysz?
- No właśnie... Nie - Nobu jeszcze bardziej skurczył się na fotelu i wbił wzrok w podłogę.
- No to nie rozumiem - Walentyna rozłożyła ręce. - Powiedz wszystko jeszcze raz.
- Bo ja... ja chciałbym zostać dłużej...
- No to bardzo mnie cieszy, że tak ci u nas dobrze i że chętnie byś został. Tylko co na to tata?
- Tata... mówi, że jeśli bardzo chcę, to się zgodzi i wyśle dokumenty na przedłużenie pobytu... Oczywiscie jeśli to nie stanowi żadnego problemu (- Ależ skad - W.), ale Takahashi-sensei się nie zgadza - wyjaśnił smutno i podniósł oczy, robiąc minę dziecko, któremu odebrano Święta Bożego Narodzenia.
- Z tego, co wiem, Takahashi nie jest twoim trener, prawda?
- Hai - potwierdził. - Ale współpracuje z tatą, czasem to z nim trenuję czesicej i on powiedział, że musi tu przyjechać po mnie i mnie zabrać - dokończył smętnie znów spuszczając wzrok.
- Raczej nie po ciebie - wymamrotała pani prezes we własnym języku.
- Słucham?
- Nie, nic, nic... - odpowiedziała znów w narzeczu samurajów. - Nie martw się Nobu, jeśli twój tata wyraża zgodę i prześle pieniądze za kolejny okres czasu, to nie masz się czym przejmować. A z sensejem się skontaktuję i powiem mu, że nie ma po co przyjeżdżać - ostatnie słowa zaakcentowała najmocniej. - Mam tylko jedno pytanie, jeśli pozwolisz?
- Hai.
- Kontuzji nie masz, twoje programy są już wystarczająco dopracowane, wiec jaki jest powód, do którego chcesz kontynuować konsultacje?
Nobu skulił się w sobie jeszcze bardziej, o ile to w ogóle było jeszcze możliwe i mruknął coś, co Walentyna rozpoznała jako imię. "Dasza".
~
- Tom, mam do ciebie biznes - Walentna weszła do gabinetu lekarza. Podczas, gdy on właśnie ustalał terminy dla przyszłych klientów, Piereskiewia dokonywała jakiś skomplikwanych tortur na kciuku Ethana, który po ostatniej serii z plazmą i Play Station podejrzanie zesztywniał. - Zadzwoń do Daisuke, Nobu zostaje na kolejne 4 tygodnie, powiedz mu, żeby nie przyjeżdżał tutaj po niego, bo się wykosztuje na bilet.
- A ty nie możesz zadzwonić? - spytał, ale napotkał wzrok pt. "Nie-Zadawaj-Głupich-Pytań" i natychmiast odpowiedział: - OK, OK, zadzwonię!
- Teraz - Walentyna położyła przed nim karteczkę z numerem. Po chwili krótkiej rozmowy, Tom obwieścił:
- Za późno. On już tu jest... Godzinę temu zakwaterował się w hotelu.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Piscess
Champion

Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 640
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/10 Skąd: ul. Możajska
|
Wysłany: Śro 15:46, 30 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
Z nudów opracowałam oś czasu, żeby jakoś umiejscowić przeszłość Barbary faktografia fikcji jest zdecydowanie moją dziedziną nauki. Wrzucam tutaj na wyraźną sugstię, ale w sumie nie ma to większego znaczenia. Jest trochę o karierze Sonny'ego dalej więc to chyba najciekawsze. Ogólnie wymyślanie gospodarzy ME i MŚ przez lata '20. było zabawą, tak jak i nazwisk zwycięsców nie wiem, kto wygrał olimpiadę, możemy to razem wymyślić
Barbara
2018, IX > Moskwa - > Nowy Jork (wyjazd na zaproszenie Ariego Bellmayera, choreografa na Broadway'u), miała 25 lat
2019, I > Nowy Jork - > Los Angeles (Ari chce zrobić spektakl na lodzie, Evan obiecuje mu pomóc, ale po sezonie, więc na razie pracują sami z Barbarą i dają spektakle)
2019, VI > Los Angeles, premiera lodowego show, Barbara zostaje zaproszona na staż choreograficzny do Lysacka. Początek jej współpracy z Sonnym.
2020, III > Mistrzoswa Świata Juniorów, Sonny (15 lat) jedzie do GTA6 (zdobywa srebro). Po MŚ wymiana poglądów na temat elementów łączących Barbary z Yagsem wywołuje skandal, Lysacek nie przyjmuje jej po stażu.
2020, X > Moskwa, zgrupowanie kadry. Barbara wraca do Rosji, na zgrupowaniu rozmawia z Wierchowieńskim o pracy we Władywostoku. Poznaje 17-letniego Ilię Igłowa, który w końcu nie zmieścił się w kadrze Rosji na zbliżający się sezon.
2021, III > MŚ. Wre praca we Władywostoku, Ilia Igłow zjawia się z walizką na progu tamtejszego lodowiska.
2022, I, II & III > Wiedeń, ME - > Ilia (18 lat) jest pierwszy, bo wszyscy konkurencji są niespodziewanie nieobecni; ZIO Trondheim - > 1. Anton Klimuszko (RUS), 2. Michał Wroński (PL) 3. Adrian Grignerre (FR). Ilia ma zapalenie oskrzeli i nie jedzie, Sonny jest za młody, żeby coś konkretnego zdobyć; Kioto MŚ - > 1. Michał Wroński (PL), 2. Ken Kanagawa (JP, podopieczny Daisuke) reszty nie ma, Anton kończy karierę, Ilia jest dalej chory itd.
2023, I & III > Kraków, ME - > 1. Ilia, 2. Michał 3. Adrian; Los Angeles, MŚ - > 1. Ilia, 2. Sonny, 3. Michał 4. Ken. Teren Lysacka! Sonny ma tylko 18 lat, srebro to ogromne zwycięstwo, pokonał mistrza świata z Polski, ale nie muszę chyba mówić, że zwycięstwo solisty Barbary traktowane jest jako porażka w osobistych porachunkach. Evan zaciska zęby, gratuluje jej, zachowuje się przyzwoicie, ale Sonny i tak wie, że jest wściekły, zamiast się (do jasnej cholery) cieszyć.
2024, I & III > Haga, ME - > 1. Carols Christiano Carneiro (POR) , 2. Ilia 3. Jeremy McAlis (UK); Petersburg, MŚ - > 1. Ilia, 2. Sonny, 3. Jeremy, 4. Ken
2025, , I & III > Jerozolima, ME - > 1. Ilia 2. Jeremy; Paryż MŚ - > 1. Ken, 2. Sonny (20 lat) 3. Jean-Pierre Raspaille (FR) - Ilia (21 lat) znika po programie krótkim, Barbara (32 lata), wyjeżdża do Kaliningradu na 5 lat.
Sonny
2026, III > ZIO Dublin - > 1. Antoine Lorraine (Monako) , 2. Sonny, 3. Jeremy; MŚ w Montrealu - > 1. Sonny i reszta...
2027, III > MŚ w Wilnie - > 1. Sonny i reszta...
2028, I > Sonny ma wypadek na motocyklu, budzi się ze śpiączki po 3 dniach, a z łóżka wstaje pierwszy raz już po sezonie łyżwiarskim. Próby powrotu do sportu (oraz rozmowy z Kathy) kończą się fiaskiem. Jesienią wyjeżdża do Urmanowa.
2028, III > Waszynton, MŚ Juniorów - >Mary jest 7., Dasza 6., Ether 14., Carrie 1
2029 > Seul, MŚ Juniorów - >Mary jest 3., Dasza 5., Ether 10.
Sonny pracuje dla Uramowa z Daszą. Budowa w Archangielsku jest na pełnych obrotach. Pluszenko junior przestaje jeździć z juniorami.
2030 > sezon olimpijski Rejkiavik, MŚ Juniorów - > Mary jest 3. znowu, Dasza 4., Ether 8.
po sezonie wszyscy wyżej wymienieni i Sonny przenoszą się do Archangielska
Jeśli chcecie kogoś dorzucić, albo kogoś pominęłam, to piszcie. Ja mogę jeszcze dopisać wszystkie programy Ilii ułożone przez Barbarę
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Piscess dnia Nie 22:14, 03 Lip 2011, w całości zmieniany 7 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Ghanima
Champion

Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1311
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/10
|
Wysłany: Czw 3:50, 01 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
Super to opracowałaś Zuza Zauważyłam jednak pewną nieścisłość. W poprzedniej swojej części napisałaś, że Sonny zdobył mistrzostwo świata raz, a potem miał wypadek. A według powyższej historiografii ma dwa złota MŚ...
__90__
Lucy siedziała w stołówce czytając gazetę i pijąc sok bananowy, kiedy zjawiła się Sinead.
- Możemy pogadać? - spytała
- Jasne. - odparła Lucy składając gazetę
- Chodzi o Chrisa... - zaczęła smętnie jej szwagierka
- Co z nim? - zainteresowała się pani psycholog. - Rozmawiałam z nim rano przez telefon i odniosłam wrażenie, że u niego wszystko w porządku.
- U niego owszem... ale obawiam się, że z naszym małżeństwem nie bardzo... - mruknęła Sinead - Wiesz dlaczego tu przyjechałam? - zapytała po chwili milczenia
- Bo dziewczynki chciały trenować "u Yagudina". Tak powiedziałaś. - odparła Lucy
- Wiesz, że nie jestem matką, która zgadza się na wszystkie fanaberie swoich dzieci. Nie zastanowiło cię, dlaczego tym razem się zgodziłam? - dopytywała się Sinead
- Zastanowiło, ale uznałam, że sama mi powiesz jak będziesz gotowa.
- Ja... my... zdecydowaliśmy się z Chrisem na separację. I... uznałam, że taki wyjazd będzie najlepszym rozwiązaniem... Ja nie chcę się z nim rozwodzić... sądziłam, że jak damy sobie trochę przestrzeni... jak od siebie odpoczniemy, to wszystko się jakoś poukłada... Ale teraz nie jestem już tego taka pewna...
- Dlaczego?
- Zadzwonił i powiedział, że przyjedzie tu w przyszły weekend. Mówił, że musimy poważnie porozmawiać i że to nie jest rozmowa na telefon. Boję się, że jak tu przyjedzie to zażąda rozwodu.. - Sinead ukryła twarz w dłoniach
- Nie zrobi tego. - powiedziała poważnie Lucy
- Skąd wiesz?
- Wiem. - uśmiechnęła się chytrze pani psycholog - A teraz muszę cię opuścić na moment, bo Charlie za kilka minut kończy trening. Jak będziesz chciała pogadać, wpadnij wieczorem do mojego pokoju.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Piscess
Champion

Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 640
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/10 Skąd: ul. Możajska
|
Wysłany: Czw 10:46, 01 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
Bo mi się go żal zrobiło zmieniłam w tym dialogu, niech ma 2 mistrzostwa. Inaczej będę musiała znowu kogoś wymyślić a nigdy nie wiem, który kraj wyróżnić Kwestia mistrzów olimpijskich - zwłaszcza ostatnich (2030) pozostaje otwarta
__91__
-Nie może pan tam wejść! - pisnęła Kyoko, próbując zatrzymać Daisuke.
-Byłem umówiony - odparł, naciskając klamkę gabinetu Walentyny. Drzwi ani drgnęły.
-W czymś pomóc? - zapytał Tom, który właśnie się zjawił z jakimiś papierami dla sekretarki. Daisuke odwrócił się.
-Muszę porozmawiać z Walentyną Nakamurą.
-Tam jej nie ma - powiedział Tom chłodnym tonem. Nie zapomniał, że całkiem niedawno został okłamany przez Takahashiego. Ani tego, jakie to miało konsekwencje dla Walentyny.
-Widzę! - burknął Japończyk - Ale myślę, że powinna wiedzieć, że Nobunari Oda nie może zostać w tym ośrodku na kolejny tydzień.
-Doprawdy? Cóż, w takim razie będzie musiał zostawić dokładną rozpiskę treningów Nobuhito, jeśli zamierza go zostawić wyłącznie pod naszą opieką. Hmmm... Przekażę mu to.
Tom wyszedł, zostawiając osłupiałego Daisuke pod drzwiami Walentyny.
~
-Czy powinnam się niepokoić? - zapytała pani prezes. Sonny przełknął.
-Nie - odparł łagodnie - to normalne... raczej...
Dasza otrzepała spodnie z drobinek lodu i nie czekając na nawet instrukcje trenera, ponownie podjęła walkę z potrójnym lutzem.
Santino zastanawiał się, dlaczego Walentyna obserwowała trening, ale bał się zapytać. Nie wiedział, czemu była dziwnie blada i jakaś roztargniona. Trochę się niepokoił. Dasza dzieliła taflę z Amandą i Ethanem, a ponieważ wyglądało na to, że ich trenerka nie miała dobrego dnia, na całej tafli panował jakiś marazm, który raz po raz podstawiał nogę wszystkim zawodnikom. Sprawy nie polepszał fakt, że koniec maja był wyjątkowo upalny, więc ktoś podkręcił klimatyzację w ośrodku i na tafli było teraz naprawdę zimno. Sonny wyobraził sobie Evana w futrze Tarasowej i uśmiechnął się. Jego uśmiech znikł tak szybko, jak się pojawił, bo kolejny lutz Daszy był tylko pojedynczy.
-Pochylasz się, musisz panować nad kręgosłupem - wytłumaczył dziewczynie - Nic ci nie jest? - zapytał w końcu panią prezes, gdy Daria się oddaliła.
-Gorąco mi... - powiedziała, dotykając czoła. Kłębek pary zawisł w powietrzu, gdy mówiła.
-Gorąco? - upewnił się Sonny.
-Wydaje mi się, że... to przez te... anomalie podogo...
Nie dokończyła zdania. Jej drobne ciało wstrząsnął lekki dreszcz i upadła by na ziemię, gdyby Sonny jej nie złapał.
-Pani prezes! - krzyknęła Dasza, odwracając się w ich kierunku, a ponieważ właśnie wylądowała potrójnego lutza, chwila nieuwagi sprawiła, że wpadła na Ethana i Amandę. Sonny zaklął po francusku. Zaniósł Walentynę do skrzydła szpitalnego, zostawiając za sobą lodowy karambol.
___
Gabi, tylko nie zapadaj na śpiączkę afrykańską. Ale zostawiam Ci wątek Dai vs Tom przy łóżku w skrzydle szpitalnym Albo mogę pozmieniać
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Piscess dnia Czw 12:17, 01 Lip 2010, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Valka
Administrator

Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1629
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/10
|
Wysłany: Czw 13:40, 01 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
__92__
Pierekiewia wpięła kroplówę w wenflon na bladej dłoni Walentyny i wyszła bez słowa.
- Co z nią? - spytała Barbara zerkając przez szparę w drzwiach.
- Przemęczenie - wyjaśniła pielęgniarka i udała się na zaplecze. Barbara jednak nie weszła. Tom siedział obok Walentyny i nie kryjąc troski, powiedział:
- Mówiłem, żebyś o siebie dbała... Za dużo pracujesz... Do której siedzisz w nocy z papierami? Pierwszej? Drugiej?
- Zrzędzisz jak stara teściowa, Tom... - wyszeptała z lekką irytacją. Odwróciła głowę, nie chciała widzieć wyrzutu i złości w jego oczach, tym bardziej, że miał rację. - Wkrótce przyjedzie Alexei, nie chcę mieć znowu problemów...
- Powieniem ci pomóc, w końcu jedziemy na tym samym wózku... - zaczął Tom.
- Dai spokój, jesteś lekarzem, a nie salarymanem! - wtrąciła Walentyna, gdy Tom dokończył:
- Przepraszam...
Odwróciła wzrok w jego kierunku. Zamiast spodziewanej złości i wyrazu "a nie mówiłłem" zobaczyła prawdziwe zmartwienie. Spojrzeli sobie w oczy. Zapadła cisza, przerywana miarowym buczeniem klimatyzacji. Po kilku sekundach długich jak wieczność spuścili wzrok na kołdrę.
- Pójdę zobaczyć, jak Ethan po zderzeniu z Darią... Jak będziesz czegoś potrzebować, to mnie zawołaj - rzekł pan doktor i wyszedł, nie zauważając Barbary za drzwiami. Tymczasem trenerka uderzyła dłonią w twarz z dezaprobatą:
- Jak dzieci...
~
Tymczasem wieść o niedyspozycji pani prezes gruchnęła na cały ośrodek niczym burza i przeleciała z prędkością błyskawicy po wszystkich pomieszczeniach. Dotarła też do Daisuke.
- Chcę się widzieć z panią prezes - zażądał przed drzwiami do skrzydła szpitalnego.
- Pani prezes nie przyjmuje gości - odparła Piereskiewia z powagą Frankensteina, patrząc na Japończyka z góry.
- Ale ja muszę!
- Tam jest WC - wskazała wgłąb korytarza na drzwi z trójkątem.
- Daisuke - nagle znikąd pojawiła się Barbara. - Chodź, powiem ci coś - wzięła go za ramię i odprowadziła w kierunku wyjścia, jak dobra ciocia. Piereskiewa przenikała ich wzrokiem aż zamknęły zniknęli na korytarzu.
- Nie możesz sie widzieć z Wal... - zaczęła trenerka.
- Ale dlaczego? Chcę być przy niej, potrzebuje mnie!
- Wiesz, Tom nie chciał, żeby to wyszło na jaw, żeby nie siać paniki, ale możliwe, że Wal nabawiła się bardzo ostrego rodzaju grypy żołądkowej... - wyszeptała konspiracyjnie. - Jeśli badania Toma to potwierdzą, to może być cios dla ośrodka, sam wiesz... Epidemia to nie jest zbyt dobra reklama, a zwłaszcza epidemia... - tu wykonała gest charakterstyczny dla intensywnych wymiotów i innych atrakcji zwiazanych z przewodem pokarmowym.
- Żartujesz?!
- Ależ skąd! - ciągneła Barbara. Oscar murowany. - Zawodnikom nic nie grozi, bo nie miała z nimi styczności, ale teraz nie można jej odwiedzać, sam rozumiesz... Kobiety w takim stanie się nie ogląda.
Daisuke nie miał powodu by jej nie wierzyć, więc odszedł, obiecując, że będzie przychodził codziennie, choćby po to, żeby stać pod drzwiami. Barbara tymczasem odeszła chichotając cicho.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Ghanima
Champion

Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1311
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/10
|
Wysłany: Pią 13:07, 02 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
__93__
Lucy Barfield stała przy bandzie małego lodowiska obserwując kończący się właśnie trening trzylatków. Z dumą dostrzegła, że Charlie porusza się po tafli o wiele pewniej niż jeszcze tydzień wcześniej. Kiedy mały zszedł wreszcie z lodowiska, uśmiechnęła się do niego i spytała:
- No i fajnie dziś było?
- Fajnie - odparł Charlie
- To super. - ucieszyła się Lucy - Co powiesz na to, żebyśmy poszli na plac zabaw? - zaproponowała, a mały ochoczo się zgodził
~
Było już późne popołudnie, kiedy Lucy udało się wreszcie namówić Charliego, żeby zszedł z huśtawki.
- Jesteśmy już tutaj trzy godziny, wiesz? - zapytała małego, choć doskonale wiedziała, że nie wie.
- Pohuśtaj mnie jeszcze... - prosiło dziecko
- Powinieneś zjeść kolację, a ja wieczorem muszę jeszcze porozmawiać z Daszą, wiesz? Jutro przyjdziemy tutaj znowu. - obiecała i Charlie niechętnie podążył za nią w kierunku wejścia do budynku.
Kiedy tak szli ścieżką, zza żywopłotu dobiegły Lucy podniesione głosy Daszy i Nobuhito Ody.
- Nobu, wiesz, że naprawdę cię lubię, ale to... to nie jest miłość... ja wciąż kocham Nikitę... zrozum to... - mówiła dziewczyna niemal błagalnym tonem
- Kochasz tego kryminalistę?! - uniósł się Japończyk
- On nie jest kryminalistą! - krzyknęła Daria prawie płacząc
- Po tym co mi zrobił, trudno go nazwać inaczej! - odparował gniewnie Nobuhito
- On... on jest chory! Nie możesz go osądzać!
- Życzył mi śmierci! Nie wiadomo do czego posunąłby się jeszcze, gdyby go nie przymknęli!
Daria nic na to nie odpowiedziała. Zalewając się łzami i nie oglądając się na nikogo pobiegła do budynku zostawiając młodego Odę siedzącego na ławce przy żywopłocie.
Lucy nie była pewna, czy Daria ją zauważyła, ale wiedziała, że tak czy inaczej w czasie ich wieczornej sesji będzie musiała przyznać się dziewczynie, co usłyszała.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Piscess
Champion

Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 640
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/10 Skąd: ul. Możajska
|
Wysłany: Pią 23:57, 02 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
__94__
Gdy Sonny zostawił Darię w Sali projekcyjnej, żeby jej przynieść jej nową torebkę z lodem na stłuczone kolano, na ekranie dawni podopieczni Barbary - Dayu, którego (z tego, co pamiętał) większość łyżwiarzy się bała i jego partnerka Yanan, reprezentanci Chin w parach sportowych, jechali swój program dowolny do muzyki z "Pięknej i Bestii". Kiedy wrócił, młody Nobunari Oda wiązał sznurowadła, a w pokoju była również Kathy. Zignorował ją i zajął się kolanem Darii.
-Teraz widzisz, jak to wielkie przeżycie dla trenera, gdy jego podopieczny robi sobie krzywdę - skomentowała z uśmiechem, przyglądając się trosce, z jaką dotykał jej nogi, sprawdzając, czy opuchlizna schodzi.
-Niezwykłe... - burknął sarkastycznie i od razu się zorientował, że nie powinien był w ogóle jej odpowiadać.
-No proszę, a byłeś taki pewny, że wyjazd z Los Angeles pomoże ci się pozbyć tych wszystkich niechcianych emocji, a tu nagle taka wściekłość....
Sonny wściekłość poczuł dopiero teraz.
-Chodźmy - Wyciągnął psycholożkę z pomieszczenia ku zdziwieniu samej Daszy. - To nie Los Angeles wyzwalało we mnie wściekłość. To byłaś ty - syknął, gdy znaleźli się na korytarzu.
-Możesz winić mnie za wszystko, jeśli ci tak łatwiej, mówiłam ci to wiele razy, ale to nie rozwiązuje problemu... - westchnęła.
-Ja nie mam żadnego problemu!
-Masz mnie za idiotkę? Bo ja nie widziałam wcześniej tych posiniaczonych pięści?
Sonny nie mógł znieść tego, że Kathy się wydawało, że tak cholernie dobrze go znała.
-Uważasz, że uderzyłem w ścianę, żebym nie użył tej pięści przeciwko wybielonym zębom Evana? - sarknął.
-Często masz takie myśli? - zapytała z troską.
Chłopak ukrył twarz w dłoniach, bezsilność wobec kunsztu psychologicznego Kathy doprowadzała go do rozpaczy. Jak trochę ponad dwa lata temu na Zachodnim Wybrzeżu.
-Posłuchaj, skarbie... Ja wiem, że ciężko ci się postawić w jego sytuacji, po prostu niektórzy mają trudności z okazaniem empatii, ale możemy nad tym popracować... Mówiłam ci, że musisz być silny dla swoich trenerów, fanów, wszystkich dookoła, których tak dotknął koniec twojej kariery. Dla Evana najbardziej. Tłumaczyłam ci wiele razy, że w tym wypadku łyżwiarz, którym byłeś, mistrz świata, zginął. Cały żal Evana, złość, chłód, można zaklasyfikować jako przeżywanie żałoby. Po kimś, kto już przecież nie wróci, a mógł tyle medali jeszcze zdobyć...
Sonny z trudem opanował drżenie całego ciała i spojrzał jej w oczy.
-Żałoby, Kathy? Ale ja żyję...
Po tych słowach oddalił się w sobie tylko znanym kierunku.
~
-Muuuuuszę! - krzyczała Walentyna, siłując się z Tomem, który nie pozwalał jej wstać ze szpitalnego łóżka.
-Nie ma mowy! Nie bądź dzieckiem!
-Muszę się zająć Japończykami, Yagudin przyjeżdża niedługo, Daria miała wypadek!!!
-Nic jej nie jest! Nic im wszystkim nie jest!
Szamotanina w sterylnej pościeli doprowadziła do momentu, w którym lekarz przyciskał do poduszki nadgarstki Walentyny, sam prawie na niej leżąc. Zastygli na chwilę, łapiąc oddech.
-Dosyć tego! Zaraz ci wstrzyknę nervosol! - krzyknął Tom, odskakując od łóżka, ukrywając lekkie zaczerwienienie policzków.
-Jedna noc - powiedziała Walentyna.
-Co?!
-Ekhm.. zostanę na jeszcze jedną noc w skrzydle szpitalnym, Tom...
__
Postanowiłam zostać w dniu dzisiejszym, ale nie wiem czy planujesz pisać tą wieczorną rozmowę z Daszą, czy po prostu zaznaczasz, że się odbyła?
A muzyka z 'Pięknej i Besti' (Oscar Alana Menkena) to, oprócz głównego motywu rozpropagowanego przez Celine Dion, na przykład ten fragment:
http://www.youtube.com/watch?v=i9i3xWTEKIk&feature=related
Program dla pary byłby genialny - ona na złoto, on w niebieskim fraku i z rozczochranymi włosami
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Piscess dnia Sob 0:01, 03 Lip 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Ghanima
Champion

Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1311
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/10
|
Wysłany: Sob 2:58, 03 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
Szczerze mówiąc nie planowałam pisać tej rozmowy, później wspomnę (albo i nie) co z niej wynikło, więc swobodnie można przejść do dnia następnego.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Valka
Administrator

Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1629
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/10
|
Wysłany: Sob 18:24, 03 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
Ostatnio czułam się jak bohaterka tego opowiadania - gorąco w mocno schłodzonych klimą pomieszczeniach, zimno podczas upału... Wczoraj chyba miałam gorączkę . Chyba, bo termometra nie mam, ale czułam się jakby gotowały się we mnie wszystkie płyny ustrojowe xP. I gdzie w tym momencie był dr Tom?! xP Na szczęście dzisiaj już jest troszkę lepiej, mam nadzieję, że jutro już całkiem mi przejdzie...
__95__
- Znów tutaj? Ranny z ciebie ptaszek - stwierdził Tom, otwierajac drzwi do skrzydła szpitalnego. Daisuke już tam stał.
- Mogę zobaczyć się z Wal? - spytał z nadzieją w głosie.
- Nie.
- Czy to coś poważnego? Mogę w czymś pomóc?
- Wyrzuty sumienia cię zżerają?
- ?? - w oczach Daisuke pojawiły się dwa znaki zapytania.
- Nie jechałeś wtedy do swojej solistki. Wiesz, co przeżywała wtedy Wal? A teraz masz czelność się tu pojawiać? - Tom nie silił się na uprzejmości. Daisuke spuścił głowę i wymamrotał:
- Mariko powiedziała, że jest w ciąży - na te słowa Tom wzniósł oczy i ręce do nieba.
- No świetnie, z jednej strony dobierasz się do Wal, a w międzyczasie ze spokojnym sumieniem robisz żonie dziecko!
- Ona kłamała! - krzyknął Japończyk. - Chce za wszelką cenę mnie zatrzymać, ale ja jej nie kocham!
- Dość tej telenoweli! Walentyna nigdy z tobą nie będzie - odparł stanowczo lekarz. - JA na to nie pozwolę.
W tym momencie między obojgiem strzelił piorun męskiej rywalizacji i obaj zabijali się wzrokiem. Po kilku sekundach Tom z wyższością wszedł do skrzydła szpitalnego, triumfalnie zatrzaskując za Daisuke drzwi.
~
- Tom, wychodzę - oznajmiła Walentyna przy porannej wizycie lekarza.
- Nie ma mowy - odpowiedział zupełnie spokojnie pan doktor, wpisując do karty najnowszy wynik pomiaru temperatury.
- Nie możesz mnie tu trzymać wbrew mojej woli.
- Owszem, nie mogę, ale tylko tutaj możesz uniknąć spotkania z Daisuke, który sterczy pod drzwiami.
Po chwili milczenia Walentyna przyznała:
- Masz rację... Lepiej zostanę - powiedziała cicho. Tom uśmiechnął się.
- OK, a teraz koszula do góry, muszę cię zbadać - Walentyna posłusznie podniosła koszulę bez skrępowania. W końcu to tylko badanie, przed lekarzem nie ma wstydu. Tom starał się dokładnie zbadać pracę jej serca i ciśnienie, chociaż mógłby przysiąc, że jemu samemu w tym momencie ciśnienie skoczyło dwukrotnie, mimo, że zachował kamienną twarz.
- Może powinnam się z nim spotkać i porozmawiać? - rzekła, gdy odwróciła się, aby lekarz mógł osłuchać jej plecy.
- Nie! - zaprotestował stanowczo, aż Walentyna lekko się obróciła. - To znaczy... Ekhm... Lepiej nie... Ten facet to... - machnęła ręką. Wolał nie kończyć.
Walentyna spuściła koszulkę, odwróciła się i niespodziewanie przytuła Toma.
- Dzięki, że o mnie dbasz.
- Nie ma za co - Tom spuścił skromnie wzrok i rzekł z wyczuwalną tylko dla siebie nutą smutku. - W końcu jesteśmy... przyjaciółmi...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Piscess
Champion

Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 640
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/10 Skąd: ul. Możajska
|
Wysłany: Nie 13:09, 04 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
To może wyjrzyj za drzwi - może koczuje tam Daisuke
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Ghanima
Champion

Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1311
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/10
|
Wysłany: Pon 18:03, 05 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
__96__
Lucy obudziła się z poczuciem, że nie panuje nad sytuacją. Wieczorna sesja z Darią tak jak zdecydowana większość poprzednich, przemieniła się w litanię utyskiwań nad nieszczęśliwym losem zakochanej nastolatki. Lucy zdawała sobie sprawę z faktu, że właśnie tego w tym momencie dziewczyna potrzebuje, ale wysłuchiwanie intymnych wynurzeń córki prezesa nie było zadaniem dla którego została zatrudniona. Jeżeli chodziło o trening mentalny, to od aresztowania Nikity nie posunęły się naprzód nawet o centymetr. Lucy wiedziała, że tak dłużej być nie może i że Alexei, gdy przyjedzie będzie oczekiwał jakichś rezultatów, albo chociaż znaku, że zmierzają we właściwym kierunku. A żeby mógł ten znak dostrzec i żeby Daria sama czuła się pewniej, należało podjąć kilka drastycznych środków. Pod koniec sesji, Lucy wyjaśniła Daszy, że bez względu na wszystko muszą wziąć się ostro do pracy i dziewczyna przyznała jej rację.
Tego dnia Lucy nie miała zaplanowanej żadnej sesji, więc umówiła się z Daszą, że wieczorem znów spotkają się na godzinę lub półtorej, żeby zacząć od treningu relaksacyjnego, który w obecnej sytuacji był z psychologicznego punktu widzenia najwłaściwszym punktem wyjścia do dalszej pracy. Do wieczora jednakże było jeszcze daleko, więc Lucy postanowiła pozałatwiać kilka innych niecierpiących zwłoki spraw. Pierwszą z nich była rozmowa z Tomem. Spotkała go w stołówce.
- Cześć. - przywitała się - Musimy pogadać.
- Siadaj. - Tom wskazał jej krzesło przy swoim stoliku
- Jak się czuje Walentyna? - zapytała najpierw pani psycholog
- Już dobrze. To nie było nic poważnego, ale powinna bardziej o siebie dbać. - odparł lekarz
- Słuchaj... - zaczęła - Ponieważ nie chcę teraz zawracać głowy Walentynie, przychodzę z tym do ciebie. Z Darią nie jest najlepiej. Udaje, że jest radosna, wynajduje sobie różne zajęcia, na przykład organizację tego całego wieczorku wspomnień, żeby nie myśleć o Nikicie, a tymczasem to, w co powinna być zaangażowana mocno kuleje.
- Czego ode mnie oczekujesz?
- Widzisz, rozmawiałam z nią wczoraj. Sama do ciebie z tym nie przyjdzie, bo powiedziała, że nie chce po raz kolejny powtarzać tego wszystkiego, więc zgodziła się na moje pośrednictwo. Wygląda na to, że Nobuhito jest nią, jak to określiła "zainteresowany", a ona owszem jest zainteresowana przyjaźnią z nim, ale nie, jak najwyraźniej chciałby on, czymś więcej. Wczoraj się z tego powodu pokłócili. Myślę, i tak samo myśli też Daria, że skoro Nobu jednak nie wyjeżdża jutro, to grafik treningów powinien zostać zmodyfikowany tak, by przynajmniej przez jakiś czas nie musieli się widzieć.
- Rozumiem. - przytaknął Tom
- Ona powinna mieć teraz czystą głowę, a cała sprawa z Nikitą i tak spędza jej sen z powiek. Na jutrzejszej porannej sesji z Nobuhito postaram mu się to wszystko wyjaśnić.
- Coś jeszcze?
- Tak. Wiesz o tym, że Nikita został skierowany na badania psychiatryczne?
- Tak. Jak tylko zostanie postawiona diagnoza co do jego poczytalności mają nas zawiadomić. - powiedział lekarz
- To dobrze. Daj znać jak tylko będziesz coś wiedział.
- Oczywiście.
- I jeszcze jedno. - Lucy przeszła do ostatniego punktu swojej listy spraw do omówienia z Tomem. - Dziś wieczorem będę potrzebowała sali rozgrzewek do swojej wyłącznej dyspozycji i przynajmniej dwóch materacy.
- Załatwione.
- Dzięki.
~
Barbarę i Sonny'ego Lucy znalazła oczywiście na lodowisku. Z nimi także musiała porozmawiać, żeby praca z Darią mogła rozpocząć się na dobre.
- Hej - pomachała do nich wchodząc na halę
- Cześć Lucy - przywitał się Sonny - Cóż cię do nas sprowadza? - zapytał
- Brak informacji, których obiecaliście mi udzielić. - odparła, a widząc zdziwione miny obojga dodała - Odnośnie muzyki do programów Darii. Muszę ją mieć najpóźniej jutro.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Piscess
Champion

Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 640
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/10 Skąd: ul. Możajska
|
Wysłany: Wto 9:45, 06 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
__97__
Sonny popatrzył na Barbarę. Uśmiechnęła się.
-A próbowałaś pytać Daszę? - zapytała.
-Próbowałam. Ale... nie dostałam jasnej odpowiedzi - przyznała.
-Bo jej nie ma - choreograf wzruszył ramionami - Do krótkiego jest mieszanka z Kill Billa, ale ustalone mamy tylko strzępki.
Lucy była widocznie niezadowolona z tej odpowiedzi. Trener chciał powiedzieć jej coś bardziej konkretnego, ale nie miał nic do powiedzenia.
-Dlaczego?
-Żeby ktoś mógł to zmienić bez marnowania niczego - odpowiedziała
-Zmienić?
-Ktoś? - powtórzył Sonny, mierząc ją wzrokiem.
-Nie patrzcie tak na mnie. Wszystko się okaże pewnie za pięć dni. Najwcześniej. Na pewno nie jutro.
-Za pięć dni... przyjedzie Alexei? - zastanowił się Sonny.
-Tak, kilka dni temu rozmawiałam z ojcem Daszy na temat tego, czy dopuścić ją do startu w zawodach z seniorami, czy dopiero za rok, no i na temat programów. Powiedziałam: ''Kill Bill'', usłyszałam: ''nie ma mowy''. I zanim doszliśmy do dowolnego, dyskusja zeszła z torów merytorycznych... jeśli tak mogę powiedzieć...
-Ekhm.. Alexei jest dosyć uparty i spory z nim... - zaczęła Lucy.
-Ja wiem. Dlatego sprawa muzyki jest dosyć otwarta. Ale chcę się dowiedzieć, do jakiego stopnia mi ufa - mrugnęła.
-Właśnie - Sonny'emu ulżyło - Nie ma co umierać za Kill Billa!
-Niby nie, ale z drugiej strony, trochę słów już padło - przyznała - zobaczymy...
~
Walentyna stanęła na progu swojego biura.
-Kyoko, gdzie jesteś? - zapytała słabym głosem. Miała ochotę wrócić do skrzydła szpitalnego.
-Tu, pani prezes - odpowiedziała sekretarka wyłaniając się zza ogromnego kosza białych róż, który stał na jej biurku. Całe pomieszczenie tonęło w kwiatach - To pan Takahashi przyniósł z okazji pani ozdrowienia!
~
-Hej, przesłuchałam te wszystkie tanga i mi się podobają - powiedziała Sinead, która znalazła Barbarę na tarasie, pracującą nad jakimiś papierami.
-Ale wybrałaś jakieś? - uśmiechnęła się - Siadaj.
-Jeszcze nie, ale na coś na pewno się zdecyduję.
Barbara pokiwała głową.
-Mówiłam ci, że ja jestem do twojej dyspozycji, robię tylko to, co mi zlecisz.
-Moim dziewczynom perspektywa występowania z seniorami powoli uderza do głowy, mam nadzieję, że konkurowanie nie zniszczy ich przyjaźni z Daszą.
-Dobrze, że na razie rozprasza ten wieczór filmowy. Już cię widziałam tam na ekranie z Johnem - uśmiechnęła się.
-Ja... ciebie też, za bandą - powiedziała ostrożnie i zmieniła temat - A w ogóle, to Evanowi coś naprawdę odbija, może powinien się skonsultować z tą swoją rozwydrzoną psycholożką...
-Evan jest rozbity, bo jego podopieczna Cathlyn musi sobie odpuścić sezon. Nawet Tom nie mógł postawić innej diagnozy... - spróbowała go usprawiedliwić, co nie było zbyt mądre, bo nie wiedziała jeszcze, co w ogóle się stało.
-Ta, rozbity! Akurat... Siedzieliśmy z Sonnym w pokoju kadry, rozmawiając o tym hokeiście francuskim, który zginął skacząc na bungee, a on w ogóle nie tylko się wtrącił, ale zaczął się kłócić o to, że to wszystko była wina tego hokeisty, bo przecież mógł sobie darować te skoki. Tłumaczenie, że to był wypadek, ani nawet to, że w ogóle o tym nie rozmawiamy, w ogóle nie pomogły...
Barbara przecięła się stroną, którą podniosła z blatu i syknęła z bólu, zaciskając dłoń w pięść. Opanowała się.
-A co na to Sonny? - zapytała tak spokojnie, jak mogła.
-Nic w sumie. Stwierdził, że idzie pobiegać, żeby oczyścić swój umysł. Też bym poszła, ale zaraz przy...
-Co poszedł zrobić? - krzyknęła Barbara, przerywając jej.
-Pobiegać... - Sinead zmierzyła ją wzrokiem.
-Zabiję go - rzuciła i odeszła.
-Zaraz! Kogo? - Sinead próbowała ją zatrzymać. Ale została sama przy stoliku z rozporządzeniami ISU lekko zamazanymi czerwoną smugą.
___
Sonny niech zniknie na chwilę, ja go tam potem odnajdę (nawet następnego dnia, jak się tak ułoży )
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Piscess dnia Wto 9:56, 06 Lip 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Ghanima
Champion

Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1311
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/10
|
Wysłany: Wto 12:59, 06 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
Ja mam kilka pytań do rozważenia, tak dla uporządkowania faktów.
1. Brian przyjeżdża z dwoma solistami. - Pytanie kiedy ich oczekujemy, znaczy za ile dni od teraz? No i jaka decyzja w sprawie Gerarda Preaubert'a? Brian go przywiezie, żeby spróbował swoich sił z Ether?
2. Jeżeli decydujemy, że Gerard jednak NIE przyjeżdża, sprawa partnera dla Ether pozostaje wciąż otwarta, i dobrze byłoby coś w tej sprawie w najbliższym czasie ustalić.
3. Jaka ma być w końcu diagnoza dla Nikity? Schizofrenia? Jakieś zaburzenie osobowości? Zamykamy go w psychiatryku czy pozwalamy mu wrócić?
4. Jakie w końcu mają być relacje Dasza-Nobuhito?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Piscess
Champion

Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 640
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/10 Skąd: ul. Możajska
|
Wysłany: Śro 14:23, 07 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
Hmm (pozdrowienia z jazzwego festiwalu )
ad 1. Byłabym za tym, żeby Brian przyjechał albo z Yagsem albo nawet ciut później, ale nie nalegam. Ja przeczytałam te części od tej, gdzie pojawia się że Pan i Włada zjawi się z Żoną za 2 tygodnie i minęło nie więcej jak 8 dni, dlatego napisałam w swojej części, że będzie za 5.
ad 2. Czemu nie, niech przyjedzie. Ale i kanadyjski partner Cathlyn Brooker jest wolny, skoro ona ma kontuzję. Nie musimy o tym pisać, ale może jeszcze zaostrzyć wątek
ad 3. Ja nie mam zdania, co do tego wątku. Mamy o czym pisać, więc można go zamknąć (a Dasza wyląduje bezpiecznie z pomocą Lucy i swojej matki). Ale jak jesteś do niego przywiązana, to pisz, mnie Nikita nie przeszkadza.
ad 4. Relacje D-N chyba jasno określiłaś w niedawnej części. Hm?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Ghanima
Champion

Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1311
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/10
|
Wysłany: Śro 16:15, 07 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
Ok, czyli Nikita przynajmniej na jakiś czas nam zniknie z horyzontu jeżeli nie macie nic przeciwko A co do Daszy i Nobu to fakt, określiłam już charakter ich relacji. Pytałam co wy o tym sądzicie, bo to można jeszcze modyfikować, np jak Dasza się dowie, że Nikita będzie potrzebował hospitalizacji i nie będzie się z nim widywać, to jej nastawienie do Japończyka może wyewoluować w coś innego.
No i "zaostrzanie" wątku z Ether jest moim zdaniem świetnym pomysłem
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Ghanima dnia Śro 16:17, 07 Lip 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Valka
Administrator

Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1629
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/10
|
Wysłany: Nie 15:41, 11 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
Przepraszam za opóźnienie, miałam problem z oczami, okropność xP.
Co do poprzednich części, to trochę zdziwiło mnie, co Walentyna robi w biurze, skoro Tom przekonał ją, żeby na jakiś czas została w szpitalu, ale dobra...
__98__
- Umarł ktoś? - spytał Tom przysiadajac się do stolika w stołówce. Walentyna była w połowie obiadu.
- A co? - spytała przełykając z trudem kotlet serowy.
- Kontener wygląda jak świeżo wystrojony grobowiec...
- Daisuke...
- Daisuke umarł???
- Daisuke postanowł przerobić moje biuro na kwiaciarnię - wyjaśniła.
- Widziałaś się z nim? - Tom spojrzał na Walentynę badawczo.
- Na szczęście nie, Oda senior zaangażował go ostatnio w pilnowanie Nobu, który z kolei zrobił się markotny, pewnie z powodu Darii...
- To dobrze.
- Gorzej, że Oda senior wyjeżdża jutro zamiast niego, a on zostaje z Nobu, jako opiekunka... - dodała ponuro.
- To już niedobrze... - Tom zamyślił się nad sposobem odseparowania Takahashiego od Walentyny przez najbliższe dni. Nie było to łatwe, a nie mógł jej ciągle trzymać w skrzydle szpitalnym.
- Pójdę do siebie... - powiedziała po chwili pani prezes, odsuwając talerz z niedojedzoną porcją.
- Powinnaś więcej jeść - skomentował.
- Już nie mogę...
- Odprowadzę cię - wstał, odsunął jej krzesło, wziął pod ramię i razem poszli powolnym krokiem w stronę wind.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|