Forum Yagudinish Threads Strona Główna Yagudinish Threads
Alexei Yagudin & Stuff
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Avatar
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 5, 6, 7 ... 20, 21, 22  Następny
 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Yagudinish Threads Strona Główna -> Art Works
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Piscess
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 640
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: ul. Możajska

PostWysłany: Czw 12:14, 13 Maj 2010    Temat postu:

To ja wyjaśnię, ale mam ochotę to skasować, więc jak coś to mówcie.

7 częsci temu Yags pozbawił Walentyny częsci władzy nad tym ośrodkiem (a od tego ten alkoholiczny dzień się zaczął) z powodu:

Cytat:
-Bardzo zabawne. No więc, do twojej wiadomości, szanowny jegomość wielkodzioby powiedział, że właśnie zamierza zatrudnić trenerkę, którą ty zwolniłaś w bardzo nieprzyjemnych okolicznościach i dodał, że dowiedział się o nas wiele kompromitujących rzeczy, które chętnie wykorzysta przy nadarzającej się okazji. - Walentyna nie przejęła się tymi słowami specjalnie, jednak Alexei dodał. - Ale dobrze, że humor cię nie opuszcza, bo zdecydowałem oraniczyć twoje obowiazki.


więc, żeby wyjaśnić, dlaczego Plush znowu nie pojawia się w mediach i nie mówi o seksaferze w Archangielsku (a przecież wiemy, że jest to jego ulubione hobby) sprawa została rozwiązana za pomocą szantażu "Michiru, jeśli coś powiesz, wszyscy dowiedzą się z tabloidów, że Plushenko przysłał cię żebyś uwiodła Toma..." przygotowanego przez dziennikarkę z Petersburga (gdzie Plushenko/Miszin ma swój ośrodek, tak jak Urmanow) na życzenie Santino, który widząc, że kadra potrafi tylko pić, płakać i kłócić się o bzdety Wink wziął sprawy w swoje ręce...

ale możemy to też zostawić bez tego i pominąć Plushenkę milczeniem...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Piscess dnia Czw 12:15, 13 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Valka
Administrator
Administrator



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1629
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/10

PostWysłany: Czw 13:29, 13 Maj 2010    Temat postu:

__62__
- Dasza? Dasza!
- Nikita? Jest po dwudziestej trzeciej, jutro rano są treningi, muszę się wyspać... - dziewczyna niechętnie otworzyła drzwi swojego pokoju, przecierajac oczy. Wyrwał ją ze snu, w który dopiero co zapadła.
- Przepraszam - Nikita przybrał minę zbitegi pieska. - Nie chciałem cię budzić... Chciałem tylko powiedzieć dobranoc.
Dasza uśmiechnęła się.
- W porządku... Dobranoc - staneła na palcach i dała mu buziaka w policzek. - Ty też idź spać. Coś jeszcze? - spytała, widząc niepewną minę chłopaka.
- Co dzisiaj chciał od ciebie ten żółtek...? - spytał nieco podejrzliwie.
- Nobuhito? Pytał o rozkład treningów. Odkąd wywalili Michiru, a Tom zmniejszył mu częstotliwość wizyt w jego gabinecie, chciał wiedzieć, jakie są zmiany - wzruszyła ramionami wyjaśniając szczeze ten prosty fakt.
- Rozumiem... - Nikita wyglądał, jakby nie bardzo go to przekonało, ale nie pytał o więcej.
~
Gdy Walentyna się obudziła, było ciemno. Spojrzała na zegarek - 3:12. Przez chwilę gapiła się na zegarek nieprzytomnie, po czym na wspomnienie Daisuke i Toma znów miała ochotę wybuchnać płaczem, ale nie miała już na to siły. Zwinęła się w kłębek na łóżku w stercie ubrań i bielizny, które według planu sprzed kilku godzin miały oszołomić tego pierwszego. Teraz były dla niej równie atrakcyjne, co szmata podłogowa. Po chwili jednak znów wstała, odgarnęła kompletnie rozczochrane włosy z twarzy i poszłapała do łazienki. Odbicie w lustrze z obrazem Picassa wymalowanym łzami z makijażu wręcz krzyczało domagając się mydła. Po chwili cała zanurzyła się w wielkiej wannie z gorącą wodą, znów roniąc łzy. Kąpiel zawsze działała na nią uspokająco i oczyszczająco, jakby woda przynajmniej pozornie zmywała wszelkie problemy. Po tym, jak potraktowali ją obaj mężczyźni, na których najbardziej jej zależało, siedziała w wodzie po uszy, wciąż lejąc na siebie wodę z prysznica, jakby chciała się utopić.
~
Po długiej kąpieli, owinęła się szczelnie miękkim szlafrokiem i wyszła na korytarz. Nie miała ochoty na sen, ani nawet na oglądanie swojego łóżka wciąż pełnego koronkowych biustonoszy, majtek i pończoch. Zeszła na czwarte piętro. Strażnik, posadzony tam od odkrycia kradzieży przysypiał na krzesełku. Wiedziała, że powinna go za to ukarać, ale tym razem schowała swoje prezesowskie poczucie obowiązku i cicho przemknęła obok niego. Sama nie wiedziała jak znalazła się na piętrze, na którym mieszkał Tom. Starała się podejść jak najbliżej nie wydajac przy tym żadnych dźwięków. Przez chwilę stała oparta nieruchomo twarzą do drzwi, gdy nagle ktoś pojawił się obok niej. Niezbyt wysoki, czarne włosy, skośne oczy...
- Daisuke? - wystraszyła się, ale natychmiast zatkała usta ręką i po chwili wyszeptała: - Nobu?
- Pani prezes? Ale mnie pani wystraszyła - Nobu odetchnął z ulgą, że zjawa, która nagle wyłoniła się z korytarza jest człowiekiem.
- Co ty tu robisz? - Walentyna spojrzała na drzwi Toma, wzięła Nobu pod ramię i oddaliła się z nim nieco, aby nie budzić lekarza.
- Szukałem pani, ale chyba nie było pani w pokoju, więc postanowiłem przyjść do Toma... - wyjaśnił nieśmiało, mówiąc jak najbardziej przepraszajacym tonem, na jaki stać było Japończyka.
- O tej porze? Nie sądzisz, że to dość nietypowa pora na wizyty?
- Wiem - odpowiedział Nobu mentalnie kopiąc dołek pod sobą, aby jego formy były jeszcze bardziej uniżone. - Ale muszę coś zgłosić... To nie może czekać...
- Co się stało?
Nobu czym prędzej zaprowadził Walentynę pod drzwi swojego pokoju. Na ich widok pani prezes zamarła.
- K-kiedy to się stało? - wymamrotała, zasłaniając twarz rękawem szlafroka.
- Nie wiem... Obudził mnie ten fetor i postanowiłem to jak najszybciej zgłosić... - wyjaśnił Nobu. - Może to znowu ci złodzieje?
- Złodzieje takich rzeczy nie robią - odpowiedziała.
Na drzwiach wisiała nadpsuta, zakrwawiona ryba z wnętrznościami wylewajacymi się z jej rozciętego brzucha. Walentyna znała doskonale tą symbolikę... Złodzieje nie wieszaliby "życzenia śmierci" na drzwiach Japończyka.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Piscess
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 640
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: ul. Możajska

PostWysłany: Czw 20:39, 13 Maj 2010    Temat postu:

Powiem tylko w ramach rozwijania tego wątku, że Nikita mógł być o 23 w ośrodku (późny trening, ale jak idzie sezon to nie ma zmiłuj Wink ) ale ogólnie to z nami nie mieszka, bo to by już było za dużo (zwłaszcza dla kochającego ojca), chyba że Was to nie przekonuje, to spoko Wink

Ale w ogóle cieszę się, że ta postać wróciła Very Happy nawet jeśli w takim stylu Wink

Co do Kanadyjczyków i ich lizakowatego amerykańskiego trenera, to pomyślałam, że na tym etapie - im więcej ludu tym lepiej, bo ta pusta tafla podczas treningów np. Daszy jest bardzo nierealistyczna. Oni się pojawią, to może się dowiemy czegoś o Sonnym Wink ale ogólnie przydadzą się jako tło na tafli, w stołówce itd. Poza tym to lepiej wygląda jak wszyscy mają dużo pracy (mówię głównie o Walentynie, Barbarze Sonnym i Tomie, bo Lucy to i tak ma już nadgodziny) bo jak widać - sami ze sobą zaczynają już wariować Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ghanima
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1311
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/10

PostWysłany: Czw 23:03, 13 Maj 2010    Temat postu:

Zuza, twoje wyjaśnienie dotyczące Michiru mi najzupełniej wystarcza bo wprowadza do postaci Santino coraz więcej tajemniczości, a mnie się to bardzo podoba. Co do miejsca zamieszkania Nikity to zgadzam się, że nie powinien to być ośrodek.

__63__

Kolejny dzień zaczął się bardzo nerwowo nie tylko dla Walentyny, która nie kładła się tej nocy spać, bezskutecznie usiłując ustalić tożsamość autora "dekoracji" drzwi Nobuhito, ale także dla Lucy. Pani psycholog na życzenie pani prezes musiała przeorganizować swój plan dnia, po to by podjąć interwencję kryzysową dla ratowania zdrowia psychicznego Japończyka. Od świtu, młody Oda okupywał fotel w jej gabinecie i swoim "Japanese English" próbował przekazać jej swoje uczucia względem tego co stało się w nocy. Z jego powodu poranna sesja Daszy, została przełożona na wieczór, który z założenia zarówno ona jak i Lucy miały mieć wolny, a zarządzenie to wywołało stanowczy protest córki prezesa.
- Umówiłam się z Nikitą, że pójdziemy do kina! - chlipała głośno pociągając nosem, kiedy Santino sznurował jej łyżwy
- Przykro mi. - powiedział współczująco - Ale pomyśl przez chwilę o tym, co musi teraz przeżywać biedny Oda...
Daria nic na to nie powiedziała. Przypomniała sobie wczorajsze pytania Nikity i ogarnęły ją złe przeczucia... szybko jednak się z nich otrząsnęła tłumacząc sobie, że jej chłopak nie mógł być odpowiedzialny za coś TAK obrzydliwego.
- Gotowe. - powiedział Santino wyrywając dziewczynę z zamyślenia - Chodźmy na lód.
Dasza posłusznie wstała z ławki i podążyła za swoim trenerem. Barbara już na nich czekała. Stała przy bandzie przeglądając swoje notatki.
- Rozgrzana? - rzuciła Darii pytanie
- Mniej więcej. - padła odpowiedź
- Dzisiaj tylko przez pół godziny masz tę taflę tylko dla siebie. - poinformowała swoją podopieczną Barbara. - I w ogóle to jest twoje ostatnie "samotne" pół godziny na jakiś czas...
- Dlaczego? - zapytała niezadowolona Dasza.
- Nikt ci nie powiedział? - zdziwiła się Szerewiczowa - Ponieważ dziś przyjeżdżają Kanadyjczycy i trzeba oddać im nieco czasu na tafli, treningi wszystkich trzech panien Hobbs, zostały połączone z twoimi. Carrie, Mary i Ether rozgrzewają się teraz na sucho, ale lada moment się tu zjawią. - wyjaśniła - Dlatego - dodała po chwili - nie marnujmy czasu i bierzmy się się do roboty.
- To nie w porządku. - zaczęła znów kaprysić Dasza
- Co jest nie w porządku? - zapytała Barbara
- No bo ty jesteś MOIM choreografem...
- Z tego co pamiętam nie ty mnie zatrudniłaś, a twój ojciec i pracuję dla tego ośrodka, a nie wyłącznie dla ciebie. Układam choreografię dla Carrie i Mary tak samo jak robię to dla ciebie. Ether w tym sezonie nie będzie startować, więc nie potrzebuje nowych układów, ale to nie znaczy, że przestaje trenować. Zauważ, że żadna z nich nie miała nigdy tego luksusu jakim są indywidualne treningi i zawsze ćwiczyły we trzy lub w ogóle w większej grupie, więc bardzo proszę, żebyś mi tu nie wybrzydzała. - upomniała Darię Barbara
Dziewczyna nie mówiąc już niczego więcej wyjechała na lód.
- Wychodzą z ciebie nerwy. - Zauważył Santino, tak, żeby Dasza ich nie słyszała. - A mówiłaś, że przyjazd Evana cię nie wzrusza.
- Bo nie wzrusza. - odparła Barbara wzruszając ramionami - Po prostu dzisiejszy dzień jest... dziwny... to wszystko.
Sonny w zamyśleniu pokiwał głową.
- Nie da się ukryć. - powiedział



_______________
OK, kilka wyjaśnień z mojej strony.
Po pierwsze, zgodnie z życzeniem Zuzy na lodowisku zaczyna robić się ciasno - jeżeli chciałybyście dokoptować do treningów Daszy kogoś innego zamiast sióstr Hobbs, to można napisać w następnej części, że się pobiły zaraz na pierwszym wspólnym treningu i należało je jednak porozdzielać.
Po drugie, chciałam, żeby Dasza wyszła tu na egoistkę (kino z Nikitą ważniejsze niż samopoczucie Ody, lodowisko i czas Barbary tylko dla niej itp.) Jeżeli taka wizja jej osoby wam nie odpowiada, to mówcie, a to jakoś zmienię.
Po trzecie Ether Hobbs (to ta mniej utytułowana bliźniaczka) odpuszcza sezon, bo, jak już gdzieś pisałam, przymierza się do zmiany konkurencji na pary sportowe. Za jakiś czas wypadałoby rozpocząć poszukiwania partnera dla niej.

To na ten moment tyle z mojej strony.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Piscess
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 640
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: ul. Możajska

PostWysłany: Pią 0:27, 14 Maj 2010    Temat postu:

Ok Smile Dla mnie Dasza może sobie być Córeczką Pana Prezesa od czasu do czasu (przecież to jasne, ona ma 16 lat, nie może być inaczej), tylko z tym łatwo przesadzić, więc bez szaleństw np. niech nie wydaje poleceń Walentynie bo też dostanie w twarz i będziemy mieć problem Wink

Moim zdaniem Barbara trzyma się świetnie, w końcu na wyrzut "jesteś moim choreografem" odpowiedź w tym momencie brzmi "a myślałam, że Tarasowa, bo jakoś tylo jej choreografie ci leżą" Wink Ale tak, jak wspominałam kiedyś, Barbarę nie jest łatwo wyprowadzić z równowagi fochami (póki nie są pijani, to można prowadzić trening Wink )

A z tą zatłoczoną taflą to też bez histerii, bo przecież wszyscy tak trenują - nawet Yags u Tarasowej u szczytu kariery zawsze musiał kogoś omijać i przeskakiwać, jak wynika z rozmaitych zdjęć i filmów Smile a co do rozkłądu jako takiego - myślę, że on codziennie jest inny, więc jeśli raz Dasza zderzy się z Mary, a raz z Lambielem to i tak będzie spoko Wink

muszę się zamknąć w końcu i napisać nową część, nie?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Valka
Administrator
Administrator



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1629
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/10

PostWysłany: Pią 1:23, 14 Maj 2010    Temat postu:

Co do Nikity to jasne, że nie śpi w ośrodku, ale jego obecność o tej porze może być tym bardziej podejrzana. Poza tym strażnik spał, chociaż to inne piętro Wink.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Piscess
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 640
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: ul. Możajska

PostWysłany: Pią 1:33, 14 Maj 2010    Temat postu:

__64__
Lucy otworzyła drzwi do swojego apartamentu.
-Cześć - powiedziała Barbara - Tom prosi nas na dół, mamy zjeść lunch razem z naszymi nowymi gośćmi. Witam...
Ostatnie słowo było skierowane do Carla, który pojawił się za plecami pani psycholog.
-Chyba że jesteście zajęci, to ja coś wymyślę... - dodała.
-Nie, zaraz zejdę. To w ogóle jest mój kolega ze studiów, Carl Green... a to Barbara Szerewiczowa, choreograf.
Podali sobie ręce.
-Zadzwoń do mnie, jak skończysz, to wrócimy... do rozmowy - pożegnał się psycholog i oddalił się do swojego pokoju.
-Wejdź - powiedziała Lucy do Barbary - muszę się przebrać, to mi zajmie kilka minut.
-Ciężki poranek z Nobuhito? - zapytała głośno, siadając na kanapie, gdy Lucy znikła w łazience.
-Posunęliśmy się o bardzo maleńki kroczek do przodu. Dzisiaj jest jakiś dziwny dzień...
-To samo powiedziałam Sonny'emu!
-Widziałaś się już z Evanem? - zapytała Lucy i pożałowała, że zadała to pytanie z łazienki, skąd nie mogła dojrzeć jej reakcji.
-Nie, dopiero teraz się przywitamy... Wszyscy w ogóle się rozpakowują, tylko Sonny oprowadził go po ośrodku.
-Pamiętam, że mówiłaś, że on bał się tego spotkania po latach... - Lucy stanęła w drzwiach, wkładając kolczyki.
-Powiem tak. On się martwił o moją reakcję, bo... na pewno dziesięć lat temu nie powinien był zobaczyć naszej kłótni, po której wyjechałam z Los Angeles. Ale powiedziałam mu, że wszystko jest między nami w porządku. Ja się martwię o niego, bo w końcu po zakończeniu łyżwiarskiej kariery wyniósł się pracować za oceanem... ale jeśli on mówi, że są z Evanem w dobrych relacjach, to postanawiam mu wierzyć...
-Rozumiem. A... - zawahała się - czy ty znałaś w ogóle tego psychologa, który z nimi przyjedzie?
-Nie. Michelle zawsze miała jakiegoś psychologa gdzieś pod ręką, ale ten jest z nimi dopiero od kilku lat. Sonny pewnie go zna, ale... raczej nie od najlepszej strony, jeśli wiesz, co mam na myśli...
-Nie wiem - przyznała Lucy.
-Powiedzmy, że wątpię, żeby w Los Angeles okazano mu tyle uwagi i serca, ile potrzebuje zawodnik zmuszony do zakończenia kariery po wypadku - Barbara wstała, były gotowe do wyjścia.
-Tylko dlatego, że się przeniósł do Petersburga?
Lucy nie mogła dać sobie wmówić, że psycholog, którego zamierzała poprosić o pomoc, w ogóle się nie zna na tym, co robi. Nie, nie, nie. Barbara uśmiechnęła się.
-Po prostu wiem, że Evan jest tego typu człowiekiem, którego pierwsze słowa skierowane do swojego podopiecznego, wicemistrza olimpijskiego - zaznaczyła - który budzi się po trzech dniach śpiączki, bo go właśnie zeskrobali z asfaltu, naprawdę mogłyby brzmieć "a nie mówiłem?"...
~
-Babs! - Evan zauważył choreografkę, gdy tylko weszła - Kopę lat!
-Evan... ani o jeden dzień starszy - dała się wycałować.
Tym razem Barbara przedstawiła Lucy, a potem Evan wskazywał po kolei na swoich podopiecznych, którzy stali w kółku i rozmawiali z Sonnym, sami zdziwieni, jak bardzo się za sobą stęsknili. Cathlyn Brooker i John Rise oraz Audrey D'Arles i Louis Royan reprezentowali w konkurencji par sportowych ten sam kraj, ale gdyby Quebec spełnił wreszcie swoją groźbę niepodległości, wiadomo by było, jak się podzielą. Najmłodsza z nich wszystkich solistka nazywała się Abby Huntley.
-Widzę, że jesteśmy już wszyscy - powiedział Tom, gdy pojawiła się Sinead - Zapraszam wszystkich do stołu!
Wymienili spojrzenia z Barbarą, dziękując w duchu kucharzowi, że nie przyszło mu do głowy serwować dziś pizzę.


ok?Smile


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Piscess dnia Pią 20:17, 14 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ghanima
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1311
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/10

PostWysłany: Pią 13:55, 14 Maj 2010    Temat postu:

ok Smile Tylko gdzie jest ten psycholog? Wink Myślałam, że też się tu pojawi i zostanie wszystkim przedstawiony, tak żeby Lucy miała jakiś punkt zaczepienia do, że tak się wyrażę "kontaktu" z nim, bo rozumiem, że chcecie żeby to był facet...

A... i nie wiem czemu, ale mam awersję do słowa "psycholożka"... wolę "pani psycholog"... ale dopóki nie pojawia się ono przy okazji każdego kolejnego wspomnienia o Lucy, jest ok.

Do sytuacji w której Dasza rozkazuje Walentynie nie zamierzałam doprowadzać (po tym jak Val zarządziła, że z powodu Nobuhito jej sesja z Lucy zostanie przełożona na wieczór, Dasza nie zrobiła przecież awantury pani prezes, tylko zaczęła się żalić Sonny'emu)

Co do treningów to zdaję sobie oczywiście sprawę z tego, że nawet największe gwiazdy stosunkowo rzadko mogą sobie pozwolić na ten luksus, by tafla była wyłącznie dla nich, ale Dasza jak wiemy przez ostatnie kilka tygodni ten luksus miała i zaczęła go uznawać za coś oczywistego. Na pomysł połączenia jej treningów z akurat treningami córek Sinead wpadłam dopiero pisząc swoja część. Pomyślałam, że fajnie będzie trochę porozwijać ich postacie, żeby nie było tak, że tylko Dasza jest tu pępkiem świata, ale oczywiście, jak Zuza zauważyła, rozkład treningów może być bardzo elastyczny.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ghanima dnia Pią 14:12, 14 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Piscess
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 640
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: ul. Możajska

PostWysłany: Pią 15:17, 14 Maj 2010    Temat postu:

Właśnie celowo nie wspominałam o nim, żeby nie ustalać jego płci ani niczego i zostawić Valce albo Tobie wolną rękę. Barbara używa w odniesieniu do niego (sic!) formy męskiej, ale ona nic o nim/niej nie wie, a jej niechęć jest spowodowana raczej czułą relacją z Sonnym.

Co do wspólnych treningów - nie mam nic przeciwko okazjom do popisywania się choreograficznym żargonem Wink a i relacje między dziewczynami też mogą być ciekawe (tylko pamiętajmy że do tej pory były dobre, grały w siatkówkę itd Smile )


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ghanima
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1311
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/10

PostWysłany: Pią 22:01, 14 Maj 2010    Temat postu:

Pytam o płeć psychologa, bo kiedyś coś tam wspomniałaś, że można go będzie uwikłać w romans z Lucy. Jeżeli o mnie chodzi, to wolałabym tego uniknąć i jeżeli mogę mieć postulat, to niech ten psycholog będzie kobietą, ok?

Co do relacji Dasza-siostry Hobbs, to oczywiście na razie są dobre. Ale do tej pory Dasza nie była zazdrosna o "swojego choreografa", a teraz może zacząć. - to tylko jedna z opcji jeżeli mowa o przyczynach ewentualnego pogorszenia relacji, które oczywiście nie musi mieć miejsca.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Piscess
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 640
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: ul. Możajska

PostWysłany: Pią 23:16, 14 Maj 2010    Temat postu:

Dla mnie bez różnicy - kobieta psycholog jest ok. Moja uwaga o romansie była tylko o tym, że możesz z tą postacią zrobić co chcesz Very Happy

To jeśli już rozmawiamy o solistkach, to może przesadzam (zbanujcie mnie) ale może ustalimy co kto zdobył do tej pory, bo będzie nam łatwiej pisać o osobistych relacjach wiedząc, co się dzieje na lodzie, nie?

Zerkam na opis sióstr Hobbs: Carrie (18 ) i Mary & Ether (po 16). Czyli młodsze są dokładnie w tym samym wieku co Dasza i nie ma szans, żeby nie konkurowały na mistrzostwach. A i Carrie pewnie ma za sobą tylko jeden sezon wśród seniorów (jak to brzmi!) więc sprawa się komplikuje.

Mój pomysł na Daszę - do negocjacji, jak wszystko, naprawdę - był taki że ona nie ma jakichś mega sukcesów, co wyjaśnia 1. dlaczego Yags jednak się zgodził, żeby zostawiła Urmanowa 2. dlaczego jest to jednak miłe dziecko, a nie Pluszcz junior i 3. dlaczego ma taki kompleks ojca - mistrza świata juniorów w wieku lat 15 (poza innymi sprawami, rzecz jasna). Poza tym ona mówi w pewnym momencie, że Nobu jest medalistą w przeciwieństwie do niej (ale to jakby niczego nie przesądza).

Jednakowoż Mary Hobbs ma być tą "utytułowaną" solistką, więc należałoby założyć, że wygrała z Daszą na jakichś zawodach (choćby ME). Pytanie: czy to wszystkim leży i czy za wiele nie miesza. Dla mnie nawet ok, bo się zrobi ciekawiej, ale czy Wy to widzicie?

Rozumiem że Ether można umieścić kilka miejsc pod nimi i tu bezpośredniej konfrontacji nie ma (tylko konsekwencja dla siostrzeństwa). A Carrie? Dwa lata różnicy na odcinku czasu 14-18 to i dużo i mało... Czy to jest mistrzyni świata czy ktoś kto się lokuje w pierwszej 10 i jest ok? Jeśli to drugie, to kwestia "mojej małej siostrzyczki, która jest ode mnie lepsza" nie może chyba pozostać chyba bez echa. To znaczy może, bo postacie są mocno drugoplanowe. Ale widzicie stopień skomplikowania tych relacji?

A może to ja przesadzam, sama już nie wiem (gorączka 38 i rośnie) więc liczę na jakieś komentarze do całej sprawy Wink


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Piscess dnia Pią 23:24, 14 Maj 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ghanima
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1311
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/10

PostWysłany: Sob 16:02, 15 Maj 2010    Temat postu:

Hm... ja gdzieś tam chyba w którejś z częsci zrobiłam z Daszy mistrzynię świata juniorów i napisałam, że ona skacze potrójnego aksla, ale można to zmienić. (To znaczy ja tego z akslem jednak bym nie zmieniała, natomiast jeden taki super-skok jeszcze o mistrzostwie nie przesądza, więc sprawa jest do ustalenia).

Ja to widzę tak:

1) Carrie była mistrzynią świata juniorów dwa sezony temu, ale odkąd przeszła do seniorów nie idzie jej najlepiej, na mistrzostwach Europy uplasowała się pod koniec pierwszej dziesiątki, na MŚ w połowie albo pod koniec drugiej. Można to tłumaczyć presją doborowego towarzystwa w jakim się znalazła, albo załamaniem formy - jak wolicie.

2) Ether na MŚ juniorów zajmuje zazwyczaj miejsca pomiędzy 6 a 10 i bardzo jej to nie odpowiada. Brakuje jej jednak wiary w to że może dogonić swoje siostry, tudzież Daszę i nadziei na medale upatruje w zmianie konkurencji na pary sportowe.

3) Pisząc że Mary jest bardziej utytułowana od Ether, miałam na myśli głównie to, że ona na MS juniorów zdobywała medale (niekoniecznie złote), a Ether nie. Jeżeli chcecie zrobić z niej mistrzynię świata juniorów - proszę bardzo.

4) Co do Daszy, to argumentacja Zuzy mnie przekonuje. Trzeba będzie tylko zmienić to co gdzieś tam wcześniej napisałam o jej domniemanym mistrzistwe, ale to w zasadzie drobiazg.

5) No i żeby jeszcze nikogo nie pomijać mamy Kanadyjkę, Abby, które to dziewczę zdaje się że też jest w wieku juniorskim. Co robimy z nią?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ghanima dnia Sob 16:05, 15 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Piscess
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 640
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: ul. Możajska

PostWysłany: Sob 17:01, 15 Maj 2010    Temat postu:

Przepraszam, nie załapałam tego, że jest mistrzynią świata... Ale zmieniamy to, tak?


Wszystko, co napisałaś, ma sens. Zwłaszcza o Carrie.
Więc powiedzmy mistrzostwa świata juniorów :
2028 (Waszynton Wink ) Mary jest 7., Dasza 6., Ether 14., Carrie 1.
2029 (Seul Wink ) Mary jest 3., Dasza 5., Ether 10.
2030 (Rejkiavik, czyki dopiero co) Mary jest 3. znowu, Dasza 4., Ether 8.

coś takiego?



Dla mnie ten potrójny axel to się mógł spokojnie rozpowszechnić wśród dziewczyn, chociaż poziom się jakoś kosmicznie nie podniósł - Sonny był taki świetny bo skakał poczwórnego rittbergera pewnie jako jedyny na świecie, więc nie szalejmy Wink za to wielokombinacje mogły już wejść w stały skład programów, jak myślicie?


w ogóle trenowanie z najbardziej bezpośrednią konkurencją musi być ciężkie dla zawodnika... ale może damy radę...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Piscess dnia Sob 17:06, 15 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ghanima
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1311
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/10

PostWysłany: Sob 22:46, 15 Maj 2010    Temat postu:

Coś takiego Smile Jeszcze tylko wrzućmy gdzieś tę całą Abby, żebyśmy miały pełny obraz sytuacji.

Val, pamiętasz, że teraz twoja kolej Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Piscess
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 640
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: ul. Możajska

PostWysłany: Nie 0:18, 16 Maj 2010    Temat postu:

Aha, Abbie. Dla mnie ona mogłaby mieć 14 lat, przygotowuje się do pierwszych poważnych juniorkich startów. Przynajmniej nam to nie pomiesza tego układu co mamy teraz i nie zagęści jeszcze rywalizacji. A przyjechała albo z kontuzją do Toma, albo na luźne konsultacje do Sonny'ego i Barbary, albo jest osobistą protegowaną Lizaczka i nie chciał jej zostawiać nawet z Michelle Kwan. Albo wszystko na raz. Oui?


Ale tak, wspólny lunch... najdziwniejszy lunch na świecie, gdzie prawie każdy przez prawie każdego płakał dawniej lub nawet wczoraj Wink


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Piscess dnia Nie 0:20, 16 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ghanima
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1311
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/10

PostWysłany: Nie 10:49, 16 Maj 2010    Temat postu:

A! I jako że Tom rzekł, że są już w komplecie i mogą oddać się konsumpcji, a tajemniczej kanadyjskiej pani psycholog z nimi nie ma, może niech to zostanie wyjaśnione, że z jakichś (najlepiej tajemniczych) powodów ona dojedzie jutro, czy coś, ok?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Piscess
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 640
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: ul. Możajska

PostWysłany: Nie 11:30, 16 Maj 2010    Temat postu:

Ja myślę, że ona tam jest, tylko nie została oficjalnie przedstawiona, może rozmawiała z Tomem do tej pory, rozmawiała przez komórkę, czy coś. O Walentynie też nie napisałam, ale na pewno Tom nie mówiłby, że są w komplecie bez pani pół-prezes Wink Także wszystko w Waszych rękach Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Valka
Administrator
Administrator



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1629
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/10

PostWysłany: Nie 16:29, 16 Maj 2010    Temat postu:

O rany, i ja mam to teraz ogarnąć? xD No dobra, mam nadzieję, że nic nie pokręcę Razz.

__65__
- Witam w naszym ośrodku! Mam nadzieję, że miło spędzą państwo u nas czas i treningi - Waletnyna oficjalnie przywitała całą kanadyjską grupę, a wraz z nią Tom, który własnie giął się w ukłonach i zapraszał do suto zastawionego stołu. Jako jeden z prezesów też musiał pełnić honory. Najmłodsza część reprezetnacji, czyli Abby usiadła wraz z dziećmi Sinead i Daszą, również obecnymi na obiedzie (kolacji?). Dasza niechętnie zabawiała przybyszów rozmową, tylko dłubała w talerzu z jakąś wykwintną potrawą, pisząc sms-y do stęsknionego Nikity, z którym powinna teraz być, zamiast siedzieć na kolacji, a co gorsza, czekać na późniejsze spotkanie z Lucy, które kompletnie rozwaliło jej plan spotkania się z chłopakiem. Nikita też przeżywał, bo jego sms-y były pełne rozdzierającej rozpaczy. Tymczasem wesoła 14-latka od razu złapała kontakt z Mary i Ether, chociaż była od nich młodsza. John i Louis oraz Sonny chyba próbowali nadrobić wszystkei miesiące rozstania, bo usta im się nie zamykały, ich partnerki dla odmiany preferowały własne towarzystwo, zerkając co chwilę ukradkiem albo na Sonnego "wow, ależ on wyprzystojniał!", albo na Toma "chcę mieć u niego masaż pleców!" i wybuchając co chwilę typowym, dziewczęcym chichotem. Walentyna co chwilę mierzyła je morderczym spojrzeniem, ale Tom, zajęty rozmową z Evanem i Barbarą, kompletnie nie zwracał na nie uwagi.
- A kiedy będziemy mogli spotkać się z Alexeiem? - rzucił Evan do Toma. Walentynę nieco zakłuło, że to pytanie zadał do drugiego pana prezesa, a nie do niej, nawet jesli teraz ich status był równy.
- Dobre pytanie - odpowiedział Tom. - Pewnie jak zdobędzie lub rozda wszystkie telewizyjne nagrody, to się tutaj pojawi - cała grupa wybuchnęła śmiechem, jak przy dowciepie, który mało kto rozumie, ale roześmiać się wypada.
- A kiedy pojawi się wasz psycholog? - spytała Lucy. - Chętnie chiciałabym ją poznać.
- Powinna pojawić się jutro - odpwiedział Evan. - Teraz jest w Petrsburgu na jakiejś super ważnej konsultacji w ośrodku Mishina.
Cała grupa przedstawicieli ośrodka Yagduina podniosła brwi. Ośrodek Mishina = ośrodek Plushenki i jego prawdopodobne rewelacje na temat. Nie wspominając o Michiru, którą przygarnął.
- A można wiedzieć, co tam porabia? - wtrąciła Walentyna.
- Kathy jest doskonałą specjalistką w swoim fachu, jak zapewne wszyscy wiecie - Lucy na te słowa maleńka żyłak zaczęła nieco mocniej pulsować na skroni. - Nic dziwnego, że jest rozchwytywana przez najznakomitszych - tutaj żyłka zaczęła pulsować również Walentynie, Tomowi i Barbarze. - specjalistów - dokończył Evan tonem "nasz team jest boski", kompletnie nie zwracajać uwagi na dyskrednie zaciśnięte wargi rozmówców.
- Teraz mamy na stanie aż dwóch rewelacyjnych specjalistów - zauważyła Barbara, widząc minę Lucy. - Ale szanujemy waszą decyzję - zakończyła nader uprzejmie.
- Domyślam się, że są tutaj sami najlepsi specjaliści, gdyby nie to, nie przyjeżdżalibyśmy tutaj, prawda? - Evan uśmiechnął się dość tajemniczo.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Piscess
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 640
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: ul. Możajska

PostWysłany: Nie 16:50, 16 Maj 2010    Temat postu:

Nawet ogarnęłaś, tylko miał być lunch xP to jest ważne o tyle, że dzień jeszcze młody i coś się może wydarzyć (chociaż nie musi, Monika może zacząć od przyjazdu Kathy)

btw nie uwierzę w przypadkową zbieżność imion, pani prezes xP

Podoba mi się pomysł że pani psycholog ma interwencję kryzysową w Pitrze... ciekawe...

Evan oczywiście szczyt imperializmu, białe zęby, wizyty u Oprah i któż się może liczyć z mistrzem olimpijskim. Yeah! Very Happy


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Piscess dnia Nie 16:53, 16 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ghanima
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1311
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/10

PostWysłany: Pon 0:30, 17 Maj 2010    Temat postu:

___66___

- Tom...
- Tak Lucy? - lekarz przerwał na moment nudną rozmowę z Evanem i odwrócił się do siedzącej po jego drugiej stronie Barfield
- Będziesz mieć chwilę po lunchu? - zapytała pani psycholog - Muszę z tobą poważnie porozmawiać.
- Jasne. - odparł domyślając się o co mogło jej chodzić
- Wpadnę do twojego gabinetu. - powiedziała Lucy, a potem ponownie zajęła się zawartością swojego talerza.

~

- Potrzebuję tygodnia. - powiedziała Barfield, kiedy znaleźli się w gabinecie Toma
- Sądzisz, że twoja superwizja u tej całej Kathy nie wypali? - zapytał
- Moja superwizja może i wypali, ale jej ewentualne konsekwencje mogłyby być niekorzystne dla ośrodka i dla Daszy. - odparła
- Ale przecież na superwizji nie musisz podawać z kim i nad czym pracujesz...
- Jasne, że nie muszę, ale wyobraź sobie, że w obecnej sytuacji nie jest trudno domyślić się z kim pracuję. A nad czym, ona może się domyślić z tego co będę musiała jej powiedzieć, żeby ta superwizja miała w ogóle jakikolwiek sens. - powiedziała ironicznie Lucy
- Ale ją przecież obowiązuje tajemnica! - zdenerwował się Tom
- Niby tak... ale dla odpowiednio dużych pieniędzy można zdradzić każdą tajemnicę, a jeżeli ktoś komu ją zdradzono wykorzysta ją odpowiednio dyskretnie, to możemy dowiedzieć się, że nas wykorzystano, kiedy będzie już za późno.
- Proszę cię, nie popadaj w paranoję! - obruszył się Tom - Ty naprawdę wszędzie widzisz szpiegów?
- Wybacz, wyniosłam to z domu rodzinnego... A poza tym... lepiej dmuchać na zimne. - powiedziała - Daj mi tydzień. - powtórzyła po chwili dłuższego milczenia
- I co zrobisz przez ten tydzień? - chciał wiedzieć Tom
- Pojadę do Glasgow, odeskortuję tam Lambiela, przynajmniej on będzie zachwycony, że będzie ze mną podróżował, pójdę na superwizję do któregoś z pracowników Carla i wrócę. Przez tydzień niebo nie spadnie wam na głowę.
- A jak spadnie?!?!?!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Piscess
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 640
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: ul. Możajska

PostWysłany: Pon 9:56, 17 Maj 2010    Temat postu:

__67__
-Tom, potrzebuję tego.
-Rozumiem. Ale ja nie mogę sam podjąć takiej decyzji.
-Czy Walentyna musi wiedzieć? - zapytała.
-Musi - odparł stanowczo. Pomysł ukrywania czegokolwiek przed panią prezes widocznie mu się nie spodobał - I Alexei.
-Ale... Przecież mogą minąć tygodnie zanim on się tu zjawi! - zaprotestowała.
-Telekonferencja wystarczy.
-Ja nie chcę, żeby on wiedział o Stephanie - wyszeptała - Poza tym dla kogoś, kto się na tym nie zna, może to wyglądać, jakbym nie była w stanie wykonywać swoich obowiązków!
-Powiesz im tyle, ile uznasz za stosowne, ja się nie będę wtrącał - czy Tom właśnie pozwolił jej okłamać jej własnych szefów? - Ale to oni muszą się zgodzić na twój wyjazd w tym momencie. Zwłaszcza na cały tydzień.
~
-Hej - Barbara złapała Lucy na korytarzu - Dowiedziałam się, czemu Abby Huntley przyjechała do Archangielska, myślę, że może cię to zaciekawić - uśmiechnęła się znacząco.
-Dlaczego? - zapytała Lucy nie do końca zainteresowana.
-Spotkajmy się w kawiarni przy tafli, to ci opowiem, bo muszę teraz coś załatwić.
-A gdzie idziesz?
-Do Sonny'ego po tabelki z punktacją za elementy obowiązkowe, które podobno już opracował.
-To pójdę z tobą - zaoferowała.
-Świetnie - ruszyły do windy - Więc po pierwsze Abby jest juniorem, który był oddany pod opiekę jakiemuś stażyście, tak jak kiedyś Sonny był moim podopiecznym w Los Angeles, ale Evan wywalił go właśnie i Abby została bez opiekuna sportowego. Po drugie, ona ma przed sobą ''dużo pracy'' - Barbara zaznaczyła cudzysłów w powietrzu - z Kathy, bo ma ''niewłaściwe podejście do konkurowania''...
-Co to znaczy? - zdumiała się Lucy.
-Ma ''przypadłość Sonny'ego'' - zakpiła Barbara - u Evana wszyscy, którzy nie sypią tartego szkła do butów rywalom, mają ''niewłaściwe podejście''... A Sonny, jak sobie wyobrażasz, był uwielbiany w szatni przez wszystkich łyżwiarzy oraz trenerów. Zwłaszcza wśród reprezentacji krajów, których obywatelstwo też posiadał. No i przez ekipę z Władywostoku - uśmiechnęła się. Znalazły się właśnie pod jego drzwiami.
-Cześć, przyszłam tylko po nasze tabelki - powiedziała, gdy Sonny otworzył jej drzwi.
-Jasne, wejdź...-cie... proszę, Louis i John są u mnie - zaprosił do środka choreografa i towarzyszącą jej panią psycholog.
Chłopcy siedzieli na kanapie, na sporym plazmowym ekranie trójka żołnierzy zastygła pośród gradu kul.
-Dobrze, że się aklimatyzujecie, chłopcy - mrugnęła Barbara, gdy pokiwali jej głowami na powitanie. Sonny szukał nośnika danych w strasznym bałaganie na swoim biurku. Oczywiście w tym momencie był całkowicie nie do odnalezienia. A na dodatek zadzwonił komunikator.
-Sorry, chłopaki - uśmiechnął się niepewnie Sonny, przełączając ekran, na którym teraz pojawił się ruchomy portret pięknej kobiety, która według wszystkich znaków na niebie i ziemi przekroczyła już trzydziestkę. Sonny zmieszał się jeszcze bardziej.
-Cześć, Luba, mogę do ciebie oddzwonić później?
-O, widzę, że masz gości... Chciałam ci tylko powiedzieć, że dostałam wiadomość od twojego szefa, który osobiście mi podziękował za ten szkic artykułu.
-Genialnie! Jestem twoim dłużnikiem - ucieszył się.
-Przyjedź do Petersburga, to coś wymyślimy - uśmiechnęła się zalotnie i rozłączyła się. Żołnierze znowu pojawili się na ekranie, ale koledzy Santino w ogóle o tym teraz nie myśleli.
-Wow... - skomentował Louis, po czym roześmiał się.
-Stary, jesteś moim mistrzem! - krzyknął John.
-Wiecie co, zamknijcie się - powiedział Sonny, wręczając Barbarze małe urządzenie. Niestety ona, w przeciwieństwie do Lucy, która stała już praktycznie na korytarzu, nie okazała czerwonemu jak burak chłopakowi więcej litości i obdarowała go spojrzeniem, w którym były dokładnie te same domysły.
-Zostawiamy lód Evanowi i idziemy z Daszą na salę baletową - powiedziała, co zabrzmiało jak instrukcje, gdzie ich szukać w czasie treningu, ale tak naprawdę było podarowaniem Sonny'emu wolnego popołudnia - Bawcie się dobrze - rzuciła na pożegnanie i dołączyła do pani psycholog.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Piscess dnia Pon 9:57, 17 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Valka
Administrator
Administrator



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1629
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/10

PostWysłany: Wto 11:43, 18 Maj 2010    Temat postu:

__68__
Lucy znalazła Waletnynę w kawiarni. Odkąd pani prezes miała mniej lub bardziej przymusowy, kilkudniowy urlop, nie pojawiała się w biurze, chociaż Lucy mogłaby przysiąc, że papiery na stoliku obok kawy miały wiele wspólnego z pracą.
- Nie będziesz mieć nic przeciwko, jeśli wybędę na tydzień?
- A co Tom na to? - spytała Waletnyna, pamiętajac, że teraz każdą decyzję musi uzgadniać, konsultować i podejmować z Tomem.
- Tom nie ma nic przeciwko - odpowiedziała, pomijając milczeniem jego wątpliwości, co do spadajacego nieba.
- W takim razie nie ma problemu - Walentyna nie zamierzałą wnikać w szczegóły, nie miała w zwyczaju inwigilowania swoich pracowników... chyba, że oni pakowali się do łóżka jej przyjacielowi. - Eskortujesz jednak Lambiela?
- Tak, tak chyba będzie lepiej. Pojadę z Carlem, załatwię wszystkie sprawy i natychmiast wracam - pani psycholog uśmiechnęła się. W głębi duszy ucieszyła się, że Walentyna nie pytała o detale podróży. Poza tym wierzyła, że przez ten tydzień nic złego nie powinno się stać.
- Spoko. Bawcie się tam dobrze - Walentyna puściała oko. - A Charlie?
- Pojedzie z nami.
- Może lepiej, żeby został? Z jednej strony nieprzewidywalny Lambiel, a z drugiej dziecko...
- Nie chciałabym go zostawiać.
- Jak uważasz. Ale jeśli jednak stwierdzisz, że lepiej nie brać małego razem z Lambielem, to załatwimy całodobową opiekunkę na jak długo zechcesz.
- Ok, przemyślę to. Dzięki! - Lucy pożegnała się z Walenyną i pobiegła do Kyoko załatwić formalności.
~
- Tu jest apteczka z paroma dość silnymi środkami uspokajającymi i opatrunkowymi. Pierwsze na wypadek, gdyby Lambiel próbował na przykład pospacerować po skrzydłach samolotu, a drugie, gdyby wsadził łeb do silnika odrzutowego.
Lucy mimowolnie się uśmiechnęła.
- Nie wiem, czy w tym drugim przypadku plasterek wystarczy.
- Wariaci mają to do siebie, że lubią być odporni na różnego rodzaju... wypadki losowe - stwierdził Tom.
- Może wystarczy tylko młotek? - wtrącił Carl. - Ogłuszymy go...
- To musiałby być młot kowalski... - dorzucił Tom.
- Jesteście okropni - stwierdziła Lucy, ale poczucie humoru obu panów sprawiło, że jakoś mniej przejmowała się całą podróżą.
- Lambiel jest ładnie zapakowany na jutro i przewiązany kokardką z kaftanika. Profilaktycznie. Wystarczy go wrzucić do luku bagażowego.
- Tom!
- Już dobrze Lucy, do schowka nad siedzeniem - uśmiechnął się rozbrająco i wręczył obu psychologom potrzebne rzeczy do przetransportowania Szwajcara. - Będzie wam towarzyszył sanitariusz, takie procedury dla bezpieczeństwa.
- W porządku.
- A, jeszcze jedno! Lucy, lepiej nie bierz Charliego - ostrzegł lekarz. - Lambiel może ostatnio nie przejawiał jakiś gwałtownych wyskoków, ale lepiej dmuchać na zimne.
- Walentyna zaproponowała to samo... - pani psycholog zamyśliła się. Nie chciała rozstawać się z małym na tydzień, a z drugiej strony usiałą przyznać obojgu rację. Lambiel + Charlie to mieszanka, z którą wolała nie eksperymentować.
- To znaczy, ze oboje mamy rację! Przemyśl to i... życzę miłej podróży!


Wyjazd pani psycholog jest dnia nastepnego, ale chyba w dniu "dzisiejszym" miało być jeszcze spotkanie z Daszą Smile.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Valka dnia Wto 11:49, 18 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Valka
Administrator
Administrator



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1629
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/10

PostWysłany: Wto 13:12, 25 Maj 2010    Temat postu:

Halo, Ghanima, jesteś tam? Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ghanima
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1311
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/10

PostWysłany: Wto 22:04, 25 Maj 2010    Temat postu:

Jestem, żyję.
Ale z powodu powodzi nie miałam przez tydzień internetu. Teraz też piszę z zastępczego komputera. Mniejsza z tym. W tej części trochę o mrocznej przeszłości Lucy i Carla (jeżeli uważacie, że to za bardzo naciągane, to wymyślę, co innego)

__69__

- Przepraszam Cię Dasza, że nie mogłyśmy spotkać się rano. Musiałam zająć się Nobuhito. - powiedziała Lucy, kiedy dziewczyna przekroczyła próg jej gabinetu.
- Miałam iść do kina z Nikitą - poskarżyła się w odpowiedzi Daria
- Może jeszcze zdążysz - uśmiechnęła się pani psycholog - dziś nie będę cię długo męczyć.
- Co to w praktyce oznacza?
- A to, że dotarłyśmy do końca pewnego etapu. Zebrałam dane, które są mi potrzebne, aby przygotować ci trening mentalny. Dzisiaj opowiem ci jak on będzie wyglądał i zostawiam cię na tydzień, żebyś to sobie przetrawiła. Jak wrócę, powiesz mi, czy chcesz skorzystać z tego co mam ci do zaoferowania, a jeżeli nie będziesz chciała, to przypominam, że zgodnie z umową ty informujesz o tym swojego ojca.
- Pamiętam... - mruknęła niezadowolona Dasza
- Świetnie. A zatem, przechodząc do meritum...

~

Sinead siedziała w swoim pokoju przeglądając najnowszy regulamin ISU, kiedy usłyszała pukanie do drzwi.
- Proszę! - zawołała
W drzwiach stanął Carl Green.
- Część Sinead. - przywitał się
- To ty... - powiedziała wyraźnie niezadowolona
- Przyszedłem cię prosić, żebyś przekonała Lucy, żeby nie zabierała ze sobą Charliego - powiedział
- Oczywiście, że ona nie zabierze Charliego, bo to nie byłoby odpowiedzialne, ale nie rozumiem co tobie do tego. - rzekła zimno
- Słuchaj, wiem, że mnie nie lubisz, ale możesz być pewna, że zależy mi na tym, żeby Lucy nie musiała się stresować. - powiedział
- Doprawdy? - głos Sinead ociekał ironią - Ostatnim razem jakoś jej samopoczucie nie spędzało ci snu z powiek.
- Nie musisz być cyniczna. - odparł
- Skrzywdziłeś ją Carl i dobrze o tym wiesz. - powiedziała Sinead - To z twojego powodu przyjęła ten staż w Szwajcarii i wyjechała, choć równie dobrze mogła wybrać ten w Glasgow i być teraz na twoim miejscu. Uciekła z kraju przez ciebie. A to pociągnęło za sobą konsekwencje, które wywróciły jej życie do góry nogami. Nie mów mi, że ci na niej zależy, bo i tak w to nie uwierzę.
- Ale przecież to ona sama do mnie teraz zadzwoniła! - próbował bronić się Carl
- I niech ci się nie wydaje, że zrobiła to dla twojej osoby. - prychnęła Sinead - Zrobiła to, bo jest profesjonalistką i oczekuje profesjonalizmu również do innych.
- I może jeszcze będziesz chciała mi wmówić, że ona mnie już nie kocha?
- A ty może będziesz chciał mi wmówić, że kochasz ją? - zadrwiła
- Kocham
- Nie bądź żałosny Carl. Ludzie, którzy kochają, nie robią takich świństw, jakie ty zrobiłeś. Grożąc rozstaniem, zmuszać dziewczynę do usunięcia ciąży, której pragnęła! Zastanów się lepiej o jakiej miłości ty w ogóle mówisz!
- Ale przecież ją usunęła! Zrobiła to. Nie urodziła mojego dziecka. To chyba coś znaczy.
- Ona wtedy poroniła, Carl. Nigdy w życiu nie zabiłaby własnego dziecka. Fakt, że Charlie żyje jest na to dowodem. Ale to nie ja powinnam ci to mówić. - zreflektowała się nieco zbyt późno Sinead
Carl wpatrywał się w nią wielkimi oczami...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ghanima dnia Wto 22:08, 25 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Piscess
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 640
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: ul. Możajska

PostWysłany: Śro 15:15, 26 Maj 2010    Temat postu:

Ok, mam nadzieję, że Cię nie zirytowały nasze posty i wiadomości i listy gończe Wink

Czyli, w ramach upewnienia się: Lucy zaszła w ciążę, Carl powiedział jej, że albo tą ciążę usunie, albo od niej odejdzie, Lucy poroniła i sama odeszła od Carla. Lub, jak chyba bardziej prawdopodobne, trauma całego tego zdarzenia zmusiła ją do wyjazdu. Okej. Zimny drań z doktora Greena...
Jedna tylko część zdania mnie zaskoczyła: dlaczego istnienie Charliego jest dowodem na to, że to było poronienie? Rozumiem, że aborcja może spowodować przyszłą bezpłodność, ale utrata ciąży jest chyba równie złym znakiem. A może tu się coś jeszcze kryje i się niedługo okaże? A może to tylko Zuza na tropie logiki wynikania - jak było z Morozowem u Gabi Wink


__70__
W drzwiach na śniadanie Barbara i Tom minęli się z Evanem i jego podopiecznymi, którzy byli w drodze na taflę.
-Rety, nie wypełniłem tej kartki! - zorientował się Lysacek.
-I tobie też dzień dobry - odparła Barbara.
-Bo miałem wypełnić, w czym chciałem się skonsultować z tobą i z Santino - wyjaśnił.
-A, tam, biurokracja - machnęła ręką, ale zauważywszy mocno nieprzychylne spojrzenie pana prezesa, dodała - Wypełnij te wszystkie formularze i oddaj pani prezes, a ja przyjdę na wasz następny trening, to mi wytłumaczysz.
-Dzięki. To do zobaczenia. Doktorze - pożegnał się i znikł.
Oni tymczasem dosiedli się do Lucy, która jadła śniadanie z Sinead, Charliem i Jackiem.
-Zostaniesz z ciocią, a mama wróci za kilka dni... - tłumaczyła chłopcu.
-Będziesz układała choreografię dla Evana? - zapytała zaskoczona Sinead.
-Nie dla Evana, tylko dla jego podopiecznych. I szczerze mówiąc, sama nie wiem, czego oczekuje. Ale spięcia między nami to już zamierzchła przeszłość, więc nie nastawiaj się na nic ciekawego - uśmiechnęła się. Jeszcze zanim skończyła mówić, do stolika podszedł Carl Green.
-Lucy... Myślę, że lepiej będzie jeśli sam zabiorę Lambiela do Glasgow...
-Jak to? Carl, co się stało?
-Po prostu... chyba tak będzie lepiej... - wydusił. Miał za sobą długą noc pełną przemyśleń.
-Nie, czekaj, porozmawiajmy.
Lucy przeprosiła kolegów, zostawiła synka pod opieką Sinead i psychologowie opuścili stołówkę.
Tom i Barbara popatrzyli po sobie, Sinead zajęta była Charliem. Gdy kończyli kawę, w stołówce pojawiła się Walentyna. Pani prezes towarzyszył szpakowaty mężczyzna o czarującym uśmiechu.
-Przedstawiam nowego trenera juniorów, Pawła Żarskiego.
-Miło mi panią poznać - powiedział, witając się z Sinead.
-Paweł...? - zawiesiła głos Barbara, ściskając mu rękę.
-Piotrowicz, można. Ale ja jestem Polakiem - wyjaśnił płynnym rosyjskim.
-Ach, tak - przypomniała sobie - my się znamy - powiedziała i po sekundzie powtórzyła to samo po angielsku.
-Spotkaliśmy się, Barbaro Władimirowno - potwierdził.
-Pan jest częścią polskiej kadry.
-Byłem, i to tylko jako ojciec Kasi. Na co dzień zajmuję się juniorami młodszymi.
-Tom, pamiętasz polską parę, wicemistrzów świata - Barbara odwróciła się do niego.
-Oczywiście, najbardziej utytułowane polskie małżeństwo na lodzie od czasów Zagórskiej i Siudka - uśmiechnął się - Tom Loranty, miło mi. Musi być pan bardzo dumny.
-Jestem, dziękuję. Pańska sława pana wyprzedza, doktorze.
-W tym ośrodku pracują same sławy - zażartował - Dokąd teraz?
-Może pokaże mi pani taflę? - zaproponował Paweł, zwracając się do Barbary.
-Chętnie - uśmiechnęła się - Pozna pan resztę sztabu juniorskiego, no i naszego specjalistę technicznego, on też ma polskie korzenie...
-Wiem aż za dobrze. W kraju wszyscy się tak cieszyli z jego sukcesów, jakby to dla nas zdobywał te medale - zaśmiał się.
Sonny'ego nie było nigdzie w okolicach lodu, na którym Nobuhito ćwiczył poczwórne, a Abbie z zapałem tłumaczyła coś swojemu trenerowi.
-Evan Lysacek - powiedział Paweł, poznając go z dość dużej odległości, która ich dzieliła.
-Tak, przyjechali z Los Angeles na konsultacje - mrugnęła Barbara.
-Państwo nie pracowali razem?
-Przez chwilę, robiłam staż u niego - odparła. Przypomniała sobie, że to właśnie 10 lat temu pierwszy raz spotkała Pawła Piotrowicza za kulisami mistrzostw świata.
-Z tego, co słyszałem zmienił się od czasów, gdy był chłopakiem znanym z tego, że lubi sernik...
Barbara próbowała się powstrzymać, ale wybuchnęła śmiechem.
-No tak... Trochę. Jego ulubionym powiedzeniem jako nauczyciela jest ''żadnych wymówek''... - Barbara na chwilę przestała żartować.
-O, no proszę - pokiwał głową. Ruszyli korytarzem wgłąb budynku - Pani się po tym stażu przeniosła do Rosji, prawda? Współpracowała pani z Tatianą Tarasową?
Spojrzała na niego.
-Chciałabym - uśmiechnęła się - Ale kiedy pan ostatnio widział Tarasową pracującą z zawodnikami?
-No tak, prawda... Ale Ilia Igłow...?
-Był podopiecznym Fiodora Wierchowieńskiego, we Władywostoku.
-I pani.
-I moim. Ja... ostatnie pięć lat spędziłam w pracowni teatralnej i baletowej w kaliningradzkim domu kultury - przyznała, wiedząc, że nikomu nie może to zaimponować.
-Teatr i taniec. Jak Tarasowa - zauważył.
-Niechże pan przestanie...
Zaśmiali się.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Piscess dnia Pon 12:27, 28 Cze 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Yagudinish Threads Strona Główna -> Art Works Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 5, 6, 7 ... 20, 21, 22  Następny
Strona 6 z 22

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin