Forum Yagudinish Threads Strona Główna Yagudinish Threads
Alexei Yagudin & Stuff
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Wspólne opowiadanie - kolejne starcie
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Yagudinish Threads Strona Główna -> Art Works
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Piscess
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 640
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: ul. Możajska

PostWysłany: Czw 2:54, 11 Lut 2010    Temat postu: Wspólne opowiadanie - kolejne starcie

Wskrzeszanie tradycji czas zacząć.

Opowiadanie powstaje przy udziale wszystkich, którzy są zainteresowani. Piszemy po jednej części, nie planujemy nic na przód (bo nigdy nie wiadomo, czy następna osoba nie dopisze, że wszystko do tej pory było snem Pluszenki) i staramy się śledzić, co inni napisali w poprzednich częściach.


Pozostaje kwestia ustalenia konwencji - opowiadanie, które na pierwszym forum zakończyło się sukcesem było pisane w trzeciej osobie (przez 3 osoby), w miarę współcześnie i było w klimacie detektywistyczno-romansowym. Ale są inne możliwości, żeby wymienić tylko bliskie spotkania łyżwiarstwa z fantastyką, czy też zajmowanie się "kolejnym pokoleniem" czyli - 20 lat później w Beverly Hills...


Określmy swoje preferencje przed pierwszą częścią.

Kto ( się ) pisze? Im więcej, tym lepiej! Twisted Evil


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Piscess dnia Czw 2:55, 11 Lut 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ghanima
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1311
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/10

PostWysłany: Czw 12:39, 11 Lut 2010    Temat postu:

Ja się oczywiście piszę. Ale w miarę możliwości nie chcę zaczynać.

Dla mnie wybór konkretnej konwencji nie jest tak ważny jak trzymanie się tej już wybranej. Bo nie jest fajne, kiedy nagle ni stąd ni zowąd lądujemy na statku kosmicznym, chociaż chwilę wcześniej piliśmy herbatę w jak najbardziej normalnej rzeczywistości. Jeżeli ustalamy, że dopuszczamy zjawiska paranormalne, to ok, jeżeli przenosimy się w czasie to ok. Ale nie zmieniajmy konwencji w czasie pisania. Chyba, że...

(i teraz zdradzę wam największy sekret scenariusza treningu twórczości, który napisałam na zaliczenie specjalizacji Razz)

... każda pisząca wybierze sobie inną konwencję i jej się będzie trzymać tworząc swoje części.

(robiłam takie ćwiczenie, które okazało się przebojem w prowadzonym przeze mnie warsztacie, i które polegało na tym, że grupa została podzielona na pary, każda para otrzymała konwencję pisania: baśń, science-fiction, romans i kryminał i w tej miała dopisywać kolejne części. Na początku wiedzieli wszyscy tylko tyle, że bohaterką jest młoda kobieta. I na przykład: Zaczynało się w konwencji romantycznej, później kartka trafiała do piszących baśń, którzy dopisywali ciąg dalszy w konwencji baśniowej, później dalszy ciąg pisali ci od kryminału i dalej ci od science-fiction. Później wszystko wracało do romansu i kolejka zaczynała się na nowo.)

Na forum stwarza to jednak pewne trudności (np: nie mogłybyśmy pozwolić sobie na zaburzenie kolejki pisania, albo na rezygnację jednej z piszących, bo wtedy cała zabawa się psuje)

Dlatego proponuję wybrać coś jednego i tego się trzymać. Co to będzie? Mnie osobiście jest obojętne, choć przyznam, że lubię trzymać się Ziemi i czasów w miarę współczesnych (tak w obrębie 50 lat w obie strony). Ale jeżeli zadecydujecie inaczej, nie będę protestować.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ghanima dnia Czw 12:41, 11 Lut 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Valka
Administrator
Administrator



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1629
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/10

PostWysłany: Czw 17:25, 11 Lut 2010    Temat postu:

Dla mnie konwencja może być jakakolwiek, najlepiej coś współczesnego, byle nie "20 lat później w Beverly Hills", bo mam wrażenie, że to zawsze prowadzi do czegoś harlekinowego w stylu syn Plushenki, córka Yagsa (że tez nie mogli sobie innych dzieci zrobić xD), Romeo i Julia, a ja :hamster_puke:.
Kiedyś myślałam o połączniu baaaardzo, podkreślam BARDZO luźnego (w stylu - bierzymy jednego bohatera i dopasowujemy do własnej konwencji) nawiązania do którejś z książek Bruczkowskiego (wszystkie maja zakończenia otwarte, aż się proszą, żeby coś do nich dopisać, wybaczcie moje zboczenie :hamster_picknose:) i dołożeniu do tego naszych własnych pomysłów na opowiadanie, tak, jak zwykle, ale obawiam się, że oprócz mnie nikt tych książek specjalnie nie zna i nie wiem, czy to by wypaliło. No chyba, że pójdziemy na żywioł.

W każdym razie, jakby co, ja stawiam na współczesność, ewentualnie 2-3 lata w przód Smile.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Piscess
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 640
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: ul. Możajska

PostWysłany: Pią 21:07, 12 Lut 2010    Temat postu:

Jeśli o mnie chodzi to kończenie realnych książek - może niekoniecznie. Mieszanie konwencji w taki galimatias może też nie...

Ale żeby nie być wyłącznie negatywnym, to powiem, że jest jeszcze możliwość pisania w pierwszej osobie i będziemy w tedy mieć 3 narratorów, świadomych siebie nawzajem, kręcących się wokół zawsze wyżej i niżej wymienianych łyżwiarzy. Każdy zacznie swoją część powiedzmy od opisania ze swojego punktu jakiegoś wydarzenia i dalej się potoczy z akcją.

Ale to też jest ryzykowne, więc możemy pozostać przy tradycyjnych parametrach i proponuję, żeby Valka-sama napisała pierwszą część - w niedalekiej przyszłości w... gdziekolwiek i dalej spróbujemy to potoczyć.

Od razu mówię, że nie jestem za "krótkimi częściami" jak na forum Briana bo tam tylko każdy komplikuje i nie czuje na sobie odpowiedzialności wyjaśniania czegokolwiek i to wychodzi wszystkim na złe.

Proponuję też, żeby programowe dyskusje toczyć też w czasie pisania, bo to nam wiele może ułatwić.

Cool


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Piscess dnia Pią 21:08, 12 Lut 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ghanima
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1311
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/10

PostWysłany: Pią 22:32, 12 Lut 2010    Temat postu:

To jak Val, zaczniesz?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Piscess
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 640
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: ul. Możajska

PostWysłany: Sob 17:38, 13 Lut 2010    Temat postu:

Oczywiście istnieje jeszcze wersja alternatywnej rzeczywistości - można zacząć w przeszłości i pociągnąć coś dalej Cool co tylko Was zainspiruje...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Valka
Administrator
Administrator



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1629
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/10

PostWysłany: Pon 9:21, 15 Lut 2010    Temat postu:

Ok, no to zaczynam!
Parę słów wyjaśnienia: akcja dzieje się w Japonii, potem można doprecyzować, albo zmienić lokalizację Smile. Czas - przed jakimiś zawodami, jakimi - to też może być później doprecyzowane Smile.

#1
- Co to miało być?! - pytała samą siebie na wspomnienie zdarzenia sprzed kilkudziesięciu minut. - Co on sobie myśli!? Że jestem jakąś łatwą cizią?! Jak on mógł!
Zacisnęła pięści na kolanach. Rozejrzała się po metrze. Wydawało jej się, że wszyscy na nią patrzą, że wszyscy wiedzą. Wcisnęła głowę w ramiona i podsunęła szalik aż do poziomu oczu, żeby nikt nie widział jej twarzy, teraz niewątpliwie czerwonej ze wstydu. A gdy tylko nadchodziła kolejna fala wspomnienia tego namiętnego pocałunku, miała wrażenie, ze czerwone stają się nawet jej włosy, "aż po same końce". Nie znosiła Daisuke, chociaż było w nim coś, co ją pociągało, a jednocześnie sprawiało, że nienawidziła go jeszcze bardziej. Za to on najzwyczajniej na nią leciał i starał się poderwać, niekoniecznie w elegancki sposób. Wiedziała to dobrze i sama siebie nie rozumiała, jak mogła dać się tak podejść z tym zaproszeniem na niewinną zieloną herbatkę. Nie powinna opuszczać hotelu, a jeśli już wychodzić, to tylko iść z Brianem na trening przed jutrzejszymi zawodami. I jeszcze ten pocałunek! Przesadził! Nic, tylko nadstawić kark pod katanę jakiegoś krewiekiego samuraja, aby jak najszybciej pozbyć się tej "hańby". Najbardziej obawiała się, czy uda jej się ukryć ten fakt przed Brianem.
Wychodząc z metra starała się przyjąć jak najbardziej naturalną postawę przed dotarciem do hotelu. Brian nie może nic zauważyć - pomyślała i zdecydowanym krokiem pomaszerowała przed siebie.
Jednak wraz z dotarciem do celu wszystkie myśli krążące wokół ostatniego wydarzenia rozpłyneły się jak dym. Już z daleka usłyszała wycie policyjnych syren, a nawet coś, co brzmiało jak strzały.
Gdy skręciła w ulicę do hotelu jej oczom ukazało się kilka jednostek antyterrorystycznych, karetki i brutalna obława na hotel. Z Bianem w środku.

Okazało się, że to nalot ufo, a jednostki zwalczają obcych xD. Żartuję Mr. Green. Kto następny? Very Happy


Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Piscess
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 640
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: ul. Możajska

PostWysłany: Pon 10:27, 15 Lut 2010    Temat postu:

To jest genialne. Very HappyVery HappyVery Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Valka
Administrator
Administrator



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1629
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/10

PostWysłany: Pon 10:34, 15 Lut 2010    Temat postu:

Kto się podejmuje walki z antyterrorystami? Laughing
Tylko nie Batman xD.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Piscess
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 640
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: ul. Możajska

PostWysłany: Pon 10:53, 15 Lut 2010    Temat postu:

Walki z ANTY-terrorystami? Pluszenko obwiązany laskami dynamitu?
:hamster_XD:


Monika, co powiesz? Masz wizję rozwoju dalszych wypadków? A może ktoś jeszcze jest chętny - zapraszamy!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Valka
Administrator
Administrator



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1629
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/10

PostWysłany: Pon 19:48, 15 Lut 2010    Temat postu:

Haha, obawiam się, że w takim wypadku Plush szybko skończyłby jako fajerwerki :hamster_XD:.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ghanima
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1311
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/10

PostWysłany: Pon 22:14, 15 Lut 2010    Temat postu:

Valka napisał:
brutalna obława na hotel. Z Bianem w środku.


Co jest z Brianem w środku? Hotel, czy obława? Razz

Rozumiem, że dane personalne narratorki pozostają do wymyślenia?

Mogę napisać następny kawałek, ale raczej nie dziś. Zuza, jeżeli wiesz, że jesteś w stanie stworzyć coś do jutra, to pisz, a jak nie to ja jutro coś naskrobię Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ghanima
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1311
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/10

PostWysłany: Wto 23:26, 16 Lut 2010    Temat postu:

#2

W jednej chwili wszystkie jej myśli skupiły się wyłącznie na Brianie. Nie wiedziała czy jest bezpieczny, nie wiedziała co właściwie się tam dzieje. Stała tylko sparaliżowana strachem na rogu ulicy, patrząc na otaczające hotel radiowozy i na biegających dokoła policjantów.
- Chodź ze mną. - w pewnym momencie usłyszała za swoimi plecami dobrze znany głos, a kiedy się odwróciła zobaczyła szczupłego, ubranego na czarno Japończyka w ciemnych okularach.
- Co się tu do cholery dzieje? - zapytała z wściekłością, gdy mężczyzna pociągnął ją za rękę i poprowadził w boczną uliczkę.
- Nie jestem do końca pewien. - padła odpowiedź
- Co to znaczy, że nie jesteś do końca pewien?!?!?! - wrzasnęła prawie płacząc
- To znaczy, że sytuacja wymknęła mi się spod kontroli. - odparł poirytowany - Ale nie martw się. - dodał szybko - Briana tam nie ma.
Chociaż powiedział to ponurym tonem, odetchnęła z ulgą. "Briana tam nie ma. Briana tam nie ma." - powtarzała w myślach te słowa niczym mantrę.
- Gdzie jest? - chciała wiedzieć
- W bezpiecznym miejscu. - padła lakoniczna odpowiedź
- Kazuo san... - zaczęła nieśmiało - Wiesz, że ja go kocham i...
- Wiem, wiem. - przerwał jej - Mówiłaś to milion razy. Jeżeli Joubertowi spadnie choć jeden włos z głowy, mój szef będzie miał do czynienia z tobą. - płynnie wyrecytował znaną śpiewkę - Nie rozumiesz tylko jednej drobnej rzeczy, Suzume chan. Mój szef CHCE mieć z tobą do czynienia. Powiedziałbym nawet, że BARDZO chce.


---------------------------------------

To tyle na razie. Mam nadzieję, że może być. Nie mogłam się zdecydować na konkretne imię dla narratorki, więc Suzume (czyli jak pewnie wiecie Wróbel) to tylko ksywka. Określenie jej tożsamości i narodowości pozostawiam Wam.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Piscess
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 640
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: ul. Możajska

PostWysłany: Śro 19:10, 17 Lut 2010    Temat postu:

Swoim zwyczajem w takich opowiadaniach, wrzucam wszystkie części do tej pory i dodaję swoją:


#1 Valka:
- Co to miało być?! - pytała samą siebie na wspomnienie zdarzenia sprzed kilkudziesięciu minut. - Co on sobie myśli!? Że jestem jakąś łatwą cizią?! Jak on mógł!
Zacisnęła pięści na kolanach. Rozejrzała się po metrze. Wydawało jej się, że wszyscy na nią patrzą, że wszyscy wiedzą. Wcisnęła głowę w ramiona i podsunęła szalik aż do poziomu oczu, żeby nikt nie widział jej twarzy, teraz niewątpliwie czerwonej ze wstydu. A gdy tylko nadchodziła kolejna fala wspomnienia tego namiętnego pocałunku, miała wrażenie, ze czerwone stają się nawet jej włosy, "aż po same końce". Nie znosiła Daisuke, chociaż było w nim coś, co ją pociągało, a jednocześnie sprawiało, że nienawidziła go jeszcze bardziej. Za to on najzwyczajniej na nią leciał i starał się poderwać, niekoniecznie w elegancki sposób. Wiedziała to dobrze i sama siebie nie rozumiała, jak mogła dać się tak podejść z tym zaproszeniem na niewinną zieloną herbatkę. Nie powinna opuszczać hotelu, a jeśli już wychodzić, to tylko iść z Brianem na trening przed jutrzejszymi zawodami. I jeszcze ten pocałunek! Przesadził! Nic, tylko nadstawić kark pod katanę jakiegoś krewkiego samuraja, aby jak najszybciej pozbyć się tej "hańby". Najbardziej obawiała się, czy uda jej się ukryć ten fakt przed Brianem.
Wychodząc z metra starała się przyjąć jak najbardziej naturalną postawę przed dotarciem do hotelu. Brian nie może nic zauważyć - pomyślała i zdecydowanym krokiem pomaszerowała przed siebie.
Jednak wraz z dotarciem do celu wszystkie myśli krążące wokół ostatniego wydarzenia rozpłynęły się jak dym. Już z daleka usłyszała wycie policyjnych syren, a nawet coś, co brzmiało jak strzały.
Gdy skręciła w ulicę do hotelu jej oczom ukazało się kilka jednostek antyterrorystycznych, karetki i brutalna obława na hotel. Z Bianem w środku.

#2 Ghanima:
W jednej chwili wszystkie jej myśli skupiły się wyłącznie na Brianie. Nie wiedziała czy jest bezpieczny, nie wiedziała co właściwie się tam dzieje. Stała tylko sparaliżowana strachem na rogu ulicy, patrząc na otaczające hotel radiowozy i na biegających dokoła policjantów.
- Chodź ze mną - w pewnym momencie usłyszała za swoimi plecami dobrze znany głos, a kiedy się odwróciła zobaczyła szczupłego, ubranego na czarno Japończyka w ciemnych okularach.
- Co się tu do cholery dzieje? - zapytała z wściekłością, gdy mężczyzna pociągnął ją za rękę i poprowadził w boczną uliczkę.
- Nie jestem do końca pewien - padła odpowiedź
- Co to znaczy, że nie jesteś do końca pewien?!?!?! - wrzasnęła, prawie płacząc.
- To znaczy, że sytuacja wymknęła mi się spod kontroli - odparł poirytowany - Ale nie martw się - dodał szybko - Briana tam nie ma.
Chociaż powiedział to ponurym tonem, odetchnęła z ulgą. "Briana tam nie ma. Briana tam nie ma." - powtarzała w myślach te słowa niczym mantrę.
- Gdzie jest? - chciała wiedzieć.
- W bezpiecznym miejscu - padła lakoniczna odpowiedź
- Kazuo san... - zaczęła nieśmiało - Wiesz, że ja go kocham i...
- Wiem, wiem - przerwał jej - Mówiłaś to milion razy. Jeżeli Joubertowi spadnie choć jeden włos z głowy, mój szef będzie miał do czynienia z tobą - płynnie wyrecytował znaną śpiewkę - Nie rozumiesz tylko jednej drobnej rzeczy, Suzume chan. Mój szef CHCE mieć z tobą do czynienia. Powiedziałbym nawet, że BARDZO chce.

#3 Piscess:
-Gdzie jest Brian? - powtórzyła pytanie, ignorując to, co sugerował. Odrzucała ich z każdym razem coraz mniej subtelne propozycje już nie po raz pierwszy.
-Już ci mówiłem - odparł Kazuo - twój Francuz jest bezpieczny.
-Myślałam, że szantaże i igranie z życiem postronnych ludzi nie jest w waszym stylu - wycedziła.
-Nic z tych rzeczy - obruszył się - igranie z życiem Briana Jouberta nie leży w interesie szefa. Z kolei życie pewnej młodej, pięknej, niewinnej, niepozornej, ale jakże utalentowanej projektantki łyżwiarskich kostiumów irytuje go... jak to nazwać? Fałszem? Bezproduktywnością?...
Zatrzęsła się z wściekłości.
-Nigdy nie wrócę - syknęła - Nigdy.
-Hmm... - mruknął. Nie spodobało jej się to. Z kieszeni skórzanej kurtki wyjął Iphone'a - Myślę, że Brian też się martwi, czemu tak długo nie wracasz z ostatniej przymiarki Daisuke przed zawodami... Może powinienem wysłać mu odpowiedź na to pytanie...
-Co chcesz zrobić?
Rozważała scenariusze szybkiego i cichego pozbawienia go przytomności. Lub życia. Tymczasem Kazuo recytował numer telefonu Briana i stukał w ekranik. "Nie odważy się" - pomyślała.
-Wyślę mu tylko jedno zdjęcie...
Pokazał jej. Fotografia została zrobiona jakąś godzinę temu w ośrodku treningowym. Przedstawiała ją i Daisuke złączonych w tak nieoczekiwanym dla niej pocałunku.
-Nie! - krzyknęła. Gdyby nie zmarnowała czasu na ten okrzyk, Kazuo pewnie nie zdążyłby przycisnąć odpowiedniego przycisku. Ale gdy kilka sekund później leżał na chodniku, jego telefon, mimo pękniętego ekranu wydał z siebie cichy pisk. Jęknęła. Raport doręczenia.


c.d.n. do boju, Val.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Piscess dnia Pią 14:16, 19 Lut 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Valka
Administrator
Administrator



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1629
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/10

PostWysłany: Sob 16:42, 20 Lut 2010    Temat postu:

#4
Antyterroryści wpadli do pokoju nr 214 rozwalajac zamek w drzwiach z samymi drzwiami ku rozpaczy roztrzęsionego kierownika hotelu. Wg danych podanych przez informatora, to własnie tutaj zatrzymał Brian Joubert z niejaką Martyną G. aka Suzume, podejrzewaną o współpracę z jednym z największych handlarzy bronią w Kraju Kwitnącej Wiśni. Cała zgraja opancerzonych facetów z karabinami w rękach nie znaleźło nic poza kilkudziesiecioma przerażonymi łyżwiarzami poddanymi szczegółowemu przeszukaniu i przesłuchaniu. Nastęnego dnia było Grand Prix. Jednak wśród nich nie było Briana. Jego dziewczyny również.
- Szefie, nie wiem, po co była cała ta szopka, ten informator ściemniał - rzekł jeden z antyterrorystów zdejmując kominiarkę i zapalając papierosa. - Tutaj ich nie ma. Byli, ale nie ma. Zresztą w całym hotelu niema nic podejrzanego, a miał być towar. Informator zrobił nas w konia! Będziemy mieć przesrane u "góry"! - ostatnie zdanie zaakcentował zamaszystym strzepnięciem popiołu z papierosa. Zanim jednak szef wypuścił siarczystą wiązankę, pojawił się kolejny z załogi.
- Chyba jednak nie jest tak źle. Chłopaki znaleźli w tamtej uliczce marwego Japończyka z roztrzaskaną czaszką. Sądząc po dowodach możemy dopisać Suzume morderstwo - zamachał foliową torebką z popękanym iPhonem, z widniejącym zdjęciem z wysłanej wiadomości. Jej samej nigdzie już nie było, ale po dołączeniu tego do jej akt leżących na biurku miejscowej policji, sytuacja wydawała się jasna.
~
- Stało się coś? - spytał stary znajomy patrząc na tępy wyraz jego twarzy po otrzymaniu wiadomości.
- Nie... Nic... Chyba muszę już iść - zaczął zbierać się do wyjścia, a jego towarzysz niezauważalnie wymienił spojrzenia z szefemkuchni, ukrytym w mroku sali.
- Zaczekaj! Jeszcze nie spróbowałeś najlepszego! - muskularny Japończyk posadził Briana spowrotem na macie. - W Japonii nie mozna ot tak wyjść, musisz zostać! Jeszcze kucharz pomyśli, że jest nieudolny i popełni samobójstwo, wiesz, że Japończycy mają taki odchył!
Brian westchnął ciężko, ale usiadł, chociaż w tej chwili sam najchętniej skoczyłby z tarasu Umeda Sky Building. Lubił Takeshiego, od kilku miesięcy był jego tłumaczem. Co prawda Joubert nie potrzebował japońskiego tłumacza na co dzień, ale na GP - jak znalazł. Tym bardziej, że Takeshi zaproponował swoje usługi za grosze błagając o przyjęcie. Jednak teraz nie miał ochoty oglądać zadnej japońskiej twarzy, chyba, że Daisuke po wybiciu wszystkich zębów.
Po chwili na stole pojawił się przepięknie udekorowany talerz z sashimi. Przez delikatne, niemal przezroczyste płatki surowej ryby przebijał misterny wzorek porcelany.
- To fugu! Największy specjał. Może mieć dziwny smak, ale to normalne. Fugu jest trochę jak sport ekstremalny. Albo quady na zawodach - tłumaczył Takeshi, ukrywając porozumiewawcze spojrzenia z kelnerem. - No wiesz, skaczesz, skaczesz, ale nigdy nie wiesz, czy przypadkiem na najważniejszych zawodach w życiu nie wylądujesz na tyłku pozbawiajac się wszelkich szans.
Brian powoli zaczął rozumieć sens wypowiedzianych przez Tashiego słów. Z początku przyjemne uczucie na jezyku zmieniło się w obezwładniający paraliż. Chciał coś powiedzieć koledze, ale nie panował już nad ciałem. Próbował dać znać wzrokiem, że coś jest nie tak, ale Takeshi nadal spokojnie się w niego wpatrywał. Zrozumiał co się dzieje. Po chwili męczarni świadomość zniknęła.
- Szef będzie miał problem, martwy klient nie jest najlepszą reklamą - rzekł spokojnie kelner, który znów wyszedł z cienia.
- Yamamoto mu to wynagrodzi. Teraz mogę mu przekazać, że Suzume nie ma dla kogo rezygnować z naszej współpracy.

Sorry za literówki. Trochę długie wyszło ^^;. Co do Briana - po Igrzyskach marzyłam o tym, żeby to napisać Twisted Evil.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Valka dnia Sob 16:46, 20 Lut 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ghanima
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1311
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/10

PostWysłany: Sob 18:28, 20 Lut 2010    Temat postu:

#5

Telefon dzwonił niemiłosiernie głośno. Yagudin, czując się tak, jakby coś wwiercało mu się w czaszkę powoli otwierał oczy.
- Halo. - wydusił z siebie ledwie przytomnym głosem - O, to ty Jean! - ucieszył się słysząc w słuchawce głos starego znajomego - Kopę lat... co tam u Ciebie? Jesteś w Japonii? A no tak... Brian przecież jutro startuje... zapomniałem, nie śledzę ostatnio harmonogramu Grand Prix. - zaczął wyrzucać z siebie słowa, ale nagle zamilkł, a słuchawka wypadła mu z ręki. To co usłyszał od Simonda sprawiło, że przez chwilę zaczął się zastanawiać, czy po wczorajszym pijaństwie na pewno nadal rozumie co do niego mówią po angielsku. Słowa "Brian is dead" krążyły mu po umyśle, bezskutecznie próbując dopasować się do jakiegokolwiek innego znaczenia niż to, że Jouberta nie ma już wśród żywych.
- Jego matka wie? - zapytał cicho, kiedy znów był w stanie mówić - To dzwonisz do mnie, ja jej nie zawiadomiłeś?!?! Jean... to był mój przyjaciel, ale ona była jego matką, musi wiedzieć... Jak to zamordowany?!?! - kolejna szokująca informacja dotarła do skacowanego mózgu Yagudina - Chyba zwariowałeś! Ja miałbym coś wiedzieć o działalności przestępczej jego dziewczyny?!?! Ja jej nigdy nawet na oczy nie widziałem... tylko wiele słyszałem... Mogę przyjechać... czemu nie. Ale nie wiem, czy będe mógł w czymkolwiek pomóc.

~

Suzume, biegnąc przed siebie pustą uliczką, w duszy przeklinała własną głupotę. Jak mogła zabić Kazuo, nie dowiedziawszy się najpierw gdzie właściwie jest Brian? Do głowy przychodziło jej wiele prawdopodobnych miejsc, ale nie miała pojęcia od którego powinna zacząć poszukiwania. Nie miała wątpliwości, że jej chłopak nie poszedł sobie ot tak po prostu na spacer. Wiedziała kto stoi za jego zniknięciem i nie zamierzała puścić mu tego płazem. "Bójcie się mnie! - ostrzegała w myślach wszystkich swoich wrogów - Jeszcze nie wiecie, do czego jestem zdolna!"


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ghanima dnia Sob 18:36, 20 Lut 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Piscess
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 640
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: ul. Możajska

PostWysłany: Sob 18:34, 20 Lut 2010    Temat postu:

Val, morderco!

:hamster_dies:

Cytat:
łyżwiarzami poddanymi szczegółowemu przeszukaniu i przesłuchaniu


moja część będzie o rewizji osobistej Lambiela...


EDIT:

#6
Daisuke nigdy tak bardzo nie żałował, że pocałował jakąś dziewczynę. Policja przesłuchiwała go już cztery godziny, zadając mu najdziwniejsze pytania o jego krawcową. On nie wiedział nawet, że ktoś wtedy zrobił im zdjęcie. Powtarzał w kółko, że nic nie wie, ale oficerowie chyba trenowali na nim różne metody wydobywania informacji. Szkoda tylko, że równie dobrze mogli by pytać o sekret fryzury Pluszenki. Ale gdy po tych kilku godzinach prawdziwej męczarni, gdy strach przechodził w rozpacz, rozpacz we wściekłość, a wściekłość w jeszcze więcej przerażenia, Daisuke ukrył twarz w dłoniach i szczerze się rozpłakał. Bo do pokoju przesłuchań wpadła nagle matka Briana Jouberta, trzęsąc się w histerii i na zmianę błagając go o pomoc, i oskarżając o śmierć swojego syna. Wkrótce wszyscy znaleźli się w poczekalni posterunku razem z Jean-Christophem Simondem, zielonym na twarzy od środków uspokajających, które dostał w szpitalu.

~

Alexei Yagudin szedł korytarzem lotniska prowadzącym do wyjścia, pisząc smsa do Tatiany, że bezpiecznie wylądował i jest w drodze na komisariat. Gdy podniósł oczy, zobaczył wśród ludzi czekających na pasażerów z Moskwy biały karton ze swoim nazwiskiem. Wbrew jego oczekiwaniom nie trzymał go japoński policjant a zupełnie niepozorny chłopak, który - jak się okazało - nie mówił w żadnym innym języku poza swoim ojczystym. Nie widząc innej możliwości, podążył za nim i wsiadł do białego Maserati.
-Ohayo. Piękny samochód - powiedział do siedzącej za kierownicą dziewczyny w ciemnych okularach. Zwłaszcza, że spodziewał się radiowozu i o wiele brzydszego funkcjonariusza. - I szybki... - dodał, bo ruszyła z piskiem opon. Lotnisko znikło za horyzontem.
-Czy on naprawdę nie żyje? - zapytała po chwili, nie odrywając oczu od drogi.
-Co? Kto?... - zająknął się - Brian? Ale ja... dopiero wylądowałem... Gdzie my jedziemy? - powoli uświadamiał sobie, że czas zacząć się bać.

i jak?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Piscess dnia Sob 19:49, 20 Lut 2010, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Valka
Administrator
Administrator



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1629
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/10

PostWysłany: Sob 20:46, 20 Lut 2010    Temat postu:

#7
Chociaż funkcjonariusze opuścili już hotel, w pokojach i na korytarzach dopiero teraz zapanowało pandemonium. Dlaczego nas wypytwali, kim naprawdę jest dziewczyna Briana i czy on naprawdę NIE ŻYJE??? Domysłom i najbardziej nieprawdopodobnym scenariuszom nie było końca. Johnny Weir nie wytrzymał psychicznie i szlochał w kącie, wycierając nos w rękaw jakiejś łyżwiarki. Stefan Lambiel wbił palce w swoją fryzurę burząc idelanie przylizany nadmiarem żelu ład w gniazdo na głowie. Razem z Amodio dreptali w kółko nie wiedząc, co powiedzieć poza "nie wierzę". Lysaczek zasępiony siedział w kącie zerkając z lekkim zdenerwowaniem na kilka azjatyckich reprezentantek szczebioczących z głośnymi wybuchami zdziwienia. Po chwili podszedł do niego Timothy Goebel.
- Policja nic nie chce mówić, ale podsłuchałem, jak mówią, że to było zatrucie.
- Takie zwykłe zatrucie? - Evan podniósł jedną brew szczerze zdziwony. - Może ktoś go otruł?
- Ryba, którą jadł może być śmiertelna, chociaż knajpa, w której go znaleziono uchodziła za najlepszą i bezpieczną. Ale podobno nie był sam, ale nie wiadomo, kim był ten drugi.
Obaj zamyślili się.
~
- Kazuo nieżyje? - Takeshi dopiero dowiedział się o śmierci kolegi. Mieli razem przeprowadzić akcję rozdzielenia Briana i Suzume. - Yamamoto-san?
- Tak?
- Czy ją też mogę zabić? - Takeshi trząsł się jak w febrze.
- Spróbuj - odpowiedział Yamamoto wypuszczajac gęstą smugę dymu z drogiego cygara. - O ile ona prędzej nie zabije ciebie. Jutro zapewne wszystkie gazety będą o tym pisać, domyśli się, kto tak urządził Briana.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Piscess
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 640
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: ul. Możajska

PostWysłany: Nie 15:58, 21 Lut 2010    Temat postu:

Haha... witamy mięso armatnie. Lambiela z gniazdem na głowie. Dżonego-dajcie-mu-chusteczki-Łiiira. Timiego, który jest chyba maklerem na japońskiej giełdzie, ale się stęsknił za Lizakiem i nagle mieszka z łyżwiarzami Wink Ciekawe, kiedy któraś z nas naładuje tym bajzlem armatę pana Yamamoto Cool

Ghanima, Twoja kolej Twisted Evil


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Valka
Administrator
Administrator



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1629
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/10

PostWysłany: Nie 16:15, 21 Lut 2010    Temat postu:

"I nagle wchodzi Plushenko obwiązany laskami dynamitu, a całe miasto po chwili ogląda fajerwerki z łyżwiarzy" xD.
Nie no dobra, żartuję xD.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ghanima
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1311
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/10

PostWysłany: Nie 22:31, 21 Lut 2010    Temat postu:

#8

Pędzili przed siebie. Yagudin, choć licznik mierzący prędkość znajdował się poza polem jego widzenia, był święcie przekonany, że conajmniej dwukrotnie przekroczyli dozwolone 60km/h. Zamiast do centrum, nieznajoma kobieta wywiozła go gdzieś zupełnie poza miasto, a on wiedział tylko jedno; że został porwany przez poszukiwaną przez policję dziewczynę Briana Jouberta, który aktualnie był martwy.
- A więc jednak go zabili... - powtarzała raz po raz, a w jej głosie słychać było coraz to większą dawkę nienawiści.
- Ty wiesz, czemu Brian nie żyje? - wreszcie odważył się zapytać Alexei
- Oczywiście, że wiem. - odparła dziewczyna takim tonem, jakby tłumaczyła coś trzylatkowi - Nie żyje, bo ktoś był o mnie bardzo zazdrosny. - dodała pod nosem, ale Yagudin to usłyszał
- Czyli, że zginął przez ciebie? - zapytał
- Można tak powiedzieć. - odpowiedziała z wściekłością - Ale ja tego nie chciałam. - dodała - Ja... kochałam go.
- Fantastycznie. A może mi powiesz, gdzie mnie wieziesz i do czego właściwie jestem ci potrzebny, Martyno? - zaciekawił się uprzejmie przypominając sobie imię swojej rozmówczyni
- Nie nazywaj mnie tak.
- Nie tak masz na imię?
- Tak. Ale co ja poradzę, że rodzice dali mi imię, które mi się nie podoba?
- To jak mam do ciebie mówić? Suzume? Taki masz pseudonim w policyjnych aktach podobno...
- Tak też nie. Odkąd zabiłam Kobayashiego Kazuo, tak nazywa mnie już tylko Yamamoto... Mów do mnie Mimi. Tak nazywał mnie Brian.
- Zabiłaś kogoś?!?! - ta informacja wydała się Yagudinowi bardziej znacząca niż to jak na Martynę G. mówił Brian J.
- Nie pierwszy raz. - wzruszyła ramionami - I obawiam się, że nie po raz ostatni.
Yagudin zbladł.

~

Stephane Lambiel się bał. Nie był to jednak jeden z jego zwykłych irracjonalnych, przedstartowych strachów, ale wciąż rosnąca obawa o własne życie. Tego ranka przeanalizował dokładnie wszelkie astrologiczne następstwa faktu, iż on, urodzony 2 kwietnia 1985 roku, znajdował się w dniu dzisiejszym w Tokio, i ze zgrozą doszedł do wniosku, że jeżeli tylko opuści dziś hotelowy pokój, niechybnie zginie. Tymczasem policja wzywała go na przesłuchanie, a on nie mógł im odmówić. Zadzwonił nawet na komisariat i zapytał, czy ktoś mógłby go odpytać telefonicznie, albo przyjechać do niego do hotelu, ale uprzejmie mu odmówiono. Zapytał wobec tego, czy nie mógłby stawić się na przesłuchaniu następnego dnia, ale i to okazało się niemożliwe. Wszyscy łyżwiarze, którym kostiumy projektowała Martyna G., oprócz Takahashiego, który został przesłuchany ubiegłego wieczoru i Jouberta, który nie żył, mieli stawić się dziś na komisariacie.
- A jeżeli ja też zginę?!?!?! - zapytał histerycznie Lambiel
- Z pewnością pan nie zginie. Zapewnimy panu należytą ochronę. Do zobaczenia za dwie godziny na komisariacie. - odpowiedział uprzejmie policjant i rozłączył się.
Lambiel z płaczem rzucił się na łóżko.
- Ja nie chcę umierać! Dlaczego dałem się przekonać Carolinie, że będzie lepiej jak ta kryminalistka zaprojektuje mi kostium! - wyrzucał sobie - Zawsze projektowałem je sam i było dobrze, a ona mi wypominała, że wyglądam jak palant...
Przez chwilę chciał zadzwonić i powiedzieć Carolinie, że jeśli dziś umrze, to będzie to tylko i wyłącznie jej wina, ale nie zdążył zrealizować tego pomysłu, bo ktoś zapukał do drzwi.
- Chwileczkę! - zawołał ocierając łzy
W drzwiach stał nieznany mu Japończyk.
- Ranbieru san? - parło pytanie
Stephane pokiwał głową ubolewając nad tym jak Japończycy kaleczą jego piękne nazwisko i zapytał:
- Pan jest moim ochroniarzem?
- Nie. - odparł Japończyk, a po chwili Lambiel leżał już martwy na progu swojego pokoju.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Piscess
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 640
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: ul. Możajska

PostWysłany: Pon 1:48, 22 Lut 2010    Temat postu:

Jestem pijana. To jest świetne.

Cytat:
Lambiel z płaczem rzucił się na łóżko


LOL


#9

-Mnie też chcesz za... zabić? - dopytywał się przerażony Yagudin.
-Nie - odparła. Zatrzymali się raptownie w centrum jakiegoś dziwnego japońskiego nigdzie - Chcę cię zgwałcić.
Alexei zaczął się krztusić, w myślach przeklinając wszystkie zwariowane Polki.
-Żartowałam - powiedziała Martyna, zdejmując ciemne okulary - Potrzebuję cię, żebyś był moimi oczami i uszami w tej sprawie. Ja... Błagam, musisz mi uwierzyć, że... śmierć Briana - przełknęła - jest ostatnią rzeczą, którą chciałam... MUSISZ mi pomóc... Jeśli on naprawdę nie żyje, to zrobię wszystko, żeby oni długo i boleśnie tego żałowali...
-Kto to są "oni"? I co to znaczy, że "naprawdę nie żyje"?...
Martyna zignorowała pierwsze pytanie.
-Jeśli... zobaczysz ciało... raport koronera... musisz mnie zawiadomić. Bo inaczej... to może być gra. Módl się, żeby była... ja... nie mogę w to uwierzyć...
Łzy spłynęły po jej twarzy.
-Okej. Dość tego teatru - powiedział zniecierpliwiony Yagudin. Sam nie wiedział, czemu jej nie wierzył. Przecież śmierć bliskiej osoby.. Ale zanim zdążył dać wyraz współczuciu, miał już berettę przy głowie.
-To też jest teatr? Tak myślisz?
Ton jej głosu, pełen wściekłości i determinacji, sprawił, że od razu pomyślał o swojej maleńkiej córeczce.
-Spoko... - wydukał - Zrobię wszystko, co zechcesz...



Tyle na dzisiaj... sangria miesza mi w głowie... Val?

EDIT:

Przepraszam. Na trzeźwo jeszcze kawałek:


~

-Dzwonił do mnie dzisiaj szef ISU - mruknął bardzo niezadowolony z tego faktu, whodząc do hotelowego pokoju, gdzie po Stephanie Lambielu zostało trochę kolorowych ubrań, zapas żelu do włosów, plama krwi na dywanie.
-Szef czego? - zapytał jego partner, zapalając papierosa.
-ISU. Miejsca, skąd biorą się łyżwiarze. Żąda wyjaśnień i skalpów.
-To zrozumiałe... Niestety, może się rozczarować. To - wskazał na miejsce, skąd zabrano zimne jak lód, po którym jeździł, ciało Szwajcara - Była na pewno robota Suzume. Na pewno chciała, żebyśmy wiedzieli, że to ona, bo te ślady... to tak, jakby się podpisała. Zawiadom Interpol, ale po cichu na razie. Póki co, nie mamy żadnego motywu, ani w ogóle... niewiele tu się trzyma kupy - zaciągnął się dymem.
-Może to jest jakaś krwawa telenowela? Sypiała z jednym, całowała drugiego, trzeciego zabiła...
-Iki, nie fantazjuj tyle. Wracamy na posterunek.
Detektywi zostawili za sobą kolejne miejsce zbrodni.


może być?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Piscess dnia Pon 14:32, 22 Lut 2010, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Valka
Administrator
Administrator



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1629
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/10

PostWysłany: Sob 15:30, 27 Lut 2010    Temat postu:

Sorry za lekką zwłokę Razz.

#10
Następnego dnia wydano list gończy za drobną szatynką o niebieskich oczach, metr sześćdziesiąt jeden. Z jednej strony Martyna, o tak odmiennej urodzie w Japonii była skończona i z początku przeklinała ten stan, ale po jakimś czasie zauwzyła, ze było jej to nawet na rękę - policja momentalnie została zalana informacjami o jej pobycie, od Hokkaido, po Okinawę. Dla Japończyków każda cudzoziemka była automatycznie podejrzaną w sprawie, a ponieważ policja każde podejrzenie sprawdzić musi, więc zapanował chaos z korzyścią dla samej Martyny. Jednak pojawił się kolejny problem: schronienie. Wiedziała, ze pomóc jej może tylko ten, którego najbardziej nie znosi, a który zrobi dla niej wszystko.
~
Takeshi jeszcze raz sprawdził broń i dwie foliowe torebki. W jednym - włos Suzume, z czasów, gdy była jeszcze ich człowiekiem. Na szczescie kiedyś zostawił sobie garść jej włosów po ścięciu, teraz będą jak znalazł na pozostawienie śladów DNA. W drugim stanik - znak rozpoznawczy jej zbrodni sprzed kilku lat. Sprawdził, czy na pewno oderwał od niego wszystkie metki. Nastepnie schował wszystko za pazuchę, zatrzasnął drzwi białej hondy i wszedł na teren Kansai University.
~
Daisuke zamknął za sobą drzwi i dokłądnie sprawdził, czy zamek jest dobry. Od ostatnich wydarzeń wolał być ostrożny, chociaż policja twierdziła, ze nic nikomu nie grozi. Jednak zdawał sobie sprawę z działań japońskiej mafii. Policja może wciskać te kity o bezpieczeństwie gajdzinom, ale nie jemu. Po krótkim prysznicu zanurzył się w gorącej wodzie w wannie, a wszelkie troski zaczeły ulatywać z głowy jak para wodna. Zasnął. Obudził się, gdy jakaś ręka przycisneła jego głowę o brzeg wanny, uniemożliwiając wydobycie jakiegokolwiek głosu.
- Nie ruszaj się - syknął głos z przed nosem zobaczył wylot lofy pistoletu. - Siedź cicho, a nic ci się nie stanie - szepnęła Martyna. Daisuke posłusznie rozliźnił nieco mięśnie, tylko zasłonił się rękami. Po chwili na jego twarzy wylądował wilgotny ręcznik, aby mógł się zasłonić, jednak każdy ruch był śledzony przez bystre oczy i błyszczącą berettę.
- Musisz mi pomóc.
- Zwariowałaś? Jak? Jesteś poszukiwana! Przez ciebie omal mnie nie zamknęli, w życiu czegoś takiego nie przezyłęm - w jego oczach pojawiło się przerażenie. Miałby trzymać morderczynię pod jednym dachem?! Samo przesłuchanie po feralnym pocałunku było dla niego koszmarem, gdyby ktoś się dowiedział, ze mieszka z NIĄ, wolałby się chyba zabić.
- Właśnie dlatego! Wtedy mówiłeś, że zrobisz dla mnie wszystko, jeśli tylko rzucę Briana! Brian nie żyje, a ty masz szansę się wykazać - zbliżyła się nieco bardziej, niż pozwalałaby na to jego przestrzeń osobista, ale wolał nie dyskutować.
- Ale nie w takiej sytuacji! Zabiłaś człowieka! Pewnie nie jednego! Uwierz mi, jesteś boską dziewczyną i w innej rzeczywistości zrobiłby, co zechcesz, ale teraz nie mogę cię chronić! - omal się nie rozpłakał.
- W takim razie mże bardziej przekona Cię fakt, że przed Twoim uniwersytetem w tej chwili policja zbiera zwłoki człowieka, który miał cię zabić, a śladami wskazać na mnie. Jestem pewna, że będą chcieli spróbować ponownie. Albo będziesz współpracował, albo kulka z tego pistoletu przerobi wnętrze twojej czaszki na mielonkę.
Daisuke głośno przełknął ślinę. Nie miał innego wyjścia.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ghanima
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1311
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/10

PostWysłany: Sob 18:07, 27 Lut 2010    Temat postu:

#11

-Ok, a powiedz mi czemu ty to robisz? - zapytał Daisuke, kiedy już się ubrał. - czemu zabiłaś tego całego Kobayashiego i czemu zabiłaś Lambiela?
- Lambiel nie żyje?!?! - zdumienie Martyny zbiło go nieco z tropu
- Chcesz powiedzieć, że nic nie wiesz? Policja jest przekonana, że to twoja robota.
- Nie moja. Lambiel mnie guzik obchodził. Ktoś mnie wrabia i ja nawet wiem kto. - mruknęła - Tylko dlaczego jak Brian zginął pisały o tym wszystkie gazety, a o Stephanie się nawet nie zająknęli?
- Bo policja nie chce tego nagłaśniać, żeby nie siać paniki. Jutro oficjalnie kończą się zawody, grand prix, wszyscy zagraniczni łyżwiarze wyjadą i nikomu już nic nie będzie grozić... taką mają nadzieję. - wyjaśnił
- Super, a skąd ty wiesz o tej śmierci? - zapytała podejrzliwie Suzume
- Stephane mieszkał w pokoju na samym końcu korytarza, na wprost mojego. Na piętrze nie było wtedy żywej duszy, bo Weir, Lysacek i van der Perren pojechali na komisariat na przesłuchanie, a wszystkie solistki były na lodowisku, bo to było w czasie ich programu krótkiego. Swoją drogą nie rozumiem jak można było w takich okolicznościach kontynuować zawody, ale nie do mnie należała decyzja. Lambiel też miał być tego dnia przesłuchany, ale powiedział, że on się bez ochroniarza z hotelu nie ruszy. W związku z tym przysłali jednego funkcjonariusza żeby go eskortował... tyle że przysłali go za późno. Jak przyjechał znalazł Lambiela martwego. Natychmiast przyjechała ekipa, zbadała ślady, zebrała dowody i posprzątała wszystko, zanim ktokolwiek z hotelowych gości zdążył się zorientować, że coś jest nie tak. Ja miałem to nieszczęście, że wyszedłem z pokoju, kiedy wynosili ciało i usłyszałem rozmowę policjantów, o tym, że to na pewno twoja sprawka. - zakończył opowieść Daisuke
- Yamamoto mi za to zapłaci... - mruknęła na to Martyna
- Yamamoto? - zdziwił się Daisuke - czekaj... Ty mi chcesz powiedzieć, że... TEN Yamamoto? - chłopak ze zgrozy, która go ogarnęła nie mógł się wysłowić...
Martyna G. aka Suzume pokiwała tylko głową

~

Yagudin porzucony przez Suzume w jakimś prowincjonalnym Ryokanie, z przykazaniem, by czekał tam na nią, bynajmniej nie miał zamiaru jej słuchać. Gdyby tylko wiedział gdzie jest i gdyby otaczający go ludzie mieli choć odrobinę pojęcia o języku angielskim, już dawno by go tutaj nie było. Tymczasem mocno zaawansowana w latach gospodyni umiała tylko się uśmiechać i częstować coraz to ciekawszymi specjałami japońskiej kuchni, powtarzając grzecznie by jadł, na co on był w stanie odpowiedzieć jej wyłącznie sztucznym "arigatou gozaimasu" i z udawaną wdzięcznością jeść, to co mu podawała. Zastanawiało go, czy Jean już wpadł w panikę z powodu jego zniknięcia, czy jeszcze może szuka jakichś bezpiecznych i racjonalnych wytłumaczeń tego, że Yagudina nie ma tam, gdzie wedle wszelkich dostępnych Jeanowi danych być powinien.
- Ale jak ty sobie to wyobrażasz? - zapytał zdumiony, kiedy Martyna powiedziała mu, że wróci po niego jutro, najdalej za dwa dni. - raz chcesz, żebym ci pomagał i był twoją wtyczką wśród japońskich policjantów, a teraz porzucasz mnie niewiadomo gdzie i każesz czekać na siebie aż tak długo? Ty naprawdę jesteś niezrównoważona!
- Zamknij się. - warknęła - I tak już zauważyli, że zniknąłeś. Jak cię nie będzie kilka dni, to będzie tylko lepszy efekt. Trafisz do nich jako moja ofiara, której udało się jakimś cudem zbiec i przekażesz im dokładnie takie informacje jakie będę chciała im przekazać. Możesz już zacząć ćwiczyć zdolności aktorskie. Przydadzą ci się. - po tych słowach wsiadła z powrotem do samochodu i już jej nie było.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Piscess
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 640
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: ul. Możajska

PostWysłany: Nie 2:16, 28 Lut 2010    Temat postu:

Moim zdaniem jest super!

EDIT:

#1 Valka:
- Co to miało być?! - pytała samą siebie na wspomnienie zdarzenia sprzed kilkudziesięciu minut. - Co on sobie myśli!? Że jestem jakąś łatwą cizią?! Jak on mógł!
Zacisnęła pięści na kolanach. Rozejrzała się po metrze. Wydawało jej się, że wszyscy na nią patrzą, że wszyscy wiedzą. Wcisnęła głowę w ramiona i podsunęła szalik aż do poziomu oczu, żeby nikt nie widział jej twarzy, teraz niewątpliwie czerwonej ze wstydu. A gdy tylko nadchodziła kolejna fala wspomnienia tego namiętnego pocałunku, miała wrażenie, ze czerwone stają się nawet jej włosy, "aż po same końce". Nie znosiła Daisuke, chociaż było w nim coś, co ją pociągało, a jednocześnie sprawiało, że nienawidziła go jeszcze bardziej. Za to on najzwyczajniej na nią leciał i starał się poderwać, niekoniecznie w elegancki sposób. Wiedziała to dobrze i sama siebie nie rozumiała, jak mogła dać się tak podejść z tym zaproszeniem na niewinną zieloną herbatkę. Nie powinna opuszczać hotelu, a jeśli już wychodzić, to tylko iść z Brianem na trening przed jutrzejszymi zawodami. I jeszcze ten pocałunek! Przesadził! Nic, tylko nadstawić kark pod katanę jakiegoś krewkiego samuraja, aby jak najszybciej pozbyć się tej "hańby". Najbardziej obawiała się, czy uda jej się ukryć ten fakt przed Brianem.
Wychodząc z metra starała się przyjąć jak najbardziej naturalną postawę przed dotarciem do hotelu. Brian nie może nic zauważyć - pomyślała i zdecydowanym krokiem pomaszerowała przed siebie.
Jednak wraz z dotarciem do celu wszystkie myśli krążące wokół ostatniego wydarzenia rozpłynęły się jak dym. Już z daleka usłyszała wycie policyjnych syren, a nawet coś, co brzmiało jak strzały.
Gdy skręciła w ulicę do hotelu jej oczom ukazało się kilka jednostek antyterrorystycznych, karetki i brutalna obława na hotel. Z Bianem w środku.

#2 Ghanima:
W jednej chwili wszystkie jej myśli skupiły się wyłącznie na Brianie. Nie wiedziała czy jest bezpieczny, nie wiedziała co właściwie się tam dzieje. Stała tylko sparaliżowana strachem na rogu ulicy, patrząc na otaczające hotel radiowozy i na biegających dokoła policjantów.
- Chodź ze mną - w pewnym momencie usłyszała za swoimi plecami dobrze znany głos, a kiedy się odwróciła zobaczyła szczupłego, ubranego na czarno Japończyka w ciemnych okularach.
- Co się tu do cholery dzieje? - zapytała z wściekłością, gdy mężczyzna pociągnął ją za rękę i poprowadził w boczną uliczkę.
- Nie jestem do końca pewien - padła odpowiedź
- Co to znaczy, że nie jesteś do końca pewien?!?!?! - wrzasnęła, prawie płacząc.
- To znaczy, że sytuacja wymknęła mi się spod kontroli - odparł poirytowany - Ale nie martw się - dodał szybko - Briana tam nie ma.
Chociaż powiedział to ponurym tonem, odetchnęła z ulgą. "Briana tam nie ma. Briana tam nie ma." - powtarzała w myślach te słowa niczym mantrę.
- Gdzie jest? - chciała wiedzieć.
- W bezpiecznym miejscu - padła lakoniczna odpowiedź
- Kazuo san... - zaczęła nieśmiało - Wiesz, że ja go kocham i...
- Wiem, wiem - przerwał jej - Mówiłaś to milion razy. Jeżeli Joubertowi spadnie choć jeden włos z głowy, mój szef będzie miał do czynienia z tobą - płynnie wyrecytował znaną śpiewkę - Nie rozumiesz tylko jednej drobnej rzeczy, Suzume chan. Mój szef CHCE mieć z tobą do czynienia. Powiedziałbym nawet, że BARDZO chce.

#3 Piscess:
-Gdzie jest Brian? - powtórzyła pytanie, ignorując to, co sugerował. Odrzucała ich z każdym razem coraz mniej subtelne propozycje już nie po raz pierwszy.
-Już ci mówiłem - odparł Kazuo - twój Francuz jest bezpieczny.
-Myślałam, że szantaże i igranie z życiem postronnych ludzi nie jest w waszym stylu - wycedziła.
-Nic z tych rzeczy - obruszył się - igranie z życiem Briana Jouberta nie leży w interesie szefa. Z kolei życie pewnej młodej, pięknej, niewinnej, niepozornej, ale jakże utalentowanej projektantki łyżwiarskich kostiumów irytuje go... jak to nazwać? Fałszem? Bezproduktywnością?...
Zatrzęsła się z wściekłości.
-Nigdy nie wrócę - syknęła - Nigdy.
-Hmm... - mruknął. Nie spodobało jej się to. Z kieszeni skórzanej kurtki wyjął Iphone'a - Myślę, że Brian też się martwi, czemu tak długo nie wracasz z ostatniej przymiarki Daisuke przed zawodami... Może powinienem wysłać mu odpowiedź na to pytanie...
-Co chcesz zrobić?
Rozważała szybkie i ciche scenariusze pozbawienia go przytomności. Lub życia. Tymczasem Kazuo recytował numer telefonu Briana i stukał w ekranik.
-Wyślę mu tylko jedno zdjęcie...
Pokazał jej. Fotografia została zrobiona jakąś godzinę temu w ośrodku treningowym. Przedstawiała ją i Daisuke złączonych w tak nieoczekiwanym dla niej pocałunku.
-Nie! - krzyknęła. Gdyby nie zmarnowała czasu na ten okrzyk, Kazuo pewnie nie zdążyłby przycisnąć odpowiedniego przycisku. Ale gdy kilka sekund później leżał na chodniku, jego telefon, mimo pękniętego ekranu wydał z siebie cichy pisk. Jęknęła. Raport doręczenia.

#4 Valka
Antyterroryści wpadli do pokoju nr 214 rozwalajac zamek w drzwiach z samymi drzwiami ku rozpaczy roztrzęsionego kierownika hotelu. Wg danych podanych przez informatora, to własnie tutaj zatrzymał Brian Joubert z niejaką Martyną G. aka Suzume, podejrzewaną o współpracę z jednym z największych handlarzy bronią w Kraju Kwitnącej Wiśni. Cała zgraja opancerzonych facetów z karabinami w rękach nie znaleźło nic poza kilkudziesiecioma przerażonymi łyżwiarzami poddanymi szczegółowemu przeszukaniu i przesłuchaniu. Nastęnego dnia było Grand Prix. Jednak wśród nich nie było Briana. Jego dziewczyny również.
- Szefie, nie wiem, po co była cała ta szopka, ten informator ściemniał - rzekł jeden z antyterrorystów zdejmując kominiarkę i zapalając papierosa. - Tutaj ich nie ma. Byli, ale nie ma. Zresztą w całym hotelu niema nic podejrzanego, a miał być towar. Informator zrobił nas w konia! Będziemy mieć przesrane u "góry"! - ostatnie zdanie zaakcentował zamaszystym strzepnięciem popiołu z papierosa. Zanim jednak szef wypuścił siarczystą wiązankę, pojawił się kolejny z załogi.
- Chyba jednak nie jest tak źle. Chłopaki znaleźli w tamtej uliczce marwego Japończyka z roztrzaskaną czaszką. Sądząc po dowodach możemy dopisać Suzume morderstwo - zamachał foliową torebką z popękanym iPhonem, z widniejącym zdjęciem z wysłanej wiadomości. Jej samej nigdzie już nie było, ale po dołączeniu tego do jej akt leżących na biurku miejscowej policji, sytuacja wydawała się jasna.
~
- Stało się coś? - spytał stary znajomy patrząc na tępy wyraz jego twarzy po otrzymaniu wiadomości.
- Nie... Nic... Chyba muszę już iść - zaczął zbierać się do wyjścia, a jego towarzysz niezauważalnie wymienił spojrzenia z szefemkuchni, ukrytym w mroku sali.
- Zaczekaj! Jeszcze nie spróbowałeś najlepszego! - muskularny Japończyk posadził Briana spowrotem na macie. - W Japonii nie mozna ot tak wyjść, musisz zostać! Jeszcze kucharz pomyśli, że jest nieudolny i popełni samobójstwo, wiesz, że Japończycy mają taki odchył!
Brian westchnął ciężko, ale usiadł, chociaż w tej chwili sam najchętniej skoczyłby z tarasu Umeda Sky Building. Lubił Takeshiego, od kilku miesięcy był jego tłumaczem. Co prawda Joubert nie potrzebował japońskiego tłumacza na co dzień, ale na GP - jak znalazł. Tym bardziej, że Takeshi zaproponował swoje usługi za grosze błagając o przyjęcie. Jednak teraz nie miał ochoty oglądać zadnej japońskiej twarzy, chyba, że Daisuke po wybiciu wszystkich zębów.
Po chwili na stole pojawił się przepięknie udekorowany talerz z sashimi. Przez delikatne, niemal przezroczyste płatki surowej ryby przebijał misterny wzorek porcelany.
- To fugu! Największy specjał. Może mieć dziwny smak, ale to normalne. Fugu jest trochę jak sport ekstremalny. Albo quady na zawodach - tłumaczył Takeshi, ukrywając porozumiewawcze spojrzenia z kelnerem. - No wiesz, skaczesz, skaczesz, ale nigdy nie wiesz, czy przypadkiem na najważniejszych zawodach w życiu nie wylądujesz na tyłku pozbawiajac się wszelkich szans.
Brian powoli zaczął rozumieć sens wypowiedzianych przez Tashiego słów. Z początku przyjemne uczucie na jezyku zmieniło się w obezwładniający paraliż. Chciał coś powiedzieć koledze, ale nie panował już nad ciałem. Próbował dać znać wzrokiem, że coś jest nie tak, ale Takeshi nadal spokojnie się w niego wpatrywał. Zrozumiał co się dzieje. Po chwili męczarni świadomość zniknęła.
- Szef będzie miał problem, martwy klient nie jest najlepszą reklamą - rzekł spokojnie kelner, który znów wyszedł z cienia.
-Yamamoto mu to wynagrodzi. Teraz mogę mu przekazać, że Suzume nie ma dla kogo rezygnować z naszej współpracy.

#5 Ghanima:
Telefon dzwonił niemiłosiernie głośno. Yagudin, czując się tak, jakby coś wwiercało mu się w czaszkę powoli otwierał oczy.
- Halo. - wydusił z siebie ledwie przytomnym głosem - O, to ty Jean! - ucieszył się słysząc w słuchawce głos starego znajomego - Kopę lat... co tam u Ciebie? Jesteś w Japonii? A no tak... Brian przecież jutro startuje... zapomniałem, nie śledzę ostatnio harmonogramu Grand Prix. - zaczął wyrzucać z siebie słowa, ale nagle zamilkł, a słuchawka wypadła mu z ręki. To co usłyszał od Simonda sprawiło, że przez chwilę zaczął się zastanawiać, czy po wczorajszym pijaństwie na pewno nadal rozumie co do niego mówią po angielsku. Słowa "Brian is dead" krążyły mu po umyśle, bezskutecznie próbując dopasować się do jakiegokolwiek innego znaczenia niż to, że Jouberta nie ma już wśród żywych.
- Jego matka wie? - zapytał cicho, kiedy znów był w stanie mówić - To dzwonisz do mnie, ja jej nie zawiadomiłeś?!?! Jean... to był mój przyjaciel, ale ona była jego matką, musi wiedzieć... Jak to zamordowany?!?! - kolejna szokująca informacja dotarła do skacowanego mózgu Yagudina - Chyba zwariowałeś! Ja miałbym coś wiedzieć o działalności przestępczej jego dziewczyny?!?! Ja jej nigdy nawet na oczy nie widziałem... tylko wiele słyszałem... Mogę przyjechać... czemu nie. Ale nie wiem, czy będe mógł w czymkolwiek pomóc.
~
Suzume, biegnąc przed siebie pustą uliczką, w duszy przeklinała własną głupotę. Jak mogła zabić Kazuo, nie dowiedziawszy się najpierw gdzie właściwie jest Brian? Do głowy przychodziło jej wiele prawdopodobnych miejsc, ale nie miała pojęcia od którego powinna zacząć poszukiwania. Nie miała wątpliwości, że jej chłopak nie poszedł sobie ot tak po prostu na spacer. Wiedziała kto stoi za jego zniknięciem i nie zamierzała puścić mu tego płazem. "Bójcie się mnie! - ostrzegała w myślach wszystkich swoich wrogów - Jeszcze nie wiecie, do czego jestem zdolna!"

#6 Piscess:
Daisuke nigdy tak bardzo nie żałował, że pocałował jakąś dziewczynę. Policja przesłuchiwała go już cztery godziny, zadając mu najdziwniejsze pytania o jego krawcową. On nie wiedział nawet, że ktoś wtedy zrobił im zdjęcie. Powtarzał w kółko, że nic nie wie, ale oficerowie chyba trenowali na nim różne metody wydobywania informacji. Szkoda tylko, że równie dobrze mogli by pytać o sekret fryzury Pluszenki. Ale gdy po tych kilku godzinach prawdziwej męczarni, gdy strach przechodził w rozpacz, rozpacz we wściekłość, a wściekłość w jeszcze więcej przerażenia, Daisuke ukrył twarz w dłoniach i szczerze się rozpłakał. Bo do pokoju przesłuchań wpadła nagle matka Briana Jouberta, trzęsąc się w histerii i na zmianę błagając go o pomoc, i oskarżając o śmierć swojego syna. Wkrótce wszyscy znaleźli się w poczekalni posterunku razem z Jean-Christophem Simondem, zielonym na twarzy od środków uspokajających, które dostał w szpitalu.
~
Alexei Yagudin szedł korytarzem lotniska prowadzącym do wyjścia, pisząc smsa do Tatiany, że bezpiecznie wylądował i jest w drodze na komisariat. Gdy podniósł oczy, zobaczył wśród ludzi czekających na pasażerów z Moskwy biały karton ze swoim nazwiskiem. Wbrew jego oczekiwaniom nie trzymał go japoński policjant a zupełnie niepozorny chłopak, który - jak się okazało - nie mówił w żadnym innym języku poza swoim ojczystym. Nie widząc innej możliwości, podążył za nim i wsiadł do białego Maserati.
-Ohayo. Piękny samochód - powiedział do siedzącej za kierownicą dziewczyny w ciemnych okularach. Zwłaszcza, że spodziewał się radiowozu i o wiele brzydszego funkcjonariusza. - I szybki... - dodał, bo ruszyła z piskiem opon. Lotnisko znikło za horyzontem.
-Czy on naprawdę nie żyje? - zapytała po chwili, nie odrywając oczu od drogi.
-Co? Kto?... - zająknął się - Brian? Ale ja... dopiero wylądowałem... Gdzie my jedziemy? - powoli uświadamiał sobie, że czas zacząć się bać.

#7 Valka:
Chociaż funkcjonariusze opuścili już hotel, w pokojach i na korytarzach dopiero teraz zapanowało pandemonium. Dlaczego nas wypytwali, kim naprawdę jest dziewczyna Briana i czy on naprawdę NIE ŻYJE??? Domysłom i najbardziej nieprawdopodobnym scenariuszom nie było końca. Johnny Weir nie wytrzymał psychicznie i szlochał w kącie, wycierając nos w rękaw jakiejś łyżwiarki. Stefan Lambiel wbił palce w swoją fryzurę burząc idelanie przylizany nadmiarem żelu ład w gniazdo na głowie. Razem z Amodio dreptali w kółko nie wiedząc, co powiedzieć poza "nie wierzę". Lysaczek zasępiony siedział w kącie zerkając z lekkim zdenerwowaniem na kilka azjatyckich reprezentantek szczebioczących z głośnymi wybuchami zdziwienia. Po chwili podszedł do niego Timothy Goebel.
- Policja nic nie chce mówić, ale podsłuchałem, jak mówią, że to było zatrucie.
- Takie zwykłe zatrucie? - Evan podniósł jedną brew szczerze zdziwony. - Może ktoś go otruł?
- Ryba, którą jadł może być śmiertelna, chociaż knajpa, w której go znaleziono uchodziła za najlepszą i bezpieczną. Ale podobno nie był sam, ale nie wiadomo, kim był ten drugi.
Obaj zamyślili się.
~
- Kazuo nieżyje? - Takeshi dopiero dowiedział się o śmierci kolegi. Mieli razem przeprowadzić akcję rozdzielenia Briana i Suzume. - Yamamoto-san?
- Tak?
- Czy ją też mogę zabić? - Takeshi trząsł się jak w febrze.
- Spróbuj - odpowiedział Yamamoto wypuszczajac gęstą smugę dymu z drogiego cygara. - O ile ona prędzej nie zabije ciebie. Jutro zapewne wszystkie gazety będą o tym pisać, domyśli się, kto tak urządził Briana.

#8 Ghanima:
Pędzili przed siebie. Yagudin, choć licznik mierzący prędkość znajdował się poza polem jego widzenia, był święcie przekonany, że conajmniej dwukrotnie przekroczyli dozwolone 60km/h. Zamiast do centrum, nieznajoma kobieta wywiozła go gdzieś zupełnie poza miasto, a on wiedział tylko jedno; że został porwany przez poszukiwaną przez policję dziewczynę Briana Jouberta, który aktualnie był martwy.
- A więc jednak go zabili... - powtarzała raz po raz, a w jej głosie słychać było coraz to większą dawkę nienawiści.
- Ty wiesz, czemu Brian nie żyje? - wreszcie odważył się zapytać Alexei
- Oczywiście, że wiem. - odparła dziewczyna takim tonem, jakby tłumaczyła coś trzylatkowi - Nie żyje, bo ktoś był o mnie bardzo zazdrosny. - dodała pod nosem, ale Yagudin to usłyszał
- Czyli, że zginął przez ciebie? - zapytał
- Można tak powiedzieć. - odpowiedziała z wściekłością - Ale ja tego nie chciałam. - dodała - Ja... kochałam go.
- Fantastycznie. A może mi powiesz, gdzie mnie wieziesz i do czego właściwie jestem ci potrzebny, Martyno? - zaciekawił się uprzejmie przypominając sobie imię swojej rozmówczyni
- Nie nazywaj mnie tak.
- Nie tak masz na imię?
- Tak. Ale co ja poradzę, że rodzice dali mi imię, które mi się nie podoba?
- To jak mam do ciebie mówić? Suzume? Taki masz pseudonim w policyjnych aktach podobno...
- Tak też nie. Odkąd zabiłam Kobayashiego Kazuo, tak nazywa mnie już tylko Yamamoto... Mów do mnie Mimi. Tak nazywał mnie Brian.
- Zabiłaś kogoś?!?! - ta informacja wydała się Yagudinowi bardziej znacząca niż to jak na Martynę G. mówił Brian J.
- Nie pierwszy raz. - wzruszyła ramionami - I obawiam się, że nie po raz ostatni.
Yagudin zbladł.
~
Stephane Lambiel się bał. Nie był to jednak jeden z jego zwykłych irracjonalnych, przedstartowych strachów, ale wciąż rosnąca obawa o własne życie. Tego ranka przeanalizował dokładnie wszelkie astrologiczne następstwa faktu, iż on, urodzony 2 kwietnia 1985 roku, znajdował się w dniu dzisiejszym w Tokio, i ze zgrozą doszedł do wniosku, że jeżeli tylko opuści dziś hotelowy pokój, niechybnie zginie. Tymczasem policja wzywała go na przesłuchanie, a on nie mógł im odmówić. Zadzwonił nawet na komisariat i zapytał, czy ktoś mógłby go odpytać telefonicznie, albo przyjechać do niego do hotelu, ale uprzejmie mu odmówiono. Zapytał wobec tego, czy nie mógłby stawić się na przesłuchaniu następnego dnia, ale i to okazało się niemożliwe. Wszyscy łyżwiarze, którym kostiumy projektowała Martyna G., oprócz Takahashiego, który został przesłuchany ubiegłego wieczoru i Jouberta, który nie żył, mieli stawić się dziś na komisariacie.
- A jeżeli ja też zginę?!?!?! - zapytał histerycznie Lambiel
- Z pewnością pan nie zginie. Zapewnimy panu należytą ochronę. Do zobaczenia za dwie godziny na komisariacie. - odpowiedział uprzejmie policjant i rozłączył się.
Lambiel z płaczem rzucił się na łóżko.
- Ja nie chcę umierać! Dlaczego dałem się przekonać Carolinie, że będzie lepiej jak ta kryminalistka zaprojektuje mi kostium! - wyrzucał sobie - Zawsze projektowałem je sam i było dobrze, a ona mi wypominała, że wyglądam jak palant...
Przez chwilę chciał zadzwonić i powiedzieć Carolinie, że jeśli dziś umrze, to będzie to tylko i wyłącznie jej wina, ale nie zdążył zrealizować tego pomysłu, bo ktoś zapukał do drzwi.
- Chwileczkę! - zawołał ocierając łzy
W drzwiach stał nieznany mu Japończyk.
- Ranbieru san? - parło pytanie
Stephane pokiwał głową ubolewając nad tym jak Japończycy kaleczą jego piękne nazwisko i zapytał:
- Pan jest moim ochroniarzem?
- Nie. - odparł Japończyk, a po chwili Lambiel leżał już martwy na progu swojego pokoju.

#9 Piscess:
-Mnie też chcesz za... zabić? - dopytywał się przerażony Yagudin.
-Nie - odparła. Zatrzymali się raptownie w centrum jakiegoś dziwnego japońskiego nigdzie - Chcę cię zgwałcić.
Alexei zaczął się krztusić, w myślach przeklinając wszystkie zwariowane Polki.
-Żartowałam - powiedziała Martyna, zdejmując ciemne okulary - Potrzebuję cię, żebyś był moimi oczami i uszami w tej sprawie. Ja... Błagam, musisz mi uwierzyć, że... śmierć Briana - przełknęła - jest ostatnią rzeczą, którą chciałam... MUSISZ mi pomóc... Jeśli on naprawdę nie żyje, to zrobię wszystko, żeby oni długo i boleśnie tego żałowali...
-Kto to są "oni"? I co to znaczy, że "naprawdę nie żyje"?...
Martyna zignorowała pierwsze pytanie.
-Jeśli... zobaczysz ciało... raport koronera... musisz mnie zawiadomić. Bo inaczej... to może być gra. Módl się, żeby była... ja... nie mogę w to uwierzyć...
Łzy spłynęły po jej twarzy.
-Okej. Dość tego teatru - powiedział zniecierpliwiony Yagudin. Sam nie wiedział, czemu jej nie wierzył. Przecież śmierć bliskiej osoby.. Ale zanim zdążył dać wyraz współczuciu, miał już berettę przy głowie.
-To też jest teatr? Tak myślisz?
Ton jej głosu, pełen wściekłości i determinacji, sprawił, że od razu pomyślał o swojej maleńkiej córeczce.
-Spoko... - wydukał - Zrobię wszystko, co zechcesz...
~
-Dzwonił do mnie dzisiaj szef ISU - mruknął bardzo niezadowolony z tego faktu, whodząc do hotelowego pokoju, gdzie po Stephanie Lambielu zostało trochę kolorowych ubrań, zapas żelu do włosów, plama krwi na dywanie.
-Szef czego? - zapytał jego partner, zapalając papierosa.
-ISU. Miejsca, skąd biorą się łyżwiarze. Żąda wyjaśnień i skalpów.
-To zrozumiałe... Niestety, może się rozczarować. To - wskazał na miejsce, skąd zabrano zimne jak lód, po którym jeździł, ciało Szwajcara - Była na pewno robota Suzume. Na pewno chciała, żebyśmy wiedzieli, że to ona, bo te ślady... to tak, jakby się podpisała. Zawiadom Interpol, ale po cichu na razie. Póki co, nie mamy żadnego motywu, ani w ogóle... niewiele tu się trzyma kupy - zaciągnął się dymem.
-Może to jest jakaś krwawa telenowela? Sypiała z jednym, całowała drugiego, trzeciego zabiła...
-Iki, nie fantazjuj tyle. Wracamy na posterunek.
Detektywi zostawili za sobą kolejne miejsce zbrodni.

#10 Valka:
Następnego dnia wydano list gończy za drobną szatynką o niebieskich oczach, metr sześćdziesiąt jeden. Z jednej strony Martyna, o tak odmiennej urodzie w Japonii była skończona i z początku przeklinała ten stan, ale po jakimś czasie zauważyła, ze było jej to nawet na rękę - policja momentalnie została zalana informacjami o jej pobycie, od Hokkaido, po Okinawę. Dla Japończyków każda cudzoziemka była automatycznie podejrzaną w sprawie, a ponieważ policja każde podejrzenie sprawdzić musi, więc zapanował chaos z korzyścią dla samej Martyny. Jednak pojawił się kolejny problem: schronienie. Wiedziała, ze pomóc jej może tylko ten, którego najbardziej nie znosi, a który zrobi dla niej wszystko.
~
Takeshi jeszcze raz sprawdził broń i dwie foliowe torebki. W jednym - włos Suzume, z czasów, gdy była jeszcze ich człowiekiem. Na szczescie kiedyś zostawił sobie garść jej włosów po ścięciu, teraz będą jak znalazł na pozostawienie śladów DNA. W drugim stanik - znak rozpoznawczy jej zbrodni sprzed kilku lat. Sprawdził, czy na pewno oderwał od niego wszystkie metki. Następnie schował wszystko za pazuchę, zatrzasnął drzwi białej hondy i wszedł na teren Kansai University.
~
Daisuke zamknął za sobą drzwi i dokładnie sprawdził, czy zamek jest dobry. Od ostatnich wydarzeń wolał być ostrożny, chociaż policja twierdziła, ze nic nikomu nie grozi. Jednak zdawał sobie sprawę z działań japońskiej mafii. Policja może wciskać te kity o bezpieczeństwie gajdzinom, ale nie jemu. Po krótkim prysznicu zanurzył się w gorącej wodzie w wannie, a wszelkie troski zaczęły ulatywać z głowy jak para wodna. Zasnął. Obudził się, gdy jakaś ręka przycisnęła jego głowę o brzeg wanny, uniemożliwiając wydobycie jakiegokolwiek głosu.
- Nie ruszaj się - syknął głos z przed nosem zobaczył wylot lufy pistoletu. - Siedź cicho, a nic ci się nie stanie - szepnęła Martyna. Daisuke posłusznie rozliźnił nieco mięśnie, tylko zasłonił się rękami. Po chwili na jego twarzy wylądował wilgotny ręcznik, aby mógł się zasłonić, jednak każdy ruch był śledzony przez bystre oczy i błyszczącą berettę.
- Musisz mi pomóc.
- Zwariowałaś? Jak? Jesteś poszukiwana! Przez ciebie omal mnie nie zamknęli, w życiu czegoś takiego nie przeżyłem - w jego oczach pojawiło się przerażenie. Miałby trzymać morderczynię pod jednym dachem?! Samo przesłuchanie po feralnym pocałunku było dla niego koszmarem, gdyby ktoś się dowiedział, ze mieszka z NIĄ, wolałby się chyba zabić.
- Właśnie dlatego! Wtedy mówiłeś, że zrobisz dla mnie wszystko, jeśli tylko rzucę Briana! Brian nie żyje, a ty masz szansę się wykazać - zbliżyła się nieco bardziej, niż pozwalałaby na to jego przestrzeń osobista, ale wolał nie dyskutować.
- Ale nie w takiej sytuacji! Zabiłaś człowieka! Pewnie nie jednego! Uwierz mi, jesteś boską dziewczyną i w innej rzeczywistości zrobiłby, co zechcesz, ale teraz nie mogę cię chronić! - omal się nie rozpłakał.
- W takim razie mże bardziej przekona Cię fakt, że przed Twoim uniwersytetem w tej chwili policja zbiera zwłoki człowieka, który miał cię zabić, a śladami wskazać na mnie. Jestem pewna, że będą chcieli spróbować ponownie. Albo będziesz współpracował, albo kulka z tego pistoletu przerobi wnętrze twojej czaszki na mielonkę.
Daisuke głośno przełknął ślinę. Nie miał innego wyjścia.

#11 Ghanima:
-Ok, a powiedz mi czemu ty to robisz? - zapytał Daisuke, kiedy już się ubrał. - czemu zabiłaś tego całego Kobayashiego i czemu zabiłaś Lambiela?
- Lambiel nie żyje?!?! - zdumienie Martyny zbiło go nieco z tropu
- Chcesz powiedzieć, że nic nie wiesz? Policja jest przekonana, że to twoja robota.
- Nie moja. Lambiel mnie guzik obchodził. Ktoś mnie wrabia i ja nawet wiem kto. - mruknęła - Tylko dlaczego jak Brian zginął pisały o tym wszystkie gazety, a o Stephanie się nawet nie zająknęli?
- Bo policja nie chce tego nagłaśniać, żeby nie siać paniki. Jutro oficjalnie kończą się zawody, grand prix, wszyscy zagraniczni łyżwiarze wyjadą i nikomu już nic nie będzie grozić... taką mają nadzieję. - wyjaśnił
- Super, a skąd ty wiesz o tej śmierci? - zapytała podejrzliwie Suzume
- Stephane mieszkał w pokoju na samym końcu korytarza, na wprost mojego. Na piętrze nie było wtedy żywej duszy, bo Weir, Lysacek i van der Perren pojechali na komisariat na przesłuchanie, a wszystkie solistki były na lodowisku, bo to było w czasie ich programu krótkiego. Swoją drogą nie rozumiem jak można było w takich okolicznościach kontynuować zawody, ale nie do mnie należała decyzja. Lambiel też miał być tego dnia przesłuchany, ale powiedział, że on się bez ochroniarza z hotelu nie ruszy. W związku z tym przysłali jednego funkcjonariusza żeby go eskortował... tyle że przysłali go za późno. Jak przyjechał znalazł Lambiela martwego. Natychmiast przyjechała ekipa, zbadała ślady, zebrała dowody i posprzątała wszystko, zanim ktokolwiek z hotelowych gości zdążył się zorientować, że coś jest nie tak. Ja miałem to nieszczęście, że wyszedłem z pokoju, kiedy wynosili ciało i usłyszałem rozmowę policjantów, o tym, że to na pewno twoja sprawka. - zakończył opowieść Daisuke
- Yamamoto mi za to zapłaci... - mruknęła na to Martyna
- Yamamoto? - zdziwił się Daisuke - czekaj... Ty mi chcesz powiedzieć, że... TEN Yamamoto? - chłopak ze zgrozy, która go ogarnęła nie mógł się wysłowić...
Martyna G. aka Suzume pokiwała tylko głową
~
Yagudin porzucony przez Suzume w jakimś prowincjonalnym Ryokanie, z przykazaniem, by czekał tam na nią, bynajmniej nie miał zamiaru jej słuchać. Gdyby tylko wiedział gdzie jest i gdyby otaczający go ludzie mieli choć odrobinę pojęcia o języku angielskim, już dawno by go tutaj nie było. Tymczasem mocno zaawansowana w latach gospodyni umiała tylko się uśmiechać i częstować coraz to ciekawszymi specjałami japońskiej kuchni, powtarzając grzecznie by jadł, na co on był w stanie odpowiedzieć jej wyłącznie sztucznym "arigatou gozaimasu" i z udawaną wdzięcznością jeść, to co mu podawała. Zastanawiało go, czy Jean już wpadł w panikę z powodu jego zniknięcia, czy jeszcze może szuka jakichś bezpiecznych i racjonalnych wytłumaczeń tego, że Yagudina nie ma tam, gdzie wedle wszelkich dostępnych Jeanowi danych być powinien.
- Ale jak ty sobie to wyobrażasz? - zapytał zdumiony, kiedy Martyna powiedziała mu, że wróci po niego jutro, najdalej za dwa dni. - raz chcesz, żebym ci pomagał i był twoją wtyczką wśród japońskich policjantów, a teraz porzucasz mnie nie wiadomo gdzie i każesz czekać na siebie aż tak długo? Ty naprawdę jesteś niezrównoważona!
- Zamknij się. - warknęła - I tak już zauważyli, że zniknąłeś. Jak cię nie będzie kilka dni, to będzie tylko lepszy efekt. Trafisz do nich jako moja ofiara, której udało się jakimś cudem zbiec i przekażesz im dokładnie takie informacje jakie będę chciała im przekazać. Możesz już zacząć ćwiczyć zdolności aktorskie. Przydadzą ci się. - po tych słowach wsiadła z powrotem do samochodu i już jej nie było.

#12 Piscess:
Radiowóz zabrał na komisariat idącego brzegiem autostrady Alexei'a Yagudina, który całą pieszą drogę zgrzytał zębami, żeby znieść poniżenie, które go spotkało i już planował zemstę. Otoczony troskliwą opieką i mdlejącym z ulgi komitetem powitalnym zachowywał się co najmniej odwrotnie niż ofiara czegokolwiek. Rozsiadł się na krześle i zaczął swoją opowieść.
-Oczywiście, Martyna jest całkowicie niezrównoważona psychicznie... - ciągnął beztrosko, oglądając paznokcie i bardzo żałował, że nie transmituje tego telewizja - Wymknąłem się jej, gdy zatrzymała się na stacji benzynowej. Chyba się nie spodziewała, że jestem w stanie jej uciec...
Agentka Interpolu starała się zachować profesjonalną obojętność, ale czerwieniła się i wydawała z siebie rozmaite nieartykułowane dźwięki pełne zachwytu, współczucia czy czegokolwiek, co było adekwatne do - w dobrej większości zmyślonych - sytuacji, które opisywał.
-Nie wiem, gdzie mnie wiozła i po co. Jedno jest pewne - chrząknął - to nie ona zabiła Lambiela, bo byłem z nią wtedy poza miastem...
~
Daisuke po wszystkim poczuł się dziwnie. Niby spełnił swoje najdziksze fantazje i było to absolutnie fantastyczne pod różnymi innymi względami, ale gdy został sam w swoim łóżku, powróciło coś, co wyłączył ponad godzinę temu - myślenie. W końcu jednak była kochanką faceta, który dopiero co tragicznie zginął. Ale najbardziej niewygodnie było mu z faktem, że owinięta ręcznikiem udała się do łazienki, żeby się umyć i ubrać. Bo bez ubrań, nie miała do czego przypiąć kabury. A broń była jej niezbędna w każdej niemal chwili. Daisuke bał się o swoje życie nie mniej niż dawniej, ale teraz trochę z innych powodów...

-Powiedziałem im o Lambielu. Co mam teraz...? - szepnął do słuchawki Alexei, ale mu przerwano.
-Dlaczego szepczesz? - zapytała. Wcześniej pytała go, czy jest sam, a on potwierdził. Alexei uśmiechnął się kwaśno, chociaż nie mogła tego widzieć. Zapięła pasek i rozpoczęła poszukiwania butów.
-A Brian naprawdę nie żyje, więc możesz pogrzebać ostatnie nadzieje - powiedział już głośno.
-Widziałeś ciało? - zapytała.
-Widziałem jego płaczącą matkę, urnę z prochami, zdjęcie miejsca na Père-Lachaise, gdzie je złożą...
-Paryż? On by tego nie chciał... - mruknęła.
-Mimi, to Père-Lachaise. Chopin tam leży.
-Dobra, dobra. To i tak za mało. Miałeś potwierdzić...
-Mam raport koronera - przerwał jej.
-Czytaj wszystko - rozkazała.
-Tu naprawdę nic nie ma... Przyczyna śmierci: zatrucie tetrodotoksyną. Oprócz tego żadnych obrażeń. Dwie nogi, dwie ręce, dwoje oczu, uszu, dwie nerki...
-Co?
-Mówię, że wszystko w normie i bez innych śladów...
-Dwie nerki? DWIE NERKI?????!!!!!



Evil or Very Mad czy Twisted Evil ?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Piscess dnia Nie 16:00, 28 Lut 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Yagudinish Threads Strona Główna -> Art Works Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
Strona 1 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin